Maria

Przywołanie stworzenia do porządku, na jego miejsce i do celu, do jakiego zostało stworzone przez Boga

czynienie własnej woli

Jezus, nadając tytuł książce do opublikowania na temat swojej Woli (tomy Luizy), sam zapowiada i wyjaśnia jej cel

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety „Małej Córeczki Woli Bożej”:

Znajdując się w moim zwyczajowym stanie, mój zawsze uwielbiony Jezus sprawił, że zobaczyłam wielebnego Ojca, który ma zadbać o druk pism o godnej uwielbienia Woli Boga, i przybliżając się do niego, powiedział:

„Mój synu, tytuł, który nadasz książce na temat mojej Woli i którą wydrukujesz, będzie następujący:

«Królestwo mojej Bożej Woli  pośród stworzeń. Księga Nieba. Przywołanie stworzenia do porządku, na jego miejsce i do celu, do jakiego zostało stworzone przez Boga»

Popatrz, chcę, aby także i tytuł był zgodny z wielkim dziełem mojej Woli. Chcę, aby stworzenie zrozumiało, że jego miejsce wyznaczone mu przez Boga, jest w mojej Woli, i tak długo, jak nie wejdzie do Niej, nie będzie miało miejsca, porządku i celu. Będzie intruzem w Stworzeniu, bez żadnego prawa, a zatem będzie szwendało się bez spokoju i bez dziedzictwa. A Ja, litując się nad nim, będę wołał do niego nieustannie: «Zajmij swoje miejsce, wróć do porządku, przyjdź i przyjmij swoje dziedzictwo, i zamieszkaj w swoim domu. Dlaczego chcesz żyć w obcym domu? Dlaczego chcesz zajmować teren, który do ciebie nie należy? A ponieważ do ciebie nie należy, jesteś nieszczęśliwy, jesteś sługą i pośmiewiskiem wszystkich rzeczy stworzonych.

Wszystkie rzeczy przeze Mnie stworzone, ponieważ znajdują się na swoim miejscu, zachowują porządek i doskonałą harmonię wraz z całą pełnią swych dóbr przydzielonych im przez Boga. Tylko ty chcesz być nieszczęśliwy, i to dobrowolnie. Dlatego też zajmij swoje miejsce, tam cię wzywam i tam na ciebie czekam.» Tak więc ten, kto zajmie się rozpowszechnianiem mojej Woli, będzie moim rzecznikiem, a Ja powierzę mu tajemnice Jej Królestwa.”

piękno stworzeniaTak więc po tym, ukazał mi całe Stworzenie, jak wszystkie rzeczy stworzone znajdują się na swoim miejscu zaplanowanym przez Boga, a więc w idealnym porządku i w pełnej harmonii ze sobą. A ponieważ znajdują się na swoim miejscu, Najwyższa Wola utrzymuje w stanie nienaruszonym ich istnienie, piękne, świeże i zawsze nowe, a porządek przynosi powszechne szczęście i ogólną siłę dla wszystkich. Widok porządku i harmonii całego Stworzenia budzi zachwyt! A Jezus, wracając do Swojej wypowiedzi, dodał:

Córko moja, jak piękne są nasze dzieła! Są naszym zaszczytem i naszą wieczną chlubą. Wszystkie znajdują się na swoim miejscu i każda stworzona rzecz doskonale spełnia swój urząd. Tylko człowiek jest naszą hańbą w naszym twórczym dziele, ponieważ poprzez odstąpienie od Naszej Woli, chodzi z głową w dół do ziemi i ze stopami w powietrzu. Co za nieład! Co za nieład! Budzi wstręt swoim wyglądem. Chodząc z głową w dół, wlecze się po ziemi, jest cały zamotany i się przeobraża. Brakuje mu niezbędnej przestrzeni dla wzroku, by patrzeć. Nie może rozprzestrzeniać się w przestrzeni, aby poznawać rzeczy ani bronić się, jeśli wróg jest za jego plecami, ani przebyć długiej drogi, ponieważ biedulek musi pełzać głową i nie może chodzić, gdyż czynność chodzenia należy do stóp, ta należąca do głowy to panować.

Tak więc czynienie własnej woli jest prawdziwym i całkowitym upadkiem człowieka oraz zaburzeniem ludzkiej rodziny. Dlatego też zależy Mi na tym, aby moja Wola była znana, żeby człowiek mógł powrócić na swoje miejsce i nie wlókł się już więcej z głową w dół, ale zaczął chodzić stopami, aby nie był już więcej moją i swoją hańbą, ale moją i swoją chlubą. Spójrz sama, czyż stworzenia nie wydają ci się brzydkie, kiedy widzisz je chodzącymi z głowami do ziemi? Czyż nie jest przykro także i tobie, kiedy widzisz je w takim nieładzie?” (27.08.1926)

Królowa Nieba udaje się do świątyni, dając przykład całkowitego triumfu w złożeniu ofiary

Królowa Nieba w Świątyni

Poniżej fragment tekstu zaczerpnięty z książki Luizy Piccarrety, Dziewica Maryja w Królestwie Woli Bożej (dzień trzynasty), w którym Królowa Nieba opuszcza dom i udaje się do świątyni.

Lekcja zwycięskiej Królowej

Córko moja, odwagi, nie lękaj się. Twoja Mama jest cała dla ciebie. Dzisiaj czekałam na ciebie, aby mój heroizm i triumf w ofierze mogły dodać ci siły i odwagi, a Ja tym samym mogła zobaczyć swoją córkę zwycięską w cierpieniu oraz ujrzeć jej heroizm w znoszeniu go z miłością i dla wypełniania Woli Bożej.

Córko moja, posłuchaj Mnie. Skończyłam zaledwie trzy lata, gdy moi rodzice powiadomili Mnie, że chcieli poświęcić Mnie Panu w świątyni. Moje Serce napełniło się radością, gdy się dowiedziałam, że pragnęli Mnie poświęcić, abym mogła spędzić swoje lata w domu Boga. Ale ponad radością był ból, rozłąka z najdroższymi osobami, które człowiek posiada na ziemi – z moimi drogimi rodzicami. Byłam maleńka i potrzebowałam ich rodzicielskiej opieki. Pozbawiałam się obecności dwóch wielkich świętych. A w miarę jak się przybliżał dzień ich rozłąki ze Mną, z tą, która przepełniała ich życie radością i szczęściem, widziałam, że odczuwali taką gorycz, jak gdyby umierali. Ale gdy cierpieli, gotowi byli dokonać heroicznego czynu odprowadzenia Mnie do Pana.

Moi rodzice miłowali Mnie według porządku Bożego i traktowali Mnie jako wspaniały dar przekazany im od Pana, i to dawało im siłę do poniesienia bolesnej ofiary. Dlatego też, moja córko, jeśli chcesz posiadać niezwyciężoną siłę do zniesienia najcięższego cierpienia, spraw, aby wszystko w twoim życiu było według porządku Bożego, i traktuj wszystko jako cenny dar otrzymany od Pana.

Musisz wiedzieć, że z odwagą przygotowywałam się do swojej podróży do świątyni, ponieważ gdy oddałam swoją wolę Istocie Bożej, a Najwyższy Fiat przejął na własność całą moją osobę, nabyłam wszystkie cnoty w swojej naturze. Panowałam nad samą sobą, a wszystkie cnoty były we Mnie jak wiele szlachetnych księżniczek i w zależności od okoliczności mojego życia same się pojawiały, aby bez żadnego oporu pełnić swój urząd. Na próżno byłabym nazywana Królową, gdybym nie miała cnoty bycia Królową wobec samej siebie! Posiadałam więc doskonałą miłość, niezłomną cierpliwość, czarującą słodycz, głęboką pokorę i cały bagaż innych cnót. Wola Boża uczyniła maleńką ziemię mojego człowieczeństwa szczęśliwą, zawsze w kwieciu i bez cierni złych nawyków. Spójrz, moja córko, co to znaczy żyć Wolą Bożą. Jej światło, Jej świętość i moc przemieniają wszystkie cnoty w naturę. Nie zniża się Ona, aby panować w duszy o buntowniczej naturze – nie, nie. Ona jest świętością i tam, gdzie ma panować, potrzebuje natury uporządkowanej i świętej. Dlatego też ofiarą pójścia do świątyni dokonywałam podbojów. I nad tą ofiarą kształtował się we Mnie triumf Woli Bożej. Triumf ten przynosił Mi nowe morza łask, świętości i światła, tak iż czułam się szczęśliwa w swoim bólu i gotowa do odniesienia kolejnych triumfów.

Córko moja, połóż rękę na sercu i powiedz swojej Mamie, czy odczuwasz swoją naturę przemienioną w cnoty. Czy czujesz ciernie niecierpliwości, chwasty niepokoju i złe nastroje uczuć, które nie są święte? Posłuchaj, pozwól działać swojej Mamie. Złóż swoją wolę w moje ręce, postanawiając nie pragnąć jej już nigdy więcej, a Ja sprawię, że staniesz się własnością Woli Bożej, która usunie z ciebie wszystko, a to czego nie dokonałaś przez tak wiele lat, dokonasz w ciągu jednego dnia. I będzie to początek prawdziwego życia, szczęścia i prawdziwej świętości.

Dusza

Święta Mamo, pomóż swojej córce. Złóż wizytę w mojej duszy i wszystko, co w niej znajdziesz, a co nie jest Wolą Boga, wyrwij swoimi matczynymi rękami. Spal ciernie i chwasty i Ty sama przywołaj Wolę Bożą, aby panowała w mojej duszy.

Modlitwa

Wszechwładna Królowo, weź moją duszę w swoje ręce i przemień ją całkowicie w Wolę Boga.

Królowa Nieba otrzymuje mandat od swojego Stwórcy, aby ocalić losy ludzkości

Płacząca Matka

Poniżej fragment tekstu zaczerpnięty z książki Luizy Piccarrety, Dziewica Maryja w Królestwie Woli Bożej (dzień ósmy), w którym nasza Matka modli się za rodzaj ludzki i pragnie przynieść wszystkich w ramiona Ojca.

