Maria
Umrzeć dla samych siebie, aby we wszystkim odrodzić się do Życia Bożego
Aby przyjąć Dar Woli Bożej, trzeba się oddać Jezusowi i we wszystkim czynić Jego Wolę (20.03.1912). W Woli Bożej dusza musi umrzeć dla wszystkiego jak w zamkniętym z Miłości grobie, aby mogła się odrodzić do Życia Bożego (z pism Sługi Bożej Luziy Piccarrety):
Córko moja, o co chodzi? Chcesz tracić czas? Chcesz wyjść ze swej nicości? Wróć na swoje miejsce, do swej nicości, tak aby Ten, który jest Wszystkim, mógł zająć w tobie swoje miejsce. Wiedz jednak, że cała musisz umrzeć w mojej Woli: dla cierpienia, dla cnót, dla wszystkiego. Moja Wola musi być grobowcem duszy. I tak jak w grobowcu natura ludzka się zużywa, aż zanika całkowicie, i przez to zużycie odradza się do nowego i piękniejszego życia, tak dusza pochowana w mojej Woli, jakby wewnątrz grobowca, umrze dla cierpienia, dla swych cnót i dóbr duchowych i we wszystkim odrodzi się do Życia Bożego. (04.07.1912)
Jezus ukazuje nam praktyczny i konkretny sposób, jak mamy umrzeć dla samych siebie i strawić nasz byt ludzki w Bycie Bożym: Córko moja, chcę, aby zaszło w tobie prawdziwe wyniszczenie, nie urojone, lecz prawdziwe, i to w sposób wykonalny i prosty. Załóżmy, że przyjdzie ci do głowy myśl, która nie jest skierowana ku Mnie, musisz ją zniszczyć i zastąpić myślą Bożą, a w ten sposób dokonasz wyniszczenia myśli ludzkiej i zdobędziesz życie Myśli Bożej. W ten sam sposób, jeśli oko chce patrzeć na coś, co Mi się nie podoba lub się do Mnie nie odnosi, i jeśli dusza się umartwia, trawi wtedy oko ludzkie i zdobywa oko Życia Bożego. I tak się dzieje z całą resztą twojego bytu. Och, jak bardzo czuję, jak przepływają we Mnie te nowe boskie Życia i biorą udział we wszystkich moich dziełach! (21.05.1913).
Kto naprawdę kocha Jezusa i we wszystkim czyni Jego Wolę, tworzy z Nim jedno bicie serca, ale do tego potrzebne jest całkowite obnażenie: To musi być życie bardziej Nieba niż ziemi, bardziej Boże niż ludzkie (01.04.1916).
Obnażenie duszy i przekonanie o własnej nicości pozwalają Jezusowi działać w duszy: Córko moja, im bardziej dusza obnaża się z siebie, tym więcej Ja przyodziewam ją sobą, a im bardziej jest przekonana, że sama nie może uczynić niczego, tym więcej Ja w niej działam i czynię w niej wszystko. Czuję, jak stworzenie puszcza w obieg całą moją Miłość, moje modlitwy, moje zadośćuczynienia itp. I aby przynieść zaszczyt sobie samemu, staram się wyczuć, co dusza chce uczynić. Pragnie miłować? Idę do niej i miłuję razem z nią. Chce się modlić? Modlę się razem z nią. Jednym słowem, jej obnażenie i jej miłość, które są moimi, wiążą Mnie i zmuszają do czynienia razem z nią tego, czego ona pragnie. Ja zaś daję duszy zasługi mojej Miłości, mojej modlitwy i mojego zadośćuczynienia. Ogromnie się raduję, gdy czuję, jak dusza powtarza moje Życie, i sprawiam, że efekty mojego działania rozchodzą się dla dobra wszystkich, ponieważ nie należą do stworzenia, we Mnie ukrytego, ale należą do Mnie (14.06.1917).
Jezus mówi: Chcę usłyszeć „tak” od stworzenia i pragnę, aby było jak miękki wosk, gotowe na wszystko, co chcę z nim uczynić (06.03.1919). Jednym słowem, taki jest warunek życia w Woli Bożej.
Ale niewiele jest dusz, które są na to gotowe, ponieważ nawet w samej świętości dusze pragną czegoś dla swojego własnego dobra. Natomiast świętość życia w mojej Woli nie posiada nic własnego – wszystko należy do Boga. I aby dusze mogły się do tego przysposobić (ogołociły się z własnych dóbr), zbyt dużo wysiłku lub zobowiązania muszą podjąć i dlatego nie będzie ich wiele. (15.04.1919) Jeśli przeczytają te prawdy z niechętnym nastawieniem, nic nie zrozumieją. Zostaną zmieszane i oślepiene światłem moich prawd… (23.10.1921)
Aby wejść w Wolę Bożą, wystarczy usunąć jedyną przeszkodę, którą jest wola ludzka. Wystarczy tego chcieć i wszystko jest zrobione: Córko moja, aby wejść w moją Wolę, nie potrzeba żadnych dróg ani drzwi, ani kluczy, ponieważ moja Wola znajduje się wszędzie. Płynie pod stopami, po lewej i po prawej stronie, nad głową i wszędzie. Stworzenie musi usunąć jedynie kamyk swojej woli, która choć przebywa w mojej Woli, nie bierze udziału ani nie korzysta z Jej efektów, jest jakby obca w mojej Woli, ponieważ kamyk woli stworzenia, jak w wodzie, uniemożliwia jej przepływ z jednego miejsca w drugie – kamienie jej na to nie pozwalają. Kiedy dusza usuwa kamyk swojej woli, w tej samej chwili zaczyna przepływać we Mnie, a Ja w niej, i otrzymuje do swojej dyspozycji wszystkie moje dobra – moc, światło, wsparcie i cokolwiek zapragnie. Oto dlaczego nie potrzeba żadnych dróg ani drzwi, ani kluczy – wystarczy chcieć i wszystko jest zrobione. Moja Wola bierze na siebie wszystko i zobowiązuje się zapewnić duszy to, czego jej brakuje, a także pozwala jej szybować w niekończących się przestrzeniach mojej Woli (16.02.1921).
A ponieważ nasza Wola wynajduje nieskończone sposoby, byle tylko znaleźć duszę, która pozwoli Jej działać, natychmiast rekompensuje sobie straty wszystkich pozostałych woli ludzkich.(27.12.1921)
Po otrzymaniu pierwszych informacji na temat Woli Bożej dusza musi otworzyć drzwi i przysposobić się do poznania prawd o Woli Bożej: Właśnie dlatego tak bardzo się o ciebie troszczę, gdyż chcę, aby nasze wole podążały razem i żyły zawsze w największej zgodzie. I aby dusza mogła otworzyć drzwi, musi się przysposobić do poznania prawd, które moja Wola zawiera. Pierwsze drzwi to pragnienie życia moją Wolą, drugie to chęć poznania Jej, a trzecie to docenienie Jej (25.01.1922).
Bramy, podnieście swe szczyty i unieście się, prastare podwoje, aby mógł wkroczyć Król chwały! (Psalm 23).
Mały katechizm Woli Bożej
Ten „Mały katechizm Woli Bożej” jest pomocą dla tych, którzy pragną poznać przesłanie duchowe Sługi Bożej Luizy Piccarrety, Małej Córeczki Woli Bożej w jej życiu i w jej Pismach, pogłębić podstawowe nauki Wiary oraz otrzymać duchowy przewodnik w życiu.
Rękopis prywatny, ojciec Pablo Martín Sanguiao
Civitavecchia (Włochy), 25 marca 2015 r.
uroczystość Zwiastowania Pańskiego i święto Bożego Fiat Jezusa i Maryi
Królestwo Woli Bożej spełni się za pośrednictwem dwóch dziewic – dzięki pierwszej nadeszło Odkupienie, dzięki drugiej nadejdzie Królestwo
Zostało ustalone, że nadejdzie Królestwo Woli Bożej i że spełni się za pośrednictwem dwóch dziewic. Dzięki pierwszej nadeszło Odkupienie, dzięki drugiej nadejdzie Królestwo.
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:
[…] Teraz pomyślałam sobie: Jeśli Jezus tak bardzo pragnie, aby ten sposób życia w Woli Bożej był znany (jako że ma nadejść nowa epoka, która ma przynieść tyle dobra, że przewyższy nawet dobra Odkupienia), mógłby przemówić do papieża, który jako głowa Kościoła, mając autorytet, byłby w stanie szybko wpłynąć na członków całego Kościoła i ukazać tę niebiańską doktrynę oraz przekazać ludzkim pokoleniom to wielkie dobro. Czy też mógłby przemówić do jakiejś osoby wpływowej. Dla nich byłoby to łatwiejsze. Jak ja, uboga, niekompetentna i nieznana, będę mogła rozpowszechnić to wielkie dobro?A Jezus, wzdychając i przyciskając mnie mocniej do siebie, powiedział mi: Najdroższa córko mojej Najwyższej Woli, mam zwyczaj dokonywać swoich największych dzieł w dziewiczych i nieznanych duszach – dziewiczych nie tylko naturą, lecz także uczuciami, sercem oraz myślami, ponieważ prawdziwe dziewictwo to boskie odbicie i tylko w moim własnym odbiciu mogę dać życie moim największym dziełom. Także w czasach, kiedy przyszedłem, aby dokonać Zbawienia, byli arcykapłani i osoby cieszące się poważaniem, ale się do nich nie zwróciłem, ponieważ nie było w nich mojego odbicia.
Wybrałem zatem Dziewicę nieznaną nikomu, ale dobrze Mi znaną. I jeśli prawdziwe dziewictwo to moje odbicie, Boża zazdrość była przyczyną, dla której wybrałem ją nieznaną. Dlatego też, chcąc ją mieć całą dla siebie, sprawiłem, że stała się nieznana dla innych. Ale mimo że ta niebiańska Dziewica była nieznana, Ja dałem siebie poznać, torując sobie drogę, aby każdy mógł poznać Odkupienie. Im większe jest dzieło, którego chcę dokonać, tym bardziej okrywam duszę pozorem najzwyklejszych rzeczy. A ponieważ osoby, o których mówisz są znane, Boża zazdrość nie mogłaby utrzymać czujności, [aby je okryć powłoką najzwyklejszych rzeczy]. A jakże jest trudno znaleźć w nich boskie odbicie!
A w dodatku Ja wybieram sobie, kogo chcę. Zostało ustalone, że dwie Dziewice mają przyjść z pomocą ludzkości: jedna po to, aby zbawić człowieka, a druga po to, aby pozwolić mojej Woli zapanować na ziemi i aby przywrócić człowiekowi jego ziemskie szczęście oraz połączyć dwie wole – Bożą i ludzką i zespolić w jedno, tak aby cel, do jakiego człowiek został stworzony, został w pełni zrealizowany. Sam zadbam o to, aby utorować sobie drogę i dać poznać to, co chcę. Bardzo Mi zależy na tym, aby posiąść pierwsze stworzenie, w którym mógłbym skupić moją Wolę, oraz na tym, aby moja Wola żyła w nim „jako w Niebie, tak i na ziemi”. Reszta przyjdzie sama.
Dlatego stale ci powtarzam: nieustannie wzlatuj w mojej Woli, ponieważ wola ludzka zawiera słabości, namiętności i nieszczęścia, które jak zasłony uniemożliwiają jej wejście w Odwieczną Wolę. A jeśli występują poważne grzechy, są one barykadami, które tworzą się między wolą ludzką a Wolą Bożą. I jeśli mój FIAT „jako w Niebie, tak i na ziemi” nie króluje na ziemi, właśnie to go hamuje. Tobie więc została powierzona łaska, abyś przełamała te zasłony, zburzyła te barykady i mocą mojej Woli uczyniła ze wszystkich czynów ludzkich jakby jeden czyn, zalała je wszystkie i przyniosła do stóp mojego Ojca Niebieskiego, jakby ucałowane i opieczętowane Jego własną Wolą. Gdy więc Ojciec zobaczy, że stworzenie pokryło Jego Wolą całą rodzinę ludzką, będzie zjednany i zadowolony i za jego pośrednictwem pozwoli swojej Woli zstąpić na ziemię oraz królować jako w Niebie, tak i na ziemi. (20.04.1923)
Dar Woli Bożej tworzy rzeczywistą obecność Jezusa jak w Eucharystii
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety „Małej Córeczki Woli Bożej”:
Dar Woli Bożej nie tworzy mistycznego życia łaski, ale tworzy Życie i rzeczywistą obecność Jezusa jak w Eucharystii
Jezus ukazał się w moim wnętrzu, a sakramentalne zasłony utworzyły jakby lustro, w którym On się znajdował żywy i prawdziwy. Mój słodki Jezus powiedział do mnie: Córko moja, to lustro to przypadłości chleba[1], które utrzymują Mnie w sobie uwięzionego. Ja tworzę swoje życie w hostii, ale ona nic mi nie daje, żadnych uczuć, żadnego bicia serca, nawet najmniejszego „kocham Cię”. Jest dla Mnie jak martwa. Ja pozostaję sam bez cienia jakiegokolwiek odwzajemnienia. Tak więc moja Miłość jest jakby niecierpliwa, aby się wydostać i rozbić to szkło, aby zstąpić do serc i znaleźć w nich to odwzajemnienie, którego hostia nie potrafi i nie może Mi dać.
Ale czy wiesz, gdzie mogę znaleźć swoje prawdziwe odwzajemnienie? W duszy, która żyje w mojej Woli. Kiedy zstępuję do jej serca, natychmiast spożywam przypadłości hostii, ponieważ wiem, że najszlachetniejsze i najdroższe dla Mnie przypadłości są gotowe, aby Mnie uwięzić, i nie pozwolą Mi wyjść z tego serca, które da Mi w sobie nie tylko życie, lecz także życie za życie. Nie będę sam, ale z moją najwierniejszą towarzyszką. Będziemy dwoma sercami pulsującymi razem, będziemy wspólnie miłować, a nasze pragnienia będą jednym tylko pragnieniem. Tak więc Ja pozostaję w tej duszy żywy i prawdziwy oraz tworzę w niej swoje Życie, tak jak to czynię w Najświętszym Sakramencie.
A czy wiesz, czym są te przypadłości, które znajduję w duszy czyniącej moją Wolę? Są jej czynami dokonanymi w mojej Woli, które bardziej niż przypadłości rozciągają się wokół Mnie i Mnie zatrzymują nie wewnątrz ciemnego, ale wewnątrz szlachetnego i boskiego więzienia, ponieważ jej czyny dokonane w mojej Woli oświetlają ją i ogrzewają bardziej niż słońce. Och, jak bardzo jestem szczęśliwy, żyjąc w niej rzeczywistym życiem, ponieważ czuję się tak, jakbym przebywał w swoim niebiańskim Pałacu. Spójrz na Mnie w swoim sercu: jak bardzo jestem szczęśliwy, jak się rozkoszuję i odczuwam najczystszą radość!
A ja: Mój ukochany Jezu, czy to, o czym mówisz, nie jest czymś nowym i wyjątkowym, to, że Ty żyjesz rzeczywistym życiem w tych, którzy żyją w Twojej Woli? Czy nie jest to raczej życie mistyczne, które tworzysz w sercach posiadających Twoją łaskę?
A Jezus: Nie, nie, to nie jest życie mistyczne jak w przypadku tych, którzy posiadają moją łaskę, ale nie żyją czynami ożywionymi moją Wolą i nie mają wystarczającej ilości materiału do utworzenia przypadłości, aby Mnie uwięzić. To jakby kapłanowi zabrakło hostii i chciał wypowiedzieć słowa Konsekracji. Mógłby je wypowiedzieć, ale wypowiedziałby je na próżno, a moje życie sakramentalne z pewnością nie mogłoby zaistnieć. W ten właśnie sposób przebywam w sercach, które choć mogą posiadać moją łaskę, nie żyją w pełni w mojej Woli: znajduję się w nich przez łaskę, ale nie w sposób rzeczywisty.
A ja: Miłości moja, ale jak to możliwe, że Ty w sposób rzeczywisty możesz żyć w duszy, która żyje w Twojej Woli?
