Maria

Złóżmy duchową wizytę Jezusowi w Najświętszym Sakramencie

Jezus mówi do Luizy: W końcu, co do wizyt, które Mi złożysz, i aktów zadośćuczynienia, muszę ci powiedzieć, że Ja w sakramencie mojej Miłości, który stworzyłem dla ciebie, nadal czynię i cierpię wszystko, co czyniłem i cierpiałem podczas trzydziestu trzech lat mojego ziemskiego życia. Pragnę rodzić się w sercach wszystkich śmiertelników i dlatego jestem posłuszny temu, kto z Nieba przywołuje Mnie, abym złożył siebie w ofierze na ołtarzu. Upokarzam się, czekając, wzywając, pouczając, oświecając i kto chce, może się Mną wzmocnić w Najświętszym Sakramencie. Jednym przynoszę pociechę, drugim daję siłę oraz proszę Ojca, aby im wybaczył. Jestem tutaj, aby wzbogacić jednych, aby zaślubić drugich, czuwam nad wszystkimi. Chronię tych, którzy chcą być przeze Mnie chronieni. Przebóstwiam tych, którzy chcą być przeze Mnie przebóstwieni. Towarzyszę tym, którzy pragną towarzystwa. Płaczę za nieostrożnych i za rozpustnych. Jestem w nieustannej adoracji, aby przywrócić powszechną harmonię i spełnić najwyższy plan Boży. Tym planem Bożym jest całkowite uwielbienie Ojca doskonałym hołdem, którego On oczekuje, a który nie jest Mu okazywany przez wszystkie stworzenia. Z tego więc powodu jestem obecny w Hostii...

Pragnę więc, abyś w zamian za moją nieskończoną Miłość wobec rodzaju ludzkiego codziennie składała Mi trzydzieści trzy wizyty, wielbiąc w nich lata mojego Człowieczeństwa spędzone pośród was i dla was wszystkich, moje dzieci, dzieci, które na nowo zrodziłem w swojej drogocennej Krwi[1]. Pragnę, żebyś zjednoczyła się razem ze Mną w tym sakramencie, mając na celu nieustanne spełnianie moich własnych intencji pokuty, zadośćuczynienia, ofiary i nieustannej adoracji. Te trzydzieści trzy wizyty będziesz Mi nieustannie składała, w każdej chwili, każdego dnia, gdziekolwiek będziesz się znajdowała, bo Ja przyjmę je jakby były wykonane w mojej obecności w Najświętszym Sakramencie… Twoja pierwsza myśl z rana ma wzlecieć do Mnie, Więźnia miłości, abyś mogła dać Mi twoje pierwsze pozdrowienie miłości, a więc pierwszą przyjacielską wizytę, w której będziemy dopytywać się nawzajem, ty Mnie, a Ja ciebie, jak spędziliśmy noc, oraz będziemy wzajemnie dodawać sobie otuchy. W ten sposób twoja ostatnia myśl i twoja ostatnia tkliwość z wieczora sprawią, że ponownie przyjdziesz do Mnie, abym dał ci błogosławieństwo i pozwolił ci odpocząć we Mnie, ze Mną i przeze Mnie. Ty zaś dasz Mi w międzyczasie ostatni pocałunek miłości i obiecasz zjednoczyć się ze Mną w Najświętszym Sakramencie. Pozostałe wizyty jak najlepiej uczynisz, gdy przydarzy ci się sprzyjająca okazja do skupienia się całkowicie w mojej Miłości. (Tom 1).

[1] Dlaczego zrodził na nowo? Ponieważ po raz pierwszy były zrodzone jako stworzenia, ale po grzechu trzeba było je ponownie zrodzić jako dzieci.

Szósta wizyta

O Więźniu miłości, jesteś obrażany i znieważany, a ja tak wiele aktów zadośćuczynienia zamierzam dla Ciebie dokonać, jak wiele rodzajów grzechów popełnianych jest przed Tobą w Najświętszym Sakramencie, jak również tak wiele aktów pokuty za wiele grzechów popełnianych przez wszystkie stworzenia, jak wiele uderzeń czyni moje serce. O Dziewico Najświętszego Sakramentu, całuję Twoją lewą stopę: wyprostuj moje niespójne kroki. Całuję Twoją prawą stopę: kieruj moje kroki ku dobru. Całuję Twoją lewą rękę: uwolnij mnie z niewoli diabła. Całuję Twoją prawą rękę: przyjmij mnie do grona Twoich prawdziwych wielbicieli. Całuję Twoje najczystsze Serce: pochowaj mnie w swoim Sercu i w Sercu Twojego Syna Jezusa.

Siódma wizyta

O Więźniu miłości, jesteś nie tylko uwięziony, lecz także prawie zakuty w łańcuchy, a z gorączkowym niepokojem czekasz na serca stworzeń, aby do nich zstąpić i zostać uwolnionym, i łańcuchami, którymi jesteś związany, przywiązać ich dusze do Twojej Miłości. Ale z największym bólem widzisz, że stworzenia przychodzą do Ciebie z całkowitą obojętnością, bez pośpiechu, by Cię przyjąć. Inni wcale nie chcą Cię przyjąć, a jeszcze inni, choć Cię przyjmują, mają serca przywiązane do innych serc i pełne wad. Wydaje się, że Ty jesteś śmieciem dla tych dusz. A Ty, moje Życie, zmuszony jesteś wyjść z tych serc, związany tak samo jak wtedy, gdy wszedłeś, ponieważ oni nie dali Ci swobody, abyś mógł ich związać, i w ten sposób przemienili Twoje gorące pragnienia we łzy. Jezu mój, pozwól mi otrzeć Twoje łzy i poprosić o Twoje łzy miłości. I aby Ci zadośćuczynić, ofiaruję Ci niecierpliwe dążenia, westchnienia, gorące pragnienia i zadowolenie, jakie przynieśli Tobie wszyscy święci, którzy byli i którzy będą, jak również te Twojej drogiej Matki oraz samą Miłość Ojca i Ducha Świętego. I czyniąc swoją własną całą tę miłość, chcę się ustawić przed drzwiami Tabernakulum, aby Cię chronić i oddalić te dusze, które chciałyby Cię przyjąć i wywołać Twój płacz. I tyle razy zamierzam powtarzać te czyny, ile zadowolenia dałeś wszystkim świętym w raju.

Królowo Matko ukoronowana wszystkimi łaskami Trójcy Świętej, z Tronu, na którym przebywasz, zstępują wszelkie łaski na korzyść nędznych śmiertelników. Niech te łaski będą drabiną, aby wszystkie dusze mogły wstąpić do Nieba. O droga Matko, chroń moje uczucia, pragnienia, bicia serca oraz myśli i umieść je jak lampy u drzwi Tabernakulum, aby mogły dotrzymywać towarzystwa Jezusowi.

Ósma wizyta

O Więźniu miłości, jesteś smutny i zatroskany, a ja przyszedłem, żeby Cię pocieszyć. Ale jak mogę Cię pocieszyć, jeśli sam jestem pełen nędzy i grzechów?

Bolesna Mamo, do Ciebie przychodzę. Daj mi swoje Serce, abym mógł pocieszyć Twojego Syna.

Oto, Panie, przynoszę Ci Serce Twojej Matki, aby Cię pocieszyć, oraz Krew, jaką przelali męczennicy, i wzajemną Miłość, jaką darzycie się wzajemnie Wy, Trzy Osoby Boskie.

A Tobie, Bolesna Matko, wciąż cierpiąca za nasze liczne grzechy, ofiarowuję Serce Twojego Syna, by Cię pocieszyć, ukłon wszystkich świętych oraz Miłość, jaką Ci okazała Trójca Przenajświętsza, gdy ustanowiła Cię Królową Nieba i ziemi. I tyle razy zamierzam powtórzyć te czyny – by pocieszyć i ulżyć Wam obu – ile źdźbeł trawy, ile kwiatów i ile roślin wyrasta z ziemi.

Dziewiąta wizyta

O Więźniu miłości, Ty jesteś głodny i spragniony, a niektóre dusze ofiarowują Ci jedynie obrzydliwe, zimne, chłodne i niestałe pożywienie, chociaż są to dusze Tobie poświęcone. O Jezu, tak wiele razy zamierzam Ci zadośćuczynić, jak wiele iskier zawiera w sobie ogień i jak wiele promieni światła zawiera słońce. Przepiękna Mamo, spoglądaj na mnie nieustannie i stale okrywaj mnie płaszczem swojej opieki.

Dziesiąta wizyta

O Więźniu miłości, Ty jesteś pokorny i uległy, nieustannie oddany Woli Ojca. Tyle razy zamierzam oddać się w ofierze Twojej Świętej Woli, ile razy Ty sam się oddałeś, gdy przebywałeś na tej ziemi. I tyle razy zamierzam Ci zadośćuczynić za wszelki brak uległości, gniew, niecierpliwość i nieposłuszeństwo, jakich dopuszczają się ludzie, ile razy chwytam oddech. Matko Współodkupicielko, całuję Twoje okazałe czoło. Kieruj wszystkimi moimi myślami, a od świętości Twojego umysłu niech zstąpią do umysłów stworzeń promienie światła, aby mogli oni poznać Jezusa.

Jedenasta wizyta

O Więźniu miłości, jaki jesteś samotny i porzucony! Ach, jesteś spragniony miłości swoich stworzeń. My zaś jesteśmy tak zimni i próżni. Zamierzam, Miłości moja, ofiarować Ci wszystkie serca wszystkich stworzeń i zanurzyć je w Twojej boskiej Miłości i w Twoim boskim Sercu, aby zostały rozpalone i oczyszczone wiecznym ogniem Twojej Miłości. Obyś był w pełni wynagrodzony za każdą ludzką niewdzięczność! O moja Niepokalana Matko, Maryjo, Ty sama przedstaw Jezusowi ową ofiarę i zadośćuczynienie i kieruj nas wszystkich ku Jego Miłości.

Dwunasta wizyta

O Więźniu miłości, jesteś przesycony niewdzięcznością, niewiernością i brakiem oddania Twoich własnych dzieci. Zamierzać uczynić dla Ciebie tyleż samo aktów wdzięczności, wierności i oddania, ponieważ stworzyłeś nas na swój obraz i podobieństwo, oraz zamierzam złożyć Ci dziękczynienie za wszelkie dobrodziejstwo, jakie nam wyświadczyłeś. Zamierzam przyłączyć się do Ciebie i ubolewać nad wszystkimi zniewagami, których doznałeś podczas swojej Męki i których teraz doznajesz w Przenajświętszym Sakramencie. I wiele razy zamierzam powierzyć Ci wszystkie dzieci Kościoła, wszystkich kapłanów, moich krewnych, grzeszników, heretyków, niewiernych i umierających, tak aby wszyscy spełnili plany Twojego Przenajświętszego Serca. Na koniec polecam Ci wszystkie dusze w czyśćcu, aby wszystkie mogły wzlecieć do Nieba i aby żadna nie umknęła, nawet gdyby miało mnie to kosztować jakąkolwiek ofiarę. I tak wiele razy zamierzam powtarzać te czyny, jak wiele razy poruszają się fale morza i gałęzie drzew. Ukochana Mamo, nasza Nadziejo, ucieczko grzesznych, schowaj nas pod swoim płaszczem i wstawiaj się za nami.

Trzynasta wizyta

O Więźniu miłości, czujesz się zatopiony, gdyż gorąco pragniesz, by wszyscy poznali Twoją Wolę. Och, ze swojej sakramentalnej zasłony wydobądź lśniące promienie i zatapiając serca wszystkich, przekaż wszystkim swoją Wolę, aby radośnie i zwycięsko panowała i rządziła na całym świecie.

Niepokalana Dziewico, Królowo Boskiego Fiat, zapukaj do wszystkich serc i swoją królewską mocą wlej w nich Życie Woli Bożej. Niech Twoje matczyne błogosławieństwo nas pocieszy i uraduje.


Wszystkie wizyty znajdują się w poniższej książce:

Szkoła modlitwy w Woli Bożej

Szkoła modlitwy w Woli Bożej„Szkoła modlitwy w Woli Bożej” to zbiór modlitw Luizy Piccarrety, a także praktyczna pomoc w modlitwie oraz mała „szkoła modlitwy” w Woli Bożej.

Zawiera także fragmenty z pism Luizy, w których Jezus uczy nas modlitwy i  wyraża pragnienie, abyśmy w Nim „stali się modlitwą”, modlitwą, która jest miłością, miłością, która wielbi, miłością, która wynagradza, miłością, która dzieli się wszystkim ze swoim Ukochanym i oddaje Mu cześć i chwałę, miłością, która wstawia się za innych i wyraża wdzięczność, miłością, która miłuje Go za wszystkich i we wszystkich Jego dziełach.

pobierz

Ciernie Jezusa zanurzone w Jego Krwi uleczą człowieka i przywrócą mu koronę, którą grzech mu odebrał

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Błogosławiony Jezus powrócił z koroną cierniową, tak bardzo wciśniętą w głowę, że ciernie zdawały się przenikać aż do wnętrza Jego ust. I powiedział do mnie: Ach, córko moja, a jednak wielu nie wierzy, że ciernie przeniknęły aż do wnętrza moich ust. Grzech pychy jest tak ohydny, że dla duszy jest trucizną, która ją zabija. I tak jak jakaś rzecz trzymana w ustach nie pozwala żadnemu jedzeniu przejść do ciała, by dać mu życie, tak pycha wstrzymuje życie Boga w duszy. Dlatego tak bardzo chciałem cierpieć z powodu ludzkiej pychy. Ale pomimo to stworzenie osiąga taką pychę, że upojone pychą, traci wiedzę o sobie, a nawet zabija swoje ciało i duszę. (Tom 7, 05.03.1906)

Dziś rano mój zawsze uwielbiony Jezus przyszedł ukrzyżowany i dał mi udział w swoich boleściach. I tak bardzo przyciągnął mnie do siebie w morzu swojej Męki, że śledziłam Jego Mękę niemal krok po kroku. Ale któż mógłby wypowiedzieć wszystko to, co pojmowałam? Jest tego tak wiele, że nie wiem od czego zacząć. Powiem tylko, że gdy widziałam, jak zrywali z Niego koronę cierniową, ciernie zatrzymywały krew, aby nie mogła się wylać całkowicie. Gdy zrywali z Niego koronę cierniową, krew wytrysnęła z małych otworów i szerokimi strumieniami wylała się na Jego twarz, na Jego włosy, a potem spłynęła po całej Osobie Jezusa. A Jezus: Córko, te ciernie, które kłują Mnie w głowę, będą przekuwać pychę, dumę i najbardziej ukryte rany ludzkie, aby wydobyć z nich ropę, którą zawierają. A ciernie zanurzone w mojej Krwi uleczą człowieka i przywrócą mu koronę, którą grzech mu odebrał. (Tom 11, 10.04.1914)

Znajdując się w swoim zwyczajowym stanie, rozmyślałam nad tym, jak bardzo błogosławiony Jezus cierpiał, gdy został ukoronowany cierniem. A Jezus ukazał się i powiedział do mnie: Córko moja, bóle, które znosiłem, były niezrozumiałe dla stworzonego umysłu. Były o wiele boleśniejsze niż te ciernie. W moim umyśle zostały przybite wszystkie złe myśli stworzeń, tak iż ze wszystkich tych myśli żadna Mi nie umknęła, odczuwałem je wszystkie w sobie. I nie tylko odczuwałem ciernie, lecz także wstręt do grzechów, który te ciernie we Mnie wbijały.

Spojrzałam więc na ukochanego Jezusa i zobaczyłam Jego Przenajświętszą głowę otoczoną jakby aureolą z cierni, która wychodziła z Jego wnętrza. Wszystkie myśli stworzeń przechodziły od Jezusa do nich i od nich do Jezusa i były jakby ze sobą połączone: złe myśli stworzeń z Najświętszymi myślami Jezusa… Och, jak bardzo cierpiał Jezus! Potem dodał: Córko moja, tylko dusze, które żyją w mojej Woli, mogą dać Mi prawdziwe zadośćuczynienie i złagodzić tak kłujące ciernie, ponieważ żyjąc w mojej Woli, która się znajduje wszędzie, znajdują się we Mnie i we wszystkich. A znajdując się we Mnie i we wszystkich, zstępują do stworzeń i wznoszą się do Mnie. Przynoszą Mi wszelkie zadośćuczynienie i ukojenie oraz zamieniają ciemność w światło w umysłach stworzeń. (Tom 11, 24.04.1915)

Maryja jest Królową męczenników i Królową wszystkich boleści

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Jezus do Luizy: Aby królestwo Odkupienia mogło się utworzyć, najbardziej cierpiącą była moja Mama, mimo że pozornie nie przeszła żadnego cierpienia, znanego innym stworzeniom, oprócz mojej śmierci, która była znana wszystkim i która była dla Jej matczynego Serca śmiertelnym i rozdzierającym ciosem, bardziej niż jakakolwiek bolesna śmierć. A ponieważ posiadała jedność światła mojej Woli, światło to przynosiło Jej przebitemu Sercu nie tylko siedem mieczy, o których mówi Kościół, lecz także wszystkie miecze, włócznie i kłucia wszystkich grzechów i boleści stworzeń, które dręczyły Jej matczyne Serce w rozdzierający sposób.

