Maria

Konanie na krzyżu Jezusa jest pomocą dla wszystkich w momencie śmierci

Trzecia godzina na Krzyżu. Śmierć Jezusa

Jezus do Luizy: Jest to pragnienie, jakie wykrzyknąłem na krzyżu. A ponieważ nie mogłem go wtedy w pełni zaspokoić, cieszę się, że mogę je teraz zaspokajać w duszach moich bliskich, którzy cierpią. Tak więc cierpiąc, przynosisz ukojenie mojemu pragnieniu. (Tom 2, 28.07.1899)

Jeśli konanie w Ogrójcu było przeznaczone w szczególny sposób dla umierających, konanie na krzyżu było jakby pomocą w ostatnim momencie życia, właśnie przy ostatnim tchnieniu. Oba są konaniem, ale jedno różni się od drugiego. Konanie w Ogrójcu było pełne smutku, lęków, niepokoju i strachu. Konanie na krzyżu zaś było pełne pokoju i niezachwianego spokoju. A jeśli zawołałem „Ja pragnę”, było to nienasycone pragnienie, by wszyscy mogli wyzionąć ducha w moim ostatnim tchnieniu. A widząc, że wielu uciekło z mojego ostatniego tchnienia, z bólu zawołałem „sitio” [Ja pragnę]. I to „sitio” nadal wołam do wszystkich i do każdego jak dzwonek u drzwi każdego serca: „Pragnę ciebie, o duszo! Ach, nie wychodź ze Mnie, ale wejdź we Mnie i konaj wraz ze Mną”. Tak więc sześć godzin swojej Męki ofiarowałem ludziom, aby mogli dobrze umrzeć. Trzy godziny w Ogrójcu były pomocą w konaniu, a trzy godziny na krzyżu pomocą przy ostatnim tchnieniu w momencie śmierci. Po tym wszystkim kto mógłby nie spoglądać na śmierć z uśmiechem? Znacznie bardziej ci, którzy Mnie kochają i którzy pragną siebie poświęcić na moim własnym krzyżu.

Czy widzisz, jak piękna jest śmierć? Czy widzisz, jak się zmienia postać rzeczy? W życiu byłem pogardzany. Nawet same cuda nie spowodowały skutków takich jak moja śmierć. Nawet na krzyżu były zniewagi. Ale jak tylko wyzionąłem ducha, śmierć miała siłę, by zmienić postać rzeczy. Wszyscy się bili w piersi, uznając Mnie za prawdziwego Syna Bożego. Moi uczniowie nabrali odwagi i nawet ci w ukryciu stali się odważni, poprosili o moje Ciało i udzielili Mi zaszczytnego pochówku. Niebo i ziemia pełnym głosem uznały Mnie za Syna Bożego.

Śmierć jest czymś wielkim i wzniosłym. I tak się przytrafia również i moim własnym dzieciom. W życiu są wzgardzani i gnębieni. Nawet cnoty moich dzieci pozostają na wpół zakryte. Cnoty te jak światło powinny prowadzić tych, którzy je otaczają. Ich heroizm w cierpieniu, ich umartwianie się i gorliwość o dusze przynoszą światło i budzą wątpliwość w ich otoczeniu. Ja sam dopuszczam te zasłony, aby chronić lepiej cnotę swoich drogich dzieci. Ale jak tylko umierają, usuwam te zasłony, ponieważ nie są już potrzebne. Wątpliwość staje się pewnością, światło staje się jasne i sprawia, że ich heroizm ​​zostaje doceniony. Wszystko zostaje docenione, nawet najmniejsze rzeczy. Śmierć nadrabia więc za to, co nie mogło być dokonane w życiu. I tak przytrafia się tutaj. A to, co tam się przytrafia, jest równie zaskakujące i godne pozazdroszczenia przez wszystkich śmiertelników. (Tom 9, 04.07.1910)


Męka Jezusa Chrystusa

Dwadzieścia cztery godziny Męki Pańskiej i odpowiednie teksty zaczerpnięte z pierwszych 16 tomów pism Luizy Piccarrety

Czy widzisz, jak piękna jest śmierć? Czy widzisz, jak się zmienia postać rzeczy? W życiu byłem pogardzany. Nawet same cuda nie spowodowały skutków takich jak moja śmierć. Nawet na krzyżu były zniewagi. Ale jak tylko wyzionąłem ducha, śmierć miała siłę, by zmienić postać rzeczy. Wszyscy bili się w piersi, uznając Mnie za prawdziwego Syna Bożego. Moi uczniowie nabrali odwagi i nawet ci w ukryciu stali się odważni i poprosili o moje Ciało, udzielając mi zaszczytnego pochówku. Niebo i ziemia pełnym głosem uznały Mnie za Syna Bożego (tom 9, 04.07.1910).

pobierz

Jezus ukrzyżowany i wyniesiony na krzyżu

Jezus ukrzyżowany

Z pism Sługli Bożej Luizy Piccarrety

Jezus do Luizy: Ja, kapłan i ofiara, wyniesiony na drzewie krzyża, chciałem, aby kapłan doglądał Mnie w tym stanie ofiary, kapłan, którym był św. Jan, i który reprezentował dla Mnie rodzący się Kościół. W nim widziałem wszystkich razem: papieży, biskupów, kapłanów i wszystkich wiernych. A on, gdy Mnie doglądał, poświęcał Mnie w ofierze dla chwały Ojca i dla pomyślności rodzącego się Kościoła. To nie był przypadek, że kapłan Mnie doglądał w tym stanie ofiary. Wszystko było głęboką tajemnicą ustaloną „ab eterno [od wieczności]” w Boskim Umyśle. Oznacza to, że gdy wybieram duszę ofiarną dla ważnych potrzeb Kościoła, kapłan ofiarowuje Mi ją, dogląda jej, pomaga i zachęca ją do cierpienia.

Jeśli to dobrze zrozumieją, sami, tak jak Święty Jan, otrzymają owoce dzieła, którego się podejmują. Ileż on dóbr nie otrzymał za to, że Mnie doglądał na Kalwarii! A jeśli nie zrozumieją tego dobrze, będą jedynie stawiać mojemu dziełu nieustannie przeszkody, przekreślając moje najpiękniejsze plany. Poza tym moja Mądrość jest nieskończona, a kiedy posyłam duszy kilka krzyży, aby ją uświęcić, nie wybieram tylko jednej, ale pięć, dziesięć, ile Mi się podoba, tak aby nie tylko jedna, ale i wszystkie razem mogły się uświęcić. Podobnie było na Kalwarii, gdzie nie byłem sam. Oprócz kapłana miałem także i Matkę, miałem przyjaciół, a nawet nieprzyjaciół, z których wielu, widząc cud mojej cierpliwości, uwierzyło, że byłem Bogiem, jakim naprawdę byłem, i się nawróciło. Czy otrzymaliby te wspaniałe dobra, gdybym był sam? Oczywiście, że nie. (Tom 4, 04.12.1902)

Córko moja, chciałem być ukrzyżowany i wyniesiony na krzyżu, aby dusze, w zależności od tego, czy Mnie pragną, mogły Mnie odnaleźć. Ktoś zatem chce, abym był nauczycielem, ponieważ odczuwa potrzebę bycia pouczonym. A Ja się zniżam, aby nauczyć go zarówno małych, jak i najwznioślejszych i najszlachetniejszych rzeczy, aby uczynić go najbardziej uczonym ze wszystkich uczonych. Inny jęczy z powodu porzucenia i zapomnienia. Chciałby znaleźć ojca, przychodzi do stóp mojego krzyża, a Ja się staję ojcem, dając mu zamieszkanie w swoich ranach, za napój swoją Krew, za pokarm swoje Ciało i za dziedzictwo swoje własne Królestwo.

Drugi jest chory i już odnalazł we Mnie lekarza, ponieważ Ja nie tylko go uzdrawiam, lecz także daję mu niezawodne lekarstwo, aby nie popadł więcej w chorobę. Jeszcze inny jest załamany z powodu oszczerstw i zniewag: u stóp mojego krzyża odnajduje swojego obrońcę, który nawet zwraca mu oszczerstwa i zniewagi przemienione w boską chwałę. Tak samo jest z całą resztą. A więc kto chce, abym był sędzią, znajduje we Mnie sędziego, kto chce, abym był przyjacielem, oblubieńcem, adwokatem i kapłanem, takim Mnie znajduje. Tak więc chciałem mieć ręce i stopy przybite, aby się nie sprzeciwiać temu, czego oni pragną, i tym samym stać się takim, jakim Mnie chcą. Ale biada tym, którzy widząc, że nie mogę poruszyć nawet jednym palcem, ośmielają się Mnie znieważać. (Tom 6, 15.12.1905)

Moje godne uwielbienia Dobro, gdy cierpiałeś ukrzyżowanie, wszystkie dusze posiadały swoje miejsce w Twoim Człowieczeństwie. Skoro tak, to gdzie dokładnie znajdowało się moje miejsce?

A On: Córko moja, miejsce kochających dusz było w moim Sercu. Ciebie zatem zatrzymałem nie tylko w Sercu – jako że miałaś pomagać w Odkupieniu, będąc ofiarą – lecz także we wszystkich swoich członkach jako ich pomoc i pociecha. (Tom 7, 14.09.1906)


Męka Jezusa Chrystusa

Dwadzieścia cztery godziny Męki Pańskiej i odpowiednie teksty zaczerpnięte z pierwszych 16 tomów pism Luizy Piccarrety

Czy widzisz, jak piękna jest śmierć? Czy widzisz, jak się zmienia postać rzeczy? W życiu byłem pogardzany. Nawet same cuda nie spowodowały skutków takich jak moja śmierć. Nawet na krzyżu były zniewagi. Ale jak tylko wyzionąłem ducha, śmierć miała siłę, by zmienić postać rzeczy. Wszyscy bili się w piersi, uznając Mnie za prawdziwego Syna Bożego. Moi uczniowie nabrali odwagi i nawet ci w ukryciu stali się odważni i poprosili o moje Ciało, udzielając mi zaszczytnego pochówku. Niebo i ziemia pełnym głosem uznały Mnie za Syna Bożego (tom 9, 04.07.1910).

pobierz

Nasze życie jako nieustanna modlitwa i stałe pragnienie miłości do Jezusa

Nieustanna modlitwa

Modlitwa jest dla duszy tym, czym oddech jest dla organizmu. Dlatego Pan powiedział: módlcie się nieustannie. Prawdziwa modlitwa jest spotkaniem miłości z Bogiem, jest spotkaniem naszej woli z Wolą Bożą.

Spotkanie to, czyli modlitwa, wyraża stosunek i uczucie człowieka do Boga:

odrzucenie modlitwy lub niechęć do niej to bezbożność, brak modlitwy to praktyczny ateizm, niestałość w modlitwie jest znakiem miłości bardzo słabej lub płytkiej. Częste rozproszenie uwagi mówi, że dusza zbyt zajęta jest innymi sprawami czy upodobaniami lub że jej myśl wciąż krąży zbytnio wokół siebie.

Modlitwa, która tylko recytuje słowa wyuczone na pamięć, nie porusza serca ani własnego życia, tym bardziej nie porusza Serca ani Życia Boga. Jeśli dusza się modli wyłącznie w celu uzyskania jakiejś łaski, oznacza to, że nie jest wierząca, ale jest „klientem” Boga. Jeśli się modli, aby uspokoić własne sumienie, i mówi: „już odmówiłam swoje modlitwy”, to jakby próbawała rozmawiać z kimś przez telefon, wykręcając swój własny numer. To stracona szansa…

Adoracja

Modlitwa może przyjmować wobec Boga postawę dystansu, strachu, próżnej formalności (co nie jest prawdziwym poczuciem szacunku) lub może okazywać skruchę; wyrażać potrzebę pomocy, zainteresowanie, a nawet radość, wdzięczność, podziw, zachwyt, współczucie; dawać zadośćuczynienie; prosić o wstawiennictwo za innych oraz wyrażać miłość! I tym jest prawdziwe zjednoczenie woli, zjednoczenie w nieskończonym stopniu, a zatem adoracja.

Modlitwa, jednym słowem, wyraża w jakim stopniu człowiek jest oddalony od Boga lub z Nim zżyty, w jakim czuje się sługą lub synem. Jest spotkaniem, które przeradza się w życie i które zasila życie, i żywi się z kolei poznaniem Pana, ponieważ modlitwa potrzebuje treści.