A Jezus: Córko moja, czyż nie żyję w hostii sakramentalnej żywy i prawdziwy, duszą, ciałem, krwią i Bóstwem? A dlaczego żyję w hostii duszą, ciałem, krwią i Bóstwem? Ponieważ nie ma żadnej woli, która by się sprzeciwiła mojej. Gdybym znalazł w hostii wolę, która by się sprzeciwiła mojej, nie mógłbym utworzyć w niej ani prawdziwego, ani wiecznego życia. I to także jest przyczyną, dla której przypadłości sakramentalne się trawią, kiedy Mnie przyjmują – bo nie znajduję woli ludzkiej zjednoczonej ze Mną, gotowej stracić własną, aby nabyć moją. Znajduję natomiast wolę, która chce być czynna, pragnie działać samodzielnie. Ja zaś składam swoją małą wizytę i odchodzę. Natomiast w przypadku stworzenia, które żyje w mojej Woli, moja Wola i jego są jedną tylko wolą. I jeśli czynię to w hostii, to tym bardziej mogę to w nim uczynić, przede wszystkim dlatego, że znajduję w nim bicie serca, uczucie, swoje odwzajemnienie i swój własny pożytek, czego nie znajduję w hostii. Dusza, która żyje w mojej Woli, musi mieć w sobie moje rzeczywiste Życie. Jak inaczej mogłaby żyć moją Wolą?
Ach, nie chcesz zrozumieć, że świętość życia w mojej Woli jest świętością całkowicie różną od innych świętości. I jeśli odejmiemy krzyże, umartwienia oraz czyny niezbędne do życia – które dokonane w mojej Woli upiększają duszę jeszcze bardziej – nie jest niczym innym jak życiem błogosławionych w Niebie. A ponieważ błogosławieni w Niebie żyją w mojej Woli, dzięki Niej każdy z nich, jakbym istniał dla każdego z osobna, posiada Mnie w sobie – żywego i prawdziwego, i nie mistycznie, ale w sposób rzeczywisty w nich zamieszkującego. Nie byłoby możliwe nazwać tego życiem Nieba, gdyby Mnie w sobie nie posiadali jako własnego życia. I gdyby zabrakło w nich małej cząsteczki mojego Życia, ich szczęście nie byłoby ani pełne, ani doskonałe. Tak też jest w przypadku duszy, która żyje w mojej Woli. Moja Wola nie byłaby w niej ani pełna, ani doskonała, gdyby zabrakło mojego rzeczywistego Życia, które ta Wola tworzy. Prawdą jest, że wszystko to jest cudem mojej Miłości, a co więcej, jest cudem nad cudami, który do tej pory moja Wola w sobie wstrzymywała, a który pragnie teraz ukazać, aby osiągnąć pierwotny cel stworzenia człowieka. Moje pierwsze rzeczywiste Życie chcę więc utworzyć w tobie. (05.11.1923)
[1] Podczas Mszy Świętej chleb i wino ofiarowane wcześniej Bogu są przez Niego konsekrowane, czyli przekształcone w swej istocie („przeistoczone”) w Ciało, Krew, Duszę i Boskość Jezusa Chrystusa. Nie są już chlebem ani winem, choć zachowują „swoją przypadłość (akcydens)”, czyli cechy przypadłościowe (kształt, kolor, wygląd zewnętrzny i skład chemiczny), ale stają się Jezusem Chrystusem, obecnym w pełni swej Istoty i całym swym Życiem.
Dlaczego Jezus tak bardzo pragnie, aby stworzenie zaczęło żyć w Woli Bożej?
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety „Małej Córeczki Woli Bożej”:
Co oznacza „żyć w Woli Bożej”?
Jezus mówi do Luizy: Ach, ty nie wiesz, co to znaczy żyć w mojej Woli! Oznacza przywrócić Mi czystą radość celu Stworzenia, moich niewinnych rozrywek, celu, do jakiego stworzyłem człowieka. Oznacza usunąć całą gorycz, którą dała Mi przewrotna wola ludzka prawie przy narodzinach dzieła Stworzenia. Oznacza ciągłą wymianę woli ludzkiej i Bożej. Dusza, obawiając się swojej, żyje moją, i moja Wola napełnia ją radością, miłością i nieskończonymi dobrami. Och, jak bardzo czuję się szczęśliwy, kiedy mogę dać owej duszy to, czego pragnę, ponieważ moja Wola jest tak rozległa, że może pomieścić w sobie wszystko, a więc dusza, która Ją posiada może przyjąć wszystko. Toteż między Mną a duszą nie ma już więcej podziałów, ale stabilna jedność w działaniu, w myśleniu i w miłowaniu, ponieważ moja Wola zastępuje ją we wszystkim. Żyjemy więc w doskonałej zgodzie i we wspólnocie dóbr. To było celem stworzenia człowieka – pozwolić mu żyć jak nasz syn i dzielić z nim nasze dobra, żeby on był w pełni szczęśliwy, a My żebyśmy się cieszyli jego szczęściem.
Życie w mojej Woli jest dokładnie tym – jest przywróceniem Nam celu, radości i święta Stworzenia. Ty zaś mówisz, że miałem ukryć w moim Kościele to życie w mojej Woli i nie pozwolić na jego objawienie się? Przewróciłbym Niebo i ziemię do góry nogami, porwałbym stworzenia nieodpartą siłą, aby dać im poznać, czym będzie spełnienie dzieła Stworzenia. Czyż nie widzisz, jak bardzo zależy Mi na tym życiu w mojej Woli, które przykłada pieczęć na wszystkich moich dziełach, tak aby wszystkie stały się kompletne? Może tobie wydaje się ono niczym albo sądzisz, że istnieją podobne rzeczy w moim Kościele. Nie, nie, dla Mnie jednak jest ono jedyną ważną rzeczą w moich dziełach i powinnaś je uznać jako takie, i być bardziej uważna w pełnieniu misji, której od ciebie oczekuję. (20.02.1924)
Czym jest „życie w Woli Bożej”?
Oto dlaczego tak często mówię ci o życiu w mojej Woli, którego aż po dziś dzień nikomu nie ukazałem. Znano najwyżej cień mojej Woli, łaskę i słodycz, jaką niesie spełnianie Jej. Natomiast wniknięcie do Jej wnętrza, ogarnięcie Jej bezmiaru, pomnożenie się ze Mną i przeniknięcie wszystkiego – nawet przebywając na ziemi i w Niebie, i w sercach – to nie jest jeszcze znane, tak iż dla wielu wyda się to dziwne. Kto jednak nie otworzy swojego umysłu na światło prawdy, nic nie zrozumie. Ale Ja powoli utoruję sobie drogę, objawiając raz jedną prawdę życia w mojej Woli, raz drugą, tak iż w końcu to zrozumieją. (29.01.1919)
Co powinno czynić stworzenie z tym darem Woli Bożej?
Ukochana córko mojej Woli, chcesz przyjść do mojej Woli, aby zastąpić na sposób boski wiele czynów niedokonanych przez naszych braci, wiele innych czynów dokonanych po ludzku, jeszcze innych świętych, tak, ale tylko ludzkich, a nie boskich? Ja uczyniłem wszystko w porządku boskim, ale nadal jestem niezadowolony: chcę, aby stworzenie weszło w moją Wolę i na sposób boski pocałowało moje czyny, zastępując wszystko, tak jak Ja to uczyniłem. Niech zatem przyjdzie, niech przyjdzie. Wyglądam go i pragnę tak bardzo, że zaczynam świętować, gdy widzę, jak wkracza w to boskie środowisko i pomnażając się wraz ze Mną, pomnaża się we wszystkich, miłuje i wynagradza za wszystkich i za każdego, oraz zastępuje wszystkich i każdego na sposób boski.
Nie rozpoznaję w nim już więcej ludzkich cech, ale jedynie swoje własne. Moja Miłość się wznosi i pomnaża, zadośćuczynienia się mnożą w nieskończoność, a zastępowania stają się boskie. Co za radość! Co za święto! Sami święci się ze Mną jednoczą i świętują, i z niecierpliwością czekają, aby ich siostra zastąpiła ich własne czyny, święte w porządku ludzkim, ale nie w porządku boskim. Błagają Mnie, abym jak najszybciej wprowadził stworzenie do tego boskiego środowiska i aby wszystkie ich czyny zostały zastąpione tylko Wolą Bożą i piętnem Tego, który jest Wieczny. Ja to uczyniłem za wszystkich. Teraz chcę, abyś ty to uczyniła za wszystkich. (13.02.1919)
Kto rozważa te Godziny Męki Pańskiej wyciąga gwoździe Jezusowi, łamie ciernie i goi Jego rany
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:
Znajdując się w swoim zwyczajowym stanie, cała wtapiałam się w mojego ukochanego Jezusa, a potem cała wylewałam się na wszystkie stworzenia, aby dać im całego Jezusa. A mój uwielbiony Jezus powiedział do mnie: Córko moja, za każdym razem, gdy stworzenie się we Mnie wtapia, przekazuje wszystkim stworzeniom strumień Życia Bożego, a stworzenia w zależności od swoich potrzeb uzyskują swój efekt – kto jest słaby, czuje siłę, kto jest zatwardziały w grzechu, otrzymuje światło, kto cierpi, dostaje pocieszenie – i tak z całą resztą.
Następnie znalazłam się poza swoim ciałem. Byłam pośród wielu dusz. Wydawało się, że były to dusze z czyśćca i święci. Mówili mi o osobie, którą znałam i która niedawno zmarła. Mówili do mnie: Czuje się on szczęśliwy, widząc, że nie ma duszy, która by wstępowała do czyśćca i nie miała na sobie piętna Godzin Męki, a wspomagana i otoczona przez te Godziny, zajmuje pozycję w bezpiecznym miejscu. Nie ma duszy udającej się do raju, której by nie towarzyszyły te Godziny Męki. Godziny te sprawiają, że z Nieba spływa nieustanna rosa na ziemię, na czyściec, a nawet na Niebo.
Słysząc to, powiedziałam do siebie: Może mój ukochany Jezus, aby dotrzymać dane mi słowo – że da duszę za każde słowo Godzin Męki – sprawia, że nie ma duszy zbawionej, która by nie skorzystała z tych Godzin Męki. Następnie powróciłam do siebie i znalazłszy swojego ukochanego Jezusa, zapytałam Go, czy to prawda. A On: Godziny te są porządkiem Wszechświata i utrzymują Niebo i ziemię w harmonii oraz powstrzymują Mnie przed całkowitym zniszczeniem świata. Czuję, jak puszczasz w ruch moją Krew, moje rany, moją miłość i wszystko, co uczyniłem. Płynie to nad wszystkimi, aby przynieść zbawienie wszystkim. A gdy dusze rozważają te Godziny Męki, czuję, jak puszczają w ruch moją Krew, moje rany i moje pragnienie zbawienia dusz. A ponieważ odczuwam, jak ponawiane jest moje własne Życie, to jakże stworzenia mogą otrzymać jakiekolwiek dobro, jeśli nie za sprawą tych Godzin?… Dlaczego w to wątpisz? Sprawa nie jest twoja, lecz moja. Ty byłaś tylko przymuszonym i słabym narzędziem. (Tom 12, 16 maja 1917)
Gdy jak zawsze rozważałam dalej Godziny Męki Pańskiej, mój uwielbiony Jezus powiedział do mnie: Córko moja, świat jest w procesie nieustannego odnawiania mojej Męki. A ponieważ moja Nieskończoność ogarnia wszystko, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz stworzeń, więc w kontakcie z nimi jestem zmuszony przyjąć gwoździe, ciernie, chłosty, wzgardę, oplucia i wszystko, co przecierpiałem w czasie Męki, a nawet jeszcze więcej. Przez kontakt z duszami, które rozważają owe Godziny Mojej Męki, czuję, jak wyciągają Mi gwoździe, kruszą ciernie, goją rany i zmywają oplucia. Czuję, jak zło, które czynią Mi inni, wymieniane jest na dobro. A ponieważ odczuwam, że kontakt z nimi nie czyni Mi zła, lecz dobro, więc coraz bardziej się na nich wspieram.
Ponadto błogosławiony Jezus, wracając do rozmowy o Godzinach Męki, powiedział: Córko moja, wiedz, że gdy dusza rozważa te Godziny, przyjmuje moje myśli i czyni je swoimi, przyjmuje moje najbardziej intymne włókna i czyni je swoimi, i wznosząc się pomiędzy Niebem a Ziemią, pełni mój własny urząd, i jako współodkupicielka mówi razem ze Mną: „Ecce ego, mitte me [oto ja, poślij mnie]. Chcę Ci zadośćuczynić za wszystkich, odpowiedzieć za wszystkich i wyprosić dobro dla wszystkich”. (Tom 11, 6 listopada 1914)
Dziś rano, kiedy przyszedł błogosławiony Jezus, powiedział do mnie: Córko moja, jeśli krzyże, umartwienia i każdy rodzaj krzyża zanurzone są myślami w mojej Męce, tracą połowę swojego trudu i ciężaru. Potem zniknął jak błyskawica.
Gdy w swoim wnętrzu składałam zadośćuczynienie i uwielbienie, On powrócił i dodał: Jestem ogromnie pocieszony, gdy widzę, jak ponownie uczyniłaś w sobie to, co uczyniło moje Człowieczeństwo wiele wieków wcześniej, ponieważ cokolwiek ustaliłem do zrobienia dla każdej duszy, było to najpierw uczynione w moim Człowieczeństwie. Jeśli dusza odpowiada pozytywnie, czyni w sobie to, co Ja dla niej uczyniłem. Jeśli nie odpowiada na to pozytywnie, pozostaje to uczynione tylko we Mnie, a Ja zaznaję nieopisanej goryczy. (Tom 6, 5 czerwca 1905).
Dodam, że rozmyślałam sobie o ukochanej Mamie, a Jezus powiedział do mnie: Córko moja, mojej kochanej Mamie nigdy nie umknęła myśl o mojej Męce, a dzięki jej powtarzaniu, wypełniła się Mną calutka. Tak samo dzieje się z duszą. Dzięki powtarzaniu tego, co przecierpiałem, wypełnia się Mną. (Tom 11, 24 marca 1913)
Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa
Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, Jezus słyszy w tych zadośćuczynieniach jakby odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I gdyby to było praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona, a jej bicze byłyby częściowo powstrzymane i jakby osłabione w tych smutnych czasach udręki i przelewu krwi.
(Z listu Luizy Piccarrety)
Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.
Kto rozważa Godziny Męki Pańskiej, ten wyjmuje gwoździe Jezusowi i zdejmuje Go z Krzyża
Luiza Piccarreta, „Mała Córeczka Woli Bożej”, po codziennym rozważaniu na przestrzeni 31 lub 32 lat dwudziestu czterech Godzin Męki Pańskiej, na prośbę św. Hannibala Marii di Francia, mniej więcej w latach 1913-1914 przedstawiła je na piśmie. Ojciec Hannibal opublikował je w 4 edycjach i nadał im tytuł «Zegar Męki Pańskiej».
Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby wraz z Nim i tak jak On nauczyć się czynić to, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.
Dlaczego Jezus tak bardzo pragnie, abyśmy rozważali Godziny Jego Męki?
Niektóre fragmenty zaczerpnięte z dziennika Luizy:
Znajdując się w swoim zwyczajowym stanie, rozmyślałam nad Męką naszego Pana i gdy to czyniłam, On przyszedł i powiedział do mnie: Córko moja, tak miły jest dla Mnie ten, kto stale rozmyśla nad moją Męką, ubolewa nad nią i Mi współczuje, że czuję się jakby pokrzepiony we wszystkim, co przecierpiałem podczas swojej Męki. Dusza, nieustannie nad nią rozmyślając, przygotowuje Mi stały pokarm. W tym pokarmie znajdują się różne przyprawy i smaki, które przynoszą różne efekty. Tak więc, jeśli podczas mojej Męki związano Mnie sznurami i łańcuchami, dusza Mnie odwiązuje i daje Mi wolność. Oni wzgardzili Mną, pluli na Mnie i Mnie obrażali, a ona Mnie szanuje, oczyszcza z tych opluć i Mnie wielbi. Oni obnażyli Mnie i biczowali, ona zaś leczy moje rany i Mnie przyodziewa. Oni ukoronowali Mnie cierniem, traktując jak króla pośmiewisko, wypełnili moje usta żółcią i Mnie ukrzyżowali. Dusza, rozmyślając nad wszystkimi moimi bólami, koronuje Mnie chwałą i oddaje Mi cześć, uznając Mnie za swojego Króla. Wypełnia moje usta słodyczą, dając mi najbardziej wykwintny pokarm, którym jest pamięć o moich własnych czynach. A wyjmując gwoździe i zdejmując Mnie z Krzyża, sprawia, że Ja się odradzam w jej sercu, dając jej w nagrodę, za każdym razem, gdy to czyni, nowe życie łaski. Jest ona zatem moim pokarmem, a Ja czynię siebie jej stałym pożywieniem. Tym więc, co najbardziej lubię, jest nieustanne rozmyślanie nad moją Męką. (Tom 7, 9 listopada 1906)
Pisałam Godziny Męki Pańskiej i tak sobie rozmyślałam: Ile poświęceń wymaga pisanie tych błogosławionych Godzin Męki, zwłaszcza przedstawianie na piśmie niektórych wewnętrznych przeżyć, które zaszły tylko pomiędzy mną i Jezusem! Jaką On mi da za to rekompensatę?