Lekcja Bożej Mandatariuszki

Moja najdroższa córko, wiedz, że bardzo cię kocham. Ufaj swojej Mamie i bądź pewna, że odniesiesz zwycięstwo nad własną wolą. Jeśli będziesz Mi wierna, to w pełni się o ciebie zatroszczę i będę twoją prawdziwą Mamą. Posłuchaj więc, czego dla ciebie dokonałam u Najwyższego. Nie czyniłam nic innego, jak tylko przychodziłam na kolana swojego Ojca Niebieskiego. Byłam maleńka, jeszcze nienarodzona, ale Wola Boża, której życie posiadałam, dawała Mi wolny dostęp do składania wizyt mojemu Stwórcy. Dla Mnie wszystkie drzwi i wszystkie drogi były otwarte. Nie byłam przestraszona ani się Ich nie obawiałam. Jedynie wola ludzka wzbudza strach, obawę, nieufność i oddala biedne stworzenie od Tego, który je tak bardzo miłuje i który pragnie być otoczony swoimi dziećmi. Jeśli więc stworzenie jest przestraszone, obawia się i nie potrafi postępować ze swoim Stwórcą jak dziecko wobec Ojca, jest to znak, że Wola Boża w nim nie rządzi. Przeżywa zatem tortury i męczeństwo ludzkiej woli. Nie czyń więc nigdy swojej woli, nie chciej torturować i zamęczać samej siebie tym najstraszliwszym z męczeństw, bez wsparcia i bez siły.

Posłuchaj Mnie zatem. Przychodziłam w ramiona Boskości, zwłaszcza że (Osoby Boskie) Mnie oczekiwały i się radowały na mój widok. Kochały Mnie tak bardzo, że na moje pojawienie się wlewały w moją duszę kolejne morza miłości i świętości. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek Ich opuściła bez otrzymania od Nich kolejnych zaskakujących darów.

smutna Matka

I tak, gdy byłam w Ich ramionach, modliłam się za rodzaj ludzki i wiele razy ze łzami i z westchnieniem płakałam za ciebie, moja córko, oraz za każdego. Szlochałam z powodu twojej buntowniczej woli i twojego nieszczęsnego losu, widząc, jak popadłaś w jej niewolę, która uczyniła cię nieszczęśliwą. Widok mojej nieszczęśliwej córki sprawiał, że gorzkie łzy płynęły Mi z oczu i kapały nawet na ręce mojego Ojca Niebieskiego. A Boskość, wzruszona moim płaczem, mówiła do Mnie dalej: „Nasza ukochana córko, Twoja miłość nakłada na Nas pęta, a Twoje łzy gaszą ogień sprawiedliwości Bożej. Twoje modlitwy tak bardzo Nas przyciągają w kierunku stworzeń, że nie potrafimy się Tobie oprzeć. Przekazujemy Ci więc mandat ocalenia losów ludzkości. Ty będziesz naszą Mandatariuszką pośród nich i Tobie powierzamy ich dusze. Będziesz broniła naszych praw naruszonych przez ich grzechy i staniesz między nimi a Nami, aby naprawić wzajemne relacje. Czujemy w Tobie niezwyciężoną siłę naszej Bożej Woli, która za Twoim pośrednictwem się modli i płacze. Któż może Ci się oprzeć? Twoje modlitwy są rozkazami, a Twoje łzy mają władzę nad naszą Boską Istotą. Podążaj więc naprzód w swoim przedsięwzięciu”.

Moja najdroższa córko, moje małe Serce czuło się całkowicie pochłonięte miłością z powodu czułości, z jaką Boskość przemawiała. I z całą miłością przyjęłam Ich mandat, mówiąc: „Najwyższy Majestacie, jestem tutaj w Waszych ramionach, rozporządzajcie Mną w jakikolwiek sposób chcecie. Oddam nawet swoje własne życie. I gdybym miała tyle żywotów, ile jest stworzeń, to bym je oddała do ich dyspozycji i do Waszej, aby przynieść ich wszystkich, ocalonych, w Wasze ojcowskie ramiona”. I nie wiedząc wówczas, że będę Matką Słowa Bożego, poczułam w sobie podwójne macierzyństwo: macierzyństwo wobec Boga, aby bronić Jego słusznych praw, i macierzyństwo wobec stworzeń, aby zapewnić im bezpieczeństwo. Poczułam się Matką wszystkich. Wola Boża, która we Mnie panowała i która nie potrafi czynić pojedynczych dzieł, sprawiała, że posiadałam w sobie Boga oraz wszystkie stworzenia ze wszystkich wieków. W swoim matczynym Sercu poczułam swojego Boga, który był znieważany i który oczekiwał wynagrodzenia. Poczułam też stworzenia pod rządami sprawiedliwości Bożej. Och, jakże wiele łez wylałam! Chciałam wlać swoje łzy do każdego serca, aby wszyscy mogli poczuć moje pełne miłości macierzyństwo. Płakałam z powodu ciebie i z powodu każdego, moja córko. Posłuchaj Mnie więc i zlituj się nad moim płaczem. Weź moje łzy, aby ugasić twoje namiętności i pozbawić twojej woli życia. Och, przyjmij mój mandat – że zawsze będziesz czyniła Wolę swojego Stwórcy.

Modlitwa

Niebieska Mamo, wlej w moją duszę swoje łzy, ażeby uzdrowiły rany, które mi zadała moja własna wola.

Wiara jako prawdziwe poznanie Boga i najpewniejsza droga do zjednoczenia z Jego Wolą

zalany wiarą w Boga

Wiara i zaufanie

Wiara wprowadza nas w prawdziwe poznanie Boga i sprawia, że wzrasta w nas, stając się coraz żywszym doświadczeniem. Dlatego też nie tylko musimy wyrażać ją w słowach (Credo), ale także w czynach (w życiu), w dziełach wiary. I tak jak ten, kto, wchodząc do pokoju włącza światło, naciskając mały przycisk czy włącznik, robi to odruchowo, w prosty i naturalny sposób, bez jakiegokolwiek wahania czy problemu, tak prawdziwa Wiara ma stać się dla nas czymś naturalnym, a wtedy zanika wszelka wątpliwość, wszelki strach czy niemoc, wszelkie ograniczenie… Powyższe słowa nie istnieją w słowniku Boga, więc nie powinny także istnieć w słowniku Jego dzieci.

Zatem tylko prawdziwa i żywa Wiara, usuwając wszelkie wątpliwości, daje nam bezpieczeństwo. Usuwając wszelki strach, daje nam prawdziwy pokój. Usuwając wszelką niemoc, sprawia, że otrzymujemy wszystko: „I otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie.” (Mt 21,22)

Ale należy dodać, że kiedy wiara wzrasta i staje się mniej dziecinna i bardziej dojrzała, nie prosi o cokolwiek, ale coraz bardziej dostraja się do Woli Boga według słów Jezusa: „Starajcie się naprzód o Królestwo i o Jego sprawiedliwość (czyli Świętość), a to wszystko będzie wam dodane.” (Mt 6,33)Ufność dziecka

Dlatego też, jeśli prosimy o coś Boga z „wiarą”, że to otrzymamy, to już jest wiara. Jeśli natomiast jesteśmy pewni, że da nam nie to, o co prosimy, ale to, co najlepsze według Jego Woli, to ta wiara jest znacznie większa i piękniejsza. Albowiem stać się jak dziecko, pozwalając się prowadzić za rękę Bogu z ufnością, wierząc w Jego Mądrość i Jego tajemniczą Opatrzność – tym jest prawdziwa dojrzałość.

Wiara według Naszego Pana opisana w pismach Luizy Piccarrety

«Jezus, pełen dobroci, zwrócił się do Spowiednika i powiedział do niego: „Pragnę, aby wiara zalała cię wszędzie, jak te łodzie, które są otoczone wodami morza. A ponieważ Wiara to Ja Sam, będąc zalany Mną, Tym, który wszystko posiada, może i daje swobodnie tym, którzy pokładają w Nim ufność, nie będziesz się martwił o to, co będzie, kiedy będzie i jak masz to zrobić, Ja Sam, wedle twoich potrzeb, przyjdę ci z pomocą.

Następnie dodał: „Jeśli będziesz ćwiczył się w tej wierze, jakby w niej pływając, w nagrodę wleję w twoje serce trzy rozkosze duchowe. Pierwsza: będziesz z jasnością przenikał rzeczy Boże, a w czynieniu rzeczy świętych poczujesz się zalany taką radością i takim szczęściem, że poczujesz się jakby przesiąknięty – i to jest namaszczenie Moją Łaską. Druga: poczujesz znudzenie rzeczami ziemskimi i radość w sercu z rzeczy niebieskich. Trzecią jest całkowite oderwanie od wszystkiego. Poczujesz niechęć do tych rzeczy, do których wcześniej miałeś zamiłowanie, tak jak od pewnego czasu wlewam to w twoje serce, a ty już tego doświadczasz. Tym sposobem twoje serce zalane będzie radością, którą cieszą się nagie dusze, mające serca tak zalane Moją Miłością, że rzeczy zewnętrzne, które je otaczają, nie robią na nich żadnego wrażenia.”» (25.06.1899)

Córka moja, kto karmi się wiarą nabywa Boskie Życie, a nabywając Boskie Życie niszczy życie ludzkie, czyli niszczy w sobie zarodki, które wytworzył grzech pierworodny, odzyskując tym samym doskonałą naturę, taką jaka wyszła spod Moich rąk, podobną do Mnie i tym sposobem przewyższa godnością samą naturę anielską. (02.03.1902)

Córko, wiara daje poznanie Boga, ale zaufanie pozwala Go odnaleźć, tak więc wiara bez zaufania to wiara bezowocna. I mimo, że wiara posiada ogromne bogactwa, dzięki którym dusza może się wzbogacić, bez zaufania pozostaje zawsze uboga i pozbawiona wszystkiego.” (29.07.1904)

Jednym słowem, Wiara to skuteczna droga do naszego zjednoczenia z Bogiem, z Jego Wolą, to opierając się na Jego Słowie, przyjąć Jego Dar i uczynić go naszym życiem. Dar ten jest tak wielki i cenny, że kiedy naprawdę się go posiada, nie potrzebne są żadne nadzwyczajne i zmysłowe doświadczenia ani cuda na jego potwierdzenie, ponieważ zamiast dać światło (większe znaczenie), mogłyby rzucić cień, zamiast dać wiarygodność, mogłyby mu ją odebrać.

cud Woli BożejLuiza pisze: «Po tym pomyślałem sobie: „W tej Świętej Woli nie widać żadnych cudów czy niezwykłych rzeczy, których stworzenia są tak bardzo łakome, że przemierzyłyby pół świata, aby zdobyć choć jeden. Wszystko natomiast toczy się między duszą a Bogiem. I jeśli stworzenia otrzymują dobra, to nie wiedzą, skąd one pochodzą… Doprawdy są jak słońce, które choć daje życie wszystkim, to nikt nie zwraca na nie uwagi.”