Ale to jeszcze nic: światło to przynosiło Jej wszystkie moje boleści, moje upokorzenia, udręki, ciernie, gwoździe oraz najbardziej intymne boleści mojego Serca. Serce mojej Matki było prawdziwym słońcem. Gdy patrzymy na słońce, widzimy je tylko światłem, ale jednak zawiera ono wszystkie dobra i skutki, które ziemia otrzymuje i posiada. Można więc powiedzieć, że ziemia zawarta jest w słońcu. W ten sposób widać było Wszechwładną Królową jako jedną osobę, ale światło mojej Najwyższej Woli zamykało w Niej wszystkie możliwe i wyobrażalne boleści. A im bardziej owe boleści były ukryte i nieznane, tym cenniejsze i potężniejsze dla Boskiego Serca, aby wybłagać oczekiwanego Odkupiciela. Bardziej niż światło słoneczne zstępowały do serc stworzeń, aby je podbić i związać w królestwie Odkupienia. Zatem Kościół tak mało zna boleści Niebieskiej Władczyni, iż można powiedzieć, że zna tylko pozorne boleści. Dlatego podaje liczbę siedmiu mieczy, ale gdyby wiedział, że ​​Jej Matczyne Serce było schronieniem i powiernikiem wszystkich boleści i że światło mojej Woli wszystko Jej przynosiło i nie oszczędzało Jej w niczym, nie powiedziałby siedem mieczy, ale miliony mieczy, tym bardziej że skoro były to boskie boleści, tylko Bóg znał ich intensywność bólu. Dlatego słusznie została ogłoszona Królową męczenników i wszystkich boleści. Stworzenia potrafią przypisać wagę i wartość zewnętrznym boleściom, ale nie potrafią słusznie ocenić wewnętrznych boleści.

Aby utworzyć w mojej Mamie najpierw Królestwo mojej Woli, a następnie Odkupienia, nie potrzeba było wielu boleści, ponieważ skoro była bez grzechu, dziedzictwo boleści nie było dla Niej przeznaczone, Jej dziedzictwem było Królestwo mojej Woli. Ale aby przekazać Królestwo Odkupienia stworzeniom, musiała się poddać wielu boleściom. Owoce Odkupienia dojrzały więc w Królestwie mojej Woli, które Ja i moja Mama posiadaliśmy. Nie ma pięknej, dobrej i pożytecznej rzeczy, która by nie wyszła z mojej Woli.

Moje Człowieczeństwo nadeszło zjednoczene z Wszechwładną Królową. Ona była ukryta we Mnie, w moim cierpieniu i w moich boleściach. Dlatego niewiele było o Niej wiadomo. Konieczne zaś było poznanie mojego Człowieczeństwa oraz tego, co Ja uczuniłem, jak bardzo cierpiałem i jak bardzo kochałem. Gdyby nic nie było znane, nie mógłbym utworzyć królestwa Odkupienia. Wiedza o moich boleściach i o mojej miłości jest magnesem, bodźcem, zachętą i światłem, aby przyciągnąć dusze do przyjęcia lekarstwa i dóbr, które są zawarte w Odkupieniu. Wiedza o tym, ile Mnie kosztują ich grzechy i ich zbawienie, jest łańcuchem, który je do Mnie przywiązuje i zapobiega nowym grzechom. Gdyby natomiast nic nie wiedzieli o moich boleściach i o mojej śmierci oraz o tym, ile Mnie kosztuje ich zbawienie, nikt by nie pomyślał o tym, aby Mnie miłować i zbawić swoją duszę. Zobacz zatem, jak konieczne jest ujawnienie tego, czego dokonali i jak bardzo cierpieli Ten lub Ta, którzy utworzyli w sobie powszechne dobro, aby je przekazać innym. Córko moja, tak jak trzeba było ukazać, kim byli ci, którzy utworzyli królestwo Odkupienia, oraz ile ich to kosztowało, tak też trzeba najpierw ukazać tę, którą moja ojcowska dobroć wybrała, aby utworzyć w niej Królestwo Najwyższego Fiat, a potem zapoczątkować przekaz tego Królestwa innym. Tak jak było w przypadku Odkupienia, które najpierw powstało między Mną a moją Niebieską Mamą, a następnie zostało poznane przez stworzenia, tak też będzie w przypadku Najwyższego Fiat. […] (Tom 19, 11.07.1926)

Konanie Jezusa współgra z konaniem chrześcijan: zmęczenie, smutek, trwoga i pot z krwi

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

…rozmyślałam nad konaniem naszego Pana, a Pan powiedział do mnie:

Córko moja, w szczególny sposób chciałem przejść konanie w Ogrójcu, po to aby pomóc wszystkim umierającym dobrze umrzeć. Spójrz dobrze, jak moje konanie współgra z konaniem chrześcijan: zmęczenie, smutek, trwoga i pot z krwi. Odczuwałem śmierć wszystkich i każdego, jak gdybym naprawdę umarł za każdego z osobna. Poczułem więc w sobie zmęczenie, smutek i trwogę każdego. A swoim zmęczeniem, smutkiem i trwogą udzielałem wszystkim pomocy, pocieszenia oraz nadziei i tym samym, gdy Ja odczuwałem w sobie ich śmierć, oni mogli uzyskać łaskę umierania we Mnie, jakby w jednym tchnieniu z moim tchnieniem. Ja zaś natychmiast mogłem ich uszczęśliwić swoją Boskością. (Tom 9, 04.07.1910)

…moja Odwieczna Wola nakazała mojemu Człowieczeństwu przyjąć tyle śmierci, ile stworzeń miało mieć Życie i ujrzeć światło dzienne. A moje Człowieczeństwo z miłością je przyjęło, tak iż Odwieczna Wola uczyniła tak wiele znaków na moim Człowieczeństwie, jak wiele śmierci miało ponieść. (Tom 14, 20.07.1922)

Spójrz, córko moja, Ja poniosłem podwójną śmierć za każde stworzenie, jedną z miłości, a drugą z bólu, ponieważ stworzyłem je jako pełnię miłości. Nie powinno więc było wypływać z niego nic prócz miłości, tak bardzo że jego miłość i moja miały być w ciągłej relacji. Ale człowiek nie tylko Mnie nie miłował, lecz także, niewdzięczny, obraził Mnie. Ja zaś musiałem wynagrodzić swojemu Boskiemu Ojcu ten brak miłości. I za każdego musiałem przyjąć śmierć z miłości, a za zniewagi drugą śmierć, śmierć z bólu.

Ale gdy to mówił, widziałam, że mój słodki Jezus był jakby płomieniem, który Go trawił i przynosił Mu śmierć za każdego. A co więcej, widziałam, że każda myśl, słowo, ruch, dzieło, krok itp. były wieloma płomieniami, które trawiły Jezusa i Go ożywiały. Następnie Jezus dodał: Czy chciałabyś otrzymać moje podobieństwo? Czy chciałabyś przyjąć te śmierci z miłości, tak jak przyjęłaś te z bólu?

A ja: Ach, mój Jezu, nie wiem, co mi się stało. Odczuwam nadal wielki niesmak z powodu tego, że się zgodziłam na te z bólu. Jak więc mogłabym przyjąć te z miłości, które wydają się surowsze? Drżę na samą myśl o tym. Moja biedna natura coraz bardziej się unicestwia i wyniszcza. Pomóż mi i daj mi siłę, bo czuję, że nie mogę dalej tak ciągnąć.

A Jezus, pełen dobroci: Już zadecydowano – dodał – moja biedna córko, odwagi, nie lękaj się ani się nie dręcz niesmakiem, który odczuwasz. A co więcej, aby cię uspokoić, mówię ci, że to także jest moim podobieństwem.

Musisz wiedzieć, że nawet moje Człowieczeństwo, choć było święte i bardzo pragnęło cierpieć, odczuwało ten niesmak. Ale to nie był mój własny niesmak. Był to wszelki niesmak, który ​​odczuwały stworzenia, gdy czyniły dobro lub przyjmowały cierpienie, na jakie zasługiwały. Ja zaś musiałem znosić ten ból, który Mnie dręczył nie mało, aby przekazać im skłonność do czynienia dobra i złagodzić ich cierpienie. W Ogrójcu zawołałem więc do Ojca: „Jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich”. Czy sądzisz, że byłem sobą? Ach, nie, jesteś w błędzie. Pragnąłem cierpienia aż do szaleństwa. Pragnąłem śmierci, aby dać życie swoim dzieciom. Było to wołanie całej ludzkiej rodziny, które się odbijało echem w moim Człowieczeństwie. A Ja, wołając razem z nimi, by dać im siłę, powtarzałem trzykrotnie: „Jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich”. Przemawiałem w imieniu wszystkich, jak gdyby byli moją własnością, ale czułem się przytłoczony. Niesmak więc, który odczuwasz, nie jest twoim. Jest on moim echem. Gdyby był twoim, Ja bym się wycofał. Dlatego, córko moja, pragnąc zrodzić z siebie swój drugi wizerunek[1], chcę, abyś to przyjęła, i sam pragnę naznaczyć w twojej woli, powiększonej i wyniszczonej w mojej, te moje śmierci, śmierci z miłości. (Tom 14, 28.07.1922)


[1] „Boski obraz” występuje w bycie, a „podobieństwo” w życiu. Są to dwie nierozłączne koncepcje, ale nie są to synonimy.

Jezus pozwolił się obnażyć z szat, aby przecierpieć nagość człowieka, kiedy zrzucił z siebie królewską szatę Woli Bożej

Córko moja, czy chcesz poznać przyczynę, dla której zostałem rozebrany, kiedy Mnie biczowano? W każdej tajemnicy mojej męki najpierw zajmowałem się umacnianiem pęknięcia między wolą ludzką a Bożą, a następnie zniewagami, które to pęknięcie powoduje.

Gdy więc człowiek zerwał w Edenie więzi jedności Najwyższej Woli i swojej, zrzucił z siebie królewską szatę mojej Woli i przyoblekł się w nieszczęsne szaty swojej woli, słabej, niestałej, bezsilnej w czynieniu czegokolwiek dobrego. Moja Wola była dla niego słodkim zachwyceniem, w której trzymałem go pochłoniętego czystym światłem. Dzięki temu światłu nie znał niczego poza swoim Bogiem, od którego wyszedł i który przynosił mu wyłącznie szczęście bez ograniczeń. Był tak pochłonięty tym ogromem, który mu dawał jego Bóg, że nie myślał w ogóle o sobie. Och, jakże szczęśliwy był człowiek i jak zachwycona była Boskość, dając mu tak wiele cząsteczek swego Bytu (w takim stopniu, w jakim stworzenie może je przyjąć), aby uczynić go podobnym do siebie. Gdy tylko zerwał jedność naszej Woli ze swoją, stracił królewską szatę, utracił zachwycenie, światło i szczęście. Patrzył na siebie bez światła mojej Woli i patrząc na siebie bez zachwycenia, które go absorbowało, poznał siebie, zawstydził się i przestraszył się Boga tak bardzo, że sama natura odczuła smutne tego konsekwencje. Poczuł zimno, nagość i potrzebę okrycia się. I tak jak nasza Wola trzymała go w przystani ogromnego szczęścia, tak też jego wola wrzuciła go w przystań nieszczęścia.

Nasza Wola była wszystkim dla człowieka i w Niej znajdował wszystko. Skoro z Nas wyszedł i żył w naszej Woli jako nasz czuły syn, słuszne było, że żył na nasz koszt, a nasza Wola miała mu zastąpić wszystkie inne rzeczy, które były mu potrzebne. Dlatego gdy zapragnął żyć własną wolą, potrzebował wszystkiego, ponieważ ludzka wola nie ma mocy, by zastąpić wszystkie potrzeby, ani też nie ma w sobie źródła dobra. Z trudem więc musiał się zaopatrywać w rzeczy niezbędne do życia. Czy rozumiesz zatem, co znaczy nie być zjednoczonym z moją Wolą? Och, gdyby wszyscy to znali! Och, mieliby wtedy tylko jedno pragnienie, żeby moja Wola przybyła na ziemię panować! Gdyby Adam nie wycofał się z Woli Bożej, nawet jego natura nie potrzebowałaby ubrania, a on nie odczułby wstydu swojej nagości, ani nie byłby narażony na zimno, upał, głód i słabość. Ale te naturalne rzeczy były prawie niczym, były raczej symbolami wielkiego dobra, które jego dusza utraciła.

Tak więc, córko moja, zanim Mnie przywiązano do kolumny, aby Mnie ubiczować, chciałem być rozebrany, aby przecierpieć i naprawić nagość człowieka, kiedy zrzucił z siebie królewską szatę mojej Woli. Poczułem w sobie takie zamieszanie i taki ból, widząc siebie nagim pośród wrogów, którzy ze Mnie kpili, że zapłakałam nad nagością człowieka i ofiarowałam swojemu Ojcu Niebieskiemu moją nagość, aby ponowie ubrać człowieka w królewską szatę mojej Woli. Jako cena, aby Mi tego nie odmówił, ofiarowałem swoją krew i swoje ciało rozdarte na kawałki. Pozwoliłem się obnażyć nie tylko z szat, lecz także ze skóry, aby zapłacić cenę i wynagrodzić zbrodnię tej nagości człowieka. Wylałem tyle krwi w tej tajemnicy, że w żadnej innej nie wylałem tak wiele, i to tak bardzo, że wystarczyłaby, aby go ponownie okryć jakby drugą szatą, szatą krwi, i tym samym ogrzać i obmyć oraz przygotować na przyjęcie królewskiej szaty mojej Woli.

Usłyszawszy to, zdziwiona, powiedziałam: Mój ukochany Jezu, jak to możliwe, że gdy człowiek odstąpił od Twojej Woli, potrzebował się ubrać, zawstydził się i przestrzaszył? A jednak Ty zawsze pełniłeś Wolę Ojca Niebieskiego, byłeś z Nim zespolony w jedno, twoja Mama nigdy nie poznała swojej woli, a jednak potrzebowaliście ubrania i pożywienia, czuliście zimno i upał…

A Jezus dodał: A jednak, moja córko, tak właśnie jest. Jeśli człowiek zawstydził się swojej nagości i uległ wielu naturalnym nieszczęściom, to właśnie dlatego, że utracił słodkie zachwycenie mojej Woli. I chociaż to dusza uczyniła zło, a nie ciało, ale pośrednio było ono jakby współwinne złej woli człowieka. Natura została jakby sprofanowana przez złą wolę człowieka. Obie musiały więc odczuć ból uczynionego zła. […] (Tom 16, 14.01.1924)

Bóg stworzył prawdziwy osobisty Eden w duszy i ciele człowieka, Eden w pełni niebiański

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety

Jezus do Luizy: …gdy stwarzaliśmy człowieka, pierwszą pracę zarówno w duszy, jak i ciele wykonał mój Boski Ojciec. Ileż harmonii i ileż szczęścia stworzył On własnymi rękami w ludzkiej naturze! Wszystko jest harmonią i szczęściem w człowieku. Ileż harmonii i szczęścia zawiera jego sama zewnętrzna część! Oko widzi, usta wyrażają, stopy chodzą, ale ręce działają i zbierają rzeczy tam, gdzie przyszły stopy. Gdyby oko mogło widzieć i nie miało ust, by wyrazić siebie, gdyby miało stopy do chodzenia i nie miało rąk do działania, czy nie byłoby to nieszczęściem i dysharmonią w naturze ludzkiej?