A Jezus, pozwalając mi słyszeć swój łagodny i słodki głos, powiedział do mnie: Córko moja, w nagrodę za to, że napisałaś GodzinY Męki, za każde słowo, które napisałaś, dam ci pocałunek i duszę.
A ja: Miłości moja, to dla mnie, a co dasz tym, którzy będą je rozważać?
A Jezus: Jeśli będą je rozważać wspólnie ze Mną i za pomocą mojej własnej Woli, im również dam duszę za każde słowo, które przeczytają, ponieważ większy lub mniejszy efekt tych Godzin Męki wynika z większej lub mniejszej jedności, jaką ze Mną tworzą. Jeśli stworzenie rozważa je za pośrednictwem mojej Woli, to ukrywa się w mojej Woli, a kiedy działa moja Wola, mogę czynić wszelkie dobro, jakiego zapragnę, nawet za pomocą jednego tylko słowa. I będę to czynił za każdym razem, gdy będziecie je rozważać.
Innym razem skarżyłam się Jezusowi, że po tak wielu poświęceniach przy pisaniu tych Godzin Męki Pańskiej rozważało je tylko kilka dusz. A On: Córko moja, nie narzekaj. Nawet gdyby była tylko jedna, powinnaś być zadowolona. Czyż nie zniósłbym całej swojej Męki, nawet gdyby tylko jedna dusza miała być zbawiona? Tak samo i ty. Dobro nigdy nie może być pomijane z powodu tego, że tylko kilku z niego korzysta. Całe zło jest po stronie tego, kto z niego nie korzysta. I tak jak moja Męka sprawiła, iż moje Człowieczeństwo zdobyło zasługi, jak gdyby wszyscy zostali zbawieni, choć nie wszyscy są zbawieni (ponieważ moją Wolą było zbawienie wszystkich, więc zdobyłem zasługi zgodnie z tym, czego chciałem, a nie zgodnie z tym, jakie korzyści wyciągną z tego stworzenia), tak też i ty otrzymasz rekompensatę w zależności od tego, czy twoja wola będzie utożsamiona z moją w chęci czynienia dobra dla wszystkich. Całe zło jest po stronie tych, którzy mogą to uczynić, ale tego nie czynią. Godziny te są najcenniejsze spośród wszystkiego, ponieważ nie są niczym innym jak powtórzeniem tego, co Ja czyniłem w trakcie swojego śmiertelnego życia i tego, co nadal czynię w Najświętszym Sakramencie. Gdy słyszę te Godziny Mojej Męki, słyszę swój własny głos i swoje własne modlitwy. Widzę w tej duszy moją Wolę, której pragnieniem jest dobro wszystkich i zadośćuczynienie za wszystkich, i czuję się porwany, aby w niej zamieszkać i czynić w niej to, co ona sama czyni. Och, jak bardzo bym chciał, żeby w każdej miejscowości choć jedna osoba rozważała te Godziny Mojej Męki! Słyszałbym siebie w każdej miejscowości, a moja sprawiedliwość, ogromnie oburzona w tych czasach, zostałaby częściowo złagodzona.
Dodam, że pewnego dnia rozważałam Godzinę, podczas której Niebieska Mama czyniła pogrzeb Jezusowi. Ja zaś podążałam za Nią, aby dotrzymać Jej towarzystwa w Jej gorzkim osamotnieniu i okazać Jej współczucie. Nie miałam zwyczaju rozważać jej zawsze, lecz tylko czasami. Teraz byłam niezdecydowana, czy mam ją rozważać czy też nie. A błogosławiony Jezus, pełen miłości, jakby błagając mnie, powiedział do mnie: Córko moja, nie chcę, abyś jej pomijała. Będziesz ją rozważała z miłości do Mnie i ku czci mojej Mamy. Wiedz, że za każdym razem, gdy ją rozważasz, moja Mama czuje się, jak gdyby osobiście przebywała na ziemi, powtarzając swoje życie, a zatem powtarzając tę chwałę i miłość, którą Mi oddawała na ziemi. Ja zaś mam wrażenie, jak gdyby moja Mama ponownie przebywała na ziemi, oraz odczuwam Jej matczyną czułość, Jej miłość i całą chwałę, którą Mi oddawała. Tak więc będę cię traktować jako Matkę.
Następnie objął mnie i słyszałam, jak mówił do mnie cichutko: Moja Mamusiu, Mamusiu. I podpowiadał mi, co moja ukochana Mama czyniła i jak cierpiała podczas tej Godziny. Ja za Nią podążałam i od tego czasu z pomocą Jego łaski już nigdy więcej nie pominęłam tej Godziny. (Tom 11, październik 1914)
Stwórzmy zatem wiele żywych „ZEGARÓW MĘKI PAŃSKIEJ”, tak aby nieustannie żyła w nas Męka Jezusa i Maryi.
Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa
Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, dzieje się tak, jakby Jezus słyszał w tych zadośćuczynieniach odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I jeśli byłoby to praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona… (Z listu Luizy Piccarrety)
Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.
Wezwanie Luizy do przyjęcia największego Daru, jaki istnieje w Niebie i na ziemi – Daru Woli Bożej!
Poniżej fragment apelu Luizy Piccarrety, w którym Luiza wzywa nas, abyśmy przyjęli z miłością największy Dar, jaki istnieje w Niebie i na ziemi – Dar Woli Bożej:
A teraz jedno słowo do was wszystkich, którzy będziecie czytać te pisma: proszę was i błagam, abyście przyjęli z miłością to, co Jezus pragnie wam przekazać, czyli swoją Wolę. Ale żeby dać wam swoją, chce waszej, gdyż inaczej Jego Wola nie będzie mogła panować. Gdybyście tylko wiedzieli z jaką miłością mój Jezus chce wam przekazać największy dar, jaki istnieje w Niebie i na ziemi, dar swojej Woli! Och, ile On gorzkich łez wylewa, gdyż widzi, że żyjecie własną wolą i dlatego wleczecie się po ziemi, chorowici i wynędzniali. Nie potraficie wytrwać w dobrych postanowieniach. A wiecie dlaczego? Dlatego, że Jego Wola w was nie panuje.
Och, jakże Jezus płacze i wzdycha nad waszym losem, a szlochając, prosi was, abyście pozwolili Jego Woli w was panować! Chce odmienić wasz los, chce, by chorzy ozdrowieli, by ubodzy się wzbogacili, by słabi stali się silni, by niestali nabrali stanowczości, a niewolnicy stali się królami. Nie pragnie wielkiej pokuty ani długich modlitw itp – chce tylko, aby panowała w was Jego Wola, a wasza nie ożyła już nigdy więcej. Ach, posłuchajcie Go! Ja jestem gotowa oddać życie za każdego z was i znieść wszelkie cierpienie, abyście tylko otworzyli drzwi swojej duszy i pozwolili Woli mojego Jezusa zapanować i zatriumfować nad ludzkimi pokoleniami.
A teraz zapraszam wszystkich. Chodźcie ze mną do Edenu, skąd wzięliśmy nasz początek, gdzie Najwyższa Istota stworzyła człowieka, a czyniąc go królem, dała mu królestwo, aby w nim panował. Tym królestwem był wszechświat cały, a berło, korona i władza pochodziły z głębi jego duszy, w której mieszkał Boży Fiat, jak Król sprawujący rządy. On to nadawał prawdziwą i królewską godność człowiekowi. Człowiek ten miał królewskie szaty, jaśniejsze od słońca, jego czyny były szlachetne, a piękno urzekające. Bóg bardzo go miłował, zabawiał się z nim i nazywał go „swoim małym królem i synem”. Wszystko było szczęściem, ładem i harmonią. Lecz człowiek ten, pierwszy nasz ojciec, zdradził siebie samego, zdradził swoje królestwo, a czyniąc własną wolę, napoił goryczą swojego Stwórcę, który go tak bardzo wywyższył i ukochał. Utracił więc swoje królestwo, królestwo Woli Bożej, w którym wszystko było mu dane. Wrota Królestwa zostały przed nim zamknięte i Bóg zabrał do siebie królestwo dane człowiekowi.
A teraz muszę wam zdradzić tajemnicę. Kiedy Bóg zabrał do siebie królestwo Woli Bożej, nie powiedział „już nigdy go nie oddam człowiekowi”, ale je zatrzymał w rezerwie, w oczekiwaniu na przyszłe pokolenia, aby je zdobyć zaskakującymi łaskami, olśniewającym blaskiem, zaćmiewającym ludzką wolę, która to sprawiła, że utraciliśmy to tak święte królestwo. Pragnie nas zdobyć tak piekną, wspaniałą i cudowną wiedzą o Woli Bożej, żebyśmy poczuli potrzebę i pragnienie odrzucenia naszej woli – źródła naszego nieszczęścia – i wkroczyli w Wolę Bożą jako w nasze trwałe królestwo. Królestwo jest więc nasze, odwagi! Najwyższy Fiat nas oczekuje, wzywa i nalega, byśmy je wzięli na własność. Któż będzie bez serca, któż będzie tak przewrotny, by nie wysłuchać Jego wołania i nie przyjąć tak wielkiego szczęścia? Musimy tylko porzucić nędzne łachmany naszej woli, żałobny strój naszej niewoli, do której nasza wola nas wtrąciła, a będziemy nosić królewskie szaty i upiększać się boskimi ozdobami.
Dlatego apeluję do wszystkich i mam nadzieję, że zechcecie mnie wysłuchać. Wiedzcie, że jestem małym dzieciem, najmniejszym ze stworzeń. I pomnażając się wraz z Jezusem w Woli Bożej, ja, malutka, przyjdę do waszego łona. Jęcząc i płacząc, będę pukała do waszych serc i jak mała żebraczka prosiła was o wasze łachmany, o wasze stroje żałobne i o waszą nieszczęsną wolę. Chcę dać to wszystko Jezusowi, żeby to spalił i oddał wam swoją Wolę oraz przywrócił swoje królestwo, swoje szczęście i czystą biel swojej królewskiej szaty.
Gdybyście tylko wiedzieli, czym jest Wola Boża! W Niej się zawiera Niebo i ziemia. Jeśli z Nią przebywamy, wszystko jest nasze, wszystko jest dla nas czynione. Natomiast gdy bez Niej żyjemy, wszystko jest przeciwko nam. A jeśli coś posiadamy, to jesteśmy prawdziwymi złodziejami naszego Stwórcy i żyjemy z oszustwa i kradzieży.
Toteż, jeśli chcecie Ją poznać, przeczytajcie te stronice. W nich znajdziecie balsam na rany okrutnie nam zadane przez ludzką wolę, świeży powiew, w pełni boski oraz nowe w pełni niebiańskie życie. Poczujecie Niebo w duszy, zobaczycie nowe horyzonty oraz nowe słońca i często spotkacie z zapłakanym obliczem, pragnącego dać wam swoją Wolę, Jezusa. Jezus płacze, gdyż chce was widzieć szczęśliwymi. A ponieważ widzi was nieszczęśliwymi, szlocha, wzdycha i modli się o szczęście dla swoich dzieci. Prosi was o waszą wolę, by uwolnić was od nieszczęścia, i przekazuje wam swoją jako potwierdzenie daru swojego Królestwa.
Tak więc apeluję do wszystkich, apeluję razem z Jezusem poprzez Jego własne łzy, poprzez Jego gorące pragnienia, poprzez Jego Serce, które się wypala, gdyż chce nam przekazać swój Fiat. Z wnętrza Fiat wyszliśmy, to On dał nam życie. Jest więc słuszne i konieczne, abyśmy do Niego powrócili, do naszego drogiego i wiecznego dziedzictwa.
Rozważanie „Godzin Męki Jezusa Chrystusa”, czyli szkoła miłości, świętości i jedności z Wolą Ojca
Luiza Piccarreta, „Mała Córeczka Woli Bożej”, po codziennym rozważaniu na przestrzeni 31 lub 32 lat dwudziestu czterech Godzin Męki Pańskiej, na prośbę św. Hannibala Marii di Francia, mniej więcej w latach 1913-1914 przedstawiła je na piśmie. Ojciec Hannibal opublikował je w 4 edycjach i nadał im tytuł «Zegar Męki Pańskiej».
Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby wraz z Nim i tak jak On nauczyć się czynić to, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.
O wartości i użyteczności tych Godzin Zegara Męki Pańskiej i jak bardzo są one miłe naszemu Panu
Fragment listu Luizy Piccarrety do ojca Hannibala Marii di Francia:
„Przewielebny Ojcze, nareszcie przedkładam Ojcu spisane Godziny Męki Pańskiej, wszystko dla chwały naszego Pana. Załączam też stronę, która zawiera owoce, zasługi i obietnice Jezusa dla każdego, kto będzie rozważał owe Godziny Męki. Sądzę, że jeśli ten, kto będzie je rozważał, jest grzesznikiem, nawróci się; jeśli jest niedoskonały, osiągnie doskonałość; jeśli jest święty, stanie się bardziej świętym; jeśli ulega pokusom, odniesie zwycięstwo; jeśli jest cierpiący, znajdzie w tych Godzinach siłę, lekarstwo i pocieszenie, a jeśli jego dusza jest słaba i nędzna, znajdzie pokarm duchowy i zwierciadło, w którym nieustannie będzie mógł się przeglądać, aby się upiększyć i upodobnić do Jezusa, naszego wzoru.
Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, Jezus słyszy w tych zadośćuczynieniach jakby odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I gdyby to było praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona, a jej bicze byłyby częściowo powstrzymane i jakby osłabione w tych smutnych czasach udręki i przelewu krwi. Niech wielebny Ojciec wystosuje apel do wszystkich. Niech tym sposobem dopełni dzieła, które mój uwielbiony Jezus kazał mi napisać.
Chcę również powiedzieć Ojcu, że celem owych Godzin Męki Pańskiej nie jest tylko odtworzenie historii Męki, ponieważ jest wiele książek, które traktują o tym świętym temacie, i nie ma potrzeby pisania jeszcze jednej. Ale celem tych Godzin jest zadośćuczynienie, czyli dusza jednoczy (proszę zauważyć) rozmaite momenty Męki naszego Pana z wieloma różnymi przewinieniami i wspólnie z Jezusem daje godne zadośćuczynienie, i zwraca Mu niemal wszystko, co każde stworzenie jest Mu winne. Stąd też występują w tych GODZINACH różne sposoby zadośćuczynienia. To oznacza, że w niektórych fragmentach dusza błogosławi, w innych współczuje, w innych wychwala, w jeszcze innych niesie pociechę cierpiącemu Jezusowi, a w innych wynagradza, błaga, modli się i uprasza. Pozostawiam więc Tobie, Wielebny Ojcze, ukazanie za pomocą przedmowy celu tych pism”.
Niektóre fragmenty zaczerpnięte z dziennika Luizy:
Jezus mówi do Luizy: Córko moja, ten, kto stale rozmyśla nad moją Męką, tworzy zdrój w swoim sercu i im więcej o niej rozmyśla, tym bardziej zdrój ten się powiększa. A ponieważ wytryskujące wody są wspólne dla wszystkich, więc ten zdrój mojej Męki, który dusza tworzy w sercu, służy jej dobru, mojej chwale i dobru stworzeń.
A ja: Powiedz mi, moja Dobroci, czym wynagrodzisz tym, którzy będą rozważać te Godziny Męki w taki sposób, w jaki Ty mnie tego nauczyłeś.