I kiedy o tym myślałam, powrócił mój Jezus i przybierając wspaniały wygląd, dodał: „Jakie cuda, jakie cuda? Czyż czynienie Mojej Woli nie jest może największym z cudów? Moja Wola jest wieczna, jest cudem wiecznym, nigdy się nie kończy. To cud każdej chwili, w której wola ludzka jest stale połączona z Wolą Bożą. Wskrzeszanie zmarłych, przywracanie wzroku ślepym i tym podobne nie są czymś wiecznym, podlegają śmierci, więc w porównaniu z wielkim i trwałym cudem życia w Mojej Woli, można nazwać je cieniami cudów, przemijającymi cudami. Nie zwracaj uwagi na te cuda. Ja wiem, kiedy są one korzystne i niezbędne.”» (12.11.1921)

Dlatego też Woli Bożej doświadcza się z czystą WIARĄ. Po owocach poznamy, z czasem, że nie była złudzeniem.

Godzina triumfu: Jezus objawia się, uciekinierzy gromadzą się wokół Dziewicy jako arki zbawienia i przebaczenia

Triumf Zmartwychwstania Jezusa

Poniżej niektóre fragmenty zaczerpnięte z książki Luizy Piccarrety, Dziewica Maryja w Królestwie Woli Bożej (dzień dwudziesty dziewiąty), w których Niebiańska Królowa opisuje Zmartwychwstanie Jezusa i Jego Wniebowstąpienie.

Lekcja Królowej Nieba

Błogosławiona córko mojego matczynego Serca, wielka była moja radość i wielki był mój triumf przy Zmartwychwstaniu mojego Syna. Czułam się nowo w Nim narodzona i odrodzona. Wszystkie moje boleści zamieniły się w radość oraz w morza łask, światła, miłości i przebaczenia dla stworzeń, jak również rozszerzyły moje macierzyństwo na wszystkie moje dzieci dane Mi przez Jezusa. Ten dar Jezusa potwierdzony został pieczęcią moich boleści.

Posłuchaj Mnie, droga córko. Musisz wiedzieć, że po śmierci mojego Syna powróciłam do Wieczernika razem z ukochanym Janem i z Magdaleną. Jednakże moje Serce było głęboko zranione, gdyż tylko Jan był przy Mnie. W bólu powiedziałam: „A gdzie są pozostali apostołowie?”. Ale gdy usłyszeli, że Jezus umarł, dotknięci specjalną łaską, poruszeni i z płaczem, wszyscy uciekinierzy przyszli jeden po drugim. Skupili się wokół Mnie, tworząc dla Mnie koronę. Płacząc i wzdychając, prosili Mnie o przebaczenie, gdyż tak nikczemnie opuścili swojego Mistrza i uciekli. Jak matka zgromadziłam ich w arce schronienia i zbawienia mojego Serca oraz zagwarantowałam im wszystkim przebaczenie mojego Syna. Dodałam im otuchy, aby się nie obawiali i powiedziałam im, że ich los jest w moich rękach, ponieważ On oddał Mi ich wszystkich jako dzieci, a Ja ich jako takich przyjęłam.

Słońce Woli Bożej

Błogosławiona córko, ty wiesz, że byłam obecna przy Zmartwychwstaniu swojego Syna, ale nie wspomniałam o tym nikomu, oczekując, aż Jezus sam objawi, że powstał w chwale i w triumfie. Pierwszą, która Go zobaczyła zmartwychwstałego, była szczęśliwa Magdalena, a następnie pobożne niewiasty. Wszystkie przyszły do Mnie, opowiadając Mi, że widziały Jezusa zmartwychwstałego i że grób był pusty. Wysłuchiwałam je wszystkie i szczęśliwie utwierdzałam w wierze Zmartwychwstania. Pod wieczór prawie wszyscy apostołowie już Go widzieli i wszyscy czuli się szczęśliwi, będąc apostołami Jezusa. Co za zmiana sytuacji, droga córko! Jest ona obrazem tych, którzy pozwolili się zdominować swojej ludzkiej woli. Jej wyrazem są apostołowie, którzy uciekli i opuścili swojego Mistrza, i to z takim lękiem i strachem, że aż się pochowali. A Piotr posunął się tak daleko, że aż się Go zaparł. Och, gdyby władała nimi Wola Boża, nigdy by nie uciekli od swojego Mistrza, ale odważnie i zwycięsko pozostali u Jego boku i czuli się zaszczyceni, mogąc oddać życie, by Go bronić.

Droga córko, mój ukochany Syn Jezus, zmartwychwstały pozostał na ziemi przez czterdzieści dni. Bardzo często ukazywał się apostołom i uczniom, aby ich utwierdzić w wierze i upewnić o swoim Zmartwychwstaniu. Gdy nie przebywał z apostołami, był razem ze swoją Mamą w Wieczerniku w otoczeniu dusz, które wyszły z otchłani. A gdy upłynął okres czterdziestu dni, ukochany Jezus pouczył apostołów i pozostawił im swoją Mamę jako przewodnika i Nauczyciela. Obiecał nam zstąpienie Ducha Świętego, pobłogosławił nas wszystkich i odszedł, wznosząc się ponad sklepienie niebieskie razem z tym tłumem ludzi, który wyszedł z otchłani. Ci wszyscy, którzy pozostali, a była ich wielka liczba, widzieli Go wstępującego, ale gdy się wzniósł wysoko, zasłonił Go obłok światła i stracili Go z oczu.

Córko moja, Twoja Mama towarzyszyła Mu do Nieba i uczestniczyła we wspaniałym święcie Wniebowstąpienia. Tym bardziej, że Ojczyzna Niebieska nie była Mi obca, a ponadto beze Mnie święto Wniebowstąpienia mojego Syna do Nieba nie byłoby kompletne.

A teraz jedno słówko do ciebie, najdroższa córko. Wszystko, co słyszałaś i podziwiałaś, nie było niczym innym jak tylko mocą Woli Bożej działającej we Mnie i w moim Synu. Dlatego tak bardzo chciałabym zamknąć w tobie życie Woli Bożej – jest to czynne życie, ponieważ wszyscy posiadają Wolę Bożą, ale większość Ją tłumi i zamiast Jej służyć, używa Jej, aby Ona im służyła. A mogłaby zdziałać cuda świętości i łaski oraz dokonać dzieł godnych swojej potęgi. Stworzenia jednak wiążą Jej ręce i nie pozwalają rozwinąć Jej potęgi. Bądź więc czujna i pozwól Niebu Woli Bożej się w tobie rozprzestrzenić. Niech swoją potęgą zdziała w tobie wszystko, co chce i jak chce.

Dusza

Najświętsza Mamo, Twoje cudowne lekcje mnie zachwycają. Och, jak bardzo chcę i pragnę czynnego życia Woli Bożej w swojej duszy. Ja również chcę być nierozłączna z Jezusem i z Tobą, moja Mamo. Ale żebym mogła mieć co do tego całkowitą pewność, powinnaś się zatroszczyć i zamknąć moją wolę w swoim matczynym Sercu. Nawet gdy będziesz widziała, że kosztuje mnie to bardzo dużo, już nigdy nie powinnaś mi jej oddać z powrotem. Tylko w ten sposób będę mogła mieć pewność, w przeciwnym razie będą to tylko słowa, których nigdy nie zamienię w czyn. Twoja córka Tobie się więc poleca i od Ciebie oczekuje wszystkiego.

Moja Mamo, swoją mocą zatriumfuj w mojej duszy i pozwól mi się odrodzić w Woli Bożej.

Trzecia godzina konania Jezusa na krzyżu: „Ojcze, w Twoje ręce oddaję Ducha mego”

Trzecia godzina konania na krzyżu. Siódme słowo Jezusa. Śmierć Jezusa (2 do 3 po południu) – tekst zaczęrpnięty z książki Luizy Piccarrety, Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa:

Siódme słowo na Krzyżu

Mój ukrzyżowany i umierający Jezu, jesteś bliski wydania ostatniego tchnienia w swoim ziemskim życiu… Twoje Najświętsze Człowieczeństwo już zesztywniało. Wydaje się, że Twoje Serce przestało już bić. Wraz z Marią Magdaleną przywieram do Twoich stóp i gdyby to było możliwe, chciałabym oddać swoje życie, żeby przywrócić Twoje. Tymczasem widzę, o Jezu, że ponownie otwierasz swoje umierające oczy i spoglądasz wokół z krzyża, jak gdybyś chciał po raz ostatni pożegnać się ze wszystkimi… Patrzysz na swoją umierającą Mamę, która się już ani nie porusza, ani nie odzywa, tak wielkie są Jej cierpienia, jakie odczuwa, i mówisz: Do widzenia Mamo. Ja odchodzę, ale Ty pozostaniesz w moim Sercu. Miej litość dla moich i Twoich dzieci… Spoglądasz na szlochającą Magdalenę, na wiernego Jana i swoim spojrzeniem mówisz do nich: żegnajcie!  Z miłością spoglądasz na swoich wrogów i mówisz do nich spojrzeniem: Przebaczam wam i daję wam pocałunek pokoju…

Nic nie umknie Twojemu spojrzeniu. Ze wszystkimi się żegnasz i wszystkim przebaczasz. Potem zbierasz wszystkie swoje siły oraz mocnym i grzmiącym głosem wołasz: Ojcze, w Twoje ręce oddaję Ducha mego.

  I skłoniwszy głowę, oddajesz ducha.

Jezu mój, na ten okrzyk cała przyroda się burzy oraz płacze nad Twoją śmiercią, nad śmiercią swojego Stwórcy. Ziemia drży potężnie i wydaje się, jakby tym drżeniem chciała płakać i wstrząsnąć ludźmi, aby uznali Cię za prawdziwego Boga. Rozdziera się zasłona Świątyni, zmarli powstają, słońce, które dotąd płakało nad Twoim bólem, przerażone, schowało swoje światło… Na ten okrzyk Twoi wrogowie padają na kolana i uderzając się w piersi, mówią: Prawdziwie jest On Synem Boga! A Twoja Matka, skamieniała i umierająca, odczuwa ból dotkliwszy niż śmierć.