A następnie ileż harmonii i szczęścia zawierają harmonie i szczęście ludzkiej duszy, woli, rozumu i pamięci! Wystarczy powiedzieć, że są owocem szczęścia i harmonii Odwiecznego. Bóg stworzył prawdziwy osobisty Eden w duszy i ciele człowieka, Eden w pełni niebiański. Następnie dał mu ziemski Eden jako zamieszkanie. W naturze ludzkiej wszystko było harmonią i szczęściem i chociaż grzech zakłócił tę harmonię i to szczęście, nie zniszczył całkowicie całego dobra, które Bóg stworzył w człowieku. Tak więc, podobnie jak Bóg własnymi rękami stworzył całe szczęście i harmonię w stworzeniu, tak też stworzył we Mnie wszelkie możliwe cierpienia, aby zrekompensować ludzką niewdzięczność i wydobyć z mórz mych cierpień utracone szczęście, i przywrócić zaburzoną harmonię. […]  (Tom 15, 29.05.1923)

Córko moja, moja Wola jest wszystkim i zawiera wszystko, a następnie jest początkiem, środkiem i końcem człowieka. Dlatego gdy go stworzyłem, nie dałem mu prawa ani nie ustanawiałem sakramentów, ale tylko dałem mu moją Wolę, ponieważ człowiek, znajdując się w Jej początku (co jest więcej niż wystarczające), mógł znaleźć wszystkie środki do osiągnięcia nie niskiej świętości, ale wysokiej i boskiej świętości, i tym samym znalezć się w porcie swojego końca. Oznacza to, że człowiek nie potrzebował niczego innego, jak tylko moją Wolę, w której miał znaleźć wszystko w zaskakujący, godny podziwu i łatwy sposób, aby stać się świętym i szczęśliwym w czasie i wieczności. A jeśli po wiekach i wiekach stworzenia dałem mu prawo, to dlatego, że człowiek utracił swój początek, a więc stracił środki i cel. Zatem prawo nie było początkiem, ale środkiem. […] (Tom 17, 10.06.1924)

Biedne stworzenie, jak malutkie jest jego miejsce!… Ale czy wiesz, kto sprawia, że ​​biedne stworzenie jest zmienne? Ludzka wola sprawia, że ​​jest niestałe w miłości, w przyjemnościach i w dobru, które czyni. Ludzka wola jest jak gwałtowny wiatr, który przy każdym podmuchu porusza stworzeniem jak pustą trzciną, raz w prawo, a raz w lewo. Dlatego gdy je stworzyłem, chciałem, aby żyło moją Wolą, która powstrzymując ten porywczy wiatr ludzkiej woli, uczyniłaby je niezłomnym w dobru, stałym w miłości i świętym w działaniu. Chciałem, aby żyło w ogromnym terytorium mojej niezmienności. Ale stworzenie nie było usatysfakcjonowane, chciało swojego małego miejsca i stało się zabawką dla siebie samego, dla innych i dla własnych namiętności. Dlatego proszę i błagam stworzenie, by przyjęło moją Wolę, uczyniło ją swoją własną i tym samym powróciło do tej niezmiennej Woli, z której wyszło, aby nie było zmienne, lecz stałe i mocne. Ja się nie zmieniłem, czekam na nie, tęsknię za nim i pragnę je nieustannie w mojej Woli. (Tom 17, 27.11.1924)

Najwyższa ofiara Maryi była ciągła

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Później pomyślałam sobie: Prawdą jest, że moja Królowa Mama dokonała największej ofiary, której nikt inny nie uczynił, to znaczy nie chciała poznać swojej woli, ale jedynie Wolę Bożą. Tym sposobem objęła wszystkie boleści, wszelkie cierpienie, aż do heroizmu ofiary poświęcenia swego Syna, aby wypełnić Najwyższą Wolę. Ale uczyniła tę ofiarę jeden raz. Wszystko, co przecierpiała później, to efekt Jej pierwszego czynu. Nie musiała walczyć jak my w różnych okolicznościach, w nieoczekiwanych spotkaniach i w nieoczekiwanych porażkach. Jest to ciągła walka, taka że aż serce krwawi ze strachu przed poddaniem się naszej walczącej ludzkiej woli. Jakiej uwagi potrzeba, aby Najwyższa Wola zawsze miała swoje miejsce honoru i zwierzchnictwo nad wszystkim, a wielokrotnie walka jest okrutniejsza od samej boleści.

Ale kiedy o tym myślałam, mój kochany Jezus poruszył się we mnie i powiedział: Córko moja, mylisz się, największa ofiara mojej Matki nie była jedna, ale było ich tak wiele, jak wiele było boleści, cierpienia, okoliczności i spotkań, na które było narażone Jej i moje istnienie. Boleści w Niej były zawsze podwojone, ponieważ moje boleści były większe niż Jej własne boleści. A następnie moja mądrość nie zmieniła kierunku w stosunku do mojej Mamy. W każdym bólu, który miał Ją dotknąć, zawsze Ją pytałem, czy chce go przyjąć, gdyż chciałem usłyszeć od Niej powtarzający się Fiat w każdej boleści, w każdych okolicznościach, a także w każdym uderzeniu Jej serca. Ten Fiat brzmiał tak słodko, tak łagodnie i harmonijnie, że chciałem usłyszeć, jak powtarza go w każdej chwili swojego życia. Dlatego zawsze Ją pytałem: „Mamo, czy chcesz to zrobić? Czy chcesz znieść tę boleść?”.

A mój Fiat przynosił Jej morza dóbr, które zawiera, i pozwalał Jej zrozumieć intensywność bólu, który przyjęła. A to zrozumienie dzięki boskiemu światłu tego, co musiała krok po kroku przecierpieć, przynosiło Jej takie męczeństwo, że nieskończenie przewyższa walkę, jaką znoszą stworzenia, ponieważ nie posiadając zarodka grzechu, nie posiadała Ona zarodka walki. Moja Wola musiała więc znaleźć inne rozwiązanie, ażeby Ona nie była gorsza w cierpieniu od innych stworzeń, ponieważ skoro miała sprawiedliwie nabyć prawo Królowej boleści, musiała przewyższyć wszystkie stworzenia razem wzięte.

Ileż to razy sama tego nie doświadczyłaś. Chociaż nie odczuwałaś żadnej walki, gdy moja Wola pozwalała ci zrozumieć boleści, którym cię poddawała, byłaś skamieniała siłą bólu i podczas gdy byłaś wyniszczona bólem, byłaś małą owieczką w moich ramionach, gotową przyjąć kolejne cierpienia, którym moja Wola chciała cię poddać. Oj, czyż nie cierpiałaś bardziej niż sama walka? Walka jest oznaką zapalczywych namiętności, podczas gdy moja Wola, jeśli przynosi ból, daje męstwo, a dzięki wiedzy o intensywności bólu daje taką zasługę, jaką może dać jedynie Wola Boża.

Dlatego, tak jak to czynię z tobą, że we wszystkim, czego od ciebie pragnę, pytam cię najpierw, czy tego chcesz i czy to przyjmujesz, tak też czyniłem ze swoją Mamą, aby ofiara była zawsze nowa i dawała mi możliwość rozmawiania ze stworzeniem, przebywania z nim, i aby moja Wola miała w ludzkiej woli swoje boskie pole działania. (Tom 19, 28.04.1926)

Aby dokonać Odkupienia, Jezus potrzebował Matki Dziewicy, w której by królowała Wola Boża

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety

Jezus do Luizy: Córko moja, wszystko było ustalone, epoka i czas, zarówno Odkupienia, jak i objawienia mojej Woli na ziemi, aby na niej królowała. Ustalone było, że moje Odkupienie miało służyć jako pomoc. Nie było ono początkiem człowieka, ale pojawiło się jako środek po tym, jak człowiek oddalił się od swojego źródła. Moja Wola natomiast była początkiem człowieka i końcem, w którym miał się zamknąć. Wszystkie rzeczy biorą swój początek z mojej Woli i wszystko musi do niej powrócić. I jeśli nie wszystkie powrócą w czasie, to w wieczności nikt nie będzie mógł Jej umknąć. Tak więc z tego także powodu pierwszeństwo ma zawsze moja Wola.

Aby utworzyć Odkupienie, potrzebowałem Matki Dziewicy poczętej bez cienia zmazy pierworodnej, ponieważ skoro miałem przyjąć ludzkie ciało, było stosowne dla Mnie, Odwiecznego Słowa, żebym nie przyjął skażonej krwi do utworzenia swojego Przenajświętszego Człowieczeństwa. Aby objawić swoją Wolę i pozwolić Jej królować, nie potrzebuję stworzyć drugiej matki zgodnie z porządkiem naturalnym, ale raczej potrzebuję drugiej matki zgodnie z porządkiem łaski, ponieważ aby moja Wola mogła królować, nie potrzebuję drugiego Człowieczeństwa, ale potrzebuję przekazać taką wiedzę o Niej, że stworzenia, zwabione Jej cudami, Jej pięknem i świętością oraz wielkim dobrem, które otrzymają, będą mogły z całą miłością poddać się Jej panowaniu.

Dlatego wybierając cię do misji mojej Woli, zgodnie z porządkiem naturalnym wziąłem cię ze wspólnego rodu. Ale ze względu na godność mojej Woli, zgodnie z porządkiem łaski musiałem wywyższyć cię tak bardzo, żeby nie pozostała w twojej duszy żadna skażona plama, z powodu której moja Wola mogłaby poczuć niechęć do panowania w tobie. Tak jak potrzebna była czysta krew Niepokalanej Dziewicy, aby uformować moje Człowieczeństwo i móc odkupić człowieka, tak też potrzebna była czystość, niewinność, świętość i piękno twojej duszy, aby móc utworzyć w tobie Życie mojej Woli. I tak jak dzięki temu, że moje Człowieczeństwo zostało uformowane w łonie mojej Mamy, mogło ono się oddać wszystkim – czyli tym, którzy Mnie pragną – jako środek zbawienia, światła i świętości, tak też owo życie mojej Woli, utworzone w tobie, odda się wszystkim, aby się objawić i rozciągnąć swoje panowanie.

Gdybym chciał uwolnić cię od skazy pierworodnej tak jak moją Niebieską Mamę, ażeby moja Wola miała w tobie życie, nikt by się nie zatroszczył o to, by moja Wola w nim panowała. Powiedzieliby: „Trzeba być drugą matką Jezusa i mieć Jej przywileje, aby życie Najwyższej Woli mogło w nas królować”. Wiedząc natomiast, że pochodzisz z ich rodu, że jesteś poczęta jak oni, oraz chcąc tego, także i oni, pomagając sobie swoją dobrą wolą, będą mogli poznać Najwyższą Wolę, to, co muszą zrobić, aby mogła w nich zapanować, dobro, które otrzymają, ziemskie i niebiańskie szczęście, przygotowane w odrębny sposób dla tych, którzy pozwolą mojej Woli królować…  (Tom 19, 06.06.1926)

Jak jest różnica między spełnianiem Woli Bożej a życiem w Woli Bożej

Życie w Woli Bożej

Jezus wyjaśnia Luizie Piccarrecie, Małej Córeczce Woli Bożej, na czym polega różnica między „czynieniem” Woli Bożej a „życiem” w Woli Bożej:

Córko moja, nie chcą zrozumieć. Żyć w mojej Woli to królować, czynić moją Wolę to spełniać moje polecenia. Pierwsze oznacza posiadać, drugie otrzymywać polecania i je wykonywać. 

Żyć w mojej Woli to uczynić z mojej Woli swoją własną, dysponować Nią. Czynić moją Wolę to brać Ją pod uwagę jako Wolę Bożą, nie swoją własną i nie móc Nią swobodnie dysponować. 

Żyć w mojej Woli to żyć tylko jedną wolą, którą jest Wola Boga. A ponieważ jest Ona w pełni święta, w pełni czysta i pełna pokoju i jest jedyną wolą, która panuje, więc nie ma sporów, a jedynie pokój. Ludzkie namiętności drżą przed tą Najwyższą Wolą i chciałyby przed Nią umknąć. Nie mają odwagi się poruszyć ani się sprzeciwić, widząc, jak przed tą Świętą Wolą drży Niebo i ziemia. Tak więc pierwszego kroku życia w Woli Bożej, który wprowadza porządek Boży, Wola Boża dokonuje w głębi duszy, opróżniając ją z tego, co ludzkie, ze skłonności, namiętności i upodobań itp. 

Natomiast czynić moją Wolę to żyć z dwiema wolami i kiedy wydaję polecenia wykonania mojej Woli, stworzenie odczuwa ciężar swojej własnej woli, która stawia opór. I mimo, że wiernie wykonuje polecenia mojej Woli, odczuwa ciężar buntowniczej natury, odczuwa namiętności i skłonności. Jak wielu jest świętych, którzy mimo że osiągnęli najwyższy stopień doskonałości, odczuwają swoją własną wolę, która prowadzi z nimi wojnę, która ich gnębi, tak że zmuszeni są krzyczeć: Któż mnie uwolni od tego śmiertelnego ciała, to znaczy od tej mojej woli, pragnącej zadać śmierć dobru, które chcę uczynić?

Ojciec i syn

Żyć w mojej Woli to żyć jako syn, a spełniać moją Wolę to żyć jak sługa. W pierwszym przypadku to, co jest Ojca, jest i syna. I wiele razy słudzy czynią większe poświęcenia niż synowie: to do nich należy wykonanie bardziej męczących i bardziej przyziemnych posług, w chłodzie, w upale, to oni podróżują pieszo… Czegóż w istocie nie uczynili moi święci, by wypełnić polecenia mojej Woli? Syn natomiast przebywa ze swoim ojcem, troszczy się o niego, rozwesela swoimi pocałunkami i pieszczotami, zarządza sługami, tak jakby to czynił ojciec. Jeśli wychodzi, nie idzie pieszo, lecz podróżuje karetą…

A jeśli syn posiada wszystko, co jest Ojca, słudzy otrzymują tylko wynagrodzenie za posługę, którą wykonali, i mogą swobodnie decydować, czy służyć swojemu Panu, czy też nie. A jeśli nie służą, nie mają więcej prawa do otrzymania żadnego innego wynagrodzenia. Natomiast między ojcem a synem nikt nie może odebrać uprawnień, dzięki którym syn posiada dobra ojca. Żadne prawo, niebieskie czy ziemskie, nie może odebrać tych przywilejów ani wymazać synostwa między ojcem a synem.

Córko moja, życie w mojej Woli jest życiem najbardziej zbliżonym do życia błogosławionych w Niebie i jest tak odległe od życia tych, którzy czynią moją Wolę i wiernie wypełniają moje rozkazy, jak odległe jest Niebo od ziemi, syn od sługi, król od poddanych. 

A oto Dar, który chcę przekazać w tych smutnych czasach – niech nie tylko wypełniają moją Wolę, lecz także Ją posiadają. Czyż nie jestem Panem, który daje to, co chce, kiedy chce i komu chce? Czyż gospodarz nie jest Panem, który może powiedzieć swojemu słudze: „zamieszkaj w moim domu, jedz, bierz, zarządzaj, tak jak drugi Ja sam.”? I aby nikt nie mógł mu przeszkodzić w przekazaniu na własność jego dóbr, czyni tego sługę prawowitym synem i daje mu prawo posiadania. Jeśli bogacz może tak uczynić, to tym bardziej Ja sam. 

Owo życie w mojej Woli jest największym darem, jaki chcę przekazać stworzeniom. Dobroć moja pragnie się wyrażać w coraz to większej miłości ku stworzeniom. A ponieważ oddałem im wszystko i nie mam już nic więcej, co mógłbym im dać, by Mnie kochali, pragnę im przekazać dar mojej Woli, aby posiadając Ją, mogli pokochać wielkie dobro, które posiadają. 

Nie dziw się, że nie rozumieją, gdyż aby zrozumieć powinni być zdolni do największego poświęcenia, to znaczy wyrzeczenia się własnej woli, nawet w rzeczach świętych. Wówczas by poczuli, że posiadają moją Wolę i osobiście by się przekonali, co oznacza w Niej żyć. Ty jednak bądź czujna i się nie zrażaj trudnościami, które stwarzają. Ja krok po kroku utoruję sobie drogę, aby dać do zrozumienia, czym jest życie w mojej Woli. (18.09.1924)

Adam na początku swego istnienia doświadczył, co oznacza życie Wolą jego Stwórcy

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Jezus do Luizy: Córko moja, chciałem się modlić razem z tobą, aby cię umocnić w mojej Woli i dać ci łaskę znalezienia się przed Najwyższym Majestatem w momencie stworzenia człowieka. A ponieważ obdarzyliśmy go wszelkimi dobrami, a jego wola była naszą, a nasza jego, więc wszystko było harmonią między nim a Nami. Brał od Nas to, co chciał. Przyjął świętość, mądrość, moc, szczęście i tak dalej. Był naszym prototypem, naszym wizerunkiem, naszym szczęśliwym synem. Tak więc Adam[1] na początku swego istnienia miał okres, w którym doskonale spełniał cel, do jakiego został stworzony. Doświadczył, co oznacza życie Wolą jego Stwórcy. Cieszyliśmy się nawzajem, gdy widzieliśmy, że nasze czyny odtwarzane były w naszym obrazie. Gdy odłączył swoją wolę od naszej, został od Nas oddzielony.

Pierwsze więc czyny człowieka znajdują się w naszej Woli. Od ciebie zaś pragnę jedynie tego, abyś przyszła do naszej Woli i kontynuowała od miejsca, w którym zaniechał Adam, i tym samym splotła w sobie wszystkie harmonie, które on przerwał. To pierwsze stworzenie, stworzone przez Nas jako głowa całej ludzkiej rodziny, odstępując od naszej Woli, przyniosło nieszczęście wszystkim. Podobnie ty przybywasz, by kontynuować od miejsca, w którym on zaprzestał, a My ustanawiamy cię głową wszystkich, zatem nosicielką szczęścia i dóbr, które by zostały przydzielone wszystkim, gdyby żyli w naszej Woli. (Tom 15, 25.04.1923)

Tylko Moja Wola może zabezpieczyć i zazdrośnie chronić wszystkie dobra, które chcę przekazać stworzeniu. Poza moją Wolą moje dobra są zawsze w niebezpieczeństwie i są źle przechowywane. W Niej natomiast jestem hojny i daję jednemu to, co powinienem dać wszystkim. Chcę więc spleść w tobie całe Stworzenie, pragnę postawić cię w pierwszym punkcie stworzenia człowieka. Mam zwyczaj indywidualnie, z jednym stworzeniem, pertraktować o tym, co chcę mu dać i co od niego oczekuję, a następnie od niego rozprowadzać dobra dla innych.