A On: Córko moja, nie będę uważał tych Godzin jako coś pochodzącego od was, ale jako coś, co Ja sam uczyniłem. Dam wam te same zasługi, jak gdybym to Ja sam znosił moją Mękę. Pozwolę wam w ten sposób uzyskać te same owoce, zgodnie z dyspozycją duszy. To dam wam na ziemi. Toteż większej rzeczy nie mógłbym już wam dać. Ale później w Niebie ustawię przed sobą te dusze i będę w nie rzucał strzały miłości i zadowolenia tyle razy, ile razy rozważały Godziny Mojej Męki. One zaś będą rzucały je we Mnie. Jaką słodką muzyką będzie to dla wszystkich błogosławionych! (Tom 11, 10 kwietnia 1913)
Myślałam o napisanych Godzinach Męki Pańskiej i o tym, że nie posiadają żadnych odpustów. Tak więc ten, kto je rozważa, nic nie zyskuje, podczas gdy wiele modlitw wzbogaconych jest tak wielką ilością odpustów… Gdy tak rozmyślałam, mój zawsze uwielbiony Jezus powiedział mi w swej łaskawości: Córko moja, dzięki modlitwom odpustowym można coś uzyskać. Natomiast Godziny mojej Męki, które są moimi własnymi modlitwami, moim zadośćuczynieniem i całą miłością, wyszły z głębin mojego Serca. Czy może zapomniałaś, ile razy przyłączałem się do ciebie, aby wspólnie z tobą je rozważać, i jak przemieniałem bicze w łaski dla całej ziemi? Dlatego moje zadowolenie jest tak wielkie, że zamiast odpustów daję duszy garść miłości, która zawiera nieobliczalne bogactwo o nieskończonej wartości. A z kolei, gdy coś czynione jest z czystej miłości, moja Miłość znajduje w tym wytchnienie. I nie jest to bez znaczenia, gdy stworzenie przynosi ulgę i daje ujście Miłości Stworzyciela. (Tom 11, 6 września 1913)
Stwórzmy zatem wiele żywych „ZEGARÓW MĘKI PAŃSKIEJ”, tak aby nieustannie żyła w nas Męka Jezusa i Maryi.
Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa
Godziny te są porządkiem Wszechświata i utrzymują Niebo i ziemię w harmonii oraz powstrzymują Mnie przed całkowitym zniszczeniem świata. Czuję, jak puszczasz w ruch moją Krew, moje rany, moją miłość i wszystko, co uczyniłem. Płynie to nad wszystkimi, aby przynieść zbawienie wszystkim. A gdy dusze rozważają te Godziny Męki, czuję, jak puszczają w ruch moją Krew, moje rany i moje pragnienie zbawienia dusz. A ponieważ odczuwam, jak ponawiane jest moje własne Życie, to jakże stworzenia mogą otrzymać jakiekolwiek dobro, jeśli nie za sprawą tych Godzin?… Dlaczego w to wątpisz? Sprawa nie jest twoja, lecz moja. Ty byłaś tylko przymuszonym i słabym narzędziem. (Tom 12, 16 maja 1917)
Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.
Cierpiący Jezus czeka na nas w Najświętszym Sakramencie
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety
Jezus, pouczając mnie dobrotliwie, powiedział: Źle postąpiłaś, będąc tak zaniepokojoną. Czyż nie wiesz, że Ja jestem Duchem pokoju i że pierwszą rzeczą, którą ci zalecam, jest to, abyś nigdy nie zakłócała pokoju serca? Jeśli podczas modlitwy nie możesz się skupić, nie chcę, abyś myślała o tym lub o tamtym, jak jest lub nie jest. Postępując w ten sposób, sama powodujesz rozproszenie uwagi. Diabeł, widząc cię pokorną i poddaną, i całą pogrążoną w twojej nicości, nie będzie miał siły, by się zbliżyć. Otóż tam, gdzie sądziłaś, że przegrywasz, tam, dokonasz wielu nabytków.
Jeśli chodzi o Komunię, nie chcę, żebyś się martwiła, że nie potrafisz wytrwać. Wiedz, że jest to cień boleści, którą znosiłem w Getsemani. Co będzie, gdy podzielę się z tobą biczami, cierniami i gwoździami? Myśl o większych boleściach pozwoli ci odważniej znosić mniejsze cierpienia. Kiedy więc znajdziesz się sama i umierająca podczas Komunii, pomyśl, że chcę, abyś potowarzyszyła Mi trochę w agonii w Ogrójcu. Zbliż się zatem do Mnie i porównaj twoją boleść z moją. Zobacz, ty jesteś sama i pozbawiona Mnie, Ja także jestem sam i opuszczony przez najbardziej zaufanych przyjaciół, którzy śpią, jestem nawet opuszczony przez mojego Ojca Niebieskiego. W dodatku znajduję się pośród bardzo gorzkich boleści, w otoczeniu węży, żmij i wściekłych psów, którymi były grzechy ludzi. W nich znajdowały się także i twoje grzechy, które odegrały swoją rolę, tak iż wydawało Mi się, że wszystkie te grzechy chcą Mnie pożreć żywcem. Serce ściskało Mnie mocno i czułem, jakby było miażdżone tłocznią, tak iż pociłem się żywą krwią…
Powiedz Mi, czy ty kiedykolwiek tak bardzo cierpiałaś? Tak więc kiedy będziesz Mnie pozbawiona, udręczona, bez jakiejkolwiek pociechy, pełna smutku, niepokoju i boleści, zbliż się do Mnie, zetrzyj ze Mnie krew i ofiaruj Mi te boleści, aby przynieść Mi ulgę w moim okrutnym konaniu. Gdy tak postąpisz, znajdziesz sposób, aby pobyć ze Mną po Komunii. Nie oznacza to, że nie będziesz cierpiała, ponieważ najbardziej gorzka boleść, jaką mogę dać moim drogim duszom, to taka, gdy pozbawiam je siebie. Ty zaś będziesz szczęśliwa, myśląc, że twoim cierpieniem przynosisz Mi ulgę.
Jeśli chodzi o wizyty i zadośćuczynienie, musisz wiedzieć, że wszystko, co uczyniłem w ciągu trzydziestu trzech lat od urodzenia aż do śmierci, dalej czynię w Sakramencie Ołtarza. Dlatego chcę, abyś odwiedzała Mnie 33 razy dziennie i czciła lata mojego życia, jednocząc się ze Mną w sakramencie i mając te same intencje co Ja, czyli zadośćuczynienia i adoracji. Będziesz to czyniła przez cały czas. Niech twoja pierwsza myśl z rana natychmiast wzleci do monstrancji, w której przebywam z miłości do ciebie, a ostatnia myśl z wieczora niech Mnie odwiedzi. Odwiedzaj Mnie, gdy śpisz w nocy, przed posiłkiem i po posiłku, na początku każdej twojej czynności oraz gdy chodzisz i pracujesz. (Księga Nieba, tom 1)
Złożenie naszej ludzkiej woli w ręce Maryi
Od pierwszej chwili swego życia Maryja poświęciła całą siebie Woli Bożej, aby wybłagać przyjście Mesjasza. Poświęciła siebie Bogu, ofiarowała w pełni swoją osobę i swoje życie Miłości Bożej, Bożemu Planowi, a w swoim czasie Bóg „poświęcił siebie” Maryi. W rzeczywistości Jezus poświęcił siebie Maryi od momentu Wcielenia, a pod koniec swego życia odnowił swoje poświęcenie Woli Ojca. Modląc się za swych uczniów, powiedział: Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie (J 17,17-19).
Bóg chciał więc przyjść do nas i się nam oddać przez Maryję. Chciał, aby Jego Wcielenie, a nawet Odkupienie, odbyło się za zgodą i przy życzliwej współpracy Maryi, Jego Matki. W ten sam sposób chce, abyśmy my przyszli do Niego i oddali się Mu przez Maryję, ponieważ Maryja ma za zadanie zjednoczyć Boga i człowieka: sprawić, aby Bóg stał się Człowiekiem, a każdy człowiek stał się dzięki łasce jak Jezus, jak Bóg. Tak więc jest to poświęcenie się Bogu jak Maryja, przez Maryję, z Maryją i w Niepokalanym Sercu Maryi.
W jaki sposób mamy się ofiarować Maryi?
Za pomocą wielu pięknych słów i wyrażeń? Za pomocą obszernej modlitwy o bogatej zawartości teologicznej? Za pomocą kilku szczerych słów?… Wszystko to może być przydatne i wartościowe, ale istotne jest, aby to czynić z umysłem (w takim stopniu, w jakim rozumiemy) i z sercem (w takim stopniu, w jakim chcemy i pragniemy).
Ile razy? Raz w życiu? Raz w roku? (nie zaszkodzi) Raz w miesiącu? Codziennie? Co godzinę? W każdej minucie czy sekundzie? Tak!… Z każdym oddechem? Przy każdym uderzeniu serca? W każdym spojrzeniu, myśli, słowie, czynie, sytuacji itd.? Tak, tak, tak! Nie jest to zwykły akt pobożności czy formalna czynność. Jest to życie, aby żyć, jest to przymierze z Bogiem przez Maryję, jest to cel do zdobycia. Poświęcenie (konsekracja) będzie spełnione i w pełni zrealizowane tylko w momencie naszego wejścia do Nieba. Jest praktycznie odpowiedzią, której musimy udzielić jak św. Jan na testament miłości Jezusa ukrzyżowanego: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie, czyli do swego życia (J 19,27).
Akt poświęcenia naszej ludzkiej woli Niebieskiej Królowej
(Modlitwa zaczerpnięta z książki „Dziewica Maryja w Królestwie Woli Bożej”)
Najsłodsza Mamo, upadam na twarz przed Twoim tronem. Jestem Twoją małą córką, która chce Ci okazać całą swoją dziecięcą miłość. I jako Twoja córka chcę zebrać wszystkie moje ofiary, modlitwy i obietnice, że już nigdy nie będę czyniła mojej woli, co tyle razy Ci obiecywałam w tym miesiącu łaski. Tworzę z tego koronę i pragnę ją złożyć na Twoim łonie jako dowód mojej miłości i dziękczynienia dla mojej Mamy.
Ale to nie wystarczy. Chcę, abyś ją wzięła w swoje ręce na znak, że przyjmujesz mój dar. Dotknięciem Twoich matczynych palców przemień ją w przynajmniej tyle Słońc, ile razy w moich małych czynach starałam się pełnić Wolę Bożą.
Ach tak, Królowo Matko, Twoja córka chce Ci oddać cześć światłem i pięknie jaśniejącymi słońcami. Wiem, że masz ich wiele, ale nie są to słońca Twojej córki. Ja zaś chcę Ci dać moje, aby Ci powiedzieć, że Cię kocham, i zmusić Cię, byś mnie miłowała. Święta Mamo, uśmiechasz się do mnie i z całą dobrocią przyjmujesz mój dar. Dziękuję Ci z całego serca…
Ale mam Ci jeszcze tyle do powiedzenia. Chcę zawrzeć mój ból, moje lęki, słabości oraz całą moją istotę w Twoim matczynym Sercu jako w miejscu mojego schronienia. Pragnę Ci poświęcić moją wolę. Och, moja Mamo, przyjmij ją i uczyń triumfem łaski oraz miejscem, w którym Wola Boża będzie mogła rozprzestrzenić swoje królestwo! Moja poświęcona Tobie wola uczyni nas nierozłącznymi i będzie utrzymywać nas w stałym kontakcie. Wrota Nieba nie będą dla mnie zamknięte, ponieważ, gdy Ci poświęcę moją wolę, Ty w zamian oddasz mi Twoją. I albo Mama przyjdzie, aby żyć ze swoją córką na ziemi, albo córka pójdzie do Nieba, aby żyć ze swoją Mamą. Och, jak bardzo będę szczęśliwa!
Słuchaj, najdroższa Mamo, aby poświęcenie Ci mojej woli było bardziej uroczyste, wzywam Trójcę Przenajświętszą, wszystkich aniołów i wszystkich świętych i wobec wszystkich uroczyście przysięgam, że poświęcam swojej Niebieskiej Mamie moją wolę. Potężna Królowo, jako spełnienie proszę o Twoje święte błogosławieństwo dla mnie i dla wszystkich. Niech błogosławieństwo Twoje będzie niebieską rosą, niech spłynie na grzeszników i ich nawróci, niech spłynie na zasmuconych i ich pocieszy, niech spłynie na świat cały i przemieni go w dobro, niech spłynie na dusze w czyśćcu i ugasi ich palące płomienie. Niech Twoje matczyne błogosławieństwo będzie gwarancją zbawienia dla wszystkich dusz.
Miłość jest jak przyjemna i wonna maść, która koi i łagodzi boleści życia
Z pism Slugi Bożej Luizy Piccarrety
Podczas gdy moja dusza zatracała się w ogromnym morzu nadziei, mój ukochany Jezus powrócł i opowiedział mi o miłości, mówiąc: Miłość idzie za wiarą i nadzieją i łączy razem te dwie cnoty, tak iż tworzy tylko jedną, podczas gdy są trzy. O moja Oblubienico, to właśnie jest Trójca Osób Boskich ukryta w trzech cnotach teologalnych.
Następnie powiedział: Jeśli wiara sprawia, że wierzymy, a nadzieja, że ufamy, to miłość sprawia, że kochamy. Jeśli wiara jest światłem i służy duszy za wzrok, a nadzieja, która jest pokarmem wiary, daje duszy odwagę, pokój, wytrwałość i całą resztę, to miłość, która jest substancją tego światła i tego pokarmu, jest jak przyjemna i wonna maść, która przenikając wszędzie, koi i łagodzi boleści życia. Miłość czyni cierpienie słodkim, a nawet wzbudza pragnienie cierpienia. Dusza, która posiada miłość, wydziela woń wszędzie. Wszystkie jej dzieła dokonane z miłości mają bardzo przyjemny zapach. Co to za zapach? To zapach samego Boga.
Inne cnoty czynią duszę samotną i niemal powściągliwą wobec stworzeń. Miłość zaś łączy serca, gdyż jest substancją, która jednoczy. Ale gdzie je jednoczy? W Bogu. Miłość, będąca pachnącą maścią, rozprzestrzenia się wszędzie i ze wszystkimi. Miłość sprawia, że dusza z radością znosi najokrutniejsze boleści i nie potrafi nawet trwać bez cierpienia. Kiedy widzi, że jest go pozbawiona, mówi do swojego Oblubieńca Jezusa: „Wzmocnij mnie owocami – którymi są cierpienia – bo chora jestem z miłości[1]. Gdzie mogłabym ci okazać moją miłość jeśli nie w cierpieniu dla Ciebie?”. Miłość pali, pochłania wszystkie inne rzeczy, a nawet same cnoty, i przekształca je wszystkie w siebie. Krótko mówiąc, jest królową, która chce królować wszędzie i nikomu nie chce odstąpić swojego królowania.
Któż mógłby wyrazić to, co pozostało we mnie po tej wypowiedzi Jezusa? Powiem tylko, że rozpaliło się we mnie takie pragnienie cierpienia, co więcej, poczułam w sobie jakby ten napływ był we mnie naturalną rzeczą, że sądzę, iż największym dla mnie nieszczęściem było nie móc cierpieć.
Potem, tego ranka, Jezus mówił mi o unicestwieniu samej siebie, aby lepiej przygotować moje serce. Mówił też o bardzo wielkim pragnieniu, które miało mnie pobudzić, abym mogła przygotować się na przyjęcie łaski. Powiedział mi, że pragnienie rekompensuje braki i niedoskonałości, które mogą występować w duszy. Pragnienie jest jak płaszcz, który wszystko okrywa. (Księga Nieba, tom 1)
[1] Pieśń nad Pieśniami 2,5: Posilcie mnie plackami z rodzynek, wzmocnijcie mnie jabłkami, bo chora jestem z miłości.
Poznanie prawdy o nas samych, spoglądając w „lustro”, którym jest Jezus Chrystus
Punktem wyjścia do dialogu z Bogiem jest Światło Prawdy. W relacji z Bogiem należy rozmawiać tym samym językiem: prawdą.