Aby się modlić w Woli Bożej, należy się karmić lekturą pism o Woli Bożej:

Jezus mówi do Sługi Bożej Luizy Piccarrety: Przebadaj żywoty tylu świętych, ilu chcesz, albo przejrzyj książki z dziedziny religii: w żadnej z nich nie znajdziesz cudów mojej Woli działającej w stworzeniu ani stworzenia w Niej działającego. Co najwyżej, znajdziesz uległość, zjednoczenie woli, ale Wolę Bożą działającą w duszy i duszę w mojej – w nikim nie znajdziesz. Oznacza to, że nie nadszedł czas, w którym moja Dobroć miała powołać stworzenie do życia w tym wzniosłym stanie. Nawet tego samego sposobu, w którym cię uczę modlitwy, nie znajdziesz w nikim innym. (06.10.1922)

Nie jest to zatem recytacja lub lektura ustalonych modlitw czy wyrażeń Luizy, które być może znamy na pamięć, ponieważ ich treść jest dla nas wzorem, ani nie jest to kwestia sposobu modlitwy. Jest to natomiast duch nowy (Ez 36, 26-27), nowa postawa duszy, która przybiera te same sposoby działania i te same boskie uczucia Jezusa Chrystusa.

A teraz Pan pragnie, abyśmy zamiast „odmawiać modlitwę” w Nim „stali się modlitwą”, modlitwą, która jest miłością, miłością, która wielbi, miłością, która wynagradza, miłością, która dzieli się wszystkim ze swoim Ukochanym i oddaje Mu cześć i chwałę, miłością, która wstawia się za innych i wyraża wdzięczność, miłością, która miłuje Go za wszystkich i we wszystkich Jego dziełach…

Ten fragment z 12 tomu jest szczególnie istotny:

Przenajświętsze Serce Jezusa

Mówiłam do swojego ukochanego Jezusa: Nie pogardzaj moimi modlitwami, są to Twoje własne słowa, które powtarzam, te same intencje, te same dusze, których pragnę, jak Ty ich pragniesz, Twoją własną Wolą.

A błogosławiony Jezus powiedział do mnie: Córko moja, kiedy słyszę, jak powtarzasz moje własne słowa, moje modlitwy, pragniesz tak, jak Ja pragnę, czuję się przyciągany do ciebie jakby wieloma magnesami. Kiedy słyszę, jak powtarzasz moje słowa, odczuwam wiele różnych radości w swoim Sercu i mogę powiedzieć, że jest to dla Mnie świętem. I kiedy się raduję, czuję się osłabiony miłością twej duszy i nie mam siły, aby uderzyć w stworzenia. Czuję w tobie te same łańcuchy, które Ja nakładałem na Ojca, aby pojednać ludzkość. Ach tak, powtarzaj to, co Ja czyniłem, powtarzaj to zawsze, jeśli chcesz, aby Twój Jezus, przy tylu goryczach, zaczerpnął choć trochę radości od stworzeń. (04.06.1918)

Luiza Piccarreta, Mała Córeczka Woli Bożej, uczy nas nowego sposobu modlitwy

Trzeba dodać, że całe życie Luizy, które kropla po kropli przelała w swoich pismach, jest nieustanną modlitwą, ponieważ jest stałym pragnieniem miłości do Jezusa. Wydaje się, że w naszych czasach niektórzy odkryli Ducha Świętego, tak zwaną modlitwę „spontaniczną”, uwielbienie Pana. Wszyscy święci doświadczali tego w swoim życiu, a wśród nich Luiza w sposób szczególny i wyjątkowy. Wystarczy przyjrzeć się biciu serca jej duszy podczas nieustannej kontemplacji Godzin Męki Pańskiej, kontemplacji, którą stale praktykowała począwszy od Nowenny Bożego Narodzenia (odmawiała ją, gdy miała siedemnaście lat). „Godziny” te są jej szkołą modlitwy, są jej szkołą życia.

Aby mówić o modlitwie w Luizie, właściwie należałoby przytoczyć wszystkie jej pisma. W szczególności należałoby przebadać dwie książki, które pozwalają zrozumieć jej nowy sposób modlitwy: Godziny Męki Pańskiej i Dziewica Maryja w Królestwie Woli Bożej.


Szkoła modlitwy w Woli Bożej

Szkoła modlitwy w Woli Bożej„Szkoła modlitwy w Woli Bożej” to zbiór modlitw Luizy Piccarrety oraz praktyczna pomoc w modlitwie, a także mała „szkoła modlitwy” w Woli Bożej.

Zawiera także fragmenty z pism Luizy, w których Jezus uczy nas modlitwy i  wyraża pragnienie, abyśmy w Nim „stali się modlitwą”, modlitwą, która jest miłością, miłością, która wielbi, miłością, która wynagradza, miłością, która dzieli się wszystkim ze swoim Ukochanym i oddaje Mu cześć i chwałę, miłością, która wstawia się za innych i wyraża wdzięczność, miłością, która miłuje Go za wszystkich i we wszystkich Jego dziełach.

pobierz

Oto Człowiek! Czy rzeczywiście przyjmujemy Jezusa za Króla?

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Jezus cierniem ukoronowany i przedstawiony ludowi: „Oto Człowiek”

Jezus do Luizy: Córko moja, chciałam przecierpieć te ciernie w mojej głowie, aby nie tylko odpokutować za wszystkie grzechy w myślach, ale także połączyć Umysł boski z ludzkim, ponieważ Umysł boski był jakby rozproszony w ludzkich umysłach. A moje ciernie wzywały z Nieba Umysł boski i zaszczepiały go ponownie. Nie tylko to, ale także uzyskałem pomoc, siłę i światło dla tych, którzy mieli objawiać boskie rzeczy, by zaznajomić z nimi innych. (Tom 4, 31.01.1903)

Po wielu moich zmaganiach błogosławiony Jezus wyłonił się ze środka mojego wnętrza i powiedział do mnie: Pójdziemy zobaczyć, czy stworzenia Mnie pragną? A ja: Na pewno Cię pragną. Skoro jesteś najbardziej kochaną Istotą, kto by się ośmielił nie pragnąć Ciebie? A On: Chodźmy, a wtedy zobaczysz, co oni uczynią.

Poszliśmy tam i kiedy dotarliśmy do miejsca, w którym znajdowało się wielu ludzi, Jego głowa wyszła z mojego wnętrza i rzekła słowa, które Piłat wypowiedział, kiedy pokazał Jezusa ludziom: Ecce Homo! [Oto Człowiek!]. Zrozumiałam, że za pomocą tych słów pytał się, czy chcą, aby Pan był ich Królem i panował w ich sercach, w ich umysłach i dziełach. A oni odpowiedzieli: Zabierzcie Go, nie chcemy Go, a nawet Go ukrzyżujcie, tak aby cała pamięć o Nim została wymazana!

Och, ileż to razy powtarzają się te sceny! Pan powiedział więc do wszystkich: Ecce Homo! Gdy to wypowiadał, powstał szmer i zamieszanie. Ktoś powiedział: Nie chcę Go za Króla. Pragnę bogactwa; inny: przyjemności; jeszcze inny: zaszczytu, inni ​​godności, a jeszcze inni wiele innych rzeczy.

Z odrazą słuchałam tych słów. A Pan powiedział do mnie: Czy zrozumiałaś, że nikt Mnie nie pragnie? Ale to jeszcze nic. Przejdźmy do kręgów kościelnych i sprawdźmy, czy Mnie pragną.

Znalazłam się więc pośród kapłanów, biskupów, zakonników i pobożnych ludzi. A Jezus powtórzył donośnym głosem: Ecce Homo! A oni powiedzieli: Pragniemy Go, ale chcemy także i naszej wygody. Inni: Pragniemy Go, ale wspólnie z jakąś korzyścią. Inni odpowiedzieli: Pragniemy Go, ale wspólnie z poważaniem i zaszczytem. Co może zdziałać zakonnik bez poważania? Inni odpowiedzieli: Pragniemy Go, ale wspólnie z jakimś zadowoleniem ze strony stworzenia. Jak możemy żyć w samotności i bez nikogo, kto mógłby nas zadowolić? Niektórzy pragnęli przynajmniej zadowolenia z sakramentu spowiedzi. Ale Jezus był zupełnie sam, prawie nikt Go nie pragnął. Nie zabrakło nawet tego, kto w ogóle się nie troszczył o Jezusa Chrystusa. Cały zatroskany, powiedział więc do mnie: Córko moja, wycofajmy się. Czy zauważyłaś, że nikt Mnie nie chce albo co najwyżej pragnie Mnie wspólnie z czymś, co lubi? Ja się tym nie zadowalam, ponieważ prawdziwe królowanie jest wtedy, gdy się króluje samemu. (Tom 4, 06.03.1903)

Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich, ale nie moja, lecz Twoja Wola niech się stanie

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Rozmyślałam nad słowami Jezusa w Ogrójcu, kiedy powiedział: Pater (Ojcze), jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich, ale non mea voluntas, sed Tua fiat (nie moja, lecz Twoja Wola niech się stanie). A mój słodki Jezus, poruszając się w moim wnętrzu, powiedział do mnie:

Córko moja, czy sądzisz, że ze względu na kielich mojej Męki powiedziałem do Ojca: Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich? Nie, wcale nie. Ze względu na kielich ludzkiej woli, który zawierał bardzo wiele goryczy i zepsucia, moja ludzka wola zjednoczona z Bożą odczuła taki wstręt, przerażenie i strach, że zawołałem: Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich! Jakże brzydka jest ludzka wola bez Woli Bożej, ludzka wola, która jak w kielichu zamknęła się wewnątrz każdego stworzenia! Nie ma zła w pokoleniach, którego ona nie byłaby przyczyną, nasieniem i źródłem. A Ja, widząc siebie pokrytym całym tym złem, które stworzyła ludzka wola, w obliczu świętości mojej Woli poczułem, że umieram i naprawdę bym umarł, gdyby Boskość Mnie nie wsparła.

Ale czy wiesz, dlaczego dodałem, i to trzy razy: «Non mea voluntas, sed Tua fiat (nie moja, lecz Twoja Wola niech się stanie)»? Poczułem na sobie wszystkie, zjednoczone razem, wole stworzeń oraz wszelkie ich zło i w imieniu wszystkich zawołałem do Ojca: niech już więcej nie będzie czyniona na ziemi wola ludzka, ale jedynie Wola Boża! Niech ludzka wola zostanie wydalona! Niech króluje Twoja Wola! Tak więc już od tamtej pory w imieniu wszystkich wypowiadałem: «Non mea voluntas, sed Tua fiat» (i chciałem to uczynić od początku swojej Męki, ponieważ tym, co najbardziej Mnie interesowało i co miało największe znaczenie, było przywołanie na ziemię «Fiat Voluntas tua jako w Niebie, tak i na ziemi»).

Od tamtej pory ustanawiałem erę «Fiat Voluntas tua» (bądź Wola Twoja) na ziemi. I gdy wypowiedziałem to trzy razy, za pierwszym razem wypraszałem ten Fiat, za drugim sprawiałem, że zstępował, a za trzecim sprawiałem, że królował i panował. I gdy powiedziałem: «Non mea voluntas, sed Tua fiat», zamierzałem opróżnić stworzenia z ich własnej woli i napełnić je Boskością.

Przed śmiercią, ponieważ pozostało Mi zaledwie kilka godzin życia, chciałem pertraktować ze swoim Ojcem Niebieskim o mój pierwszy cel, dla którego przyszedłem na ziemię, czyli o to, aby Wola Boża zajęła swoje pierwsze zaszczytne miejsce w stworzeniu. Pierwszym aktem człowieka było odstąpienie od Najwyższej Woli, a zatem było to naszą pierwszą obrazą. Całe jego pozostałe zło jest w drugorzędnym porządku. A Ja musiałem najpierw osiągnąć cel «Fiat Voluntas tua jako w Niebie, tak i na ziemi», a następnie za pomocą swoich boleści uformować Odkupienie, ponieważ samo Odkupienie było w drugiej kolejności. Moja Wola ma zawsze prymat we wszystkim.

I chociaż owoce Odkupienia były widoczne wcześniej niż skutki, to jednak na mocy tego kontraktu, który zawarłem ze swoim Boskim Ojcem (że jego «Fiat» miał nadejść, aby królować na ziemi, i osiągnąć prawdziwy cel stworzenia człowieka i mój pierwszy cel, dla którego przyszedłem na ziemię), mogłem otrzymać owoce Odkupienia. W przeciwnym razie moja Mądrość nie działałaby we właściwym porządku (czyli Królestwo jako pierwszy cel, a Odkupienie jako drugi). Jeśli przyczyną zła była jego wola, jego wolę więc musiałem uporządkować, uzdrowić i zjednoczyć z Wolą Bożą. I chociaż owoce Odkupienia były widoczne najpierw, to nic nie oznacza. Moja Wola jest jak Król, który chociaż jest pierwszym spośród wszystkich, przychodzi ostatni, poprzedzony, ze względu na swój zaszczyt i godność, swoim ludem, armią, sługami, książętami i całym dworem królewskim. Tak więc najpierw potrzebne były owoce mojego Odkupienia, abym mógł znaleźć dwór królewski, lud, armię oraz ministrów godnych majestatu mojej Woli.