Ach, córko moja, stworzyłem człowieka jak kwiat, który miał rosnąć, nabierać kolorów i woni w mojej własnej Boskości. Z powodu odstąpienia od mojej Woli stało się z nim jak z kwiatem, który został wyrwany z rośliny: tak długo, jak jest w roślinie, kwiat jest piękny, posiada żywe kolory, pachnie; oderwany od rośliny więdnie, blaknie, staje się brzydki i zaczyna wydzielać nieprzyjemny zapach. Jakiż był jego los i jakiż ból dla Mnie, Tego, który z tak wielką miłością chciał wyhodować ten kwiat w swojej Boskości, aby się nim rozkoszować i wraz z nim radować! Teraz pragnę, aby ten oderwany kwiat z pomocą mojej wszechmocy ponownie zakwitł, chcę go ponownie wszczepić na łono mojej Boskości, ale pragnę duszy, która by zechciała żyć na łonie mojej Woli. Ona będzie nasieniem, którym się posłużę, a moja Wola zrobi resztę. W ten sposób powrócą moje radości z dzieła Stworzenia, będę się rozkoszować tym mistycznym kwiatem i nadrobię sobie za całe dzieło Stworzenia. (Tom 15, 08.05.1923)


[1] Ponieważ autorka (dusza) ma posiąść dzieła Woli Bożej, aby się Jej odwzajemnić czcią, która się Jej należy, więc przenosi się do tej chwili, w której został stworzony człowiek.

Życie w Woli Bożej jest celem wszystkich dzieł Boga, jest celem Stworzenia i Zbawienia

odpoczynek Jezusa

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety, Małej Córeczki Woli Bożej:

Wola Boża przybywa, aby królować

[…] Kiedy dusza odkłada na bok swoją wolę, nie pozwalając jej nawet na jeden akt życia, moja Wola działa w tej duszy jak gospodarz – króluje, dowodzi i rządzi. Czuje się, jak gdyby była w swoim domu, to znaczy w swojej Ojczyźnie Niebieskiej. A skoro jest ona moim domem, Ja panuję, rozporządzam i dodaję od siebie, gdyż jako moje mieszkanie mogę do niego dodać, co chcę, i robić z nim, co chcę. Otrzymuję także największą cześć i chwałę, jakie stworzenie może Mi dać. Natomiast ten, kto chce pełnić swoją własną wolę, działa jak gospodarz, rozporządza, dowodzi, a moja Wola czuje się jak nieszczęsny cudzoziemiec, zaniedbana, a nawet pogardzana. Chciałbym dodać coś od siebie, ale nie mogę, bo wola ludzka nie chce ustąpić Mi miejsca. Nawet w samych rzeczach świętych chce być szefem, a Ja nie mogę dodać nic od siebie. Jak źle się czuję w duszy, która pozwala panować swojej własnej woli!

[…] Moja Wola przybywa z Nieba, aby zamieszkać w duszach, ale one zamiast uczynić Mnie swoim panem, traktują Mnie, jak gdybym był obcy i porzucony. Ale moja Wola nie odchodzi, pomimo że traktują Mnie jak obcego. Pozostaję pośród nich w oczekiwaniu, aby dać im swoje dobra, swoje łaski i swoją świętość. (02.08.1925)

Celem wszystkich dzieł Boga, Stworzenia i Zbawienia, jest to, aby człowiek żył w Woli Bożej

Spenienie Stworzenia

Spełnieniem dzieła Stworzenia było to, aby człowiek we wszystkim pełnił naszą Wolę. Miała być Ona życiem, pokarmem i koroną stworzeń. A ponieważ nie jest to jeszcze dokonane, dzieło Stworzenia nie jest jeszcze spełnione, i ani Ja nie mogę spocząć w stworzeniu, ani ono we Mnie. Ciągle daje mi coś do zrobienia, a Ja gorąco pragnę tego spełnienia i odpoczynku. Dlatego gorąco pragnę i bardzo chcę, aby sposób życia w mojej Woli został poznany. Nigdy nie będę mógł powiedzieć, że dzieła Stworzenia i Odkupienia zostały spełnione, jeśli stworzenie nie powierzy Mi wszystkich swoich czynów, które jak łoże rozciągną się w mojej Woli, aby dać Mi odpoczynek. A jaki piękny odpoczynek Ja dam stworzeniu, kiedy zobaczę, jak powraca na skrzydłach naszej Woli z pieczęcią ukończenia Stworzenia! Moja pierś będzie jego posłaniem.

Nie ma więc rzeczy, którą uczyniłem, a która nie miałaby za swój główny cel tego, żeby człowiek zdobył moją Wolę, a Ja jego. W Stworzeniu było to moim głównym celem. Tak samo i w Zbawieniu. Sakramenty ustanowione i wiele łask przekazanych moim świętym były nasieniem oraz środkiem, aby posiąść moją Wolę. Nie zaniedbuj więc niczego z tego, co chcę osiągnąć w mojej Woli, zarówno pisemnie, jak i słowem lub czynem. Możesz poznać, że życie w mojej Woli jest największą i najważniejszą rzeczą, tą, na której Mi najbardziej zależy, jedynie dzięki wielu przygotowaniom, które ją poprzedziły.

A chcesz wiedzieć, gdzie zostało zasiane to ziarno mojej Woli? W moim Człowieczeństwie. W Nim wykiełkowało, urodziło się i urosło. W moich ranach i w mojej krwi widać więc to ziarno, które pragnie być przeszczepione w stworzeniu, aby stworzenie zdobyło moją Wolę, a Ja jego, i aby dzieło Stworzenia powróciło do początku, z którego wyszło, nie tylko za pośrednictwem mojego Człowieczeństwa, lecz także za pośrednictwem samego stworzenia. Będzie ich niewiele, być może tylko jedno. Czyż nie tylko jedno stworzenie, odstępując od mojej Woli, przekreśliło i zrujnowało moje plany oraz zniweczyło cel Stworzenia? Tak więc jedno tylko może je upiększyć i zrealizować według jego celu. Ale moje dzieła nie są samotne, dlatego też będę miał armię dusz, które będą żyły w mojej Woli, a w nich dzieło Stworzenia będzie odnowione, piękne i pełne uroku, takie jakie wyszło spod moich rąk. W przeciwnym razie nie byłbym tak bardzo zainteresowany tym, aby dać poznać moją Wolę. (11.09.1922)

Maryja sprawiedliwie jest Matką. Całe Odkupienie zostało Jej powierzone, a Ona pomnożyła jego owoce

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Jezus do Luizy: Córko moja, moja nierozłączna Mama, aby począć Mnie, Odwieczne Słowo, została wzbogacona przez Najwyższy Majestat morzami łask, światła i świętości. Dokonała tak wiele aktów cnoty i miłości, odmówiła tak wiele modlitw, miała tak wiele pragnień i płomiennych westchnień, że przewyższyła całą miłość, cnoty i czyny wszystkich pokoleń, które potrzebne były do uzyskania upragnionego Odkupiciela. Kiedy więc zobaczyłem we Wszechwładnej Królowej pełną miłość wszystkich stworzeń i wszystkie czyny, które potrzebne były, aby zasłużyć, by Słowo mogło być poczęte, i znalazłem w Niej odwzajemnienie miłości wszystkich, naszą przywróconą chwałę i wszystkie czyny odkupionych, a nawet tych, dla których moje Odkupienie miało być potępieniem za ich niewdzięczność, wtedy moja Miłość dała swój ostatni pokaz i zostałem poczęty. Dlatego prawo do imienia Matki jest dla Niej naturalne, jest święte, ponieważ obejmując wszystkie czyny pokoleń i zastępując je wszystkie, ze swoich matczynych wnętrzności jakby zrodziła wszystkich do nowego życia.

Musisz wiedzieć, że kiedy dokonujemy naszego dzieła, stworzeniu, które jest wybrane i któremu zostało ono powierzone, musimy dać tyle miłości, światła, łaski, żeby mogło Nam dać pełne odwzajemnienie i chwałę powierzonego mu dzieła. Nasza Moc i Mądrość nie mogą od samego początku naszego dzieła być umieszczone w banku stworzenia w akcie upadku. Nasze dzieło musi więc być bezpieczne w stworzeniu, które jest powołane jako pierwszy akt. My zaś musimy zebrać wszystkie odsetki i chwałę równoważne naszemu zawierzonemu dziełu. I nawet gdyby nasze dzieło potem zostało przekazane innym stworzeniom i gdyby z powodu ich niewdzięczności istniało niebezpieczeństwo upadku, dla Nas jest to bardziej do przyjęcia, ponieważ ten, któremu zostało powierzone na samym początku, pozwolił Nam zebrać wszystkie odsetki niepowodzeń innych stworzeń. Wszystko więc Jej oddaliśmy i wszystko od Niej otrzymaliśmy, aby cały kapitał Odkupienia mógł pozostać nienaruszony, a za Jej pośrednictwem nasza chwała była pełna, a nasza miłość odwzajemniona. […]

I nie chodziło tu o jakiekolwiek dzieło, o mały kapitał, ale chodziło tu o wielkie dzieło Odkupienia i pełen koszt nieskończonej i nieobliczalnej wartości Odwiecznego Słowa. Było to wyjątkowe dzieło, nie mogliśmy powtórzyć nowego zstąpienia Odwiecznego Słowa na ziemię i dlatego musieliśmy je zabezpieczyć w Niebieskiej Władczyni. A ponieważ powierzyliśmy Jej wszystko, a nawet samo Życie Boga, Ona, jako nasza powierniczka, musiała Nam odpowiedzieć za wszystkich, stać się poręczycielką i być odpowiedzialna za to Boże Życie Jej powierzone, jak w rzeczywistości to uczyniła.

Córko moja, to, co uczyniłem i czego pragnąłem od mojej Niebieskiej Mamy w wielkim dziele Odkupienia, chcę uczynić z tobą w wielkim dziele Najwyższego Fiat. […] Czyż nie jestem panem dawania tego, czego pragnę? Czy chcesz może ograniczyć moje pełne dzieło, które chcę ci powierzyć? Co byś powiedziała, gdyby moja Niebieska Mama chciała przyjąć Odwieczne Słowo bez Jego dóbr i bez czynów potrzebnych do mojego Poczęcia? Czy byłaby to prawdziwa miłość i prawdziwe przyjęcie? Oczywiście że nie. Czy chcesz moją Wolę bez Jej dzieł i bez czynów, które są dla Niej stosowne? […] (Tom 19, 18.05.1926)

Mróz niewdzięczności, który spotkał Jezusa, gdy się narodził

Gdy się znajdowałam w swoim zwyczajowym stanie, mój słodki Jezus ukazał się jako Dzieciątko, całe zdrętwiałe z zimna. I rzucając się w moje ramiona, powiedział do mnie: Jak zimno, jak zimno, litości, ogrzej Mnie. Nie pozwól mi marznąć.

Przytuliłam Go do serca i powiedziałam do Niego: W swoim sercu posiadam Twoją Wolę. Tak więc Jej ciepło wystarcza w zupełności, aby Cię ogrzać.

A Jezus cały szczęśliwy: Córko moja, moja Wola zawiera wszystko i ten, kto Ją posiada, może dać Mi wszystko. Moja Wola była dla Mnie wszystkim – poczęła Mnie, ukształtowała, sprawiła, że ​​urosłem i się narodziłem. Jeśli moja Mama współpracowała, dając Mi krew, mogła to uczynić, ponieważ moja Wola, w Niej obecna, zawierała tę krew. Gdyby nie miała mojej Woli, nie mogłaby współpracować w kształtowaniu mojego Człowieczeństwa. Tak więc moja Wola bezpośrednia i ta obecna w mojej Mamie dały Mi Życie. To co ludzkie nie miało mocy nade Mną, aby cokolwiek Mi dać. To Wola Boża swoim tchnieniem Mnie nakarmiła i pozwoliła ujrzeć światło dzienne.

Ale czy sądzisz, że tym, co Mnie zmroziło, było zimno powietrza? Ach, nie! Było to zimno serc, które sprawiło, że skostniałem, oraz niewdzięczność, która sprawiła, że gorzko zapłakałem, jak tylko ujrzałem światło dzienne. Moja umiłowana Matka uciszyła mój płacz, chociaż i Ona sama płakała. Nasze łzy razem się zmieszały. Dając sobie pierwsze pocałunki, daliśmy upust swojej miłości. Ale nasze życie miało być cierpieniem i płaczem. Ja zaś dałem się złożyć w żłobie, aby dalej płakać oraz szlochem i łzami wzywać swoje dzieci. Swoimi łzami i jękami chciałem je zmiękczyć, ażeby Mnie wysłuchały.

Ale czy wiesz, kogo w pierwszej kolejności po swojej Mamie ze łzami wezwałem do siebie jeszcze w żłobie, aby dać upust swojej miłości? Ciebie, małą Córeczkę mojej Woli. Byłaś tak mała, że mogłem cię trzymać w żłobie blisko siebie i przelać swoje łzy w twoje serce. Łzy te przypieczętowały w tobie moją Wolę i ustanowiły cię prawowitą córką mojej Woli. Moje Serce się uradowało, gdy zobaczyłem, jak zostało przywrócone w tobie wszystko to, co moja Wola wydobyła w dziele Stworzenia, i było nieskazitelne w mojej Woli. Było to dla Mnie ważne i konieczne. Na początku, gdy przyszedłem na świat, musiałem utwierdzić prawa Stworzenia i przyjąć chwałę, jak gdyby stworzenie nigdy nie opuściło mojej Woli. Dla ciebie był to pierwszy pocałunek i były to pierwsze dary mojego dziecięcego wieku.

A ja: Kochany mój, jak mogło się to stać, skoro wtedy jeszcze nie istniałam?

A Jezus: W mojej Woli wszystko istniało i wszystko było dla Mnie jednym tylko punktem. Widziałem cię wtedy, tak jak teraz cię widzę. A wszystkie łaski, które ci dałem, nie są niczym innym jak potwierdzeniem tego, co od wieczności [ab eterno] zostało ci przekazane. I nie tylko widziałem ciebie, lecz także widziałem w tobie swoją małą rodzinę, która miała żyć w mojej Woli. Jakże byłem szczęśliwy! Uciszyli oni moje łzy, ogrzali Mnie, a tworząc wokół Mnie koronę, chronili Mnie przed perfidią innych stworzeń.

Ja byłam zamyślona i miałam wątpliwości. A Jezus: Jak to, wątpisz w to? Nie powiedziałem ci jeszcze nic o relacjach, które istnieją między Mną a duszą żyjącą w mojej Woli. Mówię ci na razie, że moje Człowieczeństwo żyło nieustannym tchnieniem Woli Bożej. Gdybym wykonał choćby jeden oddech, który by nie był ożywiony Wolą Bożą, to poniżyłbym siebie, zhańbiłbym siebie. Otóż ​​ten, kto żyje w mojej Woli, jest dla Mnie najbliższy. A ze wszystkiego, co uczyniło i przecierpiało moje Człowieczeństwo, jako pierwszy spośród wszystkich otrzymuje on owoce i skutki tego, co Ono w sobie zawiera. (Tom 13, 25 grudnia 1921)

Dzięki Maryi Bóg odczuwał radość z dzieła Stworzenia, dlatego mogła Ona począć Słowo

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Jezus do Luizy: Córko moja, odczuwałem czystą radość z dzieła Stworzenia, znajdowałem niewinne rozrywki ze stworzeniem, ale z przerwami, nie na stałe. A kiedy coś nie jest stałe i ciągłe, zwiększa ból jeszcze bardziej i zwiększa pragnienie, by się tym ponownie cieszyć. Poniosłoby się wszelką ofiarę, aby uczynić to trwałym.

W pierwszej kolejności odczułem czystą radość z dzieła Stworzenia, kiedy po stworzeniu wszystkiego, stworzyłem człowieka, ale dopóki on nie zgrzeszył. […] W drugiej kolejności odczuliśmy czystą radość z dzieła Stworzenia, kiedy po wielu wiekach przyszła na świat Niepokalana Dziewica. A ponieważ była Ona pozbawiona choćby cienia grzechu i posiadała całą pełnię naszej Woli, i ponieważ nigdy nie było między Nią a Nami, między Jej wolą a naszą, nawet cienia rozłamu, została Nam przywrócona radość oraz nasze niewinne rozrywki. Przyniosła na nasze łono pełną radość z dzieła Stworzenia, a My daliśmy Jej tak wiele i czerpaliśmy taką przyjemność z dawania, że w każdej chwili wzbogacaliśmy Ją nowymi łaskami, nową radością i nowym pięknem, tak iż nie mogła już więcej ich w sobie pomieścić. Jednak ta Wszechwładna Istota nie przebywała długo na ziemi. Przeszła do Nieba i nie znaleźliśmy na tym niskim świecie innego stworzenia, które podtrzymywałoby nasze rozrywki i przyniosło Nam radość z dzieła Stworzenia. W trzeciej kolejności odczuliśmy radość z dzieła Stworzenia, kiedy Ja, Odwieczne Słowo, zstąpiłem z Nieba i przyjąłem swoje Człowieczeństwo. Ach, moja umiłowana Mama, posiadając pełnię mojej Woli, otworzyła przepływ między Niebem a ziemią, wprawiła wszystko w świętowanie – Niebo i ziemię. A Boskość świętowała i z miłości do tak świętej istoty poczęła Mnie w Jej dziewiczym łonie, dając Jej Boską Płodność, aby pozwolić Mi dokonać wielkiego dzieła Odkupienia. Gdyby nie było tej niezwykłej Dziewicy, która objęła przodownictwo w mojej Woli, która prowadziła idealne życie w mojej Woli, żyjąc w Niej, jak gdyby nie miała swojego własnego życia (a czyniąc to, ożywiła w Nas radość z dzieła Stworzenia i odnowiła nasze święta), nigdy Odwieczne Słowo by nie zstąpiło na ziemię, aby dokonać Odkupienia rodzaju ludzkiego.