Jezus mówi do Sługi Bożej Luizy Piccarrety: Córko moja, wszystkie rzeczy biorą swój początek z nicości. Gdyby ten tak uporządkowany wszechświat, który podziwiasz, był przed stworzeniem wypełniony innymi rzeczami, nie mógłbym użyć swojej twórczej dłoni, aby go stworzyć po mistrzowsku i uczynić tak wspaniałym i bogato zdobionym. Co najwyżej, mógłbym zniszczyć wszystko, co mogłoby w nim istnieć, a następnie stworzyć go ponownie według swoich upodobań. Ale pozostajemy zawsze przy tym samym: wszystkie moje dzieła biorą swój początek z nicości. Kiedy wmieszane są inne rzeczy, nie mogę zstąpić do duszy i w niej działać, gdyż to nie jest godne mojego Majestatu. Ale kiedy dusza redukuje się do zera, wznosi się do Mnie i podejmuje swój byt w moim, wtedy działam jak Bóg, którym jestem, a dusza odnajduje swój prawdziwy odpoczynek. Otóż wszystkie cnoty biorą swój początek z pokory i z zatracenia samego siebie. (20.05.1900)
Podstawą życia duchowego jest poznanie siebie, własnej nicości oraz poznanie Boga:
Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał. (1 Kor 4,7)
Dlatego Jezus mówi do Luizy: Największą przysługą, jaką mogę wyświadczyć duszy, jest dać jej poznać samą siebie. Poznanie siebie i poznanie Boga idą w parze. W takim stopniu, w jakim poznasz siebie, w takim też stopniu poznasz Boga. Dusza, która poznała siebie, widzi, że sama z siebie nie może uczynić nic dobrego i dlatego przemienia cień swojego bytu w Boga, i w Bogu wykonuje wszystkie swoje czynności. Zdarza się, że dusza jest w Bogu i przy Nim kroczy, nie patrząc na nic, nie bacząc na nic, ani nic nie mówiąc, jednym słowem, jest jak martwa, ponieważ znając do głębi swoją nicość, nie ma odwagi nic uczynić z samej siebie, ale ślepo podąża za impulsem działania Słowa. (02.06.1899)
Kiedy Jezus ukazuje się duszy, pozwala jej poznać samą siebie i jej nicość. Napełnia ją wtedy samym sobą:
Kiedy to Ja się ukazuję duszy, wszystkie jej władze wewnętrzne unicestwiają się i poznają swoją nicość, a Ja, widząc duszę upokorzoną, daję jej w obfitości, jakby wielkimi strumieniami, moją Miłość, tak aby zalać ją w całości i wzmocnić w czynieniu dobra. Wręcz przeciwnie dzieje się w przypadku diabła (27.08.1899).
I do św. Katarzyny ze Sieny powiedział: Ja jestem Tym, który jest. Ty jesteś tą, która nie jest. Dlatego powiedział: Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15,5).
Owa wiedza i poczucie pogardy dla samego siebie są godne pochwały i korzystne, jeśli idą w parze z poznaniem Jezusa i z wiarą w Niego, ponieważ stają się wtedy ufnością i odwagą (26.05.1899, 05.02.1900): Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13).
A skoro do ujrzenia naszego oblicza potrzebujemy lustra, to do poznania prawdy o nas samych, musimy spojrzeć w „lustro”, którym jest Chrystus:
Córko moja, pragnę od ciebie, abyś nie rozpoznawała siebie już więcej w sobie, ale rozpoznawała siebie tylko we Mnie. Tak więc nie będziesz już więcej pamiętała o sobie ani poznawała siebie, ale będziesz pamiętała o Mnie. A kiedy nie będziesz znała siebie, poznasz Mnie jedynie. W takim stopniu, w jakim zapomnisz o sobie i zniszczysz siebie, w takim też stopniu pogłębisz wiedzę o Mnie i rozpoznasz siebie wyłącznie we Mnie. A kiedy to uczynisz, nie będziesz już więcej myślała twoim umysłem, ale moim. Nie będziesz patrzyła twoimi oczami, rozmawiała twoimi ustami, a twoje serce nie będzie pulsować twoim sercem, nie będziesz pracowała twoimi rękami ani chodziła twoimi nogami, ale wszystko to uczynisz moimi oczami, moimi ustami, moim sercem, moimi rękami i moimi nagami, ponieważ aby rozpoznać się wyłącznie w Bogu, dusza musi się udać do swego źródła i powrócić do swego początku – Boga, od którego wyszła, oraz dostosować całą siebie do swego Stwórcy. A wszystko, co mniema o sobie i co nie jest zgodne z jej początkiem, musi zniszczyć i zredukować do zera. Tylko w ten sposób, naga i zniszczona, może powrócić do swego źródła i rozpoznać siebie tylko w Bogu, i działać zgodnie z celem, do jakiego została stworzona. Właśnie dlatego, aby dostosować całą siebie do Mnie, dusza powinna się stać nierozłączna ze Mną. (27.06.1900)
Rozmyślanie o sobie jest zawsze wadą. Do myśli o sobie należy natychmiast dołączyć myśl o Jezusie:
Im bardziej dusza się upokarza i poznaje samą siebie, tym bardziej przybliża się do prawdy, a znajdując się w prawdzie, stara się wbić na drogę cnoty, od której czuje się bardzo daleka. Kiedy widzi, że się znajduje na drodze cnoty, natychmiast uświadamia sobie, jak wiele pozostało jej jeszcze do zrobienia, ponieważ cnoty nie mają końca, są tak samo nieskończone jak Ja. Tak więc dusza znajdując się w prawdzie, zawsze stara się doskonalić, ale nigdy nie poczuje się doskonałą. A to jest jej potrzebne i sprawi, że będzie stale nad sobą pracować, starając się doskonalić jeszcze bardziej bez marnowania czasu na bezczynność. Ja zaś, zadowolony z tej pracy, będę ją przerabiać po trochu, wymalowując w niej swoje podobieństwo. (01.01.1900)
Córko moja, wsparciem prawdziwej świętości jest poznanie siebie […], ponieważ poznanie siebie niszczy samego siebie, a dusza w całości opiera się na wiedzy, którą nabywa o Bogu, tak iż jej czyny stają się czynami samego Boga i nic więcej nie pozostaje z jej własnego bytu. Kiedy wnętrze nasyca się i zajmuje wyłącznie Bogiem i wszystkim, co do Niego należy, Bóg w pełni udziela siebie duszy. A kiedy wnętrze raz zajmuje się Bogiem, a raz innymi rzeczami, Bóg udziela się duszy tylko po części. (23.03.1902)
Krzyż daje nam najpiękniejsze rysy, jakie można znaleźć w Niebie i na ziemi
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety
Jezus do Luizy: Oblubienico moja, cnoty stają się słabe, jeśli nie są utrwalone i wzmocnione przez wszczepienie Krzyża.
Pamiętam, że powiedział: Przed moim przyjściem na ziemię, cierpienie, zamęt, zniewagi, oszczerstwa, boleści, ubóstwo, choroby, zwłaszcza krzyż były uważane za hańbę, ale odkąd przyjąłem je na siebie, wszystkie zostały uświęcone i przebóstwione kontaktem ze Mną. Tak więc wszystkie zmieniły swój wygląd i stały się słodkie i przyjemne, a dusza, która ma szczęście dostąpić jakiegoś cierpienia, czuje się tym zaszczycona. A to dlatego, że otrzymała moje szaty, czyli szaty Syna Bożego. Tylko ten, kto patrzy na zewnętrzną stronę krzyża i się na niej zatrzymuje, doświadcza czegoś przeciwnego. Uważa, że krzyż jest nieprzyjemny i dlatego brzydzi się nim, i na niego narzeka. Wydaje się, że dzieje mu się krzywda. Krzyż przynosi zaś szczęście temu, kto przenika do jego wnętrza i uważa go za przyjemny. Moja umiłowana córko, pragnę jedynie ukrzyżować Cię na duszy i ciele.
Kiedy to mówił, poczułam, jak wzbudzone zostało we mnie takie pragnienie bycia ukrzyżowaną wraz z Jezusem Chrystusem, że często powtarzałam: Jezu mój, moja Miłości, pośpiesz się, ukrzyżuj mnie wraz z sobą. Kiedy powracał, pierwszymi prośbami, z którymi się do Niego zwracałam i które wydawały mi się najważniejsze, były: ból za moje grzechy i łaska, żeby mnie wraz ze sobą ukrzyżował. Wydawało mi się, że jeśli to osiągnę, osiągnę wszystko. […]
Mój ukochany Jezus powiedział do mnie: Gdybyś tylko wiedziała, jak wielkie dobro zawiera w sobie Krzyż, jak bardzo czyni duszę cenną oraz jaki bezcenny klejnot zdobywa ten, kto otrzymuje dobro cierpienia! Wystarczy, że ci powiem, iż kiedy przyszedłem na ziemię, nie wybrałam bogactw ani przyjemności, ale miałem krzyż, ubóstwo i hańbę jako drogie i bliskie siostry. […]
Pewnego ranka – był to dzień Podwyższenia Krzyża – mój słodki Jezus przeniósł mnie do miejsc świętych i najpierw wiele powiedział mi o cnocie Krzyża (nie pamiętam wszystkiego, tylko coś niecoś): Moja umiłowana, czy chcesz być piękna? Krzyż da ci najpiękniejsze rysy, jakie można znaleźć w Niebie i na ziemi, tak iż rozkochasz w sobie Boga, który zawiera w sobie wszelkie piękno.
Jezus mówił dalej: Czy chcesz być napełniona ogromnym bogactwem, nie na krótki czas, ale na całą wieczność? Otóż Krzyż da ci wszelkiego rodzaju bogactwa, od najmniejszych centów, którymi są małe krzyże, po największe sumy, którymi są najcięższe krzyże. Jednak ludzie są bardzo chciwi, żeby zarabiać doczesne pieniądze, które wkrótce będą musieli porzucić, a nie troszczą się o nabycie wiecznego grosza. Kiedy im współczuję, widząc ich beztroskę wobec wszystkiego, co dotyczy wieczności, i dobrotliwie daję im okazję do cierpienia, to zamiast ją doceniać, oburzają się i Mnie obrażają. Co za ludzkie szaleństwo! Wydaje się, że rozumują na odwrót.
Moja umiłowana, w Krzyżu są wszelkie triumfy, wszelkie zwycięstwa i największe nabytki, toteż nie powinnaś mieć innego celu niż Krzyż. On ci wystarczy za wszystko. (Księga Nieba, tom 1)
Nadzieja daje duszy zbrojną szatę, aby żaden wróg nie mógł jej zaniepokoić, nawet w najmniejszym stopniu
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety
Powracając więc do wiary, Jezus powiedział: Aby uzyskać, trzeba wierzyć. Jeśli ciało nie ma wzroku, wszystko jest dla niego ciemnością, wszystko jest zamętem, tak iż gdyby chciało chodzić, upadłoby raz w jednym miejscu, raz w drugim, aż wreszcie upadłoby całkowicie. Podobnie jest z duszą. Dusza bez wiary wpada jedynie z jednej przepaści w drugą. Ale wiara służy jako wzrok dla duszy, jest jak światło, które ją prowadzi do życia wiecznego.
A czym się karmi to światło wiary? Nadzieją. A co jest substancją tego światła wiary i tego pokarmu nadziei? Miłość. Te trzy cnoty są razem szczepione, tak iż jedna nie może się ostać bez drugiej. Istotnie, czy warto człowiekowi wierzyć w ogromne bogactwa wiary, jeśli nie ma nadziei na uzyskanie ich dla siebie? Będzie je oglądał, tak, ale obojętnym wzrokiem, gdyż wie, że do niego nie należą. Ale nadzieja dodaje światłu wiary skrzydeł. Mając nadzieję na zasługi Jezusa Chrystusa, człowiek patrzy na bogactwa jak na swoje własne i zaczyna je miłować.
Nadzieja – powiedział Jezus – daje duszy zbrojną szatę, niemal z żelaza, aby żaden wróg nie mógł jej zranić swoimi strzałami ani zaniepokoić nawet w najmniejszym stopniu. Wszystko jest w niej spokojem, wszystko jest pokojem.
Och, wspaniale jest widzieć ową duszę obdarzoną piękną nadzieją, całkowicie wspartą na jej Umiłowanym, nieufną wobec siebie i ufającą Bogu. Stawia ona czoła najstraszniejszym wrogom, jest królową swoich namiętności, kieruje całym swoim wnętrzem, swoimi skłonnościami, pragnieniami, biciem serca oraz myślami z taką biegłością, że sam Jezus jest w niej zakochany, ponieważ widzi, że dusza ta działa z ogromną odwagą i siłą. Ową odwagę i siłę czerpie jedynie z Niego i od Niego ich oczekuje, tak iż Jezus, widząc ową silną nadzieję, nic nie może odmówić tej duszy.
Kiedy Jezus mówił o nadziei, usuwał się trochę, zostawiając światło w moim umyśle. Któż mógłby wyrazić to, co pojmowałam o nadziei? Jeśli wszystkie inne cnoty służą upiększeniu duszy, ale mogą spowodować u nas wahanie i niestałość, to nadzieja sprawia, że dusza staje się mocna i stała jak wysokie góry, które nie mogą się poruszyć ani trochę. Wydaje mi się, że z duszą obdarzoną nadzieją dzieje się tak jak z pewnymi bardzo wysokimi górami, którym żadna zła pogoda w powietrzu nie może zaszkodzić. Do tych gór nie przedostaje się ani śnieg, ani wiatr, ani upał. Cokolwiek można tam położyć i można być pewnym, że tam, gdzie się położy, tam pozostanie, nawet jeśli minie sto lat. Taka jest właśnie dusza obdarzona nadzieją: nic nie może jej zaszkodzić. Ani ucisk, ani ubóstwo, ani wszelkie inne wypadki życiowe nie przerażają jej ani trochę. Mówi do siebie: wszystko mogę zdziałać, wszystko mogę znieść, wszystko ścierpieć, pokładając nadzieję w Jezusie, który jest przedmiotem wszelkiej mojej nadziei.
Nadzieja czyni duszę niemal wszechmocną i niezwyciężoną, i daje jej ostateczną wytrwałość. Dusza przestaje mieć nadzieję i wytrwałość, jedynie wtedy gdy dostępuje Królestwa Niebieskiego. Wówczas porzuca nadzieję i cała zanurza się w ogromnym oceanie Boskiej Miłości. (Księga Nieba, tom 1)
Maryja otrzymała dziewiczą Płodność Ojca, żeby być Matką Boga-Człowieka
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:
Jezus do Luizy: […] Uczyniłem to w dziele Odkupienia. A ponieważ miałem wywyższyć Istotę, żeby mogła począć Człowieka i Boga, dlatego musiałem w Niej skupić wszelkie możliwe i wyobrażalne dobra. Musiałem Ją wywyższyć tak bardzo, żeby umieścić w Niej nasienie własnej Płodności Ojca. I tak jak mój Ojciec Niebieski zrodził Mnie dziewiczo w swoim łonie za pomocą dziewiczego nasienia swojej odwiecznej Płodności bez udziału kobiety, a z tego samego nasienia pochodzi Duch Święty, tak też moja Niebieska Mama za pomocą tego odwiecznego, w pełni dziewiczego nasienia Płodności Ojcowskiej, poczęła Mnie w swoim dziewiczym łonie bez udziału mężczyzny. Trójca Przenajświętsza musiała się udzielić tej Boskiej Dziewicy, aby mogła począć Mnie, Syna Bożego.
Moja Święta Mama nie mogłaby Mnie począć, gdyby nie posiadała owego nasienia. A ponieważ miała ludzkie pochodzenie, nasienie odwiecznej Płodności dało Jej moc poczęcia człowieka. Jako że nasienie było boskie, jednocześnie poczęła Mnie Bogiem. A ponieważ gdy Ojciec Mnie zrodził, w tym samym czasie wyłonił się Duch Święty, więc tak samo, gdy zostałem zrodzony w łonie mojej Mamy, w tym samym czasie zostały zrodzone wszystkie dusze[1]. Wszystko więc, co się przydarzyło odwiecznie Trójcy Przenajświętszej w Niebie, powtarza się w łonie mojej drogiej Mamy.