Mój zmarły Jezu, tym okrzykiem oddajesz również i nas wszystkich w ręce Ojca, aby nie mógł nas odrzucić. Dlatego głośno wołasz nie tylko swoim głosem, lecz także całym swoim bólem i głosem swojej Krwi: Ojcze, w Twoje ręce oddaję Ducha mego oraz wszystkie dusze!

Jezu mój, ja także oddaję się Tobie. Daj mi łaskę, abym całkowicie umarła w Twojej Miłości i w Twojej Woli. Proszę Cię, abyś nigdy nie pozwolił – ani w życiu, ani w śmierci – abym wyszła z Twojej Przenajświętszej Woli. Ponadto chcę zadośćuczynić za tych wszystkich, którzy się nie oddają całkowicie Twojej Przenajświętszej Woli i w ten sposób tracą lub zmniejszają drogocenny owoc Twojego Zbawienia. Jakaż jest boleść Twojego Serca, gdy widzisz, jak wielu ucieka z Twoich ramion i zamyka się w sobie? Miej litość nad wszystkimi, o Jezu, także i nade mną!

Jezus w koronie cierniowej

1) Całuję Twoją głowę ukoronowaną cierniem i proszę Cię o przebaczenie za tak wiele moich pysznych myśli, ambicji i za poczucie własnej godności. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy przyjdzie mi do głowy myśl, która nie byłaby przeznaczona wyłącznie dla Ciebie, o Jezu, oraz gdy znajdę się w sytuacji, w której miałabym Cię znieważyć, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

2) O Jezu, całuję Twoje oczy, jeszcze wilgotne od łez i pokryte zakrzepłą krwią, i tylekroć proszę Cię o przebaczenie, ile razy obrażałam Cię złymi i nieskromnymi spojrzeniami. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy moje oczy będą spoglądać na rzeczy ziemskie, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

3) Jezu mój, całuję Twoje Najświętsze uszy, ogłuszane aż do ostatniej chwili wyzwiskami i straszliwymi bluźnierstwami, i tylekroć proszę Cię o przebaczenie, ile razy słuchałam lub sprawiałam, że inni słuchali rozmów, które nas od Ciebie odciągały. Proszę Cię również o przebaczenie za tak wiele złych rozmów, jakie prowadzą stworzenia. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy się znajdę w sytuacji, w której miałabym usłyszeć rozmowy niepodobające się Tobie, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

4) O mój Jezu, całuję Twoje Najświętsze Oblicze, pobladłe, zsiniałe i krwawiące, i proszę Cię o przebaczenie za tak wiele szyderstw, obelg i zniewag, jakich doznajesz od nas, najbardziej nikczemnych ze stworzeń, przez nasze grzechy. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy będę ulegała pokusie, aby nie oddać Ci całej chwały, miłości i uwielbienia, które Ci się należą, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę!

5) Jezu mój, całuję Twoje Najświętsze usta, spierzchnięte i zgorzkniałe. Proszę Cię tylekroć o przebaczenie, ile razy obrażałam Cię złymi rozmowami lub słowami i ile razy byłam przyczyną Twojego rozgoryczenia i wzmożenia Twojego pragnienia. Obiecuję Ci, że za każdym razem, gdy przyjdzie mi na myśl, żeby wypowiedzieć coś, co mogłoby Cię obrazić, będę natychmiast wołać: Jezu i Maryjo, powierzam Wam swoją duszę! […]

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa

Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, dzieje się tak, jakby Jezus słyszał w tych zadośćuczynieniach odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I jeśli byłoby to praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona… (Z listu Luizy Piccarrety)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On  tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.

 

Jezus obejmuje Krzyż: ten Krzyż jest naszym światłem, obroną, strażnikiem i naszą siłą

Jezus obejmuje krzyż (10 do 11 rano) – tekst zaczęrpnięty z książki Luizy Piccarrety, Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa:

Moja udręczona Dobroci, wynagradzam wraz z Tobą i cierpię wraz z Tobą, ale widzę, że Twoi wrogowie zrzucają Cię ze schodów. Wściekły lud z niecierpliwością czeka na Ciebie. Przygotowali już dla Ciebie Krzyż, którego oczekujesz z wielką tęsknotą. Z miłością na Niego spoglądasz i pewnym krokiem podchodzisz, aby Go objąć. Ale najpierw Go całujesz i gdy dreszcz zadowolenia przebiega przez Twoje Najświętsze Człowieczeństwo, ponownie z największym zadowoleniem patrzysz na Niego oraz odmierzasz Jego długość i rozpiętość… Ustanawiasz w Nim porcję dla wszystkich stworzeń, odpowiedni posag, aby powiązać je z Boskością węzłem małżeńskim i przywrócić im dziedzictwo Królestwa Niebieskiego.

Jezus na Krzyżu

A następnie, nie mogąc pomieścić w sobie miłości, z jaką ich kochasz, ponownie całujesz Krzyż i mówisz do Niego: Uwielbiony Krzyżu, nareszcie Cię obejmuję! To Ty byłeś tęsknotą mojego Serca, męczeństwem mojej Miłości. Ale Ty, o Krzyżu, ociągałeś się aż do dzisiaj, podczas gdy moje kroki zawsze ku Tobie były skierowane. Krzyżu Święty, to Ty byłeś celem moich pragnień, celem mojego życia tu na ziemi. W Tobie skupiam całą swoją Istotę. W Tobie umieszczam wszystkie swoje dzieci. Ty będziesz ich życiem i światłem, ich obroną, pieczą i siłą. Ty będziesz we wszystkim o nie dbał i w chwale przyprowadzisz je do Mnie, do Nieba… O Krzyżu, Katedro Mądrości, Ty jeden będziesz uczył prawdziwej świętości, Ty jeden będziesz kształtował bohaterów, siłaczy, męczenników i świętych. Wspaniały Krzyżu, Ty jesteś moim Tronem, a ponieważ Ja muszę odejść z tej ziemi, Ty pozostaniesz zamiast Mnie. Tobie daję w posagu wszystkie dusze. Pilnuj i zbaw je dla Mnie, Tobie je powierzam.

Wypowiadasz te słowa i z niecierpliwością kładziesz krzyż na swoje ramiona… Ach, mój Jezu, ten krzyż jest za lekki dla Twojej Miłości, ale do wagi tego krzyża dodane są wszystkie nasze grzechy, tak ogromne i niezgłębione jak przestrzeń Nieba. A Ty, moja wycieńczona Dobroci, czujesz się przytłaczany ciężarem tak wielu grzechów. Twoja Dusza jest przerażona ich widokiem i czujesz ból każdego grzechu. Twoja Świętość jest wstrząśnięta tak wielką brzydotą. A ponieważ krzyż się obniża na Twoich ramionach, Ty się zataczasz i z trudem chwytasz powietrze, a z Twojego Najświętszego Człowieczeństwa spływa śmiertelny pot.

krzyz

Jezu, Miłości moja, nie mam serca, aby zostawić Cię samego. Chcę dzielić z Tobą ciężar krzyża. I aby Cię uwolnić od ciężaru grzechów, obejmuję Twoje stopy. W imieniu wszystkich stworzeń chcę dać Ci miłość za tego, kto Cię nie kocha, chwałę za tego, kto Tobą pogardza oraz błogosławieństwo, dziękczynienie i posłuszeństwo za wszystkich… Za każdą obelgę, jaką otrzymasz, jako zadośćuczynienie dla Ciebie zamierzam Ci ofiarować całą swoją istotę. Swoimi czynami chcę przeciwstawić zniewagi, jakich doznajesz od stworzeń, a swoimi pocałunkami oraz nieustannymi aktami miłości zamierzam Cię pocieszyć. Ale widzę, że jestem zbyt nędzna. Potrzebuję Ciebie, aby dać Ci prawdziwe zadośćuczynienie.

Dlatego przyłączam się do Twojego Najświętszego Człowieczeństwa i wspólnie z Tobą przyłączam swoje myśli do Twoich, aby Ci zadośćuczynić za moje złe myśli i za złe myśli każdego. Przyłączam swoje oczy do Twoich, aby Ci zadośćuczynić za złe spojrzenia. Przyłączam swoje usta do Twoich, aby Ci zadośćuczynić za bluźnierstwa i za złe rozmowy. Przyłączam swoje serce do Twojego, aby Ci zadośćuczynić za złe skłonności, złe pragnienia i złe uczucia… Jednym słowem, chcę Ci dać takie samo zadośćuczynienie, jakie daje Twoje Najświętsze Człowieczeństwo, i przyłączyć się do Twojej bezgranicznej Miłości dla każdego i do nieskończonego dobra, jakie dajesz każdemu. Ale nie jestem jeszcze usatysfakcjonowana. Chcę się przyłączyć do Twojej Boskości, aby rozproszyć w Niej swoją nicość i oddać Ci w ten sposób wszystko…

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa

Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, dzieje się tak, jakby Jezus słyszał w tych zadośćuczynieniach odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I jeśli byłoby to praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona… (Z listu Luizy Piccarrety)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On  tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.

 

Jezus przed Piłatem, który pokazuje Go ludowi i skazuje na śmierć

Jezus skazany na śmierć (9 do 10 rano)– tekst zaczęrpnięty z książki Luizy Piccarrety, Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa:

Jezus ponownie przed Piłatem, który pokazuje Go ludowi

Mój ukoronowany Jezu, moje biedne serce, zranione Twoją Miłością i przebite Twoim bólem, nie może bez Ciebie żyć. Dlatego szukam Cię i znajduję Cię ponownie przed Piłatem. Ale cóż za wzruszający widok! Niebiosa są przerażone, a piekło drży ze strachu i wściekłości… Życie mojego serca, moje spojrzenie nie może znieść Twojego widoku bez wrażenia, że sama umieram. Ale porywająca siła Twojej Miłości zmusza mnie do spojrzenia na Ciebie, abym mogła dobrze zrozumieć Twój ból. Wśród łez i wzdychań przypatruję się Tobie.