Ale czy ty wiesz, kim była ta, która jako pierwsza zawołała wraz ze Mną «Non mea voluntas, sed Tua fiat»? Była nią moja mała nowo narodzona w mojej Woli, moja mała córeczka, która odczuwała taki wstręt i strach przed swoją wolą, że trzęsąc się, przylgnęła do Mnie i zawołała wraz ze Mną: «Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich, ale nie moja, lecz Twoja Wola niech się stanie». I płacząc, dodała razem ze Mną: «Non mea voluntas, sed Tua fiat»… Ach tak, ty byłaś wraz ze Mną przy tej pierwszej umowie z moim Ojcem Niebieskim, ponieważ potrzebna była przynajmniej jedna istota, która by ją uwierzytelniła. Inaczej komu mógłbym ją podarować? Komu mógłbym ją powierzyć? I aby zabezpieczyć ową umowę, oddałem ci w darze wszystkie owoce swojej Męki, rozmieszczając je wokół ciebie jak potężną armię, która prowadzi zaciekłą walkę przeciwko twojej woli, tworząc jednocześnie swój królewski orszak mojej Woli.

Dlatego bądź odważna w stanie, w którym się znajdujesz. Przestań myśleć, że mógłbym cię zostawić. Byłoby to na szkodę mojej Woli, tym bardziej że złożyłem w tobie umowę mojej Woli. Zachowaj więc spokój. To moja Wola poddaje cię próbie. Chce Ona nie tylko cię oczyścić, lecz także zniszczyć wszelki cień twojej woli. Pełna pokoju podążaj więc za lotem w mojej Woli i o nic się nie martw. Twój Jezus dopilnuje, żeby wszystko, co może się wydarzyć wewnątrz i na zewnątrz ciebie, posłużyło wyróżnieniu jeszcze bardziej mojej Woli i poszerzeniu w tobie, w twojej ludzkiej woli, granic mojej Woli. To Ja będę utrzymywał rytm w twoim wnętrzu, aby wszystko było w tobie kierowane zgodnie z moją Wolą. Ja nie zajmowałem się niczym innym jak tylko Wolą mojego Ojca. A ponieważ wszystko się w Niej znajduje, dlatego zajmowałem się wszystkim. A jeśli nauczyłem modlitwy [Ojcze nasz], to dlatego, aby Wola Boża była pełniona jako w Niebie, tak i na ziemi. I była to modlitwa, która zawierała w sobie wszystko, dlatego Ja krążyłem jedynie wokół Najwyższej Woli. Moje słowa, moje boleści, moje dzieła i moje bicie serca były przepełnione Niebiańską Wolą. Chcę zatem, abyś także i ty postępowała w ten sam sposób. Masz tak bardzo wokół Niej krążyć, żeby się wypalić wiecznym tchnieniem ognia mojej Woli i utracić wszelką inną wiedzę oraz nie znać niczego innego jak tylko i jedynie moją Wolę. (Tom 16, 04.01.1924)

Świętość życia w Woli Bożej jest przywróceniem podobieństwa Bożego utraconego przez Adama

Świętość życia w Woli Bożej

Świętość nie zależy od urzędu czy zadania, które zostało nam powierzone, ale polega na spełnianiu Woli Bożej we wszystkim, co czynimy, w każdym powierzonym nam zadaniu.

Nasz Pan, choć w Ewangelii wyraźnie nawiązał do Woli Ojca, dając do zrozumienia, że jest Ona czymś najważniejszym, że jest celem i wyjaśnieniem wszystkiego w Jego Życiu, to w owym czasie nie mógł mówić więcej, udzielając dodatkowych wyjaśnień. Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? (J 3,12). Jeśli człowiek nie znał mniejszych rzeczy, to jak mógłby poznać te większe? Jeśli jeszcze nie umiał chodzić, to jak mógłby się nauczyć latać?

Przywrócenie podobieństwa Bożego

Stworzenie Adama

Nasz Pan najpierw musiał od nowa go wychować, odkupić, dać mu łaskę, uczynić go ponownie dzieckiem Bożym i zapewnić mu zbawienie, odkładając na później – na czas ustalony przez Ojca – wyjawienie mu jego Dziedzictwa, przywrócenie mu daru swej uwielbionej Woli a wraz z Nią podobieństwa Bożego utraconego przez Adama, zespolenie go w jedno ze sobą, nie tylko udzielenie mu zbawienia, ale także przekazanie mu swej własnej Świętości Bożej i nauczenie go życia w Woli Bożej…

A zatem kiedy Jezus przyszedł na ziemię, bardzo mało mówił o Woli Bożej. Zaplanował Jej ujawnienie za pośrednictwem Luizy: To, co powinienem był uczynić w owym czasie, nauki, które miałem przekazać wszystkim o mojej Woli, uczyniłem teraz, przekazując je tobie. Tak więc ukazanie ich nie jest niczym innym jak tylko uzupełnieniem tego, co Ja powinienem był uczynić, kiedy przebywałem na ziemi, jest niejako wypełnieniem mojego Przyjścia (02.06.1921).

Czym jest nowość życia w Woli Bożej?

Spełniać Wolę Bożą, czyli wiernie wypełniać to, czego Ona pragnie lub akceptować to, co dopuszcza, nie jest nowością. Czynili to wszyscy święci wszystkich czasów, ponieważ bez Niej nie ma żadnej cnoty ani świętości. Ale każdy może z Niej czerpać i nawiązać z Nią relację w takim stopniu, w jakim jest mu dane Ją poznać:

 […] Oczywiście, że byli święci, którzy nieustannie spełniali moją Wolę, lecz czerpali z Niej w takim stopniu, w jakim Ją poznali. Wiedzieli, że spełnianie mojej Woli było największym aktem, takim, który oddawał Mi największa cześć i który prowadził do świętości i z tym też zamiarem Ją spełniali i to z Niej czerpali, ponieważ bez mojej Woli nie ma żadnej świętości – żadne dobro ani żadna świętość, mała czy duża, nie może bez Niej zaistnieć. (06.11.1922)

Słońce Woli Bożej

Nowością jest to, że Jezus poprzez Dar swojej Woli dla stworzenia kształtuje w nim swoje Życie i swoją rzeczywistą obecność. W ten sposób stworzenie to służy Mu za Człowieczeństwo. Oczywiście odbywa się to nie poprzez pewien rodzaj zjednoczenia hipostatycznego (dwie natury w jednej osobie), ale poprzez zjednoczenie dwóch woli – woli ludzkiej i Woli Bożej, połączonych jednym tylko Pragnieniem (jedną Wolą), którym niewątpliwie jest Pragnienie Boże.

Stworzenie to staje się wtedy triumfem Jezusa, staje się „drugim Jezusem”, nie z natury, ale przez dar łaski według słów św. Jana: …ponieważ tak, jak On jest [w niebie], i my jesteśmy na tym świecie (1 J 4,17).

Och, jak bardzo różni się świętość duszy,  która żyje w Woli Bożej! Jezus staje się aktorem i widzem tego, co dusza czyni (14.08.1917).

Tylko w pismach Luizy Jezus pozwala poznać swoją Wolę

I mówi: …której jak dotąd nikomu nie ukazałem. Przejrzyj tyle książek, ile chcesz, a w żadnej z nich nie znajdziesz tego, co tobie powiedziałem o mojej Woli (12.09.1913).

Życie w Woli Bożej to świętość jeszcze niepoznana, którą dam poznać i która umieści ostatni, najpiękniejszy i najbardziej błyszczący ornament pośród wszystkich innych świętości (08.04.1918).

Z wiedzy rodzi się szacunek, miłość i możliwość posiadania.

Moja Wola jest cudem nad cudami, jest tajemnicą, aby znaleźć światło, świętość i bogactwo. Jest tajemnicą wszelkiego dobra, a nie będąc dogłębnie poznana, nie jest więc ceniona ani miłowana, jak na to zasługuje! (08.03.1914).

Luiza Piccarreta daje początek świętości życia w Woli Bożej: We wszystkich świętościach byli zawsze święci, którzy jako pierwsi zapoczątkowali pewien rodzaj świętości. Był więc święty, który zapoczątkował świętość pokuty, drugi, który zapoczątkował świętość posłuszeństwa, inny pokory – tak samo więc było z całą resztą innych świętości. A teraz chcę, abyś ty była początkiem świętości życia w mojej Woli (27 listopada 1917).

Jezus MiłosiernyŚwiętość życia w mojej Woli nie posiada dróg ani drzwi, ani kluczy, ani pomieszczeń. Zalewa wszystko, jest jak powietrze, którym się oddycha, którym wszyscy muszą i mogą oddychać. Jeśli tylko dusza tego zapragnie i odłoży na bok swoją ludzką wolę, Wola Boża pozwoli jej sobą oddychać i da jej życie, efekty oraz wartość życia moją Wolą. A jeśli nie jest znana, jak mogą pokochać czy zapragnąć życia tak świętego? Jest ono największą chwałą, jaką stworzenie może Mi przynieść. (16.07.1922)

Jezus mówi: Chcę usłyszeć „tak” od stworzenia i pragnę, aby było jak miękki wosk, gotowe na wszystko, co chcę z nim uczynić (03.1919). Jednym słowem, taki jest warunek życia w Woli Bożej.

Ale niewiele jest dusz, które są na to gotowe, ponieważ nawet w samej świętości dusze pragną czegoś dla swojego własnego dobra. Natomiast świętość życia w mojej Woli nie posiada nic własnego – wszystko należy do Boga. I aby dusze mogły się do tego przysposobić (aby mogły się ogołocić z własnych dóbr), zbyt dużo wysiłku lub zobowiązania muszą podjąć i dlatego nie będzie ich wiele. (15.04.1919) Jeśli przeczytają te prawdy z niechętnym nastawieniem, nic nie zrozumieją. Zostaną zmieszane i oślepiene światłem moich prawd… (23.10.1921)

To nasze grzechy wplątały Jezusa w te gęste ciemności…

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Tę noc spędziłam w więzieniu razem z Jezusem. Współczułam Mu. Przywarłam do Jego kolan, aby Go podtrzymać. Jezus zaś powiedział do mnie:

Córko moja, podczas swojej Męki chciałem cierpieć także i więzienie, aby uwolnić stworzenie z więzienia grzechu. Och, jakim strasznym więzieniem jest dla człowieka  grzech! Jego namiętności związują go łańcuchem jak niegodziwego niewolnika, natomiast moje więzienie i moje łańcuchy go rozwiązywały  i uwalniały. Dla kochających dusz moje więzienie stało się więzieniem miłości, w którym mogły bezpiecznie przebywać i być chronione przed wszystkimi i przed wszystkim. A Ja wybrałem je, aby były dla Mnie jakby więzieniem i żywym tabernakulum, które miało Mnie ogrzać przed chłodem kamiennych tabernakulów, a co więcej, przed chłodem stworzeń, które zamykając Mnie w sobie, sprawiają, że umieram z zimna i z głodu. Otóż wiele razy opuszczam więzienie tabernakulum i przychodzę do twojego serca, aby ogrzać się przed zimnem i pokrzepić twoją miłością. A kiedy widzę, że Mnie poszukujesz w tabernakulach kościołów, mówię do ciebie: „Czyż nie jesteś dla Mnie prawdziwym więzieniem miłości? Poszukuj Mnie w swoim sercu i kochaj Mnie”. (Tom 12, 04.12.1918)

Tę noc spędziłam na czuwaniu, a mój umysł często wzlatywał do mojego związanego w więzieniu Jezusa. Chciałam przywrzeć do Jego kolan, które się trzęsły z powodu bolesnej i okrutnej pozycji, w jakiej związali Go wrogowie. Chciałam Go oczyścić z opluć, którymi był okryty. Ale kiedy o tym myślałam, mój Jezus, moje Życie, ukazał się jakby w gęstej ciemności, w której zaledwie było widać Jego godną uwielbienia Osobę, i szlochając, powiedział do mnie:

Córko, wrogowie pozostawili Mnie samego w więzieniu, okropnie związanego i w ciemności, tak iż wszystko wokół było gęstym mrokiem. Och, jak ta ciemność Mnie dręczyła! Moje ubranie było mokre od brudnych wód potoku. Czułem smród więzienia i ślinę, którą byłem opluty. Moje włosy były potargane i nie było żadnej litościwej dłoni, która by mogła je zgarnąć z moich oczu i ust. Moje ręce były związane łańcuchami, a ciemność nie pozwalała Mi dostrzec mojego stanu, niestety, zbyt bolesnego i upokarzającego.