Dzieło było ogromne i nieobliczalne dla stworzonego umysłu. Musiałem skupić w Niej wszystkie dobra, a nawet samego siebie, aby wszyscy mogli znaleźć to, czego pragnęli. Dlatego skoro dzieło Odkupienia miało być tak wielkie i aż wstrząsnąć wszystkimi pokoleniami, potrzebowałem przez tyle wieków modlitw, westchnień, łez i pokuty tak wielu patriarchów, proroków i całego ludu Starego Testamentu. Potrzebowałem tego wszystkiego, żeby ich przygotować do przyjęcia tak wielkiego dobra i pobudzić siebie do skupienia w tym niebiańskim stworzeniu wszelkich dóbr, z których wszyscy mieli skorzystać. A co pobudziło ten lud do modlitw i wzdychań itd.? Obietnica przyszłego Mesjasza. Obietnica ta była jak nasienie wielu błagań i łez. Gdyby nie było tej obietnicy, nikt by się nie zatroszczył o zbawienie ani by go nie oczekiwał.
A teraz, moja córko, przejdźmy do mojej Woli. Czy sądzisz, że jest to świętość taka, jak inne świętości? Czy sądzisz, że jest to dobro czy łaska prawie równorzędne z innymi, których udzieliłem przez tak wiele stuleci innym świętym i całemu Kościołowi? Nie, nie! Tu chodzi o nową erę, o dobro, które ma służyć wszystkim pokoleniom. Ale najpierw konieczne jest, abym skupił całe to dobro w jednym tylko stworzeniu, tak jak to uczyniłem przy Odkupieniu, skupiając wszystko w swojej Mamie. Spójrz, jak to wszystko idzie w parze.
[…] To ta sama Wola działała przy Odkupieniu i chciała się posłużyć Dziewicą. Jakich znaków i cudów łask w Niej nie uczyniła? Moja Wola jest ogromna i zawiera w sobie wszelkie dobra, a gdy działa, jest wielkoduszna. Jeśli w grę wchodzi podejmowanie dzieł przynoszących dobro całej ludzkości, ryzykuje wszystkie swoje dobra. A teraz pragnie się posłużyć inną dziewicą, aby w niej skupić swoją Wolę i dać poznać wszystkim, że ma być spełniana na ziemi, tak jak w Niebie. (Tom 15, 14.04.1923)
[1] Ojciec zradza Słowo Boże, a Ich wzajemna miłość jest „procesją” Ducha Świętego. Mamy tutaj podobieństwo, zbieżność, między tym, co zaszło przy zrodzeniu z Ojca, a tym, co zaszło przy zrodzeniu w łonie Jego Matki. W obu przypadkach następuje „procesja”: Duch Święty pochodzi od Ojca i Syna, tak samo wszystkie dusze pochodzą od zrodzenia Jezusa z Maryi.
Los nowo narodzonego Jezusa w grocie betlejemskiej jest mniej dotkliwy niż w Eucharystii z powodu porzucenia przez stworzenia
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety
Potem powrócił mój słodki Jezus. Był czułym dzieckiem. Kwilił, płakał i trząsł się z zimna. Rzucił się w moje ramiona, żeby się ogrzać. Przytuliłam Go mocno i jak zwykle wtopiłam się w Jego Wolę, aby znaleźć wraz z moimi myślami myśli wszystkich i otoczyć drżącego Jezusa adoracją wszystkich stworzonych umysłów; aby znaleźć spojrzenia wszystkich i sprawić, żeby spoglądali na Jezusa i oderwali Go od płaczu; usta, słowa i głosy wszystkich stworzeń, tak aby wszystkie stworzenia Go całowały i wstrzymały Jego kwilenie, a swoim oddechem Go ogrzały. Kiedy to czyniłam, Dzieciątko Jezus już więcej nie kwiliło, przestało płakać i jakby ogrzane, powiedziało do mnie:
Córko moja, czy widziałaś, co sprawiało, że drżałem, płakałem i kwiliłem? Porzucenie przez stworzenia. Ty umieściłaś je wszystkie wokół Mnie. Poczułem, jak wszystkie stworzenia na Mnie patrzą i Mnie całują. Dlatego uciszyłem swój płacz. Wiedz jednak, że moja sytuacja w Przenajświętszym Sakramencie jest jeszcze trudniejsza niż sytuacja z dzieciństwa. Grota, choć zimna, była obszerna, miała powietrze do oddychania. Hostia też jest zimna i tak mała, że prawie brak Mi powietrza. W grocie miałem jako łóżko żłóbek z odrobiną siana. W moim sakramentalnym życiu brakuje Mi nawet siana, a za łóżko mam tylko twarde i lodowate metale. W grocie miałem swoją ukochaną Mamę, która bardzo często obejmowała Mnie swoimi czystymi dłońmi i okrywała palącymi pocałunkami, aby Mnie ogrzać. Uciszała mój płacz i karmiła Mnie swoim słodkim mlekiem.
Wręcz przeciwnie jest w moim sakramentalnym życiu: nie mam Mamy; kiedy Mnie przyjmują, czuję dotyk niegodnych rąk, rąk, które cuchną ziemią lub gnojem… Och, jak bardzo odczuwam smród! Bardziej niż gnój, który czułem w grocie! Zamiast okryć Mnie pocałunkami, dotykają Mnie lekceważącymi czynami, a zamiast mleka dają Mi żółć świętokradztwa, niedbalstwa i chłodu. W grocie św. Józef zapewnił Mi lampkę w nocy. Tutaj, w Przenajświętszym Sakramencie, ileż razy pozostaję w ciemności nawet w nocy! Och, jakże boleśniejszy jest mój los w Przenajświętszym Sakremncie! Ileż ukrytych łez, których nikt nie widzi! Ileż kwilenia, którego nikt nie słyszy! Jeśli mój los z dzieciństwa wzbudził w tobie litość, to tym bardziej musi wzbudzić w tobie litość mój los w Przenajświętszym Sakramencie. (Tom 12, 25 grudnia 1920)
„Typowe” Wcielenie Jezusa w czasie i „mistyczne” Wcielenie Jezusa w duszach, aż do Jego ponownego narodzenia się na zewnątrz
Dziś rano, kiedy znajdowałam się w swoim zwyczajowym stanie, przyszło Dzieciątko Jezus. A ponieważ ujrzałam je bardzo maleńkim, jakby się w tej chwili narodziło, powiedziałam do Niego: Mój drogi, jaka była przyczyna, dla której przyszedłeś z Nieba i narodziłeś się na świecie tak maleńkim?
A On: Miłość była tego przyczyną. Nie tylko moja. Moje narodziny w czasie były ujściem miłości Trójcy Przenajświętszej wobec stworzeń. W przypływie miłości mojej Matki narodziłem się z Jej łona i w przypływie miłości odradzam się w duszach. Ale przypływ ten tworzony jest dzięki pragnieniu. Jak tylko dusza zaczyna Mnie pragnąć, Ja zostaję natychmiast poczęty. Im bardziej Mnie pragnie, tym więcej wzrastam w duszy. Kiedy to pragnienie wypełnia całe wnętrze i aż wychodzi na zewnątrz, wtedy odradzam się w całym człowieku, to znaczy w umyśle, w ustach, w uczynkach i w krokach. W odwrotny sposób także diabeł rodzi się w duszach: jak tylko dusza zaczyna pragnąć i chcieć zła, diabeł zostaje poczęty ze swoimi przewrotnymi uczynkami. A jeśli pragnienie to jest podtrzymywane, diabeł wzrasta i wypełnia całe wnętrze najbardziej obrzydliwymi i wstrętnymi namiętnościami. Namiętności te aż wychodzą na zewnątrz, a człowiek we wszystkim niszczony jest wszelkimi przywarami. Córko moja, ileż to razy rodzi się diabeł w tych bardzo smutnych czasach! Gdyby ludzie i demony mieli moc, zniszczyliby moje narodziny w duszach. (Tom 6, 24 grudnia 1903)
Ciągła agonia i śmierć Jezusa w łonie Jego Matki
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety
Gdy się znajdowałam w tym stanie, poczułam, że jestem poza sobą, wewnątrz bardzo czystego światła. W tym świetle ujrzałam Królową Matkę i Dzieciątko Jezus w Jej dziewiczym łonie. O Boże, w jakim bolesnym stanie znajdowało się moje ukochane Dzieciątko! Jego małe Człowieczeństwo było unieruchomione. Jego stópki i rączki były nieruchome i nie mogły wykonać najmniejszego ruchu. Nie było miejsca ani na otwarcie oczu, ani na swobodne oddychanie. Bezruch był tak wielki, że wydawał się martwy, podczas gdy żył. Pomyślałam sobie: kto wie, jak bardzo cierpi mój Jezus w tym stanie? A jak bardzo cierpi ukochana Mama, widząc Dziecię Jezus w swoim własnym łonie, tak unieruchomione?
Kiedy o tym myślałam, moje małe Dzieciątko, szlochając, powiedziało do mnie: Córko moja, boleści, które znosiłem w dziewiczym łonie mojej Mamy, są nie do zliczenia dla ludzkiego umysłu. Ale czy wiesz, jaka była pierwsza boleść, której doznałem w pierwszej chwili mojego Poczęcia i która trwała przez całe moje życie? Boleść śmierci. Moja Boskość zstąpiła z Nieba w pełni szczęścia, wolna od wszelkiej boleści i wszelkiej śmierci. Kiedy ujrzałem swoje małe Człowieczeństwo podlegające śmierci i cierpieniom z miłości do stworzeń, tak żywo poczułem boleść śmierci, że z czystego bólu naprawdę bym umarł, gdyby moc mojej Boskości nie wsparła Mnie cudem, sprawiając, że odczuwałem boleść śmierci i kontynuację życia.
Tak więc dla Mnie zawsze była to śmierć: czułem śmierć grzechu, śmierć dobra w stworzeniach, a także ich naturalną śmierć. Jaką straszną udręką było dla Mnie całe moje życie! Ja, który zawierałem w sobie życie i byłem całkowitym panem samego życia, musiałem przyjąć boleść śmierci. Czyż nie widzisz, jak moje małe Człowieczeństwo jest unieruchomione i umiera w łonie mojej drogiej Matki? I czy nie czujesz w sobie, jak ciężki i rozdzierający jest ból związany z uczuciem umierania i nieumierania? Córko moja, to jest twoje życie w mojej Woli, które pozwala ci dzielić ciągłą śmierć mojego Człowieczeństwa.
Spędziłam więc prawie cały poranek blisko mojego Jezusa w łonie mojej Mamy i zobaczyłam, że gdy umierał, powracał do życia, aby ponownie oddać się śmierci. Co za boleść widzieć Dzieciątko Jezus w takim stanie!
Potem w nocy rozmyślałam o chwili, w której słodkie Dzieciątko wyszło z łona Matki, aby się pośród nas narodzić. Mój biedny umysł pogrążył się w tak głębokiej i pełnej miłości tajemnicy. A mój słodki Jezus, poruszając się w moim wnętrzu, wyciągnął swoje małe rączki, aby mnie objąć, i powiedział do mnie:
Córko moja, akt moich narodzin był najbardziej uroczystym aktem całego Stworzenia. Niebiosa i ziemia czuły się pogrążone w najgłębszej adoracji na widok mojego małego Człowieczeństwa, które jakby w zamknięciu trzymało moją Boskość. Tak więc w akcie moich narodzin nastąpiło milczenie oraz głęboka adoracja i modlitwa. Moja Mama się modliła i została zachwycona siłą cudu, który od niej wyszedł. Modlił się św. Józef, aniołowie, a całe stworzenie odczuwało odnowioną w sobie siłę miłości mojej twórczej mocy. Wszyscy czuli się uhoronowani i dostąpili prawdziwego zaszczytu, że Ten, który ich stworzył, miał się nimi posłużyć do tego, czego potrzebowało Jego Człowieczeństwo. Słońce poczuło się zaszczycone, że mogło dać swojemu Stwórcy światło i ciepło. Rozpoznało Tego, który je stworzył, swego prawdziwego Pana, świętowało i otoczyło Go czcią, dając mu swoje światło. Ziemia była zaszczycona, kiedy poczuła, jak leżę w żłobie. Poczuła się dotknięta moimi delikatnymi członkami i wiwatowała z radości, ukazując cudowne znaki.
Całe Stworzenie [wszystkie istoty stworzone] widziało pośród siebie swojego prawdziwego Króla i Pana. A ponieważ każdy czuł się zaszczycony, chciał użyczyć Mi swojego urzędu. Woda chciała ugasić moje pragnienie, ptaki swoimi trylami i świergotem pragnęły Mnie zabawić, wiatr chciał Mnie pogłaskać, a powietrze pragnęło Mnie pocałować… Wszyscy chcieli wnieść dla Mnie swój niewinny wkład. Tylko niewdzięczni ludzie, mimo że odczuwali w sobie coś niezwykłego, odczuwali radość i potężną siłę, byli niechętni i tłumiąc wszystko, nie poruszyli się. Mimo że wołałem ich ze łzami, jękiem i szlochem, nie poruszyli się, z wyjątkiem kilku pasterzy. A jednak to dla człowieka przyszedłem na ziemię. Przyszedłem, aby mu się oddać, ocalić go i sprowadzić z powrotem do mojej Ojczyzny Niebieskiej. Wytężałem więc wzrok, aby sprawdzić, czy wychodzi Mi naprzeciw, żeby przyjąć wielki dar mojego boskiego i ludzkiego życia.
Tak więc we Wcieleniu oddałem się władzy stworzenia, jak również oddałem się władzy mojej ukochanej Mamy. Przy narodzeniu dołączył św. Józef, któremu oddałem w darze swoje życie. A ponieważ moje dzieła są wieczne i się nie kończą, owa Boskość, owe Słowo, które zstąpiło z Nieba, nie wycofało się już więcej z ziemi, aby mieć możliwość nieustannego oddawania się wszystkim stworzeniom. Póki żyłem, oddawałem się jawnie. A potem, kilka godzin przed śmiercią, uczyniłem wielki cud i pozostawiłem siebie w Najświętszym Sakramencie, aby ten, kto Mnie zechce, mógł otrzymać wielki dar mojego życia. Nie zwracałem uwagi ani na zniewagi, których by się wobec Mnie dopuścili, ani na odmowę przyjęcia Mnie. Powiedziałem sobie: „Oddałem się, nie chcę się już wycofać. Mogą robić ze Mną, co chcą, ale zawsze będę z nimi i do ich dyspozycji”. (Tom 17, 24 grudnia 1924)
Niepokalane Poczęcie – dusza Maryi została poczęta w nieskończonych zasługach Odkupiciela
Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:
Rozmyślałam o Niepokalanym Poczęciu mojej Królowej Matki. Gdy tylko przyjęłam Komunię Świętą, mój zawsze uwielbiony Jezus ukazał się w moim wnętrzu jakby wewnątrz pomieszczenia przepełnionego światłem, a w tym świetle ujawnił mi wszystko, co uczynił w przeciągu całego swojego życia. Widać było ustawione w sposób uporządkowany wszystkie Jego zasługi, Jego dzieła, boleści, rany, krew – wszystko, co zawierało życie Boga i Człowieka jakby w akcie chronienia duszy, dla Niego tak bardzo drogiej, od jakiegokolwiek drobnego zła, które mogłoby Ją zacienić. Byłam zdumiona, widząc tak wielką staranność Jezusa, a On powiedział do mnie:
Mojej małej nowo narodzonej pragnę objawić Niepokalane Poczęcie Dziewicy, poczętej bez grzechu. Musisz wiedzieć, że moja Boskość jest jednym tylko aktem. Wszystkie czyny skupiają się w jednym akcie. To oznacza bycie Bogiem – największym cudem naszej Boskiej Istoty jest niepodleganie następstwu czynów. I jeśli stworzeniu się wydaje, że raz robimy jedną rzecz, a innym razem drugą, to raczej ukazujemy mu, co jest zawarte w tym jednym akcie, gdyż stworzenie nie jest zdolne poznać wszystkiego za jednym razem, więc ukazujemy mu krok po kroku.