Jezu mój, jesteś nagi i zamiast w szaty widzę Cię przybranego w krew. Widzę Twoje porozrywane Ciało, Twoje odkryte kości, Twoje Najświętsze Oblicze, które jest nie do poznania… Ciernie, wbite w Twoją Najświętszą głowę, docierają do Twoich oczu i Twarzy i nie widzę nic prócz krwi, która spływa aż do ziemi, tworząc krwawy strumyk pod Twoimi stopami… Jezu mój, już Cię nie rozpoznaję. Do jakiego stanu zostałeś doprowadzony! Twój stan osiągnął absolutny szczyt poniżenia i cierpienia! Ach, już dłużej nie mogę znieść Twojego tak żałosnego widoku! Czuję, że umieram! Chciałabym zabrać Cię sprzed oblicza Piłata, aby zamknąć Cię w swoim sercu i zapewnić Ci odpoczynek. Swoją miłością chciałabym uleczyć Twoje Rany, a Twoją Krwią zatopić cały świat, aby zamknąć w niej wszystkie dusze i przyprowadzić je do Ciebie jako zdobycz Twoich boleści.

A Ty, o cierpliwy Jezu, wydaje się, że z trudem spoglądasz na mnie przez ciernie i mówisz do mnie: Córko moja, pójdź w te moje związane ramiona. Złóż swoją głowę na mojej piersi, a ujrzysz jeszcze dotkliwsze i bardziej gorzkie boleści, bo to, co widzisz na zewnątrz mojego Człowieczeństwa, nie jest niczym innym jak ujściem moich wewnętrznych cierpień. Przysłuchuj się uderzeniom mojego Serca, a usłyszysz, że wynagradzam niesprawiedliwość tych, którzy rządzą; ciemiężenie biednych i niewinnych, nad którymi przedkładani są winni; pychę tych, którzy dla podtrzymania dostojeństw, pozycji i bogactw nie przejmują się złamaniem wszelkiego prawa ani też wyrządzeniem bliźniemu zła, zamykając oczy na Światło Prawdy.

Jezus cierpiący

Tymi cierniami chcę roztrzaskać ducha pychy «ich dostojności». A otworami, jakie robią w mojej głowie, chcę sobie utorować drogę w ich umysłach, aby uporządkować w nich wszystko zgodnie ze Światłem Prawdy… Będąc tak upokorzonym przed tym niesprawiedliwym sędzią, chcę dać do zrozumienia wszystkim, że jedynie cnota jest tym, co ustanawia człowieka królem samego siebie, i nauczam tych, którzy rządzą, że cnota w połączeniu z właściwą wiedzą jest jedyną godną rzeczą. Jest ona zdolna do rządzenia i potrafi sprawować władzę nad innymi, podczas gdy wszystkie inne godności nieposiadające cnoty są niebezpieczne i godne potępienia… Córko moja, powtarzaj moje wynagrodzenia i zwracaj nadal baczną uwagę na moje cierpienia.

Jezu, Miłości moja, dostrzegam, że Piłat drży, widząc Cię w tak żałosnym stanie, i poruszony do głębi oświadcza: Czyż możliwa jest taka potworność w ludzkich sercach? Ach, nie to było moją wolą, gdy Go skazywałem na ubiczowanie!

Aby Cię uwolnić z rąk wrogów i tym samym znaleźć bardziej uzasadnioną podstawę (będąc całkowicie spokojny, odwraca od Ciebie swoje spojrzenie, gdyż nie może znieść Twojego zbyt bolesnego widoku), ponownie Cię zapytuje: Ale powiedz mi, co żeś uczynił. Twoi ludzie wydali Cię w moje ręce. Powiedz mi, czy Ty jesteś Królem. Jakie jest Twoje Królestwo?

Na grad pytań Piłata, Ty, o mój Jezu, nie dajesz żadnej odpowiedzi i zamykając się w sobie, myślisz o zbawieniu mojej biednej duszy za cenę tak wielu boleści. A Piłat, widząc, że mu nie odpowiadasz, dodaje: Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Cię lub skazać? A Ty, Miłości moja, chcąc, aby światło prawdy zajaśniało w umyśle Piłata, odpowiadasz: Nie miałbyś nade Mną żadnej władzy, gdyby Ci jej nie dano z Góry. Jednakże Ci, którzy wydali Mnie w twoje ręce, popełnili cięższy grzech niż twój.

Piłat, jakby poruszony łagodnością Twojego głosu, niezdecydowany i z sercem pełnym niepokoju, myśląc, że serca Żydów są bardziej współczujące, postanawia pokazać Cię z tarasu, mając nadzieję, że poczują litość, gdy zobaczą Cię tak umęczonego, a on w ten sposób będzie mógł Cię uwolnić.

Cierpiący Jezu, moje serce omdlewa, gdy widzę Cię kroczącego za Piłatem. Z trudem się poruszasz, zgięty pod tą straszliwą koroną z cierni. Krew znaczy Twoje kroki i gdy wychodzisz, słyszysz wzburzony tłum, który z niecierpliwością czeka na Twój wyrok.

Piłat wymusza ciszę, aby przyciągnąć uwagę wszystkich i aby wszyscy mogli go usłyszeć. Ze wstrętem chwyta dwa końce czerwonego płaszcza, który okrywa Twoją pierś i plecy, unosi je, żeby pokazać wszystkim, do jakiego stanu zostałeś doprowadzony, i głośno mówi: Ecce Homo! Oto Człowiek! Spójrzcie na Niego! On już nie jest podobny do człowieka! Przypatrzcie się Jego ranom. Jest już nie do poznania. Jeśli uczynił zło, odcierpiał już wystarczająco, a nawet za dużo. Żałuję, że kazałem Mu tak cierpieć. Uwolnijmy Go zatem!

Jezu, Miłości moja, pozwól, że Cię podtrzymam, bo widzę, jak się chwiejesz, nie mogąc się utrzymać na nogach pod ciężarem tak wielkiego bólu… Ach, w tej uroczystej chwili decyduje się Twój los. Gdy Piłat wypowiada te słowa, zapada głęboka cisza w Niebie, na ziemi i w piekle… A potem jakby jednogłośnie słyszę krzyk wszystkich: ukrzyżuj Go, ukrzyżuj! Za wszelką cenę chcemy Jego śmierci!

Jezu, moje Życie, widzę, że drżysz… Wołanie o śmierć dociera do Twojego Serca, a w tych głosach słyszysz głos Twojego drogiego Ojca, który mówi: Synu mój, chcę Twojej śmierci, i to śmierci na Krzyżu!… Ach, słyszysz również swoją drogą Mamę, która choć zraniona i zasmucona, jak echo powtarza za Twoim drogim Ojcem: Synu, chcę Twojej śmierci!… Aniołowie, święci, piekło, wszyscy jednym głosem wołają: ukrzyżuj Go, ukrzyżuj! Nie ma więc duszy, która by chciała, abyś pozostał przy życiu… I och, och, z największym wstydem, z bólem i zgrozą, ja również czuję się zmuszona przez najwyższą siłę do wołania: ukrzyżuj Go! Jezu mój, przebacz mi, jeśli i ja, nędzna grzesznica, chcę Twojej śmierci! Ale proszę Cię, pozwól mi umrzeć razem z Tobą…

A Ty tymczasem, o mój udręczony Jezu, poruszony moim bólem, wydaje się, że mówisz do mnie: Córko moja, przytul się do mojego

Jezus cierpiący

Serca i dziel mój ból i moje zadośćuczynienie. Chwila jest podniosła, musi zapaść decyzja, albo moja śmierć, albo śmierć wszystkich stworzeń… W tym momencie dwa strumienie wpływają do mojego Serca. W jednym są dusze, które, jeśli chcą mojej śmierci, to dlatego, że chcą znaleźć we Mnie Życie. W ten sposób, gdy Ja przyjmuję śmierć za nich, one uwalniane są od wiecznego potępienia, a bramy Nieba otwierają się na ich przyjęcie…

W drugim strumieniu są dusze, które pragną mojej śmierci z nienawiści i dla potwierdzenia swojego potępienia. Moje Serce przeszyte jest bólem i odczuwa śmierć każdej z nich. Odczuwa także ich bóle w piekle… Moje Serce nie może znieść tego gorzkiego bólu. Czuję śmierć z każdym uderzeniem serca, z każdym oddechem i powtarzam: dlaczego tak wiele krwi będzie wylanej niepotrzebnie? Dlaczego moje cierpienia będą bezowocne dla tak wielu? Ach, córko, pomóż Mi, bo nie mogę już dłużej tego znieść! Dziel ze Mną mój ból i niech twoje życie będzie nieustanną ofiarą, aby zbawiać dusze i łagodzić moje tak straszliwe cierpienia.

Serce moje, Jezu, Twój ból jest moim i jak echo powtarzam Twoje zadośćuczynienia.

Ale widzę, że Piłat jest zaskoczony i pospiesznie mówi: Jak to? Czy mam ukrzyżować waszego Króla? Ja nie znajduję w Nim winy, aby Go skazać!

A Żydzi krzyczą, zagłuszając wszystko wokół: Nie mamy innego króla, tylko Cezara i jeśli Go nie skażesz, nie jesteś przyjacielem Cezara! Precz, precz! Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj!

Piłat, nie wiedząc, co zrobić, i z obawy, że zostanie pozbawiony władzy, rozkazuje przynieść naczynie z wodą i umywając ręce, mówi: Nie jestem winny Krwi tego Sprawiedliwego. I skazuje Cię na śmierć. […]

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa

Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, dzieje się tak, jakby Jezus słyszał w tych zadośćuczynieniach odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I jeśli byłoby to praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona… (Z listu Luizy Piccarrety)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On  tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.

 

Jezus w więzieniu z nieopisaną Miłością oddaje Ojcu należną Mu chwałę

Jezus w więzieniu (5 do 6 rano) – tekst zaczęrpnięty z książki Luizy PiccarretyGodziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa:

Mój Więźniu Jezu, budzę się i nie znajduję Ciebie. Moje serce mocno bije i tęskni z miłości… Powiedz mi, gdzie jesteś. Aniele mój, zaprowadź mnie do domu Kajfasza. Ale krążę tam i z powrotem, szukam wszędzie i nie mogę Cię znaleźć… Miłości moja, szybciej, porusz swoimi rękami łańcuchy, którymi przywiązałeś moje serce do Twojego i przyciągnij mnie do siebie, abym mogła wzlecieć i rzucić się w Twoje ramiona.

A Ty, Jezu, Miłości moja, zraniony moim głosem i spragniony mojego towarzystwa, już mnie do siebie przyciągasz. Widzę, że umieścili Cię w więzieniu… Podczas gdy moje serce nie posiada się z radości, że Cię znalazło, jest jednocześnie przeszyte bólem na widok stanu, do jakiego Cię doprowadzono.