Och, jakże wiele mówił ten mój bolesny stan w więzieniu! Przebywałem w więzieniu przez trzy godziny. Chciałem tym uzdrowić trzy epoki świata: epokę prawa natury, epokę prawa spisanego i epokę prawa łaski. Chciałem uwolnić wszystkich, zgromadzić wszystkich razem i przywrócić im wolność moich dzieci. Przebywając tam przez trzy godziny chciałem uzdrowić trzy okresy życia człowieka: dzieciństwo, młodość i starość. Chciałem go uzdrowić, kiedy grzeszy z namiętności, woli i uporu. Och, jakże ciemność, którą widziałem wokół siebie, pozwalała Mi ​​odczuć gęstą ciemność stwarzaną przez grzech człowieka! Och, jak bardzo płakałem i mówiłem do niego:O człowieku, to twoje grzechy wepchnęły Mnie w te gęste ciemności, tak iż cierpię, by dać ci światło. To twoja niegodziwość Mnie opluła, a ciemność nie pozwala Mi nawet tego zobaczyć! Spójrz na Mnie, jestem obrazem twoich grzechów. Jeśli chcesz je poznać, zobacz je we Mnie!”.

Ale wiedz, że w ostatniej godzinie, kiedy byłem w więzieniu, wstał świt i kilka przebłysków światła przedostało się ze szczelin. Och, jakże moje Serce odetchnęło, kiedy zobaczyłem swój tak bolesny stan. A to oznaczało, że gdy człowiek jest zmęczony nocą grzechu, wokół niego jak świt powstaje łaska, która wysyła mu przebłyski światła, aby go przywołać. Dlatego moje Serce odetchnęło z ulgą. I w tym świcie widziałem ciebie, mojego ukochanego więźnia, którego moja Miłość miała związać w tym twoim stanie. I widziałem, że w ciemnościach więzienia nie zostawiłabyś Mnie samego. Czekając na świt u moich stóp i podążając za moimi pragnieniami, opłakiwałabyś wraz ze Mną noc człowieka. To Mi przyniosło ulgę i ofiarowałem moje uwięzienie, aby udzielić ci łaski podążania za Mną.

Ale jeszcze inne znaczenie miało owo więzienie i owa ciemność. Był to mój długi pobyt w więzieniu tabernakulum. Była to samotność, w której jestem pozostawiany. Dlatego często nie mam nikogo, do kogo mógłbym przemówić słowo lub na kogo zwrócić swoje spojrzenie miłości. Innym razem w świętej Hostii odczuwam niegodne dotknięcia, smród zgniłych i błotnistych rąk. Nie ma nikogo, kto mógłby Mnie dotknąć czystymi rękoma i uperfumować swoją miłością. A ileż to razy ludzka niewdzięczność pozostawia Mnie w ciemności bez słabego światła żarówki, tak iż moje więzienie trwa i nadal będzie trwać. A ponieważ oboje jesteśmy więźniami – ty jesteś uwięziona w łóżku jedynie z miłości do Mnie, a Ja jestem więźniem dla ciebieswoją Miłością chcę związać wszystkie stworzenia, używając łańcuchów, którymi jestem związany. W ten sposób będziemy towarzyszyć sobie nawzajem, ty zaś pomożesz Mi rozwinąć łańcuchy, aby do mojej Miłości przywiązać wszystkie serca. (Tom 13, 29.10.1921)

Bolesna korona Jezusa: symbol nieśmiertelnej korony, którą odebrał stworzeniom grzech

Z pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Dziś rano ujrzałam w swoim wnętrzu mojego godnego uwielbienia Jezusa, który był ukoronowany cierniem. A ujrzawszy Go w ten sposób, powiedziałam do Niego: Mój miły Panie, dlaczego Twoja głowa zazdrościła Twojemu biczowanemu ciału, które tak bardzo cierpiało i tyle krwi przelało? A ponieważ głowa nie chciała być gorsza od ciała, które było odznaczone ornamentem cierpienia, Ty sam pobudzałeś swoich wrogów, aby Cię ukoronowali tak bolesną i męczącą koroną cierniową. Dlaczego?

A Jezus: Córko moja, wiele znaczeń zawiera w sobie owa korona cierniowa. A mimo że wiele powiedziałem na ten temat, to nadal pozostaje jeszcze wiele do powiedzenia, ponieważ jest prawie niezrozumiałe dla stworzonego umysłu, dlaczego moja głowa chciała być odznaczona, mając swój odrębny i wyjątkowy udział (nie ogólny), odrębny udział w cierpieniu i w rozlewie krwi, niemal rywalizując z ciałem. Powodem było to, że chciałem ukoronować i odznaczyć przede wszystkim moje Człowieczeństwo, choć bardzo bolesną koroną cierniową, symbolem nieśmiertelnej korony, którą odebrał stworzeniom grzech, a którą Ja im przywracałem. A to dlatego, że głowa jest tą, która jednoczy całe ciało i całą duszę, tak iż ciało bez głowy jest niczym (można żyć bez innych części ciała, ale bez głowy jest to niemożliwe, gdyż jest istotną częścią całego człowieka). A prawdą jest, że jeśli ciało grzeszy lub czyni dobro, to kieruje nim głowa, ciało nie jest niczym innym jak tylko narzędziem. Moja głowa miała zatem przywrócić człowiekowi władzę i panowanie, dać mu zasłużyć na to, by do ludzkiego umysłu mogły wkroczyć nowe niebiosa łask i nowe przestrzenie prawd, miała obalić nowe piekła grzechów (poprzez które człowiek staje się nikczemnym niewolnikiem ohydnych namiętności). Chciałem więc ukoronować całą ludzką rodzinę chwałą, czcią i godnością.

Oprócz tego korona cierniowa oznacza, że nie ma czci i chwały bez kolców. Oznacza, że nie da się opanować namiętności i nabyć cnót, jeśli się nie doświadcza kłucia w głębi ciała i w głębi ducha. Oznacza, że prawdziwe królowanie polega na oddaniu siebie samego wraz z ukłuciami umartwień i poświęceń. Ponadto ciernie te oznaczały, że prawdziwym i jedynym Królem jestem Ja sam i tylko dusza, która ustanawia Mnie Królem własnego serca, cieszy się pokojem i szczęściem, a Ja ustanawiam ją królową swojego własnego królestwa. Wszystkie strumienie krwi wypływające z mojej głowy były więc wieloma rzeczkami, które łączyły  ludzkie rozumy z wiedzą o moim zwierzchnictwie nad nimi. (Tom 5, 12.10.1903)

Rozmyślałam nad tym, jak błogosławiony Jezus dźwigał krzyż na Kalwarię, zwłaszcza gdy spotkał Weronikę, która ofiarowała Mu chustę, aby wytarł sobie twarz, całą ociekającą krwią. I powiedziałam do mojego ukochanego Jezusa: Miłości moja, Jezu, serce mojego serca, skoro Weronika ofiarowała Ci chustę, to ja nie zamierzam ofiarować ci chusty, aby wytrzeć Twoją krew, ale zamierzam oddać ci moje serce, moje ciągłe bicie serca, całą moją miłość, mój mały rozum, oddech, krążenie krwi, ruchy i całą moją istotę, aby wytrzeć Twoją krew, i nie tylko z twarzy, ale z całego Twojego Przenajświętszego Człowieczeństwa. Zamierzam rozdrobnić siebie na tyle kawałków, ile masz w sobie ran, ile jest boleści, goryczy i kropli krwi, jakie przelewasz, ażeby umieścić we wszystkich Twoich cierpieniach, raz moją miłość, drugim razem środek łagodzący, innym razem pocałunek, innym razem zadośćuczynienie, jeszcze innym współczucie i dziękczynienie… Nie chcę, aby pozostała jakakolwiek cząstka mojej istoty lub jakakolwiek kropla mojej krwi, która by się Tobą nie zajęła. A czy wiesz, o Jezu, jakiego chcę wynagrodzenia? Chcę, ażebyś we wszystkich najmniejszych cząstkach mojej istoty wyrył i przypieczętował swój wizerunek, tak abym znajdując Ciebie we wszystkim i wszędzie, mogła pomnożyć moją miłość. I wiele innych niedorzeczności wypowiadałam.

Po przyjęciu Komunii, gdy spojrzałam w siebie, ujrzałam we wszystkich cząstkach mojej istoty całego Jezusa, znajdującego się wewnątrz płomienia. Płomień ten wypowiadał słowo „miłość”. Jezus powiedział wtedy do mnie: Otóż moja córka została zaspokojona: na jak wiele sposobów Mnie się oddała, na tak wiele sposobów, a nawet potrójnie, Ja się jej oddałem. (Tom 10, 12.11.1910)


Męka Jezusa Chrystusa

Dwadzieścia cztery godziny Męki Pańskiej i odpowiednie teksty zaczerpnięte z pierwszych 16 tomów pism Luizy Piccarrety

Czy widzisz, jak piękna jest śmierć? Czy widzisz, jak się zmienia postać rzeczy? W życiu byłem pogardzany. Nawet same cuda nie spowodowały skutków takich jak moja śmierć. Nawet na krzyżu były zniewagi. Ale jak tylko wyzionąłem ducha, śmierć miała siłę, by zmienić postać rzeczy. Wszyscy bili się w piersi, uznając Mnie za prawdziwego Syna Bożego. Moi uczniowie nabrali odwagi i nawet ci w ukryciu stali się odważni i poprosili o moje Ciało, udzielając mi zaszczytnego pochówku. Niebo i ziemia pełnym głosem uznały Mnie za Syna Bożego (tom 9, 04.07.1910).

pobierz

Jezus nieustannie odczuwał Maryję w swoim Sercu i jeśli było ono rozgoryczone, Ona Mu je osładzała

Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Gdy się modliłam, rozmyślałam nad tym, kiedy Jezus się żegnał ze swoją Przenajświętszą Matką i wyruszył cierpieć swoją Mękę, i powiedziałam sobie: Jak to możliwe, że Jezus zdołał się odłączyć od swojej drogiej Mamy, a Ona od Jezusa?

A błogosławiony Jezus powiedział do mnie: Córko moja, oczywiście, że nie mogło być rozłąki między Mną i moją ukochaną Mamą. Rozłąka była tylko pozorna. Ja i Ona byliśmy zespoleni, a zespolenie było tak wielkie, że Ja pozostałem z Nią, a Ona poszła ze Mną. Można więc powiedzieć, że była to pewnego rodzaju bilokacja. To samo się dzieje z duszami, gdy są naprawdę ze Mną zjednoczone . Gdy się modlą i pozwalają, aby modlitwa wstąpiła w ich dusze jako własne życie, następuje pewien rodzaj zespolenia lub bilokacji – gdziekolwiek Ja się znajduję, zabieram je ze sobą i jednocześnie pozostaję wraz z nimi.

Córko moja, nie możesz dobrze zrozumieć, czym była dla Mnie moja umiłowana Mama. Ja, przychodząc na ziemię, nie mogłem przebywać bez Nieba, a moim Niebem była moja Mama. Między Mną a moją Matką przechodziła taka elektryczność, że nie umknęła Jej żadna myśl, której by nie zaczerpnęła z mojego umysłu. I to czerpanie ze Mnie słowa, woli, pragnienia, działania i kroku, jednym słowem wszystkiego, stwarzało w tym Niebie słońce, gwiazdy, księżyc i wszelką możliwą radość, jaką może Mi dać stworzenie i jaką ono samo może czerpać. Och, jakże się radowałem w tym Niebie! Och, jakże się czułem pokrzepiony i odnowiony we wszystkim! Nawet pocałunki, jakie dawała Mi moja Mama, zawierały w sobie pocałunek całej ludzkości i oddawały Mi pocałunek wszystkich stworzeń. Wszędzie czułem swoją ukochaną Mamę. Czułem Ją w swoim oddechu, a jeśli był ciężki, Ona Mi go podtrzymywała. Czułem Ją w Sercu i jeśli było rozgoryczone, Ona Mi je osładzała. Czułem Ją w krokach, a jeśli były zmęczone, Ona dodawała Mi sił i przynosiła wytchnienie… I któż mógłby ci powiedzieć o tym, jak Ją odczuwałem podczas mojej Męki? Przy każdym biczu, przy każdym cierniu, przy każdej ranie, przy każdej kropli mojej Krwi, wszędzie Ją odczuwałem. Pełniła dla Mnie urząd prawdziwej Matki…[1] Ach, gdyby dusze były Mi wierne, gdyby wszystko ze Mnie czerpały , jakże wiele niebios i matek miałbym na ziemi! (Tom 11, 09.05.1913)

Gdy rozmyślałam nad godzinami Męki Pańskiej, kiedy Jezus się żegnał ze swoją Matką, aby pójść na śmierć i kiedy się błogosławili wzajemnie, ofiarowywałam tę godzinę jako zadośćuczynienie za tych, którzy nie błogosławią we wszystkim Pana, a nawet Go obrażają. Chciałam tym wybłagać wszelkie błogosławieństwa, jakie są potrzebne, by utrzymać nas w łasce Bożej oraz chciałam wypełnić puste przestrzenie chwały Bożej, jak gdyby wszystkie stworzenia Go błogosławiły.