Wszystko, co Ja, Odwieczne Słowo, miałem uczynić w moim przybranym Człowieczeństwie, utworzyło jeden akt z jedynym aktem, który moja Boskość w sobie zawiera. Zanim więc ta szlachetna Istota została poczęta, istniało już wszystko, co Odwieczne Słowo miało uczynić na ziemi. Gdy ta Dziewica została poczęła, wokół Jej poczęcia ustawiły się wszystkie moje zasługi, moje boleści, moja krew – wszystko, co zawierało życie Boga-Człowieka. Została więc poczęta w nieskończonych przestrzeniach moich zasług, mojej boskiej krwi, w ogromnym morzu moich boleści. Dzięki temu pozostała niepokalana, piękna i czysta. Za sprawą moich ogromnych zasług wrogowi został zablokowany do Niej dostęp i nie mógł Jej wyrządzić żadnej krzywdy. Słuszne było, żeby Ta, która miała począć Syna Boga, była najpierw poczęta w dziełach Boga, aby zdobyć cnotę poczęcia Słowa, które miało przyjść i odkupić ludzkość. Najpierw została więc poczęła we Mnie, a potem Ja zostałem poczęty w Niej. Nie pozostało nic innego, jak tylko ukazać to stworzeniom w odpowiednim czasie, ale w Boskości było to już jakby dokonane. A więc to ta niezwykła Istota najpełniej zgromadziła owoce Odkupienia, a co więcej, zdobyła pełny owoc. A ponieważ była poczęta w Odkupieniu, kochała, szanowała i zachowała jako swoją własność wszystko, co Syn Boży uczynił na ziemi. Och, cóż za piękno tego słodkiego maleństwa! Była cudem łaski, cudem naszej Boskości. Wzrastała jako nasza córka, była naszą chlubą, naszą radością, naszym zaszczytem i chwałą.
Gdy mój słodki Jezus to mówił, rozważałam sobie w myślach: Prawdą jest, że moja Królowa Mama została poczęta w nieskończonych zasługach mojego Jezusa, ale Jej krew i ciało zostały poczęte w łonie św. Anny, która nie była pozbawiona skazy pierworodnej. Jak to jest zatem możliwe, że nie odziedziczyła niczego ze zła, które my wszyscy odziedziczyliśmy po grzechu naszego pierwszego ojca Adama?
A Jezus: Córko moja, jeszcze nie zrozumiałaś, że całe zło pochodzi z woli. To wola zniszczyła człowieka, to znaczy jego naturę, a nie natura zniszczyła wolę człowieka. Natura pozostała więc na swoim miejscu, taka jaka była przeze Mnie stworzona. Nic się nie zmieniła, to jego wola się zmieniła, co więcej, przeciwstawiła się Woli Bożej. To ta buntownicza wola zaburzyła jego naturę, osłabiła ją, skaziła i zniewoliła nikczemnymi namiętnościami. Tak samo dzieje się z pojemnikiem wypełnionym zapachami lub cennymi rzeczami. Czy pojemnik się zmieni, jeśli zostanie z nich opróżniony i napełni się zgnilizną lub czymś nikczemnym? Zmieni się to, co zostało umieszczone w środku, ale pojemnik nadal będzie taki sam. Co najwyżej, stanie się mniej lub bardziej ceniony w zależności od tego, co w sobie zawiera. Tak było z człowiekiem. Poczęcie w stworzeniu rodzaju ludzkiego nie przyniosło żadnej szkody mojej Mamie, ponieważ Jej dusza była wolna od wszelkiego grzechu. Między Jej wolą a Wolą Jej Boga nie było podziału. Boskie strumienie nie znajdowały żadnych przeszkód ani oporu, by się w Niej przelać. W każdej chwili znajdowała się pod ulewnym deszczem nowych łask. A ponieważ Jej wola i dusza były w pełni święte, w pełni czyste i w pełni piękne, pojemnik Jej ciała, który zaczerpnęła od swojej matki, pozostał pachnący, w pierwotnym stanie, uporządkowany, przebóstwiony, tak iż był wolny od wszelkich naturalnych chorób, jakimi jest zalana ludzka natura.
Ach tak, to Ona otrzymała ziarno „Fiat Voluntas Tua, jako w Niebie, tak i na ziemi”, które Ją uszlachetniło i sprawiło, że powróciła do swojego pierwotnego źródła, takiego, jakie posiadał człowiek, kiedy został przez Nas stworzony, zanim zgrzeszył. A co więcej, pozwoliło Jej wyprzedzić człowieka, upiększyło Ją jeszcze bardziej ciągłymi strumieniami Fiat, który jako jedyny posiada cnotę odtwarzania obrazów podobnych do Tego, który sam je stworzył. I dzięki Woli Bożej, która w Niej działała, można powiedzieć, że to, czym Bóg jest z natury, Ona jest dzięki łasce. Nasza Wola może uczynić wszystko i dotrzeć wszędzie, jeśli dusza daje Nam swobodę działania i nie przerywa naszego działania swoją ludzką wolą. (Tom 16, 08.12.1923)
W modlitwie „Ojcze nasz” zawarta jest obietnica Królestwa Woli Bożej
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety, Małej Córeczki Woli Bożej:
Jezus mówi do Luizy: Córko moja, kiedy Adam zgrzeszył, Bóg dał mu obietnicę przyszłego Odkupiciela. Upłynęły wieki, ale obietnica nie została złamana i pokolenia otrzymały dobro Odkupienia. Kiedy zstąpiłem z Nieba i utworzyłem królestwo Odkupienia, przed wstąpieniem do Nieba dałem kolejną, bardziej uroczystą obietnicę – obietnicę królestwa mojej Woli. Znalazła się ona w modlitwie „Pater noster” [Ojcze nasz]. I aby jej nadać większą wartość i szybciej uzyskać owo królestwo, złożyłem tę formalną obietnicę w swojej oficjalnej i najbardziej podniosłej modlitwie, modląc się do Ojca, aby pozwolił na nadejście swojego Królestwa oraz Woli Bożej jako w Niebie, tak i na ziemi.
Ja sam stanąłem na czele tej modlitwy, wiedząc, że taka była Jego Wola. Wiedziałem, że nie odmówi Mi niczego, gdyż Ja sam się do Niego modliłem. A co więcej, modliłem się do Niego Jego własną Wolą i prosiłem o to, czego pragnął także mój Ojciec. Po sformułowaniu przed moim Ojcem Niebieskim owej modlitwy, pewny, że dane Mi będzie królestwo mojej Bożej Woli na ziemi, nauczyłem ją swoich apostołów, tak aby przekazali ją całemu światu, aby jedno było wołanie wszystkich: „bądź Wola Twoja, jako w Niebie, tak i na ziemi”. Nie mogłem dać pewniejszej i uroczystszej obietnicy. Wieki są dla Nas jakby jednym tylko punktem, a nasze słowa są czynami i faktami dokonanymi.
Moja własna modlitwa do Ojca Niebieskiego: „przyjdź, przyjdź Królestwo Twoje, bądź Wola Twoja, jako w Niebie, tak i na ziemi” oznacza, że wraz z moim przyjściem na ziemię Królestwo mojej Woli nie zostało jeszcze ustanowione pośród stworzeń, w przeciwnym razie bym powiedział: „Ojcze mój, niech zostanie potwierdzone nasze Królestwo, które już ustanowiłem na ziemi, a nasza Wola niech panuje i króluje”. Powiedziałem natomiast: „przyjdź”. Oznacza to, że ma jeszcze nadejść i że stworzenia mają go oczekiwać z taką pewnością, z jaką oczekiwały przyszłego Odkupiciela, ponieważ w tych słowach „Pater noster” związana i włączona jest moja Boża Wola. A kiedy Ona się wiąże, to bardziej niż pewne jest to, co obiecuje.
Co więcej, wszystko zostało przeze Mnie przygotowane, potrzebne było jedynie objawienie mojego Królestwa, co teraz czynię. Czy sądzisz, że ukazuję ci wiele prawd o moim Fiat, dlatego żeby ci przekazać prostą wiadomość? Nie, nie, czynię to dlatego, że chcę, aby wszyscy wiedzieli, że Królestwo mojego Fiat jest bliskie, aby poznali jego piękne zalety i zapragnęli żyć w królestwie tak świętym, pełnym szczęścia i wszelkich dóbr. Tak więc to, co tobie się wydaje trudne, dla mocy naszego Fiat jest łatwe, ponieważ wie On, jak poruszyć wszelkie trudności i podbić wszystko, tak jak chce i kiedy chce. (05.02.1928)
Jak i w kim uczynił Bóg przygotowania do swego Królestwa
[…] Wszystko, co ci powiedziałem o mojej Woli nie jest niczym innym jak przygotowaniem drogi, utworzeniem wojska, zgromadzeniem narodu wybranego, przygotowaniem pałacu królewskiego, przygotowaniem terenu, na którym ma powstać Królestwo mojej Woli, abym mógł nim rządzić i władać. Tak więc zadanie, które ci powierzyłem, jest wielkie. Będę cię prowadził, będę blisko ciebie, tak aby wszystko było zrobione zgodnie z moją Wolą. (18.08.1926)
Kiedy nadejdzie to Królestwo?
Mój ukochany Jezu, kto wie, kiedy nadejdzie to królestwo?
A On: Córko moja, nadejście Zbawienia wymagało czterech tysięcy lat, ponieważ naród, który się modlił o przyszłego Odkupiciela i gorąco Go pragnął, był najmniejszym narodem o ograniczonej liczbie. Natomiast ci, którzy należą do mojego Kościoła, stanowią więcej narodów i są liczni. Och, jakże bardziej są rozlegli niż tamci. Tak więc liczba skróci czas. A co więcej, wiara dociera wszędzie, co nie jest niczym innym jak przygotowaniem do Królestwa mojej Bożej Woli. (26.05.1928)
Jezus przyszedłby w chwale jako Król i głowa swojej rodziny, gdyby nie musiał nas odkupić
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety
Jezus do Luizy: Mała córko mojej Bożej Woli, musisz wiedzieć, że posiadanie zwierzchnictwa nad każdym czynem stworzenia jest absolutnym prawem mojego Bożego Fiat. A kto Mu odmawia tego zwierzchnictwa, odbiera Mu Jego boskie prawa, które sprawiedliwie Mu się należą, ponieważ jest Stwórcą ludzkiej woli. Któż mógłby ci powiedzieć, moja córko, ile zła może wyrządzić stworzenie, gdy odstępuje od Woli swojego Stwórcy? Zobacz, wystarczył jeden akt odstąpienia pierwszego człowieka od naszej Bożej Woli, aby zmienić nie tylko los ludzkich pokoleń, lecz także sam los naszej Bożej Woli.
Gdyby Adam nie zgrzeszył, Odwieczne Słowo, które jest tą samą Wolą Ojca Niebieskiego, tak czy owak przyszłoby na ziemię w chwale, triumfujące i panujące, w widzialnym towarzystwie swojej anielskiej armii, którą wszyscy by ujrzeli. Wspaniałością swojej chwały zachwyciłoby wszystkich, a swoim pięknem przyciągnęło wszystkich do siebie. Przyszłoby w koronie króla i z berłem dowodzenia, aby być królem i głową ludzkiej rodziny i tym samym zrobić jej wielki zaszczyt, dając możliwość powiedzenia: „mamy za króla człowieka i Boga”. Tym bardziej że twój Jezus nie zstąpiłby z Nieba, aby znaleźć chorego człowieka, ponieważ gdyby człowiek nie odstąpił od mojej Bożej Woli, nie byłoby chorób duszy ani ciała, gdyż to ludzka wola niemal zatopiła boleściami biedne stworzenie. Fiat był wolny od jakiegokolwiek cierpienia i taki miał być człowiek. Miałem więc przyjść i spotkać człowieka szczęśliwego, świętego i pełnego dóbr, z którymi go stworzyłem.
On natomiast zmienił nasz los, gdyż chciał czynić swoją wolę. A ponieważ zostało postanowione, że miałem zstąpić na ziemię – a kiedy Boskość coś postanowia, nikt nie może Jej ruszyć – zmieniłem tylko sposób i wygląd. Zstąpiłem na ziemię w bardzo skromnym przebraniu, ubogi, bez żadnej chwalebnej oprawy, cierpiący, płaczący i obciążony wszelkimi nieszczęściami i boleściami człowieka. Ludzka wola sprawiła, że przyszedłem spotkać człowieka nieszczęśliwego, ślepego, głuchoniemego oraz pełnego wszelkich nieszczęść. Ja zaś, aby go uleczyć, musiałem przyjąć je na siebie. A ponieważ nie chciałem go przestraszyć, musiałem się ukazać jako jeden z ludzi, żeby ich zbratać i podać im niezbędne środki zaradcze oraz lekarstwa. Ludzka wola ma więc moc uczynienia człowieka szczęśliwym lub nieszczęśliwym, świętym lub grzesznikiem, zdrowym lub chorym.
Zobacz więc: jeśli dusza postanowi zawsze czynić moją Bożą Wolę i w Niej żyć, zmieni swój los. Moja Boża Wola zaś dosięgnie stworzenie, zrobi z niego swoją zdobycz, a dając mu pocałunek dzieła Stworzenia, zmieni swój wygląd i sposób, przytuli je do piersi i powie mu: „odłóżmy wszystko na bok, dla ciebie i dla Mnie powróciły pierwotne czasy Stworzenia. Wszystko będzie szczęściem między tobą a Mną. Będziesz żyć w naszym domu jako nasza córka, w obfitości dóbr swojego Stwórcy”.
Słuchaj, moja mała córeczko mojej Bożej Woli, gdyby człowiek nie zgrzeszył, gdyby nie odstąpił od mojej Bożej Woli, Ja tak czy inaczej przyszedłbym na ziemię. Ale czy wiesz jak? Pełen majestatu, jak wtedy gdy zmartwychwstałem. I choć miałem swoje Człowieczeństwo, podobne do człowieka i zjednoczone z Odwiecznym Słowem, to w jak odmienny sposób bym przyszedł? Moje zmartwychwstałe Człowieczeństwo było w chwale, odziane w światło, nie podlegało cierpieniu ani śmierci. Byłem boskim Triumfatorem. Natomiast moje Człowieczeństwo przed śmiercią podlegało, choć dobrowolnie, wszelkim boleściom, a co więcej, byłem człowiekiem boleści. A ponieważ człowiek miał nadal zaślepione oczy ludzką wolą, czyli był nadal chory, więc niewielu Mnie widziało, gdy zmartwychwstałem, co służyło temu, aby potwierdzić moje Zmartwychwstanie. Wstąpiłem więc do Nieba, żeby dać człowiekowi czas na przyjęcie środków zaradczych i lekarstw, tak aby człowiek mógł się wyleczyć oraz przygotować na poznanie mojej Bożej Woli, i tym samym żyć nie swoją wolą, lecz moją. W ten sposób będę mógł się ukazać w pełnym majestacie i chwale pośród dzieci mojego Królestwa. Moje Zmartwychwstanie jest więc potwierdzeniem „Fiat Voluntas tua”, jak w Niebie tak i na ziemi. Po tak długiej boleści, którą znosiła moja Boża Wola przez tak wiele stuleci, nie mając swojego królestwa na ziemi i swojego całkowitego panowania, było słuszne, żeby moje Człowieczeństwo ocaliło Jej Boże prawa i zrealizowało mój i Jej główny cel – utworzenie swojego królestwa pośród stworzeń.
Oprócz tego musisz wiedzieć – aby uzyskać dodatkowe potwierdzenie, w jaki sposób ludzka wola zmieniła los człowieka i los Woli Bożej w odniesieniu do człowieka – że w całej historii świata tylko dwie osoby żyły w Woli Bożej, nigdy nie czyniąc własnej: wszechwładna Królowa i Ja. A odległość i różnica między Nami a innymi stworzeniami jest nieskończona, tak bardzo że nawet nasze ciała nie pozostały na ziemi. Służyły jako rezydencja dla Bożego Fiat, który czuł się nierozłączny z naszymi ciałami. Dlatego się ich domagał i swoją władczą siłą porwał nasze ciała razem z naszymi duszami do swojej Niebieskiej Ojczyzny. A co jest przyczyną tego wszystkiego? Całkowitą przyczyną jest to, że nasza ludzka wola nigdy nie dokonała ani jednego aktu życia, a pełną władzę i pełne pole działania miała jedynie moja Boża Wola. Jej moc jest nieskończona, a Jej miłość niezrównana. (Tom 25, 31 marca 1929)
Jezus pragnie zakochać duszę w cierpieniu z miłości do Niego i prowadzi ją, by zanurzyła się w bezkresnym morzu Jego Męki
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:
Jezus do Luizy: Moja umiłowana, przeszłe rzeczy były tylko przygotowaniem. Teraz chcę przejść do dzieła. I aby przygotować twoje serce do uczynienia tego, czego od ciebie pragnę (to znaczy, abyś naśladowała moje życie), chcę, abyś zagłębiła się w ogromnym morzu mojej męki. A kiedy dobrze zrozumiesz gorycz moich boleści, miłość, z jaką je znosiłem, oraz kim jestem Ja, który tak wiele wycierpiałem, i kim jesteś ty, nikczemne stworzenie, ach, twoje serce nie ośmieli się oprzeć ciosom i krzyżowi, który przygotowałem jedynie dla twojego dobra. Ale raczej, gdy tylko pomyślisz, że Ja, twój Mistrz, tyle wycierpiałem, twoje boleści będą ci się wydawały cieniem w porównaniu z moimi, cierpienie będzie ci słodkie i nie będziesz mogła żyć bez niego.