Widzę, że Twoje ręce są przywiązane z tyłu do kolumny, a Twoje stopy związane i skrępowane. Widzę Twoją Najświętszą Twarz poranioną, opuchniętą i pokrwawioną od straszliwych uderzeń, jakie Jej zadano… Twoje niewinne oczy posiniaczone, Twój wzrok strudzony i smutny z powodu czuwania, Twoje włosy w całkowitym nieładzie, Twoja Najświętsza Postać cała potłuczona, a w dodatku nie możesz sobie ani pomóc, ani się oczyścić, ponieważ jesteś związany… A ja, o mój Jezu, zanosząc się od płaczu, obejmuję Twoje stopy i mówię do Ciebie: Och, do jakiego stanu Cię doprowadzili, o Jezu!

A Jezus, spoglądając na mnie, odpowiada mi: Podejdź, moja córko i zwracaj uwagę na to, co widzisz, że Ja czynię, abyś mogła czynić to razem ze Mną i w ten sposób była w stanie kontynuować w sobie moje Życie.

A oto ku mojemu zdumieniu widzę, że zamiast zajmować się własnym cierpieniem, z nieopisaną miłością myślisz o uwielbieniu Ojca, aby Mu oddać to, co my winniśmy Mu oddać. I przywołujesz wokół siebie wszystkie dusze, aby wziąć od nich na siebie całe ich zło, a im dać całe swoje dobro.

Słońce Woli Bożej

A ponieważ wstaje nowy dzień, słyszę Twój najsłodszy głos, który mówi: Ojcze Święty, składam Ci podziękowania za wszystko to, co wycierpiałem i za to, co Mi jeszcze pozostało do wycierpienia. I tak jak ten świt przywołuje dzień, a dzień sprawia, że wschodzi słońce, tak również pozwól, aby świt łaski pojawił się we wszystkich sercach. A gdy wstaje dzień, spraw, abym Ja, Boskie Słońce, powstał we wszystkich sercach i zapanował nad nimi wszystkimi. Czy widzisz te dusze, o Ojcze? Chcę odpowiadać przed Tobą za każdą z nich, za ich myśli, słowa, czyny i kroki, za cenę krwi i śmierci.

Jezu mój, Miłości bez granic, łączę się z Tobą i ja również dziękuję Ci za wszystko cierpienie, które od Ciebie otrzymałam i za to, co mi jeszcze pozostało do wycierpienia. Proszę, spraw, aby świt łaski pojawił się we wszystkich sercach, żebyś Ty, Boskie Słońce, mógł wzejść we wszystkich sercach i panować nad nimi wszystkimi.

Ale widzę jeszcze, mój ukochany Jezu, jak naprawiasz wszystkie pierwsze myśli, uczucia i słowa, których nie ofiarowano Ci na początku dnia, aby Ci oddać cześć. Widzę, jak zbierasz w sobie myśli, uczucia i słowa stworzeń, aby dać Ojcu zadośćuczynienie i oddać Mu chwałę, którą są Mu winni.

Jezu mój, Boski Mistrzu, skoro mamy w tym więzieniu godzinę do dyspozycji i jesteśmy sami, nie tylko chcę czynić to, co Ty czynisz, lecz także pragnę Cię oczyścić, osuszyć Twoje włosy i całą siebie wtopić w Ciebie.

Zbliżam się zatem do Twojej Najświętszej Głowy i układając Twoje włosy, chcę Ci zadośćuczynić za tak wiele wypaczonych umysłów i tak przepełnionych sprawami ziemi, że nie poświęcają Ci ani jednej myśli. I wtapiając się w Twój umysł, chcę zebrać w Tobie wszystkie myśli stworzeń i wtopić je w Twoje myśli, aby znaleźć wystarczające zadośćuczynienie za wszystkie złe myśli i za tak wiele zaduszonych świateł i inspiracji… Chciałabym spleść wszystkie myśli stworzeń w jedno z Twoimi, aby oddać Ci prawdziwe zadośćuczynienie i doskonałą chwałę.

Mój utrudzony Jezu, całuję Twoje oczy, smutne i pełne łez… Mając ręce przywiązane do kolumny, nie możesz ich osuszyć ani wytrzeć śliny, którą Cię opluto. A pozycja, w jakiej Cię związano, jest tak zadręczająca, że nie możesz nawet zmrużyć zmęczonych oczu, aby wypocząć… Miłości moja, jak bardzo chciałabym, aby moje ramiona były dla Ciebie łożem, ażebyś mógł wypocząć.

Chcę osuszyć Twoje Oczy i prosić Cię o przebaczenie. Pragnę Ci zadośćuczynić za tyle razy, ile nie dążyliśmy do tego, aby sprawić Ci przyjemność i nie usiłowaliśmy przypatrywać się Tobie, żeby dostrzec, czego od nas oczekiwałeś, co powinniśmy byli czynić i gdzie chciałeś, abyśmy poszli. Chcę wtopić swoje oczy i oczy wszystkich stworzeń w Twoje, aby móc zadośćuczynić Twoimi własnymi oczami za całe zło, jakie uczyniliśmy naszym wzrokiem. […]

I chcę się wtopić w Twoje ręce, aby zadośćuczynić za wszystkie złe czyny i za dobro uczynione w zły sposób i w duchu pychy, oraz aby dać wszystkim aromat Twoich uczynków. Chcę się wtopić w Twoje stopy, aby zamknąć w sobie wszystkie kroki stworzeń i za nie zadośćuczynić, a Twoje kroki dać wszystkim, aby wszyscy kroczyli w sposób święty.

W końcu, moje słodkie Życie, gdy się wtapiam w Twoje Serce, pozwól, że zamknę w sobie wszystkie uczucia, uderzenia serca i pragnienia, aby razem z Tobą za nie zadośćuczynić, a każdemu dać Twoje uczucia, uderzenia serca i pragnienia, żeby już nikt nigdy nie mógł Cię obrażać.

Ale słyszę szczęk przekręcanego klucza. To Twoi wrogowie, którzy nadchodzą, aby Cię wyprowadzić z więzienia. A ja drżę, Jezu, czuję się zmrożona. Będziesz znowu w rękach swoich wrogów. Co się z Tobą stanie?… Zdaje mi się, że słyszę jeszcze szczęk przekręcanych kluczy w Tabernakulach. Jak wiele profanujących rąk przyjdzie, aby je otworzyć, a może nawet sprawić, że zstąpisz do świętokradzkich serc! W jakże wielu niegodnych rękach jesteś zmuszony przebywać! Mój Więźniu Jezu, chcę się znaleźć we wszystkich Twoich więzieniach miłości, aby być świadkiem, gdy Twoi kapłani będą Cię wyjmować i aby dotrzymać Ci towarzystwa, i zadośćuczynić za zniewagi, jakich możesz doznać.

Widzę, że nadchodzą Twoi wrogowie, podczas gdy Ty witasz wschodzące słońce w tym ostatnim z Twoich dni. Gdy oni Cię odwiązują i widzą cały Twój Majestat i że spoglądasz na nich z miłością, w zamian zadają Ci tak silne uderzenia w Twarz, że zabarwia się Ona na czerwono Twoją drogocenną Krwią. Jezu, Miłości moja, zanim opuścisz więzienie, proszę Cię, pobłogosław mnie w swojej boleści, abym mogła otrzymać siłę do towarzyszenia Ci w Twojej dalszej Męce.

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa

Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, dzieje się tak, jakby Jezus słyszał w tych zadośćuczynieniach odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I jeśli byłoby to praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona… (Z listu Luizy Piccarrety)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.

 

Konanie Jezusa w Ogrodzie Getsemani: Odwieczna Miłość, która zadaje Mu nieustającą Mękę

Pierwsza godzina konania Jezusa w ogrodzie Getsemani (9 do 10 w nocy) zaczerpnięta z książki Luizy Piccarrety Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa:

[…] Wszystko budzi przerażenie i strach, wszystko jest w głębokiej ciszy… Ale nadstawiam uszu i słyszę ciężki oddech, i to właśnie Jezusa znajduję… Ależ jaka bolesna zmiana! To już nie słodki Jezus z Wieczerzy Eucharystycznej, którego twarz jaśniała olśniewającą i zachwycającą pięknością. Jest On smutny, i to śmiertelnym smutkiem zniekształcającym Jego naturalne piękno… Jest już w agonii, ja zaś odczuwam niepokój na samą myśl, że może już więcej nie usłyszę Jego głosu, ponieważ wydaje się, że umiera… Obejmuję zatem Jego stopy. Staję się bardziej odważna i przybliżam się do Jego ramion. Kładę rękę na Jego czole, żeby Go podtrzymać, i przyciszonym głosem wołam do Niego: Jezu, Jezu!

Jezus w Getsemani

A On, poruszony moim głosem, spogląda na mnie i mówi: Córko, jesteś tutaj? Czekałem na ciebie. I to był smutek, który dokuczał Mi najbardziej – całkowite opuszczenie przez wszystkich. Czekałem na ciebie, aby cię uczynić świadkiem swojego bólu i pozwolić ci wypić razem ze Mną kielich goryczy, który wkrótce mój Ojciec Niebieski przyśle Mi przez anioła.

Wysączymy go wspólnie, bo nie będzie to kielich pocieszenia, ale wielkiej goryczy. Czuję potrzebę, aby jakaś kochająca dusza wypiła z niego przynajmniej kilka kropel. Wezwałem więc ciebie, abyś go przyjęła i dzieliła ze Mną mój ból, i zapewniła Mnie, że nie pozostawisz Mnie samego w tak ogromnym opuszczeniu!

Ach tak, mój udręczony Jezu, wypijemy razem kielich Twojej goryczy, będziemy cierpieć Twój ból, a ja nigdy nie odejdę od Twojego boku!