Gdy to czyniłam, poczułam Jezusa poruszającego się w moim wnętrzu i mówiącego:

Córko moja, błogosławiąc swoją Mamę, zamierzałem także pobłogosławić każde stworzenie z osobna i ogólnie, tak aby wszystko było przeze Mnie pobłogosławione – myśli, słowa, bicie serca, kroki i ruchy dla Mnie wykonane, tak aby wszystko zdobyło wartość dzięki mojemu błogosławieństwu. A co więcej, mówię ci, że wszelkie dobro, jakie czynią stworzenia – wszystko zostało uczynione przez moje Człowieczeństwo, po to aby wszelkie działanie stworzenia najpierw zostało przeze Mnie przebóstwione. Oprócz tego moje życie dalej się toczy w świecie w sposób prawdziwy i rzeczywisty nie tylko w Przenajświętszym Sakramencie, ale także w duszach, które są w stanie mojej łaski. A ponieważ pojemność stworzenia jest ograniczona i samo nie może objąć wszystkiego, co Ja uczyniłem, dlatego sprawiam, że w jednej duszy podejmuję swoje zadośćuczynienie, w innej uwielbienie, w jeszcze innej dziękczynienie, w kolejnej gorliwość o zbawienie dusz, w innej swoje cierpienie, i tak z całą resztą. W zależności od tego, jak Mi odpowiadają, tak też Ja rozwijam w nich swoje własne życie. Pomyśl zatem w jakie ciasnoty i w jakie boleści Mnie wciągają, gdy Ja pragnę w nich działać, a oni Mnie nie słuchają. (Tom 5, 03.10.1903)


[1] Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela (Mt 19, 6), a przede wszystkim Jezusa Chrystusa i Jego Matki. Z pewnością żadne stworzenie nie czerpie, tak jak Maryja, wszystkiego od Jezusa, swojego Zbawiciela. Nikt tak jak Ona nie dzielił i nie dzieli wszystkiego z Jezusem. Mamy tutaj wyjaśnienie współodkupienia Maryi (patrz tom XVII, 01.05.1925: I gdy Niebieska Mama Mnie poczęła, podjęła się zadania Współodkupicielki, dzieliła i objęła razem ze Mną całą boleść, wynagrodzenie, zadośćuczynienie i matczyną miłości wobec wszystkich. Tak więc w Sercu mojej Matki było włókno macierzyńskiej miłości do każdego stworzenia. Dlatego zgodnie z prawdą i słusznie ogłosiłem Ją, kiedy byłem na Krzyżu, Matką wszystkich. Ona mknęła wraz ze Mną w miłości, w bólach, we wszystkim. Nigdy nie zostawiła Mnie samego...)

W Niepokalanym Poczęciu Maryi zostało odnowione całe Stworzenie

Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety

Jezus do Luizy: Córko moja, poczęcie Niepokalanej Dziewicy było nowym aktem naszej Woli, nowym w sposobie, nowym w czasie i nowym w łasce. W Niej zostało odnowione całe Stworzenie. W naszej wszechwiedzy i bezmiarze wezwaliśmy wszystkie stworzenia, wszystkie ich dobre czyny obecne, przeszłe i przyszłe, jak gdyby były jednym tylko czynem, aby nad wszystkimi i nad wszystkim zostało ukształtowane owo poczęcie, aby każdemu dać prawo nad wszystkim, i to nie słowem, ale czynem. Kiedy nasza Wola dokonuje czynu, który ma służyć powszechnemu dobru wszystkich, nie pomija nikogo, a używając swojej wszechmocy, jednoczy wszystko razem (stworzenia i ich czyny z wyjątkiem grzechu, ponieważ zło nie wchodzi w nasze czyny) i dokonuje czynu, którego pragnie dokonać.

Spójrz, nawet twoje czyny miały w tym udział. Wniosłaś swój wkład, a więc jesteś słusznie Jej córką, a Królowa Dziewica jest słusznie twoją Mamą. Ale czy ty wiesz, dlaczego użyliśmy tego sposobu, aby wydobyć na światło dzienne tę świętą istotę? Uczyniliśmy tak, aby odnowić całe Stworzenie, aby pokochać je nową miłością i zabezpieczyć wszystkich i wszystko jakby pod skrzydłami tej istoty, tej Niebieskiej Matki. Nigdy nie czynimy odosobnionych dzieł. Zawsze zaczynamy od naszego jednego jedynego aktu, i podczas gdy jest jeden, łączy w sobie wszystko i czyni wszystko tak, jakby nasze dzieła były jednym tylko dziełem. Taka jest nasza wszechmoc, nasza twórcza siła – w jednym akcie czynić wszystko, znajdować wszystko i czynić dobro dla wszystkich. (Tom 31, 09.10.1932)

Maryja zjednoczyła w sobie to co boskie z tym co ludzkie

Myślałam sobie: dlaczego całe Stworzenie tak bardzo się ucieszyło i uradowało Niepokalaną Królową przy Jej Niepokalanym Poczęciu?

A mój zawsze uwielbiony Jezus, poruszając się w moim wnętrzu, powiedział do mnie: Córko moja, czy chcesz wiedzieć dlaczego? To dlatego, że Wola Boża zapoczątkowała swoje życie w niebiańskiej dziewczynce, a więc zapoczątkowała wszystkie dobra we wszystkich stworzeniach. Nie ma dobra, które by nie brało swego początku w mojej Bożej Woli, które by nie zstąpiło i ponownie wstąpiło do swego źródła. A ponieważ ta Niebiańska Dziecina już od swojego Niepokalanego Poczęcia zaczęła swoje życie w Boskim «Fiat» i ponieważ przynależy do rodzaju ludzkiego, za pomocą mojej Woli nabyła Życie Boże, a za pomocą swojego człowieczeństwa nabyła ludzkie pochodzenie. Posiadała zatem moc, by zjednoczyć to co boskie z tym co ludzkie. Oddała Bogu to, czego człowiek Mu nie oddał, to, czego Mu odmówił – swoją własną wolę. Dała ludziom prawo, aby mogli wejść w objęcia swego Stwórcy. Mocą naszego «Fiat», który posiadała, połączyła Boga i ludzi.

Tak więc całe Stworzenie, Niebo i ziemia, a nawet piekło poczuły w Niepokalanym Poczęciu tej Dziewiczej Dzieciny (zaledwie nowo narodzonej w łonie swojej mamy) moc porządku, jaki Ona wprowadzała w całym Stworzeniu. Za pomocą mojej Woli bratała się ze wszystkimi, obejmowała wszystkich, kochała wszystko i wszystkich, a wszyscy oczekiwali Jej z utęsknieniem, miłowali Ją i czuli się zaszczyceni, mogąc wielbić Wolę Bożą w tej uprzywilejowanej istocie. Jak więc mogło nie świętować całe Stworzenie? To dlatego, że do tego czasu człowiek był nieładem pośród wszystkich stworzonych rzeczy. Nikt nie miał odwagi i męstwa, by powiedzieć swojemu Stwórcy: «Nie chcę znać swojej woli, oddaję ci ją w darze. Pragnę jedynie Twojej Bożej Woli jako życia». Natomiast owa święta Dziewica oddała swoją wolę, by żyć Wolą Bożą, i dlatego całe Stworzenie poczuło radość porządku, który za Jej pośrednictwem został im przywrócony. Niebo, słońce, morze i wszyscy współzawodniczyli ze sobą, aby uczcić ową Dziewicę, która posiadała mój «Fiat» i dawała pocałunek porządku wszystkim rzeczom stworzonym. A moja Boża Wola umieszczała w Jej dłoni berło Boskiej Królowej i wkładała na Jej głowę koronę dowodzenia, ustanawiając Ją Władczynią wszechświata całego.

Samotność Jezusa w cierpieniu

Z pism Sługi Bożej Luziy Piccarrety, Małej Córeczki Woli Bożej:

Znajdując się w moim zwyczajowym stanie, czułam się cała zmieszana i jakby oddzielona od mojego słodkiego Jezusa, tak iż gdy przyszedł, powiedziałam do Niego: Miłości moja, jak wszystko się dla mnie zmieniło ! Wcześniej tak bardzo czułam się utożsamiona z Tobą, że nie dostrzegałam żadnego podziału między mną a Tobą, a w boleściach, jakie znosiłam, Ty byłeś ze mną. A teraz wszystko jest na odwrót. Kiedy cierpię, czuję się oddzielona od Ciebie, a kiedy Cię widzę przed sobą lub we mnie, to wyglądasz jak sędzia, który wymierza mi karę, skazuje mnie na śmierć, i nie dzielisz ze mną boleści, jakie ​​sam mi zadajesz. Mówisz jednak do mnie: „wznoś się coraz wyżej!”. Ja natomiast się zniżam.

A Jezus, przerywając moją wypowiedź, powiedział do mnie: Córko moja, jak bardzo się mylisz! Dzieje się tak, ponieważ się na to zgodziłaś , a Ja naznaczyłem w tobie cierpienie i śmierć, jakie poniosłem za każde stworzenie. Także moje Człowieczeństwo znajdowało się w tym bolesnym stanie. Było Ono nierozłączne z moją Boskością. A ponieważ moja Boskość nie podlegała cierpieniu ani nie była zdolna znieść jakiejkolwiek boleści, moje Człowieczeństwo było samotne w cierpieniu, a moja Boskość była tylko widzem boleści i śmierci, jakie ponosiłem. A co więcej, była dla Mnie nieubłaganym sędzią, który żądał zapłaty za każdą boleść każdego stworzenia. Och, jakże drżało moje Człowieczeństwo! Byłem przytłoczony w obliczu tego Światła i w obliczu najwyższego Majestatu, widząc siebie pokrytym grzechami wszystkich oraz bólem i śmiercią, na jakie każdy zasługiwał. Największym bólem mojego życia było to, że ​​będąc zespolonym w jedno z Boskością i z Nią nierozłącznym, w cierpieniu pozostawałem sam i jakby w odosobnieniu. Otóż, jeśli cię wezwałem, ażebyś się do Mnie upodobniła , cóż więc dziwnego, że podczas gdy odczuwasz Mnie w sobie, to widzisz Mnie widzem swojego cierpienia, które Ja sam na ciebie nakładam, i czujesz się jakby oddzielona ode Mnie? A jednak twój ból nie jest niczym innym jak tylko cieniem mojego. I tak jak moje Człowieczeństwo nigdy nie było oddzielone od Boskości, tak też zapewniam cię, że ty nigdy nie będziesz ode Mnie oddzielona. Są to skutki, jakie odczuwasz, ale wtedy, bardziej niż kiedykolwiek, zespalam się w jedno z tobą. Bądź więc odważna. Bądź wierna i się nie lękaj. (Tom 14, 02.08.1922)

Moje własne ukryte życie, moje wewnętrzne boleści i wszystko, co uczyniłem zawsze miało przynajmniej jednego lub dwóch widzów. Było to słuszne i konieczne – aby osiągnąć cel moich własnych boleści. Pierwszym więc widzem był mój Ojciec Niebieski, któremu nic nie mogło umknąć, gdyż On sam był Tym, który nakładał na Mnie boleści. Był On aktorem i widzem. Gdyby mój Ojciec nie widział niczego i o niczym nie wiedział, jak mógłbym Mu zadośćuczynić, oddać Mu chwałę i przekonać Go, widokiem mojego cierpienia, do użycia miłosierdzia wobec ludzkości? Otóż cel zakończyłby się niepowodzeniem.