Natura drżała na samą myśl o cierpieniu. Prosiłam Go, aby on sam dał mi siłę, ponieważ bez Niego użyłabym Jego własnych darów, aby obrazić Dawcę darów. Oddałam się więc całkowicie medytacji nad męką, a to zrobiło tak wiele dobrego dla mojej duszy, że sądzę, iż całe dobro przyszło do mnie z tego źródła. Mękę Jezusa Chrystusa widziałam jako ogromne morze światła, które swoimi niezliczonymi promieniami raniło mnie całkowicie, to znaczy raniło promieniami cierpliwości, pokory, posłuszeństwa i wielu innych cnót. Widziałam siebie całą otoczoną tym światłem i byłam unicestwiona, widząc siebie tak odmienną od Niego. Te promienie, które mnie zalewały, były dla mnie wieloma napomnieniami. Słyszałam, jak mówiły do mnie: Bóg jest cierpliwy, a ty?… Bóg jest pokorny i uległy nawet swoim własnym wrogom, a ty?… Bóg tak bardzo cierpi z miłości do ciebie, a gdzie jest twoje cierpienie z miłości do Niego?
Czasami On sam opowiadał mi o boleściach, które znosił. Byłam tym tak poruszona, że gorzko płakałam.
Pewnego dnia, gdy pracowałam, rozważałam gorzkie boleści, jakie znosił mój dobry Jezus. Poczułam, że moje serce było tak umęczone bólem, iż brakowało mi tchu. A ponieważ się bałam, chciałam oderwać uwagę i wyszłam na balkon. Spojrzałam na środek ulicy, ale co ujrzałam? Ujrzałam ulicę pełną ludzi, a pośrodku mojego ukochanego Jezusa, z krzyżem na ramionach – jedni ciągnęli Go z jednej strony, a inni z drugiej – był cały zdyszany, z twarzą ociekającą krwią. Podniósł na mnie wzrok i poprosił mnie o pomoc.
Kto mógłby wyrazić ból, który odczuwałam, oraz wrażenie, jakie wywarł na mojej duszy taki opłakany widok? Natychmiast weszłam do środka. Sama nie wiedziałam, gdzie się znajdowałam. Czułam, jak serce mi pęka z bólu, krzyczałam i płakałam. Powiedziałam Mu: Jezu mój, gdybym przynajmniej mogła Ci pomóc! Gdybym mogła Cię uwolnić od tych wściekłych wilków! Ach, chciałabym przynajmniej znieść za ciebie te boleści, aby złagodzić mój ból! Och, moja Dobroci, pozwól mi cierpieć, gdyż nie jest słuszne, żebyś Ty tak bardzo cierpiał, a ja, grzesznica, pozostawała bez cierpienia!
Pamiętam, że od tamtej pory narodziło się we mnie wielkie pragnienie cierpienia, które jeszcze nie ucichło. Pamiętam jeszcze, że po Komunii gorąco błagałam Go, aby pozwolił mi cierpieć. Czasami chciał mnie zadowolić i wydawało mi się, że brał ciernie swojej korony i przekuwał nimi moje serce. Kiedy indziej czułam, jak chwytał moje serce w swoje ręce i ściskał je tak mocno, że czułam, jak tracę przytomność z bólu. […] (Księga Nieba, tom 1)
Cenne wskazówki Jezusa, jak mamy uśmiercić naszą ludzką wolę, aby żyła tylko dla Niego
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety
Jezus do Luizy: W pierwszej kolejności chcę, abyś upokorzyła twoją wolę. Twoje „ja” musi być w tobie zniszczone. Pragnę, żebyś je złożyła przede Mną w ofierze, a wtedy twoja wola i moja zespolą się w jedno. Czyż nie jesteś z tego zadowolona?
Tak, Panie, ale udziel mi łaski, bo widzę, że sama z siebie nic nie mogę uczynić.
I mówił dalej: Tak, Ja sam będę ci się przeciwstawiał we wszystkim, a także za pośrednictwem stworzeń. I tak się stało.
Na przykład, kiedy się budziłam rano i od razu nie wstawałam, wewnętrzny głos mówił do mnie: Ty odpoczywasz, Ja zaś nie miałem innego łoża prócz krzyża. Szybko, szybko, pozbądź się zbytniej przyjemności.
Kiedy chodziłam, a mój wzrok odpływał trochę daleko, od razu mnie karcił: Nie chcę, aby twój wzrok oddalał się od ciebie więcej niż odległość jednego kroku od drugiego, abyś się nie potknęła.
Gdy przebywałam na wsi i widziałam kwiaty oraz drzewa, mówił do mnie: Wszystko stworzyłem z miłości do ciebie, a ty z miłości do Mnie zrezygnuj z tej wzrokowej rozkoszy.
Nawet przy najbardziej niewinnych i świętych rzeczach, jak na przykład ozdoby na ołtarzach, procesje… mówił do mnie: Nie powinnaś znajdować przyjemności w niczym innym jak tylko we Mnie samym.
Gdy siedziałam podczas pracy, mówił do mnie: Jesteś zbyt wygodna. Nie pamiętasz, że moje życie było ciągłym cierpieniem? A ty? A ty?
Aby Go zadowolić, natychmiast siadałam na połowie krzesła, a drugą połowę zostawiałam wolną. Czasami dla żartu mówiłam do Niego: Czy widzisz, o Panie? Połowa krzesła jest wolna. Przyjdź i usiądź tuż obok.
Czasami wydawało mi się, że mnie zadowalał i odczuwałam taką przyjemność, że sama nie potrafię tego wyrazić.
Czasami, gdy pracowałam trochę wolno i niechętnie, mówił mi: Szybko, pomóż sobie, a czas, który dzięki temu zyskasz, spędzisz, przebywając ze Mną na modlitwie.
Czasami On sam wyznaczał mi, ile pracy mam wykonać. Następnie błagałam Go, aby przyszedł i mi pomógł. Tak, tak – odpowiadał – zrobimy to wspólnie razem, a kiedy skończysz, będziemy bardziej wolni. I zdarzało się, że w godzinę lub dwie robiłam to, co miałam zrobić przez cały dzień. Potem szłam się modlić, a On dawał mi tak wiele światła i mówił mi tak wiele rzeczy, że gdybym chciała to opowiedzieć, zajęłoby to zbyt dużo czasu. […]
Gdy następnie była pora obiadu i zjadłam coś smacznego, od razu karcił mnie w moim wnętrzu, mówiąc: Czy może zapomniałaś, że Ja nie miałem innej przyjemności niż cierpienie z miłości do ciebie? Czy zapomniałaś, że ty nie możesz mieć innej przyjemności niż umartwianie się z miłości do Mnie? Zostaw to i jedz to, co mniej lubisz.
Od razu brałam to i zanosiłam osobie usługującej albo mówiłam, że już nie chcę. Wiele razy pozostawałam prawie na głodzie. Ale kiedy szłam na modlitwę, otrzymywałam tak dużo siły i czułam się tak syta, że miałam obrzydzenie do wszystkiego.
Innym razem, aby mi się przeciwstawić, gdy nie miałam ochoty jeść, mówił mi: Chcę, abyś jadła z miłości do Mnie. A gdy pokarm łączy się z ciałem, módl się, aby moja miłość połączyła się z twoją duszą, a wszystko zostanie uświęcone.
Jednym słowem, bez zbytniego rozwodzenia się, nawet w najdrobniejszych rzeczach próbował uśmiercić moją wolę, aby żyła tylko dla Niego. (Księga Nieba, tom 1)
Prawdy o Woli Bożej odnowią Kościół i przemienią oblicze ziemi
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety, „Małej Córeczki Woli Bożej”:
Myślałam sobie o tym wszystkim, co zostało napisane w tych ostatnich dniach i mówiłam sobie, że nie były to rzeczy konieczne ani poważne. Mogłam nie przelewać ich na papier, ale posłuszeństwo tego wymagało i byłam zmuszona wypowiedzieć FIAT nawet w tej kwestii…
Ale kiedy tak rozmyślałam, mój ukochany Jezus powiedział do mnie: Córko moja, wszystko było niezbędne, aby dać poznać, na czym polega życie w mojej Woli. Gdybyś nie powiedziała wszystkiego, mogłoby zabraknąć zalety sposobu życia w mojej Woli, a zatem nie mogliby uzyskać pełnego efektu życia w mojej Woli. […] W mojej wszechwiedzy widzę, że pisma te staną się dla mojego Kościoła jak nowe Słońce, które wzejdzie pośród niego, a ludzie, przyciągnięci jego olśniewającym światłem, będą usiłowali się przemienić w to światło, uduchowić się i przebóstwić, dzięki czemu Kościół się odnowi i przemieni się oblicze ziemi.
Nauka o mojej Woli jest najczystszą i najpiękniejszą nauką. Nie wpływa na Nią żaden cień materii ani interesu, zarówno w porządku nadprzyrodzonym, jak i w porządku naturalnym. Jak słońce będzie więc najprzenikliwsza i najbardziej płodna oraz najmilej widziana i najbardziej przyjmowana. A ponieważ jest światłem, sama da się zrozumieć i sama utoruje sobie drogę. Nie będzie budzić wątpliwości ani podejrzeń błędu. A jeśli jakieś słowo nie będzie zrozumiałe, to z powodu dużej ilości światła, które przyćmiewając umysł ludzki, nie pozwoli im zrozumieć pełnej prawdy, ale nie znajdą żadnego słowa, które nie byłoby prawdą. Co najwyżej, nie będą mogli go w pełni zrozumieć.
Mając więc na uwadze dobro, które widzę, nalegam, abyś niczego nie pomijała w pisaniu. Jedno słowo, jeden efekt, jedno porównanie o mojej Woli może być jak dobroczynna rosa dla dusz, tak jak dobroczynna jest rosa dla roślin po upalnym dniu, jak ulewny deszcz po długich miesiącach suszy. Nie możesz zrozumieć całego dobra, światła i mocy, które się znajdują w jednym słowie, ale twój Jezus to zna i wie komu ma posłużyć, i zna dobro, jakie ma przynieść.
Gdy to mówił, ukazał mi stolik pośrodku Kościoła, a na nim wszystkie pisma na temat Woli Bożej. Wielu czcigodnych ludzi otaczało ten stolik. Zostali oni przemienieni w światło oraz przebóstwieni. I jak szli, przekazywali owo światło tym, których spotykali. A Jezus dodał: Z Nieba zobaczysz wielkie dobro, kiedy Kościół otrzyma ten niebiański pokarm, który umacniając go, odrodzi go do jego pełnego triumfu. (10.02.1924)
Życie w Woli Bożej będzie w przyszłości jedynym rodzajem świętości, nie w wymiarze ludzkim, ale boskim
…przyjdź i wejdź w moją Wolę, żyj w Niej, ażeby ziemia już więcej nie była twoim domem, ale żebym Ja sam stał się twoim zamieszkaniem. W ten sposób będziesz całkowicie bezpieczna. Moja Wola ma moc, by uczynić duszę przejrzystą. A jeśli dusza jest przejrzysta, wszystko, co Ja czynię, jest w niej odzwierciedlane. Jeśli myślę, moja myśl jest odzwierciedlana w jej umyśle i staje się światłem, a jej myśl jak światło odzwierciedla się w mojej. Jeśli patrzę, jeśli mówię, jeśli miłuję itd. – wszystko to jak wiele świateł odzwierciedla się w niej, a ona we Mnie, tak że pozostajemy w ciągłych odzwierciedleniach, w stałym kontakcie i trwamy we wzajemnej miłości. A ponieważ Ja się znajduję wszędzie, odzwierciedlenia tych dusz docierają do Mnie do Nieba, na ziemię, do Hostii sakramentalnej, do serc stworzeń, nieustannie i wszędzie. Daję światło i światło Mi wysyłają, daję miłość i miłość Mi dają. Są moim ziemskim zamieszkaniem, gdzie znajduję schronienie przed ohydą innych stworzeń.
Och, piękno życia w mojej Woli! Podoba Mi się tak bardzo, że w przyszłych pokoleniach usunę wszystkie inne świętości pod jakimkolwiek innym aspektem cnoty i przywrócę świętość życia w mojej Woli, która nie jest i nie będzie świętością ludzką, ale Bożą. Ich świętość będzie tak wzniosła, że jak słońca przyćmią najpiękniejsze gwiazdy świętych minionych pokoleń. Chcę więc oczyścić ziemię, ponieważ jest niegodna tych cudów świętości. (20.11.1917)
Musimy umrzeć dla siebie samych, aby żyć tylko w Jezusie: konieczność ducha umartwienia i miłości
Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:
[Jezus] przemówił do mnie i dał mi do zrozumienia potrzebę ducha umartwienia. Aczkolwiek pamiętam, że we wszystkim, co mi mówił, zawsze dodawał, że wszystko ma być czynione z miłości do Niego i że najpiękniejsze cnoty i największe ofiary stają się mdłe, jeśli nie biorą początku z miłości. Miłość – powiedział mi – jest cnotą, która daje życie i blask wszystkim innym cnotom, tak iż bez niej wszystkie są martwe, a moje oko nie jest nimi zachwycone i nie oddziaływują na moje Serce. Bądź więc uważna i niech twoje dzieła, nawet te najmniejsze, będą zalane miłością, to znaczy niech będą dokonywane we Mnie, ze Mną i dla Mnie.
A więc zacznijmy jeszcze raz od umartwienia: Chcę – powiedział mi – abyś czyniła wszystko, nawet to co konieczne, z duchem ofiary. Spójrz, nie mogę uznać twoich uczynków za swoje własne, jeśli nie mają oznak umartwienia. Tak jak ludzie nie uznają pieniędzy, jeśli nie mają wizerunku ich króla, a nawet nimi wzgardzają i ich nie szanują, tak jest z twoimi uczynkami: jeśli mój Krzyż nie jest w nie wszczepiony, nie mogą mieć żadnej wartości. Spójrz, nie chodzi tu o to, by zniszczyć stworzenia, ale o to by zniszczyć ciebie samą, o to byś umarła i żyła tylko we Mnie i moim własnym życiem. To prawda, że będzie cię to kosztować więcej niż to, co uczyniłaś, ale nabierz odwagi i się nie lękaj. Nie ty tego dokonasz, ale Ja, który będę w tobie działał.
Następnie dostałam inne światło na temat unicestwienia siebie. I powiedział mi: Jesteś tylko cieniem, który ci umyka, gdy próbujesz go uchwycić. Jesteś niczym[1].
Czułam się tak unicestwiona, że chciałam się schować w najgłębszych otchłaniach, ale nie mogłam tego uczynić i czułam taki wstyd, że milczałam. Kiedy wyniszczałam swoją nicość, On powiedział do mnie: Zbliż się do Mnie, oprzyj się na moim ramieniu. Będę cię wspierał rękami, a otrzymasz siłę. Jesteś ślepa, ale moje światło będzie twoim przewodnikiem. Spójrz, stanę na przodzie, a ty nie będziesz czyniła niczego innego, jak tylko na Mnie spoglądała, żeby Mnie naśladować. […] (Tom 1)
Potem powiedział do mnie: W pierwszej kolejności chcę, abyś upokorzyła twoją wolę. Twoje „ja” musi być w tobie zniszczone. Pragnę, żebyś je złożyła przede Mną w ofierze, a wtedy twoja wola i moja zespolą się w jedno. Czyż nie jesteś z tego zadowolona? (Tom 1)
[1] Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał (1 Kor 4,7). Bo kto uważa, że jest czymś, gdy jest niczym, ten zwodzi samego siebie (Ga 6,3).