Spójrz zatem, że życie w Woli Bożej jest czymś największym, najważniejszym, najbardziej zadowalającym, czymś, co najbardziej przyciąga Boga. A ten, kto żyje w Woli Bożej, zwycięża samego Boga i sprawia, że ​​Bóg przekazuje tak wielkie dary, które zadziwiają Niebo i ziemię, a których od wieków nie można było uzyskać.

Och, jak bardzo moje Człowieczeństwo przebywające na ziemi i zawierające samo życie Najwyższej Woli, która była wręcz nieodłączna ze Mną, przyniosło Boskości w sposób całkowity wszelką radość, chwałę i odwzajemnienie miłości całego Stworzenia! A Boskość była tak szczęśliwa, że ​​dała Mi przewodnictwo nad wszystkim i prawo do osądzania wszystkich ludzi. Och, jak wielkie dobro uzyskały stworzenia, mając świadomość, że ich brat, który tak bardzo ich kochał i tyle wycierpiał, by ich ocalić, miał być ich sędzią! Boskość, widząc we Mnie zawarty cały cel Stworzenia, jakby pozbawiając się wszystkiego, udzieliła Mi wszelkich praw nad wszystkimi stworzeniami. Ale moje Człowieczeństwo przeszło do Nieba i nie pozostał na ziemi nikt, kto by w pełni podtrzymał życie w Woli Bożej. Nie było więc nikogo, kto wznosząc się w naszej Woli nad wszystkimi i nad wszystkim, przyniósłby Nam czystą radość oraz pozwolił Nam dalej prowadzić nasze niewinne rozrywki z ziemskim stworzeniem. Nasza radość na ziemi została więc przerwana, a nasze rozrywki zawieszone […].

Spójrz, minęło około dwudziestu wieków, odkąd prawdziwa i pełna radość z dzieła Stworzenia została przerwana, ponieważ nie znaleźliśmy wystarczającego potencjału, całkowitego obnażenia ludzkiej woli w nikim, komu byśmy mogli powierzyć na własność swoją Wolę. A teraz, aby to uczynić, musimy wybrać istotę, która byłaby najbardziej zbliżona do ludzkich pokoleń i z nimi zbratana. Gdybyśmy dali jako przykład moją Mamę, poczuliby się bardzo od Niej odlegli. Powiedzieliby: „Jak mogła nie żyć w Woli Bożej, skoro była pozbawiona wszelkiej zmazy, nawet pierworodnej?”. Wzruszyliby więc ramionami i by się o to nie zatroszczyli. A gdybym dał jako przykład swoje Człowieczeństwo, byliby bardziej przestraszeni i by powiedzieli: „On był Bogiem i człowiekiem, a skoro Wola Boża była Jego własnym życiem, nic więc dziwnego, że żył w Najwyższej Woli”. Otóż, aby sprawić, żeby w moim Kościele mogło zaistnieć życie w mojej Woli, musiałem obniżyć poprzeczkę, zejść niżej i spośród nich wybrać stworzenie (Tom 16, 22.02.1924)

Niepokalana Dziewica – cud Woli Bożej

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Jezus do Luizy: Córko moja, […] dzisiaj jest święto Niepokalanego Poczęcia. Morza miłości, piękna, mocy i szczęścia przelewają się z Boskości na tę niebiańską istotę. Tym, co uniemożliwia stworzeniom wkroczenie do owych mórz, jest ludzka wola. Wszystko, co My jeden raz czynimy, pozostaje w ciągłym akcie bycia nieprzerwanie czynionym i nigdy nie ustaje. Dla Boskości naturą jest dawać i Boskość nigdy nie kończy swojego aktu. Morza te nadal się więc przelewają, a Królowa Matka czeka na swoje córki, aby pozwolić im żyć w tych morzach i uczynić z nich wiele małych królewien. Ale ludzka wola nie ma tam wstępu, tam nie ma dla niej miejsca i tylko ten, kto żyje Wolą Bożą, może tam wstąpić.

Dlatego, moja córko, ty możesz wejść w morza swojej Mamy, kiedy tylko zechcesz. Moja Boża Wola poręcza za Ciebie, z Nią będziesz miała wolne przejście i wolny wstęp. A co więcej, twoja Mama czeka na ciebie, pragnie ciebie. Sprawisz, że My i Ona będziemy podwójnie szczęśliwi z powodu twojego szczęścia. Czujemy się szczęśliwsi w dawaniu. A kiedy stworzenie nie przyjmuje naszych dóbr, tłumi w Nas szczęście, które mu chcemy dać. Dlatego nie chcę, abyś się zadręczała. Dzisiaj jest największe święto, ponieważ Wola Boża zdobyła życie w Królowej Niebios. Było to święto ponad wszystkimi świętami, pierwszy pocałunek, pierwszy boski uścisk, który stworzenie dało swojemu Stwórcy. Dzięki naszemu Fiat, który posiadała wszechwładna Dziecina, stworzenie zasiadło do stołu ze swoim Stwórcą. Dzisiaj jest więc również i twoje święto, zwłaszcza ze względu na posłannictwo przekazane tobie przez moją Bożą Wolę. Wejdź zatem w morza Niepokalanej Królowej, aby się cieszyć Jej i Twoim świętem.

Poczułam więc, że jestem poza swoim ciałem w tych nieskończonych morzach. Brak mi jednak słów, by opisać, co czułam, więc na tym poprzestanę i przejdę dalej. Dzisiaj spowiednik publicznie przeczytał to, co jest napisane w 15 tomie o Niepokalanym Poczęciu. Mój umiłowany Jezus, gdy słyszał, jak to czytano, świętował w moim wnętrzu i powiedział do mnie: Córko moja, jak bardzo jestem szczęśliwy! Dzisiaj można powiedzieć, że moja wszechwładna Mama otrzymała od Kościoła boską cześć, gdyż uczczono w Niej, jako pierwszy akt Jej życia, życie Woli Bożej. Jest to największa cześć, jaką można oddać, gdyż wola ludzka nigdy nie miała w Niej życia, ale nieustannie żyła w Niej Wola Boża. Była to cała tajemnica Jej świętości, Jej wyniosłości, mocy, piękna, wielkości i tym podobnych. To mój Fiat swoim ciepłem usunął zmazę pierworodną i począł Ją niepokalaną i czystą. A mój Kościół zamiast oddawać cześć mojej Bożej Woli, głównej przyczynie i pierwszemu aktowi, czcił Jej skutki i ogłosił Ją niepokalaną, poczętą bez grzechu. Można powiedzieć, że Kościół oddawał Jej ludzką cześć, a nie boską, na jaką słusznie zasługuje, ponieważ Wola Boża miała w Niej nieustanne życie. A to było dla Mnie i dla Niej boleścią, ponieważ ani Ja nie otrzymałem od swojego Kościoła czci Woli Bożej zamieszkałej w Królowej Niebios, ani Ona należnej czci za to, że zrobiła w sobie miejsce i ukształtowała życie Najwyższego Fiat. A ponieważ dałem poznać, że cud mojej Woli był w Niej wszystkim, a wszystkie inne Jej przymioty i przywileje były w drugorzędnym porządku i jako konsekwencja skutków Woli Bożej, która w Niej władała, więc można powiedzieć, że dzisiaj świętuje się godnie, z boską chwałą i okazale święto Niepokalanego Poczęcia, które z większą prawdą można nazwać „poczęciem Woli Bożej we Władczyni Nieba”. Owo Poczęcie było następstwem wszystkiego, czym Wola Boża jest i czego dokonała, oraz źródłem wielkich cudów tej Niebiańskiej Dzieciny.

Następnie z czulszym akcentem dodał: Córko moja, jak piękne i wspaniałe było oglądać tę małą Niebiańską Dziecinę począwszy od Jej Niepokalanego Poczęcia! Oglądało i widziało się w Niej Jej małą pochodzącą z rodzaju ludzkiego ziemię, wewnątrz której widać było Słońce naszej Odwiecznej Woli. Nie mogła pomieścić w sobie owego Słońca naszej Woli, które się z Niej przelewało na zewnątrz i się rozprzestrzeniało tak bardzo, że wypełniało Niebo i ziemię. Dokonaliśmy cudu naszej wszechmocy, by ta mała ziemia małej Królewny mogła w sobie zawrzeć Słońce naszej Bożej Woli. Tak więc ta mała Królewna ukazywała się jako ziemia i słońce, a wszystko, co czyniła, było światłem. Gdy myślała, gdy mówiła, gdy działała, gdy szła, Jej myśli były promieniami światła, a Jej słowa zamieniały się w światło. Wszystko, co z Niej wychodziło, było światłem, ponieważ jej mała ziemia była mniejsza niż ogromne Słońce, które w sobie zawarła, a więc Jej czyny zatracały się w Jego świetle. A ponieważ ta mała ziemia Niebieskiej Władczyni była ożywiana, pobudzana i stale podtrzymywana przez Słońce mojego Fiat, była zawsze kwiecista – z najpiękniejszymi kwiatami. Kwiaty te przynosiły słodkie owoce, tak iż przyciągały nasze boskie spojrzenia i porywały Nas tak bardzo, że nie mogliśmy oderwać od Niej spojrzenia, takie było piękno i szczęście, jakie Nam przynosiła. Cała piękna była Niepokalana Dziewica, Jej piękno było urzekające i porywające. Wystarczy powiedzieć, że była cudem naszej Woli, a mówiąc to, wypowiada się wszystko. Ach, gdyby tylko stworzenia wiedziały, co oznacza żyć Wolą Boga, oddałyby życie, żeby Ją poznać i w Niej żyć. (Tom 25, 08.12.1928)

„Kim Ty jesteś, Panie, a kim ja?” Poznanie siebie, własnej nicości oraz poznanie Boga

poznanie Boga

Jezus mówi do Sługi Bożej Luziy Piccarrety, Małej Córeczki Woli Bożej:

Córko moja, tylko mali pozwalają sobą kierować w dowolny sposób, nie ci, którzy są mali według rozumu ludzkiego, ale ci, którzy są mali, a jednocześnie przepełnieni rozumem Bożym. Tylko Ja mogę powiedzieć, że jestem pokorny, gdyż w człowieku to, co nazywa się pokorą, należy raczej nazwać poznaniem samego siebie, a kto nie zna siebie, ten błądzi w fałszu […].

Tylko moje Człowieczeństwo było pełne obelg i upokorzeń, tak iż się przelewały na zewnątrz. I właśnie dlatego Niebo i ziemia drżą w obliczu moich cnót, a dusze, które Mnie kochają, posługują się moim Człowieczeństwem jak drabiną, aby się wspiąć i zebrać choć kilka kropelek moich cnót.

Powiedz Mi, gdzie w obliczu mojej pokory znajduje się twoja? Tylko Ja mogę się szczycić posiadaniem prawdziwej pokory. Moja Boskość zjednoczona z moim Człowieczeństwem mogła dokonywać cudów na każdym kroku, w każdym słowie czy dziele. Ja natomiast dobrowolnie się pomniejszałem w obrębie mojego Człowieczeństwa, ukazywałem się jako jeden z najuboższych, a nawet mylony byłem z samymi grzesznikami.

Jezus cierpiący

Mogłem dokonać dzieła Odkupienia w bardzo krótkim czasie, nawet za pomocą jednego słowa, ale chciałem przez wiele lat, w wielu trudach i znojach przyjąć na siebie nędzę człowieka. Chciałem podejmować wiele różnych czynności, aby całkowicie odnowić i ubóstwić człowieka. Chciałem podejmować nawet te najmniejsze czynności, ponieważ wykonane przeze Mnie, przez Tego, który był Bogiem i Człowiekiem, otrzymywały nowy blask i znamię dzieł Bożych. Moja Boskość, ukryta w moim Człowieczeństwie, chciała się zniżyć tak bardzo, podporządkować się biegowi działań ludzkich, podczas gdy w jednym akcie woli mógłbym stworzyć nieskończone światy… Moje Człowieczeństwo chciało poczuć nędze i słabości innych, jak gdyby były Jego własnymi. W obliczu Bożej sprawiedliwości chciało się poczuć pokrytym wszystkimi grzechami ludzi, za które musiało odpokutować ceną niesłychanych cierpień oraz przelaniem całej swojej krwi. W ten sposób oddawałem się ciągłym aktom głębokiej i heroicznej pokory.

O córko, oto ogromna różnica między moją pokorą i pokorą stworzeń, a także między pokorą wszystkich moich świętych. Ich pokora w obliczu mojej jest zaledwie cieniem, ponieważ stworzenie, tak czy owak, jest stworzeniem i nie wie, tak jak Ja to wiem, jak wielki jest ciężar grzechu. Nawet jeśli są bohaterskie dusze, które idąc za moim przykładem, ofiarowały się znosić cierpienie za innych, to ich cierpienie nie jest jednak odmienne od cierpienia innych stworzeń, nie jest dla nich czymś nowym, ponieważ są one stworzone z tej samej gliny. W dodatku na samą myśl, że cierpienia te są przyczyną nowych nabytków i uwielbieniem Boga, czują się wielce zaszczycone.

Poza tym stworzenie jest zawężone do kręgu, w którym Bóg je umieścił, i nie może wyjść poza granice, którymi zostało przez Boga otoczone. Och, gdyby tylko było w ich mocy czynienie i niszczenie, czego jeszcze by nie uczynili! Każdy sięgnąłby gwiazd! A moje przebóstwione Człowieczeństwo nie miało żadnych ograniczeń, ale dobrowolnie się zawężało w sobie. Tym właśnie było przeplatanie wszystkich moich dzieł heroiczną pokorą. Brak pokory był przyczyną wszelkiego zła, które zalewa ziemię, a Ja ćwicząc się w tej cnocie, musiałem uzyskać od sprawiedliwości Bożej wszelkie dobra… (12.01.1900)

Podstawą życia duchowego jest poznanie siebie, własnej nicości oraz poznanie Boga:

Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał (1 Kor 4,7).

Kiedy dusza dogłębnie poznała samą siebie, wtedy pochwały czy pogardy innych nie mają na nią żadnego wpływu (23.04.1899). A ponieważ widzi rzeczy tego świata, tak jak widzi je Bóg, więc jest bardzo ostrożna, aby nie dopuścić ich do siebie:

Poznanie siebie w Bogu

Córko moja, znajomość samej siebie opróżnia duszę z siebie i napełnia ją Bogiem. Co więcej, w duszy jest wiele schowków i wszystko, co można zobaczyć na świecie, zajmuje miejsce w tych schowkach – jedna rzecz więcej, druga mniej, w zależności od poglądu, który sobie wyrabia na ich temat. Dusza, która zna siebie i jest przepełniona Bogiem, uznając siebie za nic, a nawet za kruche, zgniłe i cuchnące naczynie, jest bardzo ostrożna, aby nie dopuścić do swego wnętrza innej obrzydliwej zgnilizny, jaką są rzeczy na świecie. Byłby szaleńcem ten, kto mając ropiejącą ranę, zebrałby jeszcze więcej ropy, aby dołożyć do swojej rany. Poznanie samego siebie niesie więc za sobą poznanie rzeczy tego świata, to, że wszystko jest marnością i ulotnością, dobra tylko pozorne, fałsz i niestałość stworzeń. Dlatego widząc, czym są rzeczy same w sobie, dusza jest ostrożna, aby nie dopuścić ich do siebie. Wtedy wszystkie te schowki zostają wypełnione cnotami Bożymi. (12.10.1905)

Poznanie Pana staje się poznaniem Jego Miłości

…Jezus pojawił się otoczony światłem i patrząc na mnie – jakby przenikając mnie ze wszystkich stron, tak iż poczułam się unicestwiona – powiedział do mnie: Kim ty jesteś, a kim Ja?

Słowa te przeniknęły mną aż do szpiku kości i ujrzałam nieskończoną odległość, jaka istnieje między Nieskończonym a skończonym, między Wszystkim a niczym. A co więcej, ujrzałam także niegodziwość tej nicości i jak była ona pobrudzona błotem. Przypominała mi rybę, która pływa w wodach. I tak właśnie moja dusza pływała w zgniliźnie, wśród robaków i wielu innych rzeczy zdolnych tylko wywołać przerażenie swym widokiem. O Boże, co za obrzydliwy widok!