Po drugie, widzem wszystkich moich boleści mojego ukrytego życia była moja Mama, i to było konieczne. Jeśli Ja zstąpiłem z Nieba na ziemię, aby cierpieć, i to nie dla Mnie, ale dla dobra innych, musiałem mieć co najmniej jedną istotę, na której mógłbym oprzeć dobro, jakie zawierały moje boleści. Musiałem więc poruszyć moją drogą Mamę, aby Mi dziękowała, wielbiła Mnie, miłowała, błogosławiła Mi i podziwiała nadmiar mojej dobroci. I to do tego stopnia, że Ona, przejęta, urzeczona i wzruszona widokiem moich boleści, prosiła Mnie, abym ze względu na wielkie dobro, jakie przynosiły Jej moje boleści, nie pozbawił Jej wczuwania się w moje własne boleści, aby mogła je znosić, odwzajemnić się i być moją doskonałą naśladowczynią. Gdyby moja Mama nie widziała niczego, nie miałbym swojej pierwszej naśladowczyni. Nie otrzymałbym żadnego podziękowania ani żadnego uwielbienia. Moje boleści i dobro, jakie owe boleści w sobie zawierały, pozostałyby bez żadnego efektu, ponieważ jeśli nie byłyby znane nikomu, Ja nie mógłbym uzyskać mojego pierwszego wsparcia. Tak więc cel wielkiego dobra, dobra, jakie miało otrzymać stworzenie, zostałby utracony. Czy widzisz więc, jak bardzo było konieczne, aby przynajmniej jedna istota znała moje cierpienia? (Tom 14, 03.10.1922)


Męka Jezusa Chrystusa

Dwadzieścia Cztery Godziny Męki Pańskiej i odpowiednie teksty zaczerpnięte z pierwszych 16 tomów pism Luizy Piccarrety

Czy widzisz, jak piękna jest śmierć? Czy widzisz, jak się zmienia postać rzeczy? W życiu byłem pogardzany. Nawet same cuda nie spowodowały skutków takich jak moja śmierć. Nawet na krzyżu były zniewagi. Ale jak tylko wyzionąłem ducha, śmierć miała siłę, by zmienić postać rzeczy. Wszyscy bili się w piersi, uznając Mnie za prawdziwego Syna Bożego. Moi uczniowie nabrali odwagi i nawet ci w ukryciu stali się odważni i poprosili o moje Ciało, udzielając mi zaszczytnego pochówku. Niebo i ziemia pełnym głosem uznały Mnie za Syna Bożego (tom 9, 04.07.1910).

pobierz

Nowa Era Miłości, w której Wola Boża zapanuje na ziemi w całkowicie nowy sposób

Poniżej niektóre fragmenty zaczerpnięte z pism Sługi Bożej Luziy Piccarrety opisujące nadejście nowej Ery Miłości, Ery pokoju i wolności, w której Wola Boża będzie spełniana na ziemi, tak jak jest spełniana w Niebie.

Nadchodzi nowa Era, Era spełnienia na ziemi Woli Boga. Najpiękniejszy i najpewniejszy tego znak 

Córko moja, cały świat jest wywrócony do góry nogami i wszyscy czekają na zmiany, na pokój, na nowe rzeczy. Sami się razem gromadzą, aby się naradzać, i są zaskoczeni, że nie potrafią uzyskać niczego ani podjąć poważnych decyzji. Prawdziwy pokój zatem nie nadchodzi i wszystko kończy się na słowach, a nie na faktach. Mają nadzieję, że inne konferencje pomogą podjąć poważne decyzje, ale daremnie czekają. Tymczasem, podczas tego oczekiwania, wszyscy odczuwają lęk. Niektórzy przygotowują się do nowych wojen, a inni liczą na nowe podboje. Przez to ludzie ubożeją i ogołacają się doszczętnie. I gdy tak czekają, zmęczeni smutną, burzliwą i krwawą obecną erą, która ich otacza, wypatrują i wyglądają nowej ery, ery pokoju i światła. Świat jest dokładnie w tym samym punkcie, w którym się znajdował, gdy Ja miałem przyjść na ziemię. Wtedy wszyscy oczekiwali wielkiego wydarzenia, nowej ery, która rzeczywiście nadeszła. Tak jest i teraz. A ponieważ ma nadejść wielkie wydarzenie, nowa era, w której Wola Boga ma być wypełniana na ziemi, tak jak jest wypełniana w Niebie, wszyscy jej oczekują, zmęczeni obecną erą. Nie wiedzą jednak, czym ta nowość, czym ta zmiana jest, dokładnie tak jak nie wiedzieli tego, kiedy Ja przybyłem na ziemię. Oczekiwanie to jest pewnym znakiem, że godzina jest blisko. Najpewniejszym jednak znakiem jest to, że Ja objawiam wszystko, czego pragnę dokonać, i że zwracając się do duszy (tak jak zwróciłem się do mojej Mamy, zstępując z Nieba na ziemię), daję jej moją Wolę, dobra oraz efekty, w Niej zawarte, żeby przekazać Ją w darze dla całej ludzkości. (14.07.1923)

Pan przygotowuje Erę swojego trzeciego „Fiat”

Miłość Jezusa

O niegodziwy świecie, czynisz wszystko, co możesz, aby Mnie wygnać z oblicza ziemi, aby Mnie wygnać ze społeczeństwa, ze szkół, z rozmów, ze wszystkiego. Spiskujesz, jak zburzyć świątynie i ołtarze, jak zniszczyć mój Kościół i zabić kapłanów, podczas gdy Ja przygotowuję dla ciebie erę miłości, erę mojego trzeciego «Fiat». Ty będziesz podążał swoją drogą, żeby Mnie przepędzić, a Ja ogłuszę cię miłością. Będę śledził cię od tyłu i wyjdę ci naprzeciw, aby cię ogłuszyć miłością. Gdzie Mnie wygnałeś, tam wzniosę swój tron ​​i tam będę panować w większym stopniu niż wcześniej – i to w bardziej zaskakujący sposób, tak że sam upadniesz do stóp mojego tronu jakby skrępowany potęgą mojej miłości.

Ach, córko moja, stworzenie coraz bardziej pędzi szaleńczo w stronę zła. Ileż szkodliwych spisków knują! Osiągną oni punkt wyczerpania samego zła. Ale gdy będą zajęci podążaniem swoją własną drogą, Ja zadbam o to, aby «FIAT VOLUNTAS TUA»[ Bądź Wola Twoja], został zrealizowany i spełniony i aby moja Wola zapanowała na ziemi w całkowicie nowy sposób. Zajmę się przygotowaniem ery trzeciego «Fiat», w której moja Miłość ukaże się w cudowny i nadzwyczajny sposób. Ach tak, chcę całkowicie ogłuszyć człowieka miłością. Bądź więc czujna. Chcę, abyś wraz ze Mną przygotowała ową niebiańską i boską erę miłości. Pomożemy sobie nawzajem i będziemy wspólnie działać. (08.02.1921)

Będzie to Era prawdziwej wolności: wolności stworzenia w przyjęciu wszystkiego, co należy do Jezusa

[…] Och, jakże moja Miłość będzie mogła się swobodnie udzielać! Będę miał swobodne pole do działania we wszystkim – żadnych przeszkód. Ile Tabernakulów zapragnę, tyle będę miał. Hostie będą niezliczone. Będę nieustannie cię przyjmował w Komunii, a ty Mnie. Będę nawet wołać: „Wolność! Wolność! Przyjdźcie wszyscy i wejdźcie w moją Wolę, aby się cieszyć prawdziwą wolnością!”. Ileż utrudnień znajduje dusza poza moją Wolą! W mojej Woli jest zaś wolna. Pozwalam, aby swobodnie Mnie miłowała, tak jak chce, a nawet mówię do niej: porzuć swoją ludzką powłokę i przybierz boską. Nie jestem skąpy i zazdrosny o moje dobra, chcę, abyś wszystko przyjęła. Miłuj Mnie bezgranicznie. Weź, weź całą moją Miłość, weź moją moc i uczyń ją swoją, weź moje piękno i uczyń je swoim. Im więcej bierzesz, tym bardziej zadowolony jest twój Jezus. Ziemia wytwarza mało Tabernakulów, Hostie są policzone, oprócz tego świętokradztwa i brak szacunku, który Mi okazująOch, jakże obrażana i wstrzymywana jest moja Miłość! Natomiast w mojej Woli nie ma przeszkód ani najmniejszej zniewagi. Stworzenie okazuje Mi swoją miłość, daje Mi boskie zadośćuczynienie oraz całkowite odwzajemnienie. Wraz ze Mną zastępuje Mi całe zło ludzkiej rodziny. Bądź więc czujna i nie wychodź z miejsca, do którego cię wzywam i w którym cię oczekuję. (27.02.1919)

(Tekst został zaczerpnięty z książki ojca Pablo Martin Sanguiao „Oto zwiastuję wam radość wielką”)


„Oto zwiastuję wam radość wielką!”

Wybór tekstów na temat Woli Bożej zaczerpniętych z Pism  Luizy Piccarrety, „Małej Córeczki Woli Bożej” 

Jezus do Luizy: We wszystkich świętościach byli zawsze święci, którzy jako pierwsi zapoczątkowali pewien rodzaj świętości. Był więc święty, który zapoczątkował świętość pokuty, drugi, który zapoczątkował świętość posłuszeństwa, inny pokory – tak samo więc było z całą resztą innych świętości. A teraz chcę, abyś ty była początkiem świętości życia w mojej Woli (27 listopada 1917).

Pod redakcją ojca Pabla Martína

Niepokalane Poczęcie, jakkolwiek piękne i czyste, byłoby tylko małym światełkiem, gdyby Wola Boża nie zalała go swoim nieskończonym Słońcem

Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Jezus do Luizy: Córko moja, Niepokalana Maryja, małe światełko rodzaju ludzkiego (ponieważ ludzka ziemia dała Jej początek) była zawsze córką światłości, gdyż żadna skaza nie wkradła się do tego światełka. Ale czy ty wiesz, na czym polega cała Jej wielkość? Kto powierzył Jej absolutną władzę? Kto stworzył morza światła, świętości, łaski, miłości, piękna i mocy wewnątrz i na zewnątrz Niej? Córko moja, człowiek nie potrafi wcale czynić rzeczy wielkich ani dawać rzeczy wielkich. Niebieska Królowa pozostałaby więc małym światełkiem, gdyby nie odłożyła na bok swojej woli [małego światełka] i gdyby nie dała się zalać moją Bożą Wolą, zatracając w Niej swoje małe światełko. Moja Wola nie jest małym światełkiem, ale nieskończonym Słońcem, które, zalewając Ją całą, utworzyło wokół Niej morza światła, łaski i świętości. Upiększyło Ją tak bardzo, że stała się cała piękna, ozdobiona wszelkimi barwami boskiej piękności, tak iż mógł zakochać się w Niej Ten, który Ją stworzył.

Jej Niepokalane Poczęcie, choć piękne i czyste, było stale małym światełkiem. Nie miałoby ani mocy, ani wystarczającego światła, by stworzyć morza światła i świętości, gdyby nasza Boża Wola nie zalała tego małego światełka, aby przekształcić je w słońce, i gdyby małe światełko, jakim była wola Niebieskiej Władczyni, nie rozproszyło się w Słońcu Boskiego «Fiat», aby dać się mu zdominować. Właśnie to było istnym cudem – Królestwo mojej Bożej Woli w Niej obecne.

Posiadając Wolę Bożą, wszystko, co czyniła, stawało się światłem i żywiło się światłem. Nic z Niej nie wychodziło, co nie byłoby światłem, ponieważ posiadała w swojej mocy Słońce mojej Bożej Woli. Ile więc światła chciała pobrać, tyle z Niego pobierała. A ponieważ właściwością światła jest rozprzestrzenianie się, panowanie, użyźnianie, oświetlanie i ogrzewanie, dlatego za pomocą Słońca mojej Bożej Woli, które posiadała, wielkość Wszechwładnej Królowej rozpostarła się w Bogu i panując nad Nim, skłoniła Go, by zstąpił na ziemię. Stała się Ona płodna i poczęła Odwieczne Słowo, oświetliła i ogrzała rodzaj ludzki. Można powiedzieć, że zrobiła wszystko za sprawą Królestwa mojej Woli, które posiadała. Wszystkie inne przymioty można nazwać ozdobami tej Królowej Matki. Istotą wszystkich Jej dóbr, Jej wyniosłości, piękna, wielkości i wszechwładzy było to, że posiadała Królestwo mojej Woli. Tak więc mówi się o Niej to, co jest mniej znaczące, a o tym, co ma większe znaczenie, nie wspomina się ani słowem. Oznacza to, że mało, a nawet nic nie wiedzą na temat mojej Woli. Tak więc niemal wszyscy są niemi dla mojej Woli. (Tom 23, 08.12.1927)

Jezus, za pośrednictwem Luizy, pragnie wypowiedzieć trzeci «Fiat», aby dokończyć dzieła Stworzenia i Odkupienia

Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Jezus do Luizy: „Córka moja, pierwszy «Fiat»[1] został wypowiedziany przy dziele Stworzenia, bez udziału żadnego stworzenia. Drugi «Fiat» został wypowiedziany przy Odkupieniu. Chciałem pośrednictwa stworzenia i wybrałem moją Mamę jako spełnienie drugiego «Fiat». A teraz, dla wypełnienia całego Planu Bożego, chcę wypowiedzieć trzeci «Fiat», i chcę go wypowiedzieć za twoim pośrednictwem. Wybrałem ciebie do wypełnienia trzeciego «Fiat». Ten «Fiat» dopełni chwały i honoru ‘Fiat’ Stworzenia i będzie potwierdzeniem i rozwinięciem wszystkich ‘Fiat’ oraz «Fiat» Odkupienia. Te trzy «Fiat» odzwierciedlą Trójcę Świętą na ziemi, a Ja uzyskam «Fiat Voluntas Tua» jako w Niebie, tak i na ziemi. Te trzy «Fiat» będą nierozłączne. Jedno będzie życiem drugiego, będą jednością w trójcy, ale odrębni od siebie. Moja Miłość tego pragnie, moja chwała tego wymaga – uwalniając z łona mojej twórczej mocy dwa pierwsze «Fiat», moja Miłość pragnie uwolnić trzeci «Fiat», gdyż nie mogę już dłużej wstrzymywać mojej Miłości, a to dlatego żeby dokończyć dzieła, jakie ze Mnie wyszło. W przeciwnym razie dzieła Stworzenia i Odkupienia pozostałyby niedokończone.”