I cierpiący Jezus, zapewniony przeze mnie, popada w śmiertelną agonię, znosi taki ból, jaki nigdy przedtem nie był widziany ani odczuwany… A ja, nie mogąc tego wytrzymać i chcąc okazać Mu współczucie oraz przynieść Mu ulgę, mówię do Niego: Powiedz mi, dlaczego jesteś taki smutny, cierpiący i samotny w tym Ogrodzie i tej nocy. Jest to ostatnia noc Twojego życia na ziemi. Pozostało Ci zaledwie kilka godzin do rozpoczęcia Twojej Męki… Myślałam, że znajdę przynajmniej Twoją Niebieską Mamę, kochającą Magdalenę i wiernych apostołów, natomiast znajduję Ciebie, samotnego, pogrążonego w smutku, który zadaje Ci okrutną śmierć i nie pozwala Ci umrzeć…

O moja Dobroci i moje Wszystko, nie odpowiadasz mi? Przemów do mnie! Ale wydaje mi się, że brak Ci słów, tak wielki jest smutek, który Cię dręczy. Ale, o mój Jezu, to Twoje spojrzenie pełne światła, ale cierpiące i badawcze, które wydaje się jakby szukało pomocy, Twoje pobladłe oblicze, Twoje wargi spierzchnięte z miłości, Twoja Boska Osoba, która drży cała od stóp do głów, Twoje Serce, które uderza mocno, mocno – a te uderzenia poszukują dusz i wywołują takie duszności, że wydaje się, że w każdej chwili możesz wydać swoje ostatnie tchnienie – wszystko to mówi mi, że jesteś sam i dlatego potrzebujesz mojego towarzystwa.

Jezus w Getsemani

Oto jestem, o Jezu, cała dla Ciebie i razem z Tobą. A co więcej, nie mam serca, żeby patrzeć na Ciebie porzuconego na ziemi… Biorę Cię w swoje ramiona i przytulam Cię do swojego serca. Chcę policzyć, jedno po drugim, Twoje zmartwienia, jedna po drugiej, zniewagi, które stają przed Tobą, aby przynieść Ci ulgę we wszystkim, zadośćuczynienie za wszystko i przynajmniej jedną moją radość za wszystko…

Ale, o mój Jezu, gdy Cię trzymam w swoich ramionach, Twoje cierpienia się wzmagają … Życie moje, czuję ogień płynący w Twoich żyłach i czuję, jak Twoja krew się gotuje i chce rozerwać żyły, aby się wydostać… Powiedz mi, Miłości moja, co robisz. Nie widzę biczy ani cierni, ani gwoździ, ani krzyża, a jednak gdy kładę głowę na Twoim Sercu, czuję, że okrutne ciernie przekłuwają Twoją głowę, że bezlitosne bicze nie oszczędzają Ci żadnej cząstki wewnątrz i na zewnątrz Twojej Boskiej Osoby i że Twoje ręce są bardziej sparaliżowane i powykręcane, niż gdyby były przebite gwoździami… Powiedz mi, moja słodka Dobroci, kto ma taką moc również w Twoim wnętrzu, żeby Cię dręczyć i sprawiać, że przechodzisz tyle śmierci, ile jest udręk, jakie Ci zadaje.

Ach, wydaje się, że błogosławiony Jezus otwiera swoje słabe i umierające usta i mówi do mnie: Córko moja, chcesz wiedzieć, kto Mnie dręczy bardziej niż sami oprawcy? A raczej, udręki oprawców są niczym w porównaniu z tym! Jest to Odwieczna Miłość, która chcąc mieć pierwszeństwo we wszystkim, sprawia, że cierpię wszystko na raz, a w najbardziej intymnych miejscach każe Mi cierpieć to, co oprawcy każą Mi przecierpieć stopniowo…

ciernie i gwoździe

Ach, córko moja, to Miłość całkowicie dominuje nade Mną i we Mnie. Miłość jest dla Mnie gwoździem, Miłość jest dla Mnie biczem, Miłość jest dla Mnie koroną z cierni, Miłość jest dla Mnie wszystkim. Miłość jest moją nieustającą Męką, podczas gdy Męka zadawana przez człowieka jest tylko czasowa… Ach, córko moja, wejdź w moje Serce, przyjdź, żeby się rozpłynąć w mojej Miłości. I tylko w mojej Miłości będziesz mogła zrozumieć, jak bardzo cierpiałem i jak bardzo cię kochałem, oraz nauczysz się Mnie kochać i cierpieć tylko z miłości.

O mój Jezu, skoro wzywasz mnie do wnętrza swojego Serca, żeby pokazać mi, co Miłość kazała Ci przecierpieć, to ja do Niego wchodzę. Ale gdy wchodzę, widzę cuda Miłości, która koronuje Twoją głowę nie materialnymi cierniami, ale cierniami z ognia, która biczuje Cię nie biczami z powroza, ale biczami z ognia, która przybija Cię do krzyża nie gwoździami z żelaza, ale gwoździami z ognia… Wszystko jest Ogniem, który przenika nawet do Twoich kości i szpiku. A przemieniając całe Twoje Najświętsze Człowieczeństwo w Ogień, zadaje Ci śmiertelne cierpienia, na pewno daleko większe niż sama Męka, i przygotowuje kąpiel Miłości dla wszystkich dusz, które zechcą się oczyścić z wszelkiej zmazy i zdobyć prawo córek Miłości.

O Miłości bez granic, czuję, że jestem niczym wobec takiego ogromu Miłości i widzę, że aby móc wkroczyć do Miłości i ją zrozumieć, cała powinnam się stać miłością! O mój Jezu, ja nią nie jestem! Ale skoro Ty pragniesz mojego towarzystwa i chcesz, abym wniknęła w Ciebie, proszę Cię, spraw, abym się stała w pełni miłością.

Dlatego proszę Cię, abyś ukoronował moją głowę i każdą moją myśl koroną Miłości. Błagam Cię, o Jezu, abyś biczował moją duszę, moje ciało, moje władze duchowe, moje odczucia, moje pragnienia, moje uczucia, w sumie wszystko, biczami miłości, abym we wszystkim była biczowana i pieczętowana miłością. Spraw, o nieskończona Miłości, aby nie było we mnie niczego, co by nie brało życia z Miłości.

O Jezu, ośrodku wszelkiej miłości, błagam Cię, abyś przybił moje ręce i moje stopy gwoździami miłości, tak abym całkowicie przeszyta Miłością, miłością się stała, miłość zrozumiała, w miłość się przyoblekła i miłością się odżywiała. Niech miłość zachowa mnie całkowicie przybitą w Tobie, tak aby żadna rzecz wewnątrz i na zewnątrz mnie nie miała odwagi odwrócić i oderwać mnie od miłości, o Jezu!

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa

Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, dzieje się tak, jakby Jezus słyszał w tych zadośćuczynieniach odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I jeśli byłoby to praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona… (Z listu Luizy Piccarrety)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On  tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.

 

Bóg, Który stwarza samego siebie w kawałku chleba i w odrobinie wina

Opis ustanowienia Eucharystii (8 do 9 wieczorem) zaczęrpnięty z książki Luizy Piccarrety, Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa:

[…] Serce moje i Życie moje, Jezu, ten Twój wygląd, nigdy dotąd niewidziany, przyciąga uwagę wszystkich apostołów. Zostali czule zachwyceni i nie mają nawet odwagi się odezwać. Ukochana Mama przybiega w duchu do stóp ołtarza, aby podziwiać cuda Twojej Miłości. Aniołowie zstępują z Nieba i pytają się między sobą: Cóż to jest? Cóż to jest? Są to prawdziwe szaleństwa i prawdziwie niewyobrażalne rzeczy! Bóg, który stwarza nie Niebo czy ziemię, ale samego siebie… I to gdzie? Wewnątrz marnej materii – w kawałku chleba i w odrobinie wina…

Gdy wszyscy są zgromadzeni wokół Ciebie, o nieugaszona Miłości, widzę, jak bierzesz chleb w swoje ręce i ofiarowujesz go Ojcu, oraz słyszę Twój łagodny głos, który mówi:

Jezus w Eucharystii

Ojcze Święty, niechaj oddane Ci będą dzięki, bo Ty zawsze wysłuchujesz swojego Syna. Ojcze Święty, przyłącz się do Mnie. Pewnego dnia posłałeś Mnie z Nieba na ziemię, abym się wcielił w łono swojej Mamy i przyszedł zbawić nasze dzieci. A teraz pozwól Mi się wcielić w każdą Hostię, abym mógł kontynuować ich zbawienie i być Życiem każdego ze swoich dzieci… Czy widzisz, o Ojcze? Pozostało Mi zaledwie kilka godzin Życia.

Któż byłby bez serca, żeby pozostawić moje dzieci sierotami i samotnymi? Wrogowie, ciemności, namiętności i słabości, którym ulegają, są liczne. Kto im pomoże? Och, błagam Cię, abym mógł pozostać w każdej Hostii i był życiem w każdym z nich, i tym samym zmusił wrogów do ucieczki, stał się ich światłem, siłą i pomocą we wszystkim… W przeciwnym razie, gdzie oni pójdą? Kto im pomoże? Nasze dzieła są odwieczne, moja miłość jest nieugięta. Nie mogę ani też nie chcę zostawić swoich dzieci.

Ojciec jest poruszony czułym i serdecznym głosem Syna. Zstępuje z Nieba, jest już na ołtarzu wraz z Duchem Świętym, aby współdziałać z Synem. Jezus zaś dźwięcznym i wzruszonym głosem wypowiada słowa Konsekracji i nie opuszczając samego siebie, stwarza samego siebie w tym chlebie i winie. Następnie udzielasz Komunii swoim apostołom. I sądzę, że nasza Niebieska Mama nie pozostała bez otrzymania Ciebie… Och, Jezu, Niebiosa nisko się kłaniają i wszyscy składają Ci uwielbienie w Twoim nowym stanie całkowitego unicestwienia.

Ale, o słodki Jezu, gdy Twoja Miłość zostaje zaspokojona i usatysfakcjonowana, gdyż nie pozostało Ci już nic do zrobienia, widzę, o moja Dobroci, na tym ołtarzu, w Twoich dłoniach, wszystkie konsekrowane Hostie, które będą zawsze aż do końca wieków. A w każdej Hostii obecna jest w sposób uporządkowany cała Twoja bolesna Męka, ponieważ stworzenia w zamian za nadmiar Twojej Miłości przygotowują Ci nadmiar niewdzięczności i ogrom zbrodni… Ja zaś, Serce mojego serca, chcę zawsze być z Tobą w każdym Tabernakulum, we wszystkich Puszkach i w każdej konsekrowanej Hostii, która zaistnieje aż do końca świata, ażeby dawać Ci zadośćuczynienie odpowiednio do krzywd, które otrzymujesz.