Moja dusza chciała uciec na widok Boga po trzykroć świętego, ale On związał mnie za pomocą kolejnych dwóch słów: Jaka jest moja Miłość do ciebie? A jak ty Mi się odwdzięczasz?

Przy pierwszych słowach chciałam uciec, przerażona Jego Obecnością, natomiast przy drugim pytaniu: jaka jest moja Miłość do ciebie? zostałam ze wszystkich stron pochłonięta i związana Jego Miłością. Moje istnienie było więc następstwem Jego Miłości i gdyby ta Miłość została przerwana, przestałabym istnieć. Tak więc wydawało mi się, że uderzenia serca, rozum, a nawet oddech były powieleniem Jego Miłości. Pływałam w Nim i nawet gdybym chciała uciec, byłoby to – jak mi się wydawało –niemożliwe, ponieważ Jego Miłość otaczała mnie wszędzie… (28.10.1899)

Jezus wzywa swój lud, aby żył w Jego Królestwie, w komnatach Jego ran, zaspokojony Jego Krwią i nasycony Jego Ciałem

Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Jezus ponownie przed Kajfaszem, który potwierdza wyrok i odsyła Go do Piłata:

Towarzyszyłam swojemu cierpiącemu Jezusowi w godzinach Jego bolesnej Męki, zwłaszcza gdy został przez Żydów przedstawiony Piłatowi i oskarżony. A Piłat, niezadowolony z prostych oskarżeń wysuniętych przeciwko Niemu, powracał do przesłuchań, aby znaleźć wystarczającą przyczynę do Jego potępienia lub uwolnienia. Jezus zaś, podejmując w moim wnętrzu swoją rozmowę, powiedział do mnie:

Córko moja, wszystko w moim Życiu jest głęboką tajemnicą i wzniosłą nauką, w których człowiek powinien się odzwierciedlać, aby Mnie naśladować.

Musisz wiedzieć, że pycha Żydów była tak wielka (zwłaszcza ze względu na udawaną świętość, jaką okazywali, dzięki czemu byli uznawani za sprawiedliwych i sumiennych ludzi), że sądzili, iż jeśli Mnie przedstawią i powiedzą jedynie, że uważają Mnie za winnego i godnego śmierci, Piłat im uwierzy i skaże Mnie bez potrzeby przesłuchania ich. Tym bardziej, że mieli do czynienia z sędzią poganinem, który nie miał ani wiedzy o Bogu, ani sumienia. Ale Bóg inaczej rozporządził, aby ich zmylić i nauczyć zwierzchników, że bez względu na to, jak dobrzy i święci wydają się ludzie, którzy oskarżają biednego przestępcę, nie należy wierzyć im tak łatwo. Należy niemal wprawić ich w zakłopotanie wieloma pytaniami, aby sprawdzić, co jest prawdą, lub czy pod tym płaszczykiem dobroci nie kryje się jakaś zazdrość czy niechęć, lub czy te oskarżenia, które wnoszą, nie służą temu, by uzyskać od przełożonych (podbijając ich serca) jakiegoś stanowiska lub upragnionej nagrody.

Dochodzenie pozwala poznać ​​ludzi, zawstydza ich i pokazuje, że się im nie ufa. A oni, czując się niedocenieni, pozbywają się myśli ubiegania się o jakieś stanowisko lub oskarżania innych. Jak wiele złego czynią przełożeni, gdy z zamkniętymi oczami, ufając fałszywej dobroci, a nie sprawdzonej cnocie, umieszczają ich na stanowisku lub słuchają tych, którzy oskarżają innych o jakieś przestępstwo. Jak bardzo Żydzi zostali upokorzeni, gdy Piłat z łatwością im nie uwierzył i poddał ich wielu przesłuchaniom! A jeśli Piłat ustąpił i Mnie skazał, to nie dlatego, że im uwierzył, ale dlatego, że został zmuszony i żeby nie stracić stanowiska. To ich zmyliło, tak iż na ich czołach, jako znak, pozostało skrajne zamieszanie i głębokie upokorzenie. A co więcej, dostrzegli w sędzi poganinie więcej prawości i sumienia niż w sobie samych. Jak bardzo potrzebne i słuszne jest dochodzenie! Przynosi światło i spokój prawdziwie dobrym ludziom, a zamieszanie złym.

A kiedy Piłat chciał również i Mnie przesłuchać i kiedy Mnie zapytał: „Tyś Królem? Gdzie jest Twoje królestwo?”, pragnąłem dać kolejną wzniosłą lekcję, mówiąc: „Jestem Królem”, i chciałem powiedzieć: „Ale czy wiesz, czym jest moje królestwo? Moim królestwem są moje boleści, moja krew i moje cnoty. Tym jest prawdziwe królestwo, które posiadam wewnątrz siebie, nie poza sobą. Wszystko, co człowiek posiada na zewnątrz, nie jest prawdziwym królestwem ani wiarygodnym panowaniem, ponieważ jeśli się nie znajduje w człowieku, może być odebrane lub przywłaszczone przez innych. Człowiek będzie zmuszony to porzucić. Natomiast nikt nie może odebrać człowiekowi tego, co się znajduje w jego wnętrzu. Panowanie w jego wnętrzu będzie wieczne. Cechami charakterystycznymi mojego królestwa są moje rany, ciernie i krzyż. W moim królestwie nie postępuję jak inni królowie, którzy sprawiają, że ludzie żyją poza sobą, w niebezpieczeństwie, a jeśli się przytrafi, głodni. Ja nie. Ja wzywam swoje ludy, aby żyły w komnatach moich ran, wzmocnieni i chronieni moimi boleściami, zaspokojeni moją Krwią oraz nasyceni moim Ciałem. I tylko to jest prawdziwym królowaniem, wszystkie inne królestwa są królestwami niewoli, niebezpieczeństwa i śmierci. W moim Królestwie jest prawdziwe życie”.

Ile wzniosłych nauk i głębokich tajemnic jest w moich słowach! W bólach i smutkach, w upokorzeniach i w porzuceniu przez wszystkich, w praktykowaniu prawdziwych cnót każda dusza powinna mówić do siebie: „tym jest moje królestwo, które nigdy nie przeminie. Nikt nie może mi go odebrać ani ruszyć, a co więcej, moje królestwo jest wieczne i boskie, podobne do Królestwa mojego słodkiego Jezusa. Moje cierpienia i boleści je potwierdzają, wzmacniają i hartują tak, iż nikt nie będzie mógł mi wytoczyć walki, widząc moją ogromną moc”. Jest to królestwo pokoju, do którego powinny dążyć wszystkie moje dzieci. (Tom 15, 05.07.1923)


Męka Jezusa Chrystusa

Dwadzieścia cztery godziny Męki Pańskiej i odpowiednie teksty zaczerpnięte z pierwszych 16 tomów dziennika Luizy Piccarrety

Czy widzisz, jak piękna jest śmierć? Czy widzisz, jak się zmienia postać rzeczy? W życiu byłem pogardzany. Nawet same cuda nie spowodowały skutków takich jak moja śmierć. Nawet na krzyżu były zniewagi. Ale jak tylko wyzionąłem ducha, śmierć miała siłę, by zmienić postać rzeczy. Wszyscy bili się w piersi, uznając Mnie za prawdziwego Syna Bożego. Moi uczniowie nabrali odwagi i nawet ci w ukryciu stali się odważni i poprosili o moje Ciało, udzielając mi zaszczytnego pochówku. Niebo i ziemia pełnym głosem uznały Mnie za Syna Bożego (tom 9, 04.07.1910).

pobierz

Nauki Jezusa o modlitwie, modlitwie, która jest spotkaniem miłości z Bogiem

Nieustanna modlitwa duszy

Prawdziwa modlitwa jest spotkaniem miłości z Bogiem, jest spotkaniem naszej woli z Wolą Bożą. Poniżej niektóre nauki Jezusa o modlitwie przekazane Słudze Bożej Luizie Piccarrecie:

  • Pierwszym warunkiem modlitwy jest cisza wewnętrzna: Ten nieustanny szum w twojej głowie jest przeszkodą, abyś wyraźniej usłyszała mój głos, abyś poczuła w sobie moje łaski i całkowicie się we Mnie zakochała. (Tom 1)
  • Drugim jest spokój, nawet kiedy trudno jest się skupić: Źle postąpiłaś, będąc tak zaniepokojoną. Czyż nie wiesz, że Ja jestem Duchem pokoju i że pierwszą rzeczą, którą ci zaleciłem, było to, abyś go nigdy nie zakłócała w twym sercu? Co do modlitwy, jeśli nie możesz się skupić, nie myśl o niczym innym, tylko trwaj spokojnie w modlitwie i się nie zastanawiaj, dlaczego ci to nie wyszło. Czyniąc tak, jak ty mówisz, sama powodujesz rozproszenie uwagi… (Tom 1)
  • Niezbędna jest wytrwałość w modlitwie: Zalecam ci przede wszystkim stałą modlitwę. Nawet gdybyś miała cierpieć śmiertelne męki, nie pomijaj tych modlitw, które zwykle odmawiasz. Wręcz przeciwnie, im bliżej czujesz się przepaści, tym bardziej będziesz Mnie wzywała w ufnej modlitwie z pełnym przekonaniem, że Ja ci dopomogę. (Tom 1)
  • Duch nieustannej modlitwy: Zalecam ci, abyś miała ducha nieustannej modlitwy. To ciągłe dążenie duszy do rozmowy ze Mną zarówno sercem, jak i umysłem, zarówno słowem, jak i zwykłą intencją, czyni ją tak piękną w moich oczach, że nuty jej serca harmonizują z nutami mojego Serca […]. A co więcej, duch nieustannej modlitwy dodaje duszy takiej piękności, że diabeł zostaje uderzony jak piorun i sfrustrowany pułapkami, którymi kusi, aby zaszkodzić duszy. (28.07.1902)
  • Odwaga, wierność i czujność w podejmowaniu lub śledzeniu działań Woli Bożej: Jezus się wyłonił z mojego wnętrza, najpierw On sam, a potem wszystkie trzy Osoby Boskie, ale wszystkie w głębokim milczeniu. A ja w Ich obecności prowadziłam dalej swoją zwyczajową pracę wewnętrzną. Wydawało się, że Syn się do mnie przyłączył. Ja zaś nie czyniłam nic innego, jak tylko za Nim podążałam. Ale wszystko było ciszą i w tej ciszy nie czyniłam nic innego, jak tylko utożsamiałam się z Bogiem, a całe moje wnętrze – uczucia, bicie serca, pragnienia, oddechy – stawało się głęboką adoracją Najwyższego Majestatu. Następnie po spędzeniu kilku chwil w tym stanie miałam wrażenie, że wszystkie trzy Osoby przemawiały, ale przemawiały jednym tylko głosem i powiedziały do mnie: Nasza ukochana córko, bądź odważna, zachowaj wierność i najwyższą czujność, śledząc to, co Boskość w tobie czyni, ponieważ wszystko, co czynisz, nie jest przez ciebie czynione. Ty nie czynisz nic innego, jak tylko udostępniasz swoją duszę jako mieszkanie dla Boskości. Przytrafia się tobie jak ubogiej kobiecie posiadającej starą chałupę, w której pragnie zamieszkać Król. Kobieta mu ją oddaje i czyni wszystko, czego pragnie Król. A skoro Król zamieszkuje w tej małej chałupie, to kryje ona w sobie bogactwa, godność, chwałę i wszelkie dobra. Ale do kogo one należą? Do Króla. (06.06.1904)
  • Powinniśmy się modlić wspólnie z Jezusem (26.04.1904), a raczej „dostosowując się” do Niego, do Jego własnych intencji, do Jego własnej Miłości: Córko moja, dziś rano pragnę przystosować cię całą do siebie. Chcę, abyś myślała moim własnym umysłem, spoglądała moimi własnymi oczami, słuchała moimi własnymi uszami, rozmawiała moim własnym językiem, posługiwała się moimi własnymi rękami, chodziła moimi własnymi nogami i miłowała Mnie moimi własnym Sercem. Po czym połączył swoje wyżej wymienione zmysły z moimi i widziałam, jak nadwał mi swoją własną formę. Co więcej, dawał mi także łaskę, abym mogła ich użyć, tak jak On sam ich użył. (12.08.1899)
  • Czemu służy modlitwa, w której „się utożsamiamy” z Jezusem, „wtapiamy się” w Niego? Luiza pisze: Kiedy się modliłam, łączyłam swój umysł z umysłem Jezusa, swoje oczy z oczami Jezusa, i tak z całą resztą, zamierzając czynić to, co Jezus czynił swoim umysłem, swoimi oczami, swymi ustami, swym Sercem, czyli wszystkim. I tak jak się wydawało, że umysł Jezusa, oczy itp. roztaczały się, aby przynieść dobro wszystkim, tak wydawało się, że ja również się roztaczałam, aby przynieść dobro wszystkim, łącząc się i utożsamiając z Jezusem. Pomyślałam sobie: Co to za kontemplacja? Co to za modlitwa? Ach, jestem do niczego! Nie potrafię nawet nad niczym rozmyślać!

Ale kiedy o tym myślałam, mój zawsze uwielbiony Jezus powiedział do mnie: Córko moja, jak możesz się tym zadręczać? Zamiast się zadręczać, powinnaś się raczej radować, ponieważ kiedy innym razem rozmyślałaś i wiele pięknych refleksji powstawało w twoim umyśle, ty nie czyniłaś nic innego, jak tylko czerpałaś coś ze Mnie, z moich przymiotów i z moich cnót. A ponieważ nie pozostało ci nic innego, jak tylko się połączyć i utożsamić ze Mną, możesz wziąć Mnie całego. A ponieważ z samej siebie nie jesteś zdolna do niczego, to ze Mną będziesz zdolna do wszystkiego, gdyż pragnienie i chęć dobra tworzy w duszy twierdzę, która pozwala jej wzrastać i ustanawia w niej Życie Boże. Następnie, jednocząc i utożsamiając się ze Mną, dusza łączy się z moim umysłem i w ten sposób wytwarza w umysłach stworzeń życie wielu świętych myśli. Kiedy się łączy z moimi oczami, wytwarza w stworzeniach życie wielu świętych spojrzeń. W ten sam sposób, jeśli się połączy z moimi ustami, da życie słowom, jeśli się połączy z moim Sercem, z moimi pragnieniami, z moimi rękami, z moimi krokami, da życie każdemu uderzeniu serca, da życie pragnieniom, czynom, krokom… Będzie to życie święte, ponieważ Ja posiadam w sobie Moc Twórczą, a wraz ze Mną dusza tworzy i czyni to, co Ja czynię. (12.06.1913)

Stworzenia wszystkich czasów przyczyniły się do barbarzyńskiego biczowania Jezusa

Córko moja, Ja znosiłem w mojej Woli wszystkie swoje boleści. A gdy je znosiłem, otwierały one w mojej Woli wiele dróg, aby dotrzeć do każdego stworzenia. Gdybym nie cierpiał w mojej Woli, która obejmuje wszystko, moje boleści nie dotarłyby do ciebie i do każdego. Pozostałyby w moim Człowieczeństwie. A ponieważ znosiłem je w mojej Woli, otworzyły one wiele dróg, aby wyjść do stworzeń, a także wiele innych, aby stworzenia mogły do Mnie wkroczyć i się zjednoczyć z tymi moimi boleściami oraz oddać Mi boleści, które z powodu swoich grzechów powinny były Mi oddać w przeciągu wszystkich wieków.

A kiedy spadał na Mnie grad ciosów, moja Wola przynosiła Mi każde stworzenie, by Mnie ugodziło. Nie tylko więc oni Mnie biczowali, lecz także stworzenia wszystkich czasów swoimi obelgami przyczyniły się do barbarzyńskiego biczowania. I tak było ze wszystkimi pozostałymi boleściami: moja Wola przynosiła Mi wszystkich, nikogo nie zabrakło na moje wezwanie. Wszyscy byli dla Mnie obecni, nikt Mi nie umknął. Och, dlatego moje boleści były o wiele surowsze i liczniejsze niż te, które było widać na zewnątrz! Jeśli więc chcesz, aby ofiara moich boleści, twoje współczucie i zadośćuczynienie oraz twoje małe cierpienia nie tylko dotarły do Mnie, lecz także przebyły tę samą drogę co moje, spraw, aby wszystko weszło w moją Wolę, a wszystkie pokolenia dostąpią tego skutków. I nie tylko moje boleści, ale i moje słowa, ponieważ wypowiedziane w mojej Woli, docierały do wszystkich.