Ja, słysząc to, byłam nie tylko zdezorientowana, ale jakby oszołomiona, i powiedziałam do siebie: „Czyż możliwe jest to wszystko? Jest tak wielu! A jeśli to prawda, że ​​mnie wybrał, wydaje mi się, że jest to jedno z typowych szaleństw Jezusa. A następnie, czego mogłabym dokonać lub co mogłabym powiedzieć w łóżku, na wpół kaleka i nieudolna, w tym stanie, w jakim się znajduję? Czy mogłabym stawić czoła różnorodności i nieskończoności „Fiat” Stworzenia i Odkupienia? Skoro mój „Fiat” ma być podobny do dwóch pozostałych, to muszę biec wraz z nimi, rozmnażać się z nimi, czynić dobro, jakie oni czynią oraz splatać się wraz z nimi. Jezu, pomyśl nad tym, co czynisz! Ja nie jestem w stanie wiele dokonać.”

Ale któż mógłby opisać wszystkie niedorzeczności, jakie wypowiadałam? A teraz mój słodki Jezus powrócił i powiedział do mnie: „Córko moja, uspokój się, Ja wybieram kogo chcę. Wiedz jednak, że zaczynam wszystkie moje dzieła między Mną a jednym tylko stworzeniem, a w dalszej kolejności są one rozpowszechniane. W rzeczywistości, kto był pierwszym widzem «Fiat» mojego Stworzenia? Adam, a potem Ewa. Z pewnością nie była to wielka rzesza ludzi. Po wielu latach tłumy i rzesze ludzi były jego widzami. A przy drugim «Fiat» tylko moja Mama była jedynym widzem. Nawet Św. Józef nic nie wiedział, a moja Mama znajdowała się w takim stanie jak twój. Taka była wielkość twórczej mocy mojego dzieła, jaką w sobie odczuwała, że, zmieszana, nie czuła się na siłach, by komuś o tym powiedzieć. A jeśli później Św. Józef się o tym dowiedział, to dlatego, że Ja mu to ukazałem. Tak więc w Jej dziewiczym łonie, jak nasienie, zakiełkował ten «Fiat» i utworzył kłos, aby się rozmnożyć, a następnie wyszedł na światło dzienne. Ale ilu było widzów? Bardzo niewielu. W domku w Nazarecie jedynymi widzami byli moja droga Mama i Święty Józef. Potem, gdy moje Człowieczeństwo dorosło, ukazałem się i dałem się poznać, ale nie wszystkim. Następnie mój Fiat został jeszcze bardziej rozpowszechniony i nadal będzie rozpowszechniany.

Tak samo będzie z trzecim «Fiat» – zakiełkuje w tobie i utworzy się kłos. Tylko kapłan będzie o tym wiedział, potem kilka dusz, a następnie coraz bardziej się rozpowszechni i przejdzie tę samą drogę co Stworzenie i Odkupienie. A im bardziej czujesz się przytłoczona, tym bardziej kłos trzeciego «Fiat» wzrasta w tobie i się rozwija. Bądź więc czujna i wierna.” (Tom 12, 24.01.1921)


[1] „FIAT” po łacinie oznacza „niech się stanie”. W pismach Luizy czasami wyraża akt poddania się ze strony duszy, ale zwykle wskazuje na Wolę Bożą.

Wola Boża dokonała Niepokalanego Poczęcia Maryi w Jej ludzkim zarodku i poczęła w Niej swoje Królestwo

Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Córko moja, zarodek, z którego została poczęta Niebieska Władczyni, został zaczerpnięty z rodzaju ludzkiego, ponieważ także i Ona posiadała swoje ludzkie życie, jak wszystkie inne stworzenia i jak Ja je posiadałem. Ale istnieje istotna różnica, nie przyznana nigdy innemu stworzeniu – zanim Jej piękna dusza została poczęta[1], mój «Fiat» swoją wszechmocą skupił w tym zarodku swoje promienie, a swoim światłem i ciepłem unicestwił oraz zgładził wszelkie zło, jakie w nim istniało, oczyszczając ten zarodek ze wszystkiego i czyniąc go czystym, świętym i wolnym od zmazy pierworodnej. Potem została w nim poczęta Niepokalana Dziecina. Cały cud Niepokalanego Poczęcia został więc dokonany przez moją Bożą Wolę[2], która nie stworzyła kolejnego ludzkiego zarodka ani go nie zniszczyła, ale go oczyściła. A swoim ciepłem i światłem usunęła wszelkie skłonności, jakie ten zarodek nabył przez grzech Adama, i przywróciła w Niej ludzki zarodek, taki jaki wyszedł spod naszych twórczych rąk.

A więc, gdy została poczęta mała Królowa Dziewica, zostało też poczęte w Niej i w ludzkich pokoleniach Królestwo mojej Bożej Woli, ponieważ My, tworząc i dając jednej istocie zdumiewające łaski, widzimy w Niej całe człowieczeństwo ludzkiej rodziny[3]tak jakby było jednym tylko człowieczeństwem. Spójrz zatem – gdy Dziewica została poczęta w tym wolnym od wszelkiej zmazy zarodku, co było całkowicie dziełem Bożego «Fiat», w rodzaju ludzkim ponownie zostało poczęte Królestwo Bożego Fiat. I gdy narodziła się Niepokalana Dziewica, zostało także przywrócone prawo do jego posiadania.

Gdy Ja zstąpiłem na ziemię, aby przybrać ludzkie ciało, posłużyłem się zarodkiem Władczyni Niebios i można powiedzieć, że razem z Nią, wspólnie pracowaliśmy, aby ponownie utworzyć w ludzkich pokoleniach to nasze Królestwo. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko je poznać, aby móc je posiąść. Ukazuję zatem to, co przynależy do Królestwa i do mojej Bożej Woli – aby stworzenie mogło pokonać jego drogi, pójść w nasze ślady i wejść w posiadanie Woli Bożej. Natomiast moja Boża Wola swoim ciepłem i światłem powtórzy cuda i usunie złe skłonności, jakie posiada ludzki zarodek. Dla pewności umieści zarodek swojego światła i ciepła i ustanowi siebie życiem zarodka. W ten sposób będą wymieniać się posiadaniem – moja Boża Wola weźmie w posiadanie zarodek, aby ukształtować w nim swoje życie światła, ciepła i świętości, a stworzenie ponownie wejdzie w posiadanie Królestwa mojego Bożego «Fiat». Zobacz zatem, moja córko, wszystko jest przygotowane, nie potrzeba nic innego, jak tylko to rozpowszechnić. Dlatego tak bardzo zależy Mi na tym, aby poznano to, co się tyczy mojej Bożej Woli – chcę wpoić w stworzeniach pragnienie posiadania tak wielkiego dobra, tak aby moja Wola, przyciągnięta ich pragnieniami, mogła skupić swoje świetliste promienie i swoim ciepłem dokonać cudu i przywrócić im prawa do posiadania Królestwa Woli Bożej, Królestwa pokoju, szczęścia i świętości. (Tom 24, 16.09.1928)


[1] Dusza nigdy nie jest poczęta przez rodziców, którzy płodzą tylko ciało, ale jest bezpośrednio stworzona przez Boga. Jeśli chodzi o duszę Maryi, to „została poczęta w morzu Mocy, Mądrości i Miłości, które wyszło z Trzech Osób Boskich” (por. 08.12.1922 i 16.12.1922, Prz. 8,22-25), „poczęta w nieskończonych zasługach Odkupiciela, w dziełach Boga” (por. 08.12.1923). „Ludzki zarodek”, który Bóg oczyścił ze zła, jakie posiadał, jest tym zarodkiem, który ludzkość przekazuje sobie z pokolenia na pokolenie i w który Bóg za każdym razem tchnie duszę.

[2] Bóg stworzył więc niepokalaną duszę Maryi i oczyścił Jej „ludzki zarodek”, w który tchnął Jej duszę, ale Jej ciało stworzył z udziałem Jej świętych rodziców, tak aby należała do rodzaju ludzkiego.

[3]  To znaczy wszystkich członków ludzkiej rodziny.

Maryja była najświętsza ze wszystkich stworzeń, a Jej świętość była całkowicie podobna do Świętości Jej Stwórcy

Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Przenajświętsza Dziewica jest nowonarodzoną Woli Bożej w czasie. Mogła więc uczynić i uzyskać wszystko.

Jezus do Luizy: „Córko moja, nie dziw się, jeśli ci powiem, że jesteś nowonarodzoną mojej Woli. Musisz wiedzieć, że moja Niepokalana Mama jest nowonarodzoną mojej Woli, ponieważ biorąc pod uwagę to, czym jest Stwórca i to, czym może być stworzenie i co może przyjąć od Boga, można Ją nazwać małą nowonarodzoną. A ponieważ była nowonarodzoną mojej Woli, stała się podobna do swojego Stwórcy i mogła być Królową wszelkiego Stworzenia. I jako Królowa panowała nad wszystkim, a Jej echo znakomicie współgrało z echem Woli Bożej. I nie tylko Niebiańska Władczyni, ale także wszyscy święci, aniołowie i błogosławieni mogą być nazwani ledwie narodzonymi w Odwiecznej Woli, ponieważ jak tylko dusza pozostawia śmiertelne ciało, odradza się w mojej Woli. I jeśli się w Niej nie odrodzi, nie tylko nie może wejść do Ojczyzny Niebieskiej, ale nawet nie może się zbawić, bo nikt nie może wejść do wiecznej chwały, jeśli nie narodzi się z mojej Woli.

Ale muszę ci powiedzieć, jak wielka jest różnica między tym, kto jest nowonarodzonym Najwyższej Woli w czasie a tym, kto odradza się w Niej u bram Wieczności.

Przykładem jest moja Królowa Mama, która była nowonarodzoną Woli Bożej w czasie. A ponieważ była nowonarodzoną, miała moc sprawić, by Jej Stwórca zstąpił na ziemię. I gdy pozwalała Mu być niezmiernym, jednocześnie pomniejszała Go w swoim matczynym łonie, aby przyoblec Go w swoją własną naturę i oddać Go jako Zbawiciela ludzkim pokoleniom. Ona, będąc nowonarodzoną, utworzyła morza łask, światła, świętości i wiedzy, w których mogła zawrzeć Tego, który Ją stworzył. Mocą Życia Najwyższej Woli, które posiadała, mogła zrobić wszystko i wybłagać wszystko, a sam Bóg nie mógł odmówić tego, o co prosiła ta Niebiańska Istota, ponieważ to, o co prosiła było tym, o co Jego własna Wola prosiła, której nie mógł i nie powinien odmówić niczego …” (Tom 19, 14.03.1926)

Maryja została poczęta Niepokalaną i Pełną Łaski, po to aby mogła być Matką Boga.