Jezus w koronie cierniowej

Dlatego, Serce moje, zbliżam się do Ciebie i całuję Twoje majestatyczne czoło, ale całując Cię, czuję ukłucia cierni. O mój Jezu, w tej Świętej Hostii stworzenia nie oszczędzają Ci cierni. Widzę, jak przychodzą przed Twoje Oblicze i zamiast składać Ci hołdy w postaci dobrych myśli, posyłają Ci złe myśli, a Ty ponownie opuszczasz głowę jak podczas Męki oraz przyjmujesz i tolerujesz ciernie tych złych myśli. O Miłości moja, przybliżam się do Ciebie, aby dzielić Twoje boleści. Składam wszystkie swoje myśli w Twoim umyśle, żeby usunąć ciernie, które zadają Ci tyle bólu. I niech każda z moich myśli przepłynie w każdej z Twoich myśli, aby Ci zadośćuczynić za każdą złą myśl i tym samym ukoić Twoje smutne myśli.

Jezu, moja Dobroci, całuję Twoje piękne oczy. Widzę Twoje kochające spojrzenie, skierowane na tych, którzy stają przed Tobą, pragnące otrzymać w zamian ich spojrzenia miłości. Ale jakże wielu przychodzi przed Twoje Oblicze i zamiast spoglądać na Ciebie i Cię poszukiwać, patrzy na rzeczy, które je rozpraszają. Pozbawiają Cię więc radości z wymiany spojrzeń miłości! Ty płaczesz, a ja całując Cię, czuję, że moje wargi są wilgotne od Twoich łez. Jezu mój, nie płacz. Chcę włożyć swoje oczy w Twoje, żeby wspólnie z Tobą dzielić ten ból i razem z Tobą płakać. I chcąc zadośćuczynić za wszystkie roztargnione spojrzenia stworzeń, ofiarowuję Ci swoje spojrzenia, nieustannie utkwione jedynie w Tobie.

Jezu, Miłości moja, całuję Twoje Przenajświętsze uszy i widzę, że uważnie słuchasz, czego stworzenia od Ciebie potrzebują, żeby otrzymać pocieszenie. One natomiast sprawiają, że do Twoich uszu docierają modlitwy źle odmawiane, pełne nieufności, modlitwy klepane z przyzwyczajenia, a Twój słuch jest bardziej umęczony w tej Świętej Hostii niż w czasie Twojej Męki. O mój Jezu, chcę wziąć wszystkie harmonie Nieba i złożyć je w Twoich uszach, aby oddać Ci zadośćuczynienie. Pragnę włożyć swoje uszy w Twoje, nie tylko po to, by dzielić z Tobą Twoje boleści, ale i po to, by ofiarować Ci swoje nieustanne zadośćuczynienie oraz przynieść Ci pocieszenie. […]

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa

Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, dzieje się tak, jakby Jezus słyszał w tych zadośćuczynieniach odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I jeśli byłoby to praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona… (Z listu Luizy Piccarrety)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.

 

Apel Bożego Króla obwieszczający Królestwo Woli Bożej

apel Bożego Króla

Apel ten został przekazany Luizie Piccarrecie, Małej Córeczce Woli Bożej, w 1925 roku i zaprasza nas do wejścia do Królestwa Woli Bożej poprzez poznanie daru Woli Bożej i lekturę pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety. Jest to apel Boga Ojca, który przemawia w osobie Syna Jezusa Chrystusa, który jest Jego Wyrazem i Słowem, Słowem Wcielonym i Odkupicielem, Objawieniem Bożego Ojcostwa oraz Jego Miłości.

Moje drogie i kochane dzieci, przychodzę do was z Sercem zatopionym w moich płomieniach Miłości. Przychodzę jako Ojciec do swoich dzieci, które tak bardzo kocham, a moja Miłość jest tak wielka, że przychodzę, aby pozostać z wami, aby żyć razem z wami i żyć tylko jedną Wolą, tylko jedną Miłością. Continue reading

Odwieczne Światło zamyka się w głębokich ciemnościach w łonie swej Matki z miłości do człowieka

Odwieczne Światło Jezus

Odwieczne Światło Jezus Chrystus pozwala zamknąć się w ciasnym więzieniu, w bezdennej otchłani ciemności, aby oświetlić ciemność naszych grzechów. Poniżej niektóre fragmenty zaczerpnięte z pierwszego tomu dziennika Luizy Piccarrety, „Małej Córeczki Woli Bożej” ukazujące niezgłębione cierpienia Jezusa w ciemnym więzieniu, w łonie swej Matki.

…nadmiar mojej Miłości przeniósł Mnie z bezmiaru światła i przestrzeni do przepaści o głębokich ciemnościach

Jezus mówi do Luizy: Córko moja, przyjdź i pomódl się do mojej drogiej Mamy, żeby ci zrobiła odrobinę miejsca w swoim matczynym łonie, abyś sama mogła zobaczyć pełen boleści stan, w którym się znajduję. Continue reading

„Wiara to Bóg” – czym jest prawdziwa Wiara?

Wiara w Boga

Potrzeba Wiary

Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają. (Hbr 11,6)

Większość wiedzy o nas samych i o otaczającym nas świecie nie zdobyliśmy przez osobiste doświadczenia. Wiedza ta została nam przekazana przez innych ludzi, którym uwierzyliśmy, przez naszych rodziców, nauczycieli, przez książki, telewizję, prasę… A Bóg, który osobiście mógłby uczyć nas prawd o sobie i o nas samych, chciał dokonać tego za pomocą Objawienia, które przekazał innym osobom w historii dziejów i które dotarło do nas za pośrednictwem Kościoła: ludzkich świadków, posiadających wszelkie gwarancje wiarygodności i wierności, dostępne do wszelkiej uczciwej i racjonalnej analizy.

Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. Dzięki niej to przodkowie otrzymali świadectwo. Przez wiarę poznajemy, że słowem Boga światy zostały tak stworzone, iż to, co widzimy, powstało nie z rzeczy widzialnych. (Hbr 11,1-3)

Czym jest prawdziwa wiara?

Z pewnością słowa „wiara” i „wierzyć” są jednymi z najliczniejszych słów w Piśmie Świętym. Jako ciekawostka podam, że w Nowym Testamencie występują odpowiednio 242 i 243 razy.

Wiara dziecka

Mówiąc prościej, prawdziwa Wiara to pozwolić się chwycić za rękę Bogu, jak czyni to dziecko, i dać się Mu prowadzić. To zatem ufać Mu, ufać Jego Dobroci, Jego Wszechmocy, Jego Mądrości oraz Jego Miłości. Prawdziwa Wiara to oddawać cześć Bogu, poznawać Go, wielbić i wychwalać. Prawdziwa Wiara to należeć i chcieć do Niego w pełni należeć, to znać Go i czuć całkowicie swoim, to WSPÓLNOTA ŻYCIA z Bogiem, to zatem posiadać dostęp do Jego nieskończonej Mądrości, brać udział w Jego Wszechmocy i doświadczać Jego Miłości. Prawdziwa Wiara jest tym, co mówi św. Piotr: Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Go; wy w Niego teraz, choć nie widzicie, przecież wierzycie, a ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały (1 Pt 1,8).

Prawdziwa Wiara zatem to pierwsza rzecz, która jest niezbędna, aby się przypodobać Bogu i móc do Niego przystąpić (Hbr 11,6), to pierwsze i ostatnie błogosławieństwo Ewangelii, zawierające w sobie wszystkie pozostałe, które można wyjaśnić tylko za pomocą Wiary: Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła… powiedziała Elżbieta do Maryi (Łk 1,45); Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli powiedział Jezus do apostoła Tomasza (J 20,29).

Warunki, których wymaga prawdziwa Wiara

Dlaczego mówi się „prawdziwa” Wiara? Ponieważ nie ma nikogo, kto by w coś nie wierzył. A kiedy nie wierzy się w Boga, to wierzy się w brednie. Światło jest darem Boga, nawet oczy są Jego darem, ale otwarcie czy zamknięcie oczu zależy od nas. Innymi słowy, Wiara jest darem łaski, inicjatywą Jego Miłości, ale przyjęcie jej zależy od dobrej woli człowieka. Trzeba działać w dobrej wierze, aby móc przyjąć łaskę Wiary. Bo trzeba uwierzyć sercem, by zostać usprawiedliwionym (by Bóg nas usprawiedliwił), a wyznać natomiast ustami, aby być zbawionym (Rz 10,10).

Wiara według naszego Pana opisana w pismach Luizy Piccarrety, Małej Córeczki Woli Bożej

Jezus Miłosierny

…Jezus powiedział mi dokładnie te słowa: Wiara to Bóg. Te dwa słowa zawierały w sobie ogromne światło, którego nie da się wyrazić, ale postaram się je opisać tak, jak potrafię. Przez słowo „wiara” rozumiałam, że wiarą jest sam Bóg. I tak jak jedzenie materialne daje życie ciału, żeby nie umarło, tak wiara daje życie duszy. Bez wiary dusza jest martwa. Wiara ożywia, wiara uświęca, wiara uduchawia człowieka i sprawia, że jego oczy zwracają się ku Najwyższej Istocie, tak iż nie przyswaja niczego z rzeczy tu na dole, a jeśli cokolwiek przyswaja, to przyswaja to w Bogu. (28.02.1899)

Córka moja, wszystkie rzeczy posiadają swoje źródło w wierze. Kto jest mocny w wierze, ten jest mocny w cierpieniu. Wiara znajduje Boga wszędzie, dostrzega Go w każdym działaniu, dotyka w każdym ruchu, a każda pojawiająca się, nowa, okoliczność to nowe objawienie Boże, które stworzenie otrzymuje. Bądź więc mocna w wierze, bo jeśli w każdym stanie i w każdej sytuacji będziesz w niej mocna, wiara doda ci męstwa i sprawi, że na zawsze pozostaniesz zjednoczona z Bogiem. (20.03.1904)

Na czym polega nowość życia w Woli Bożej?

życie w Woli Bożej

Luiza Piccarreta, Mała Córeczka Woli Bożej, mówi często, że prośba w modlitwie Ojcze nasz: Bądź Wola Twoja, jako w Niebie, tak i na ziemi musi się spełnić. Wyraża ją po części w języku łacińskim, prawie jak pojęcie „techniczne”: …niech się spełni Fiat Voluntas tua, jako w niebie, tak i na ziemi. Co to oznacza? Continue reading