Jak na przykład, gdy Piłat Mnie zapytał, czy jestem królem, a Ja odpowiedziałem: „Moje Królestwo nie jest z tego świata. Gdyby było z tego świata, tysiące anielskich legionów stanęłoby w mojej obronie”. A Piłat, widząc Mnie tak ubogim, upokorzonym i wzgardzonym, zdumiał się i powiedział wyraźniej: „Jak to, Tyś Królem?”. A Ja stanowczo odpowiedziałem mu i wszystkim, którzy znajdują się na jego stanowisku: „Jestem Królem i przyszedłem na świat, aby uczyć Prawdy, a Prawda ​​to nie stanowiska, królestwa, godności i prawo dowodzenia. To nie one pozwalają królować człowiekowi, to nie one go uszlachetniają i wynoszą ponad wszystkich. W rzeczywistości są one niewolnictwem i nędzą. Sprawiają, że służy on nikczemnym namiętnościom i niesprawiedliwym ludziom, czyniąc tak wiele niesprawiedliwości, która pozbawia go godności, wrzuca w błoto i przyciąga nienawiść jego podwładnych.

Bogactwa są więc niewolnictwem, a stanowiska mieczami, za pomocą których wielu jest zabijanych lub ranionych. Prawdziwe królowanie to cnota, obnażenie ze wszystkiego, poświęcenie się dla wszystkich i poddanie się wszystkim. Takim jest prawdziwe królowanie, które wiąże wszystkich i sprawia, że wszyscy je kochają. Dlatego moje Królestwo nie będzie miało końca, twoje natomiast jest bliskie kresu”. Słowa te kieruję w mojej Woli do wszystkich posiadających władzę, aby ich powiadomić o wielkim niebezpieczeństwie, w jakim się znajdują, oraz przestrzec tych, którzy dążą do stanowisk, godności i władzy. (Tom 15, 01.12.1922)


Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa

Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, Jezus słyszy w tych zadośćuczynieniach jakby odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I gdyby to było praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona, a jej bicze byłyby częściowo powstrzymane i jakby osłabione w tych smutnych czasach udręki i przelewu krwi. (Z listu Luizy Piccarrety)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On  tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.

Czym jest Prawda?

Jezus przed Piłatem, Piłat odsyła Go do Heroda

Znajdując się w swoim zwyczajowym stanie, śledziłam Godziny Męki swojego słodkiego Jezusa, zwłaszcza gdy został przedstawiony Piłatowi, który Go zapytał, czym było Jego Królestwo. A mój zawsze uwielbiony Jezus powiedział do mnie:

Córko moja, po raz pierwszy w swoim ziemskim życiu miałem do czynienia z namiestnikiem poganinem, który Mnie zapytał, czym jest moje Królestwo. A Ja mu odpowiedziałem, że moje Królestwo nie jest z tego świata. Gdyby było z tego świata, tysiące anielskich legionów stanęłoby w mojej obronie.  Ale dzięki temu otworzyłem swoje Królestwo dla pogan i przekazałem im swoje niebiańskie nauki, tak iż Piłat Mnie zapytał: „Jak to, Tyś Królem?”. A Ja natychmiast mu odpowiedziałem: „Jestem Królem i przyszedłem na świat, aby uczyć Prawdy”. Tym sposobem chciałem się wkraść do jego umysłu i dać się poznać, tak iż Piłat, jakby porażony, zapytał Mnie: „Czym jest prawda?”. Ale nie zaczekał na moją odpowiedź. Nie miałem satysfakcji bycia zrozumianym. Powiedziałbym mu: „Prawdą jestem Ja sam – wszystko we Mnie jest prawdą. Prawdą jest moja cierpliwość pośród tylu zniewag. Prawdą jest moje łagodne spojrzeniem pośród tak wielu szyderstw, oszczerstw i pogard. Prawdą jest moje uprzejme i ujmujące zachowanie pośród tak wielu wrogów, których Ja kocham, podczas gdy oni Mnie nienawidzą, wrogów, których chcę objąć i którym chcę dać życie, podczas gdy oni chcą zadać Mi śmierć. Prawdą są moje dostojne słowa, pełne niebiańskiej mądrości. Wszystko we Mnie jest prawdą. Prawda to coś więcej niż okazałe słońce – nawet jeśli chcemy je podeptać, wznosi się jeszcze piękniej i jaśniej, aby zawstydzić wrogów i sprawić, by upadli do jego stóp”.

Piłat zapytał Mnie ze szczerym duchem, a Ja byłem gotów mu odpowiedzieć. Herod natomiast zapytał Mnie ze złośliwością i aby zaspokoić swoją ciekawość, zatem mu nie odpowiedziałem. Tym więc, którzy chcą poznać rzeczy święte ze szczerością, Ja się objawiam, i to jeszcze bardziej niż sami tego pragną. Natomiast ukrywam się przed tymi, którzy chcą je poznać ze złośliwością i aby zaspokoić swoją ciekawość. I gdy chcą się ze Mnie naśmiewać, Ja ich mylę i szydzę z nich. A ponieważ moja Osoba zawierała w sobie prawdę, to nawet przed Herodem wypełniała swoje zadanie. Moje milczenie wobec burzliwych pytań Heroda, moje skromne spojrzenie, wygląd mojej Osoby, pełen słodyczy, godności i szlachetności, były to wszystkie prawdy – czynne prawdy. (Tom 14, 01.06.1922)

Rozmyślałam nad tym, kiedy mój słodki Jezus został przedstawiony Herodowi i powiedziałam sobie: Jak to możliwe, że Jezus, który jest tak dobry, nie raczył mu powiedzieć ani słowa, ani nie raczył na niego spojrzeć? Kto wie, czy to przewrotne serce pod wpływem Jego spojrzenia nie zostałoby nawrócone?

A Jezus, ukazując się, powiedział do mnie: Córko moja, tak wielka była jego przewrotność i zamknięcie serca, że nie zasługiwał na to, bym na niego spojrzał i przemówił słowo. A gdybym to uczynił, stałby się bardziej winny, ponieważ każde moje słowo lub spojrzenie, to jedna łączność więcej, jaka powstaje między Mną a stworzeniem. Każde słowo to większa jedność i większa bliskość. A kiedy dusza czuje się doglądana, łaska zaczyna działać. Jeśli spojrzenie lub słowo było łagodne i życzliwe, dusza mówi: „Jakże było piękne, przenikliwe, miłe i melodyjne! Jak mam go nie kochać?”. Jeśli było to spojrzenie lub słowo uroczyste i olśniewające światłem, mówi: „Jaka dostojność, jaka wielkość i jakie przenikliwe światło! Czuję się taka malutka! Jakże nędzna jestem! Ileż jest we mnie ciemności wobec tego tak olśniewającego światła!”. Gdybym zechciał ci opowiedzieć o mocy, łasce i dobru, jakie przynosi moje słowo lub spojrzenie, ileż książek dałbym ci do napisania! (Tom 14, 24.11.1922 )


Męka Jezusa Chrystusa

Dwadzieścia cztery godziny Męki Pańskiej i odpowiednie teksty zaczerpnięte z pierwszych 16 tomów dziennika Luizy Piccarrety

Czy widzisz, jak piękna jest śmierć? Czy widzisz, jak się zmienia postać rzeczy? W życiu byłem pogardzany. Nawet same cuda nie spowodowały skutków takich jak moja śmierć. Nawet na krzyżu były zniewagi. Ale jak tylko wyzionąłem ducha, śmierć miała siłę, by zmienić postać rzeczy. Wszyscy bili się w piersi, uznając Mnie za prawdziwego Syna Bożego. Moi uczniowie nabrali odwagi i nawet ci w ukryciu stali się odważni i poprosili o moje Ciało, udzielając mi zaszczytnego pochówku. Niebo i ziemia pełnym głosem uznały Mnie za Syna Bożego (tom 9, 04.07.1910).

pobierz

Wola Boża jako źródło naszego życia: jak należy przyjmować Dar Woli Bożej

Przyjęcie Daru Woli Bożej

Jezus przez Dar Swojej Woli dla stworzenia kształtuje w nim swoje Życie i swoją rzeczywistą obecność. W ten sposób stworzenie to służy Mu za Człowieczeństwo. Oczywiście odbywa się to nie przez pewien rodzaj zjednoczenia hipostatycznego (dwie natury w jednej osobie), ale przez zjednoczenie dwóch woli – woli ludzkiej i Woli Bożej, połączonych jednym tylko Pragnieniem (jedną Wolą), którym niewątpliwie jest Pragnienie Boże.

Jeśli chcemy, aby Wola Boża była w nas źródłem życia:

1) musimy dość dobrze wiedzieć, czego chcemy i czym Ona jest;

2) musimy usunąć przeszkodę, którą jest nasza własna wola ludzka.

Jak to powiedział Jan Chrzciciel: On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym. W każdym momencie możemy przywołać Wolę Bożą, aby w nas „żyła” i na nowo „się odrodziła”, ale tylko w takim stopniu, w jakim pozwolimy „umrzeć” naszej woli ludzkiej.

Przyjęcie tego Daru nie jest magiczną formułką czy jakąś modlitwą do odmówienia, ale – powtarzamy – trzeba wiedzieć, czym on jest, trzeba go pragnąć i usunąć jedyną przeszkodę, jaką jest dawanie życia naszej własnej woli – czynienie tego, czego my chcemy, gdy jest to sprzeczne z Wolą Boga.

Wszystko, co Bóg nam daje (powietrze, słońce, oddech, wzrok itd.), jest za darmo. Jedyną rzeczą, która ma cenę, jest Dar Jego Woli – ceną jest nasza wola.

Jeśli żyjemy w stanie łaski uświęcającej i pragniemy tego najwyższego Daru, który Bóg bardziej niż my sami pragnie nam przekazać, to gwarantowane jest, że go otrzymamy. Pewnym znakiem jest to, że kiedy Bóg informuje nas o swoim Darze, to dlatego, że pragnie nam Go przekazać.

Jednakże nie wystarczy, aby Bóg nam go przekazał, konieczne jest przyjęcie go.

Przyjęcie DAru Woli Bożej

Nie można być jednocześnie żywym i martwym: być w grzechu i być zjednoczonym z Wolą Bożą. Nasze wady i ograniczenia, nasza nędza nie są same w sobie przeszkodą. Gdyby Bóg miał czekać, żeby ujrzeć nas bez wad, aby nam przekazać ten Dar jako życie, nigdy by nam go nie przekazał. Inną kwestią jest grzech, zwłaszcza jeśli jest to grzech ciężki. Ale do popełnienia grzechu konieczna jest dostateczna świadomość i intencja. „Odczuwać” to nie to samo, co „chcieć” – odczucie od nas nie zależy, wola natomiast tak.

Pan mówi: Synu mój, jeśli szanujesz moje Prawa (a te już znasz), możesz czynić, co zechcesz, ale wzywaj Mnie, abym czynił to razem z tobą, ponieważ jaką ma to wartość, jeśli jest czynione przez ciebie? Czynione zaś przeze Mnie za twoim pośrednictwem posiada nieskończoną wartość.

Kiedy zrozumiemy, że Darem, który Pan pragnie nam przekazać, jest Jego Wola (powiedzmy „bicie Jego Serca”), tak by się stała naszym życiem, i jeśli Jej pragniemy oraz Ją przyjmujemy, wówczas nie będzie w naszym życiu czynu ani chwili, które by nie były ożywione mocą tejże Woli Trójcy Przenajświętszej! Wieczny Akt Boga stanie się obecny i żywy w naszym małym ludzkim czynie.

A ponieważ jest życiem, musi wzrastać: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz Niebieski (Mt 5,48). Wola Boża wzrasta w nas w takim stopniu, w jakim Ją poznamy (tak więc bez lektury pism Luizy jest to niemożliwe) i w jakim Prawdy te stają się krwią naszej krwi, życiem naszego życia. Wzrasta w takim stopniu, w jakim Jej pragniemy, czyli w jakim Jej pożądamy we wszystkim i w każdym momencie.

 Niezbędną podstawą tego wszystkiego jest rosnące przekonanie o tym, kim jest On, a kim jesteśmy my. On jest „Tym, który jest”, my natomiast jesteśmy absolutnym „zerem”, niczym, które przed Bogiem może i musi mieć tylko dwie rzeczy: pragnienie i gotowość. Musimy się więc całkowicie oddać w ręce Pana, aby mógł czynić w nas wszystko.

Dlatego Jezus wielokrotnie mówi do Luizy: Jeśli mi pozwolisz, chcę być w tobie jednocześnie Aktorem i Widzem.

Żyć w Woli Bożej to pozwolić, aby Jezus żył w nas swoim wewnętrznym Życiem, to pozwolić, aby Jego Życie stało się naszym życiem.

W pismach Luizy Pan uczy nas, że aby Wola Boża mogła okazać się łatwa i przyjemna i abyśmy mogli kochać Ją coraz mocniej, trzeba coraz bardziej Ją poznawać, wstępując „w krąg” Woli Bożej i zatrzymując się na chwilę, aby kontemplować Jej nieskończone zalety i przymioty: i w tych przerwach, które zrobisz, będziesz nabywać coraz więcej nowej i niezwykłej wiedzy na temat mojej Świętej Woli i będziesz tak do Niej przywiązana, i tak w Niej zakochana, że nie wyjdziesz z Niej już nigdy więcej (12.1900).

Dusza musi się tak wpatrywać w Jezusa i tak utkwić w Nim swój wzrok, żeby przyciągnąć Go całego do siebie (06.02.1901). Ale aby znaleźć Jezusa, musi się zwrócić do Mamy, gdyż to Ona wyjawia tajemnicę szczęścia: Córko moja, przyjdź do Mnie, a znajdziesz drogę i Jezusa. Co więcej, chcę ci wyjawić tajemnicę, jak można stale przebywać z Jezusem i żyć ciągle, nawet na tej ziemi, w radości i szczęściu. Skup się w swoim wnętrzu, tak abyście byli na świecie tylko ty i Jezus, i nikt inny, komu masz się podobać, dogadzać i kogo masz miłować. Tylko od Niego samego masz się spodziewać odwzajemnienia miłości i bycia usatysfakcjonowaną we wszystkim. Jeśli przyjmiesz taką postawę – ty i Jezus, nie będzie już wywierać na ciebie żadnego wrażenia to, czy jesteś otoczona pogardami czy pochwałami, obcymi czy krewnymi, przyjaciółmi czy wrogami. Tylko Jezus będzie całym twoim szczęściem i tylko Jezus wystarczy ci za wszystkich. Córko moja, dopóki wszystko, co istnieje tu na dole, nie zniknie całkowicie z duszy, nie będzie mogła ona znaleźć prawdziwego i wiecznego szczęścia (21.08.1901).


Mały katechizm Woli Bożej

Mały Katechizm o Woli BożejTen „Mały katechizm Woli Bożej” jest pomocą dla tych, którzy pragną poznać przesłanie duchowe Sługi Bożej Luizy Piccarrety, Małej Córeczki Woli Bożej w jej życiu i w jej Pismach, pogłębić podstawowe nauki Wiary oraz otrzymać duchowy przewodnik w życiu.

Rękopis prywatny, ojciec Pablo Martín Sanguiao

Civitavecchia (Włochy), 25 marca 2015 r., uroczystość Zwiastowania Pańskiego i święto Bożego Fiat Jezusa i Maryi

pobierz

Jezus przebrany za szaleńca i nieustannie wyśmiewany przez wszystkie klasy ludzi

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Rozważałam godzinę Męki, w której mój słodki Jezus znajdował się w pałacu Heroda przebrany za szaleńca i wyśmiewany. Mój zawsze uwielbiony Jezus, ukazując się, powiedział do mnie:

Córko moja, nie tylko wtedy byłem przebrany za szaleńca, wyśmiewany i wyszydzany, ale i teraz stworzenia zadają Mi te boleści, a w rzeczywistości jestem nieustannie wyśmiewany przez wszystkie klasy ludzi. Jeśli ktoś się spowiada i nie dotrzymuje swoich postanowień, by Mnie nie obrażać, jest to kpina, jaką Mi robi. Jeśli kapłan spowiada, głosi kazanie i udziela sakramentów, a jego życie nie odpowiada słowom, które wypowiada, ani godności sakramentów, których udziela, tak wiele kpin Mi robi, jak wiele słów wypowiada i jak wiele sakramentów udziela.

Gdy Ja w sakramentach przywracam im nowe życie, oni stroją sobie ze Mnie żarty, robią kpiny, a profanując je, przygotowują dla Mnie ubiór, żeby przebrać Mnie za szaleńca. Jeśli przełożeni nakazują poddanym ofiarę, cnotę, modlitwę i bezinteresowność, a sami prowadzą wygodne, rozpustne oraz interesowne życie, są to kpiny, jakie Mi robią. Jeśli przywódcy świeccy i kościelni chcą przestrzegania praw, a sami są pierwszymi gwałcicielami prawa, są to kpiny, jakie Mi robią. Och, ileż kpin Mi robią! Jest ich tak wiele, że jestem nimi zmęczony, zwłaszcza gdy pod przykrywką dobra ukrywają truciznę zła. Och, jakże się ze Mnie naśmiewają, jakbym był ich zabawką i rozrywką! Ale moja sprawiedliwość prędzej czy później ich wykpi i ukarze surowo. Ty się módl i wynagradzaj Mi te kpiny, które zadają Mi ból i sprawiają, że nie daję się poznać jako Ten, którym naprawdę jestem. (Tom 13, 16.09.1921)

Córka moja, najbardziej upokarzającą częścią mojej Męki była właśnie ta, w której byłem przebrany za szaleńca oraz traktowany jak szaleniec. Stałem się pośmiewiskiem Żydów i ich szmatą. Moja nieskończona Mądrość nie mogła wytrzymać większego upokorzenia. A jednak konieczne było, abym Ja, Syn Boży, zniósł tę boleść. Człowiek, grzesząc, staje się szalony. Nie może być większego szaleństwa – z króla, którym jest, staje się niewolnikiem i pośmiewiskiem najbardziej podłych namiętności, które go gnębią. Bardziej niż szaleńca z łatwością go związują i wrzucają go w błoto, okrywając tym co najbardziej nieczyste.

Och, jakże wielkim szaleństwem jest grzech! W tym stanie człowiek nigdy nie mógłby zostać dopuszczony przed Najwyższy Majestat. Dlatego chciałem wytrzymać tę tak upokarzającą boleść, aby błagać człowieka, żeby wyszedł z tego stanu szaleństwa, i zaproponowałem swojemu Ojcu Niebieskiemu sam znieść boleści, na jakie zasługiwało ich szaleństwo. Każdy ból, którego doznałem podczas swojej Męki, nie był niczym innym jak echem bólu, na jaki zasługiwały stworzenia. Echo to rozbrzmiewało we Mnie i poddawało Mnie bólom, drwinom, ośmieszaniu, kpinom i wszelkim męczarniom[1]. (Tom 14, 01.04.1922)

[1]  Chrystus przecież również cierpiał za was  […] On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości – Krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni.  (1 P, 2,21-25)


Męka Jezusa Chrystusa

Dwadzieścia cztery godziny Męki Pańskiej i odpowiednie teksty zaczerpnięte z pierwszych 16 tomów pism Luizy Piccarrety

Czy widzisz, jak piękna jest śmierć? Czy widzisz, jak się zmienia postać rzeczy? W życiu byłem pogardzany. Nawet same cuda nie spowodowały skutków takich jak moja śmierć. Nawet na krzyżu były zniewagi. Ale jak tylko wyzionąłem ducha, śmierć miała siłę, by zmienić postać rzeczy. Wszyscy bili się w piersi, uznając Mnie za prawdziwego Syna Bożego. Moi uczniowie nabrali odwagi i nawet ci w ukryciu stali się odważni i poprosili o moje Ciało, udzielając mi zaszczytnego pochówku. Niebo i ziemia pełnym głosem uznały Mnie za Syna Bożego (tom 9, 04.07.1910).

pobierz

Doskonała jedność między Jezusem a Maryją: Ona była Niebem dla Jezusa

Doskonała jedność między Jezusem a Maryją: Ona była Niebem dla Jezusa

Gdy się modliłam, rozmyślałam nad tym, kiedy Jezus się żegnał ze swoją Przenajświętszą Matką i wyruszył cierpieć swoją Mękę, i powiedziałam sobie: Jak to możliwe, że Jezus zdołał się odłączyć od swojej drogiej Mamy, a Ona od Jezusa?

A błogosławiony Jezus powiedział do mnie: Córko moja, oczywiście, że nie mogło być rozłąki między Mną i moją ukochaną Mamą. Rozłąka była tylko pozorna. Ja i Ona byliśmy zespoleni, a zespolenie było tak wielkie, że Ja pozostałem z Nią, a Ona poszła ze Mną. Można więc powiedzieć, że była to pewnego rodzaju bilokacja. To samo się dzieje z duszami, gdy są naprawdę ze Mną zjednoczone. Gdy się modlą i pozwalają, aby modlitwa wstąpiła w ich dusze jako własne życie, następuje pewien rodzaj zespolenia lub bilokacji – gdziekolwiek Ja się znajduję, zabieram je ze sobą i jednocześnie pozostaję wraz z nimi.

Córko moja, nie możesz dobrze zrozumieć, czym była dla Mnie moja umiłowana Mama. Ja, przychodząc na ziemię, nie mogłem przebywać bez Nieba, a moim Niebem była moja Mama. Między Mną a moją Matką przechodziła taka elektryczność, że nie umknęła Jej żadna myśl, której by nie zaczerpnęła z mojego umysłu. I to czerpanie ze Mnie słowa, woli, pragnienia, działania i kroku, jednym słowem wszystkiego, stwarzało w tym Niebie słońce, gwiazdy, księżyc i wszelką możliwą radość, jaką może Mi dać stworzenie i jaką ono samo może otrzymać. Och, jakże się radowałem w tym Niebie! Och, jakże się czułem pokrzepiony i odnowiony we wszystkim! Nawet pocałunki, które Mi dawała moja Mama, zawierały w sobie pocałunek całej ludzkości i oddawały Mi pocałunek wszystkich stworzeń. Wszędzie czułem swoją ukochaną Mamę. Czułem Ją w oddechu, a jeśli był ciężki, Ona Mi go podtrzymywała. Czułem Ją w Sercu i jeśli było rozgoryczone, Ona Mi je osładzała. Czułem Ją w krokach, a jeśli były zmęczone, Ona dodawała Mi sił i przynosiła wytchnienie… I któż mógłby ci powiedzieć, jak Ją odczuwałem podczas swojej Męki? Przy każdym biczu, przy każdym cierniu, przy każdej ranie, przy każdej kropli mojej Krwi, wszędzie Ją odczuwałem. Pełniła dla Mnie urząd prawdziwej Matki…[1] Ach, gdyby dusze były Mi wierne, gdyby wszystko ze Mnie czerpały, jakże wiele niebios i matek miałbym na ziemi!  (Tom 11, 09.05.1913)

Maryja chciała uczynić wszystkie boleści Jezusa swoimi własnymi

[…] I kiedy myślę o tym, co wycierpiała moja droga Mama (która chciała podjąć wszystkie moje boleści, aby je znosić zamiast Mnie, a podobnie ty próbujesz Ją naśladować, błagając Mnie, byś mogła znosić boleści, które Mi zadają stworzenia), powtarzam: moja Mamusiu, moja Mamusiu…! (Tom 11, 25.10.1915)

Wszystkie doczesne cierpienia Jezusa i Maryi, Jego w Niej i Jej w Nim, były z miłości do nas

[…] Ach, córko moja, twój bolesny stan odczuwam w swoim Sercu. Czuję powtarzający się przepływ bólu, jaki przechodził między Mną a moją Mamą. Ona została ukrzyżowana z powodu mojego cierpienia, a Ja zostałem ukrzyżowany z powodu Jej cierpienia. Ale co było przyczyną tego wszystkiego? Miłość do dusz. Z miłości do nich moja droga Mama znosiła wszystkie moje cierpienia, a nawet moją śmierć. A ja z miłości do dusz znosiłem wszystkie Jej cierpienia, nawet pozbawienie Jej samego siebie. Och, ileż kosztowało moją i Jej matczyną miłość to, że moja nierozłączna Mama była Mnie pozbawiona! Ale miłość do dusz zatriumfowała nad wszystkim… (Tom 12, 15.04.1920)

Dwa wsparcia Jezusa konającego w Getsemani. Maryja, depozytariusz  miłosierdzia Bożego

Dotrzymywałam towarzystwa swojemu Jezusowi, konającemu w ogrodzie Getsemani. I tak bardzo, jak mogłam, współczułam Mu i tuliłam Go mocno do swojego serca, próbując otrzeć z Niego śmiertelny pot. A mój bolejący Jezus słabym i konającym głosem powiedział do mnie: Córko moja, ciężkie i bolesne było moje konanie w Ogrójcu, być może bardziej bolesne niż to na krzyżu, ponieważ jeśli to na krzyżu było spełnieniem wszystkiego i triumfem nad wszystkim, tutaj w Ogrójcu był to początek. A boleści bardziej odczuwalne są na początku niż pod koniec, kiedy dobiegają kresu. Podczas tego konania najbardziej przeszywającym bólem było to, kiedy wszystkie grzechy, jeden po drugim, się przede Mną ukazały. Moje Człowieczeństwo zrozumiało cały ich ogrom, a każda zbrodnia nosiła znamię „śmierć Bogu”, uzbrojona w miecz, żeby Mnie zabić! W obliczu Boskości grzech wydawał Mi się tak okropny, straszniejszy niż sama śmierć. Rozumiejąc jedynie, co oznacza grzech, czułem, że umieram, i naprawdę umierałem. Wołałem do Ojca, ale On był nieubłagany. Nie było nikogo, kto mógłby Mi pomóc, abym nie umarł. Wołałem do wszystkich stworzeń, żeby się nade Mną zlitowały, ale na próżno. Moje Człowieczeństwo opadało więc z sił, a Ja miałem otrzymać ostatni cios śmierci. Ale czy wiesz, kto wstrzymał egzekucję i wsparł moje Człowieczeństwo, aby nie umarło? Najpierw była to moja nieodłączna Mama. Słysząc, jak prosiłem o pomoc, wzleciała do Mnie i Mnie wsparła, a Ja oparłem na Niej swoje prawe ramię. Spojrzałem na Nią, niemal umierającą, i znalazłem w Niej ogrom swojej Woli w stanie nieskazitelnym bez rozłamu między moją a Jej wolą. Moja Wola jest Życiem. A ponieważ Wola Ojca była nieugięta i śmierć przychodziła do Mnie ze strony stworzeń, tak więc inne Stworzenie, które zawarło w sobie Życie mojej Woli, miało dać Mi Życie. Była Nim moja Mama, która poczęła Mnie w cudzie mojej Woli i zrodziła Mnie w czasie. A teraz po raz drugi daje Mi Życie, abym mógł dokonać dzieła Odkupienia.

Potem spojrzałem w lewo i znalazłem małą córeczkę mojej Woli. Znalazłem ciebie jako pierwszą, wraz z innymi córkami mojej Woli. I tak jak potrzebowałem wraz ze Mną swojej Mamy jako pierwszego ogniwa miłosierdzia, przez które mieliśmy otworzyć drzwi dla wszystkich stworzeń, i potrzebowałem oprzeć na Niej swoją prawicę, tak też potrzebowałem Ciebie jako pierwszego ogniwa sprawiedliwości, żeby wstrzymać sprawiedliwość przed wyładowaniem się na wszystkich stworzeniach, tak jak na to zasługują. Chciałem oprzeć na tobie swoją lewicę, abyś ją podtrzymywała razem ze Mną. Dzięki tym dwóm wsparciom[2] poczułem, jak przywracane Mi było życie. I jak gdybym nic nie wycierpiał, ze stanowczym krokiem wyszedłem na spotkanie wrogom. We wszystkich cierpieniach, które znosiłem podczas swojej Męki, a wiele z nich mogło zadać Mi śmierć, te dwa wsparcia nigdy Mnie nie opuściły. I gdy widziały Mnie prawie umierającego, za pomocą mojej Woli, którą w sobie posiadały, wspierały Mnie i dawały Mi jakby wiele łyków życia.

Och, cuda mojej Woli! Któż mógłby je kiedykolwiek policzyć i oszacować ich wartość! Dlatego tak bardzo kocham tego, kto żyje w mojej Woli. Rozpoznaję w nim swój własny wizerunek i swoje szlachetne rysy. Odczuwam w nim swój własny oddech i głos. I gdybym go nie kochał, sprzeniewierzyłbym samego siebie. Byłbym jak Ojciec bez pokolenia, bez dostojnego orszaku swojego dworu i bez korony swoich dzieci. I gdybym nie miał pokolenia, dworu i korony, to jak mógłbym się nazywać Królem? Moje Królestwo utworzone jest z tych, którzy żyją w mojej Woli. Z tego Królestwa wybieram sobie Matkę, Królową, dzieci, ministrów, wojsko oraz lud. Ja jestem dla nich wszystkim i oni są dla Mnie wszystkim. (Tom 13, 19.11.1921)


[1]Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela (Mt 19, 6), a przede wszystkim Jezusa Chrystusa i Jego Matki. Z pewnością żadne stworzenie nie czerpie tak jak Maryja wszystkiego od Jezusa, swojego Zbawiciela. Nikt tak jak Ona nie dzielił i nie dzieli wszystkiego z Jezusem. Mamy tutaj wyjaśnienie współodkupienia Maryi (patrz tom XVII, 01.05.1925: I gdy Niebieska Mama Mnie poczęła, podjęła się zadania Współodkupicielki, dzieliła i objęła razem ze Mną całą boleść, wynagrodzenie, zadośćuczynienie i matczyną miłości wobec wszystkich. Tak więc w Sercu mojej Matki było włókno macierzyńskiej miłości do każdego stworzenia. Dlatego zgodnie z prawdą i słusznie ogłosiłem Ją, kiedy byłem na Krzyżu, Matką wszystkich. Ona mknęła wraz ze Mną w miłości, w bólach, we wszystkim. Nigdy nie zostawiła Mnie samego…)

[2] – Obraz przypomina Mojżesza podczas modlitwy na górze, wspieranego przez Aarona i Chura (Wj, 17,12).

Wzywanie Woli Bożej we wszystkich naszych czynnościach

Wzywanie Woli Bożej

Są ludzie przekonani, że „żyją w Woli Bożej”, ponieważ „dokonali aktu poświęcenia się” Woli Bożej, czyli przeczytali lub odmówili określoną modlitwę. Czy to wystarczy? Musimy jednak to wyjaśnić.

Wszyscy jako stworzenia znajdujemy się w Woli Bożej, gdyż poza Nią nic nie może istnieć ani nie może być wymyślone przez Boga. Istotne zaś jest nasze pragnienie przebywania w Niej, aby posiąść w nas Jezusa. Mówimy tu o pragnieniu przebywania w Niej nie tylko naszym istnieniem, lecz także naszym życiem. Oznacza to nieustannie wzywanie Jej, aby stała się naszym życiem we wszystkim, co nam przynosi lub o co nas poprosi.

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Odprawiałam swoją zwyczajową adorację do Jezusa, mojej ukrzyżowanej Dobroci, mówiąc Mu: Wnikam w Twoją Wolę, a raczej, podaj mi rękę i Ty sam umieść mnie w bezmiarze swojej Woli, abym nie mogła uczynić niczego, co by nie było efektem Twojej Przenajświętszej Woli. Gdy to mówiłam, pomyślałam sobie: Jak to? Wola Boża jest wszędzie, już w Niej przebywam, a ja mówię: wnikam w Twoją Wolę?

Ale gdy o tym myślałam, mój słodki Jezus, poruszając się w moim wnętrzu, powiedział do mnie: Córko moja, jednakże jest wielka różnica między tym, kto się modli czy działa, ponieważ moja Wola go otacza i ponieważ zgodnie ze swoją naturą znajduje się Ona wszędzie, a tym, kto z własnej woli, posiadając wiedzę o tym, co robi, wkracza w boskie środowisko mojej Woli, aby działać i się modlić. (21.06.1923)

Jezus MiłosiernyŚwiętość życia w mojej Woli nie posiada dróg ani drzwi, ani kluczy, ani pomieszczeń. Zalewa wszystko, jest jak powietrze, którym się oddycha, którym wszyscy muszą i mogą oddychać. Jeśli tylko dusza tego zapragnie i odłoży na bok swoją ludzką wolę, Wola Boża pozwoli jej sobą oddychać i da jej życie, efekty oraz wartość życia moją Wolą. A jeśli Jej nie znają, jak mogą pokochać życie tak święte lub go zapragnąć? Jest ono największą chwałą, jaką stworzenie może Mi przynieść. (16.07.1922)

 Przywołanie Woli Bożej we wszystkich naszych czynnościach 

Po przebudzeniu:

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża, aby myśleć w moim umyśle.

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża, aby krążyć w mojej krwi.

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża, aby spoglądać w moich oczach.

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża, aby słuchać w moich uszach.

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża, aby przemawiać w moim głosie.

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża, aby oddychać w moim oddechu.

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża, aby pulsować w moim sercu.

-Jezu, kocham Cię! Przyjdź, Wolo Boża, aby się poruszać w moim ruchu.

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża modlić się razem ze mną, a następnie podaruj tę modlitwę sobie, jakby była moją, aby zadośćuczynić za modlitwy wszystkich i oddać Ojcu chwałę, którą wszystkie stworzenia powinny Mu oddawać.

Podczas mycia się i ubierania:

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża podczas mojego mycia się i obmyj moją duszę ze wszelkiej zmazy.

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża podczas mojego ubierania się i przyoblecz mnie w swoje Światło.

Podczas spaceru:

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża kroczyć w moich krokach, abym mógł odszukać wszystkie stworzenia i wezwać je do Ciebie.

W pracy:

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża pracować w moich dłoniach.

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża pisać w moim pisaniu i wypisz swoje Prawo w mojej duszy.

Podczas posiłku:

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża podczas mojego posiłku i nakarm mnie swoim pokarmem.

W cierpieniu:

-Jezu, kocham Cię! Przybądź Wolo Boża cierpieć w moim cierpieniu, a moja dusza, zjednoczona z Twoją Wolą, niech się stanie żywym krucyfiksem złożonym w ofierze na chwałę Ojca.