„Córko moja, moja Mama została poczęta bez skazy pierworodnej, aby wybłagać wyczekiwanego Odkupiciela, ponieważ było słusznym i stosownym, żeby u Tej, która miała być moją Matką, nigdy nie zaistniał żaden zarodek grzechu. Miała być najbardziej szlachetna i najświętsza ze wszystkich stworzeńi i miała to być szlachetność boska oraz świętość całkowicie podobna do Świętości Jej Stwórcy, żeby można było znaleźć w Niej taką łaskę i wielkość, by mogła począć Najświętszego ze świętych – Odwieczne Słowo. Wielokrotnie czynią tak również i stworzenia, które, gdy mają przechować cenne rzeczy o wielkiej wartości, przygotowują najczystsze naczynia o wartości równoważnej cennym rzeczom, jakie mają być w nich przechowywane. Natomiast, jeśli są to zwykłe rzeczy o niewielkiej wartości, przygotowują naczynia gliniane o bardzo małej wartości, nie dbają o to, żeby trzymać je w zamknięciu jak w przypadku czystego naczynia, ale przechowują je odkryte. Po wartości naczynia oraz sposobie przechowywania można więc poznać czy rzeczy, które w sobie zawiera, są cenne i czy mają wielką wartość.

A ponieważ Ja miałem przyjąć Jej krew i być poczętym w Jej łonie, słusznym było, żeby zarówno Jej dusza, jak i Jej ciało były czyste, a Ona wzbogacona wieloma możliwymi i wyobrażalnymi łaskami, przywilejami i zaletami, jakie Bóg może dać, a stworzenie przyjąć …” (Tom 19, 19.03.1926)

Cała chwała Maryi, Jej godność Matki, wysokość Królowej oraz wyższość nad wszystkim pochodziły z zalążka Bożej Woli

Objęcie wszystkiego i możliwość dania wszystkiego wszystkim należy tylko do Maryi. Cały Kościół od Niej zależy.

„… Co sprzeciwia się prawdzie? Gdzie jest to zbytnie wywyższanie ciebie? Tylko dlatego, że powiedziałem ci, że stawiam cię przy mojej Bożej Matce? A ponieważ była Ona skarbniczką wszystkich dóbr Odkupienia, postawiłem Ją zatem, jako moja Matka, jako Dziewica, jako Królowa na czele wszystkich odkupionych, powierzając Jej wybitną, wyjątkową i szczególną misję, jakiej nikt inny nie otrzyma. Sami Apostołowie i cały Kościół od Niej zależą i od Niej czerpią. Nie ma dobra, którego Ona by nie posiadała. Wszystkie dobra od Niej pochodzą. A ponieważ była moją Matką, to słusznym było, że Jej Matczynemu Sercu miałem powierzyć wszystko i wszystkich. Objęcie wszystkiego i możliwość dania wszystkiego wszystkim należy tylko do mojej Matki.

A teraz powtarzam ci, gdy postawiłem moją Mamę na czele wszystkich i złożyłem w Niej wszystkie dobra Odkupienia, wybrałem też inną dziewicę, którą umieściłem obok Niej, powierzając jej misję objawienia mojej Bożej Woli. A jeśli Odkupienie jest wielkie, moja Wola jest jeszcze większa. I tak jak przy Odkupieniu był początek w czasie (nie w wieczności), tak też moja Boża Wola, choć wieczna, miała mieć swój początek ujawnienia się w czasie. A ponieważ moja Wola istnieje w Niebie i na ziemi, i jest jedyną, która posiada wszystkie dobra, musiałem więc wybrać istotę, której miałem powierzyć, jako drugiej matce, depozyt wiedzy o mojej Woli, dać jej poznać zalety mojej Woli, Jej wartość oraz przymioty, tak aby Ją pokochała i zazdrośnie strzegła Jej depozytu. I tak jak moja Niebieska Matka, prawdziwa skarbniczka dóbr Odkupienia, jest hojna wobec tych, którzy ich pragną, tak też ta druga matka będzie hojna, zapoznając wszystkich z depozytem moich nauk, ze świętością mojej Bożej Woli i z dobrem, jaki moja Wola pragnie przekazać. Ukaże ona, jak moja Wola żyje nieznana pośród stworzeń i jak od początku stworzenia człowieka wzdycha, prosi i błaga, żeby człowiek powrócił do swojego źródła, to znaczy do mojej Woli, błaga, żeby zostały mu przywrócone prawa jego zwierzchnictwa nad stworzeniami.

Moje Odkupienie było jedno i posłużyłem się moją drogą Matką, aby go dokonać. Moja Wola też jest jedna i musiałem posłużyć się inną istotą. A stawiając ją jakby na czele i składając w niej depozyt mojej Woli, miałem się nią posłużyć, aby dać poznać moje nauki i zrealizować plany mojej Bożej Woli. Gdzie jest zatem to zbytnie wywyższanie ciebie? Któż może zaprzeczyć, że są to dwie wyjątkowe i podobne misje – Odkupienie i wypełnienie mojej Woli? Misje te podają sobie nawzajem ręce, a moja Wola dopełni owoców Odkupienia i przywróci Nam prawa Stworzenia, potwierdzając ostatecznie cel, do jakiego wszystkie rzeczy zostały stworzone. Dlatego tak bardzo zależy Nam na tej wiedzy o misji naszej Woli, ponieważ żadna inna nie uczyni tak wiele dobra stworzeniom niż właśnie ta misja – będzie ona spełnieniem i koroną wszystkich naszych dzieł …” (Tom 17, 15.04.1925)

Cała chwała Maryi, jako Matki i Królowej, pochodzi od „Fiat”. Tak samo będzie i w przypadku Kościoła.

„… Potem znalazłam się w rozległym ogrodzie i z wielkim zdziwieniem znalazłam moją Królową Mamę, która, zbliżając się do mnie, powiedziała:

„Córko moja, chodź ze Mną, żeby popracować w tym ogrodzie. Musimy zasadzić niebiańskie i boskie kwiaty, jak również niebiańskie i boskie owoce. Jest już prawie pusty i jeśli jest jakaś roślina, to tylko ziemska i ludzka. Tak więc powinnyśmy ją wyrwać, aby ten ogród był całkowicie miły mojemu Synowi Jezusowi. Nasiona, jakie musimy zasadzić, to wszystkie moje cnoty, moje dzieła i moje boleści, które zawierają zalążek ‘FIAT VOLUNTAS TUA’ (BĄDŹ WOLA TWOJA). Nie było rzeczy, którą uczyniłam, a która nie zawierałaby tego zalążka Bożej Woli. Wolałbym raczej nic nie uczynić niż działać lub cierpieć bez tego zalążka. Cała moja chwała, godność Matki, wysokość Królowej oraz wyższość nad wszystkim pochodziły z tego zalążka. Całe Stworzenie i wszystkie istoty uznały Mnie za panującą nad nimi, ponieważ widziały królującą we Mnie Najwyższą Wolę. Dlatego połączymy razem wszystko to, co Ja uczyniłam i wszystko to, co ty uczyniłaś za pomocą tego zalążka Najwyższej Woli i zasadzimy ten ogród.” (Tom 17, 02.08.1925)

Prawdziwa śmierć Maryi – złożyła swoją wolę jak martwą w ręce Boga

Prawdziwa śmierć Maryi – złożyła swoją wolę jak martwą w ręce Boga.

Gdy przebywałam w moim zwyczajowym stanie, mój biedny umysł znalazł się w bardzo podniosłej sytuacji. Wydawało mi się, że widzę Boskość, a na kolanach mojego Ojca Niebieskiego moją Królową Mamę, umarłą, jakby bez życia. Zaskoczona, pomyślałam sobie: „Moja Mama nie żyje, ale jakże to szczęśliwa śmierć, umrzeć na kolanach naszego Stwórcy!”

Lecz wpatrując się lepiej, zobaczyłam, że Jej wola była jakby odłączona od ciała, trzymana w rękach Boskiego Ojca. Zaskoczona, spoglądałam i nie wiedziałam, jak mam sobie wytłumaczyć to, co widziałam, ale głos wychodzący z Boskiego Tronu rzekł:

To jest wybranka spośród wszystkich wybranek. Jest cała piękna, jest jedyną Istotą, która podarowała Nam swoją wolę i umarłą złożyła ją na naszych kolanach, w nasze ręce. A My, odwzajemniając się Jej, przekazaliśmy Jej dar naszej Woli. Nie moglibyśmy przekazać Jej większego daru, ponieważ dzięki nabyciu Najwyższej Woli miała moc sprawić, żeby Słowo zstąpiło na ziemię i miała moc utworzyć Odkupienie ludzkości. Ludzka wola nie miałaby władzy nad Nami ani urzekającego wpływu. Natomiast Wola Boża, przekazana przez Nas samych tej wyjątkowej Istocie, przezwyciężyła Nas, zdobyła i zachwyciła. Nie mogąc się Jej oprzeć, wysłuchaliśmy Jej usilnych próśb, żeby Słowo zstąpiło na ziemię. Teraz czekamy, abyś ty umarła na drugim kolanie, oddając Nam swoją wolę. A My, widząc ją martwą w naszych dłoniach, jakby już nie istniała dla ciebie, przekażemy ci dar naszej Woli i za twoim pośrednictwem, to znaczy, za pośrednictwem naszej Woli darowanej tobie, nasz ‘FIAT’ powróci do życia na ziemi. Te dwie wole obumarłe na naszych kolanach będą odkupieniem wielu buntowniczych woli i zachowamy je jako cenną rękojmię, która wynagrodzi Nam wiele zła innych stworzeń, ponieważ za pomocą naszej Woli można wynagrodzić Nam za wszystko.” (Tom 18, 15.08.1925)

W grze miłości z Bogiem, Maryja straciła swoją wolę i zdobyła Wolę Bożą.

„… Nasza boleść była ogromna, widząc, jak nasze wielkie dobra zostały odrzucone przez stworzenie i nasza ryzykowna gra na ów czas zakończyła się niepowodzeniem. Ale mimo że zakończyła się niepowodzeniem, to nadal była to boska gra, która mogła i musiała nadrobić swoje niepowodzenie. Tak więc po wielu latach moja Miłość chciała ponownie zaryzykować w grze, i to z moją Niepokalaną Mamą. W Niej nasza gra nie zakończyła się niepowodzeniem, ale odniosła pełny sukces. Daliśmy Jej zatem wszystko i wszystko Jej powierzyliśmy, a co więcej, rywalizowaliśmy między sobą – My dając, a Ona przyjmując.

(…) Chodź ze mną przed Boży Tron, a znajdziesz tam u stóp Najwyższego Majestatu płomień woli Królowej Niebios, który Ona oddała w boskiej grze, ponieważ aby zagrać trzeba zawsze wyłożyć coś własnego. W przeciwnym razie ten, kto wygrywa nie będzie miał co zdobyć, a kto przegrywa nie będzie miał co stracić. A ponieważ Ja wygrałem w grze z moją Mamą, Ona straciła płomień swojej woli. Ale cóż za szczęśliwa strata! Utraciwszy swój mały płomień, pozostawiając go jako nieustanny hołd u stóp swojego Stwórcy, ukształtowała swoje życie w wielkim ogniu Bożym, wzrastając w morzu boskich dóbr. Dlatego mogła uzyskać upragnionego Odkupiciela … ” (Tom 19, 09.03.1926)

Jezus podczas swojej Męki chciał być związany, aby uwolnić człowieka z łańcuchów grzechu

Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Pojmanie Jezusa:

Dziś rano mój zawsze uwielbiony Jezus ukazał się cały związany, miał związane dłonie, stopy i talię. Z szyi opadał Mu podwójny łańcuch z żelaza, ale był tak mocno związany, że zapierał dech Jego Boskiej Osobie. Co za ciężka pozycja, że nawet kamienie mogłyby zapłakać!

A moje najwyższe Dobro, Jezus, powiedział do mnie: „Córko moja, w trakcie mojej Męki wszystkie pozostałe boleści rywalizowały ze sobą, wymieniały się nawzajem i jedna ustępowała miejsca drugiej. Prawie jak czujki wstępowały, aby uczynić ze Mną co najgorsze, aby chełpić się, że jedna była lepsza od drugiej. Powrozów natomiast nigdy ze Mnie nie zdjęli – odkąd zostałem pojmany aż na górę Kalwarię, byłem zawsze związany. A co więcej, ciągle dodawali nowe powrozy i łańcuchy z obawy, że mógłbym uciec i żeby uczynić ze Mnie jeszcze większe pośmiewisko. Ale ileż bólu, zażenowania, upokorzeń i upadków sprawiły Mi te łańcuchy! Wiedz jednak, że w tych łańcuchach kryła się wielka tajemnica i wielka pokuta. Człowiek, kiedy zaczyna popadać w grzech, zostaje związany łańcuchami swego własnego grzechu, i jeśli jest to grzech ciężki, są to łańcuchy z żelaza, a jeśli lekki, są to łańcuchy z liny (powrozy). A więc ​​zaczyna kroczyć, czyniąc dobro i czuje szarpnięcie łańcuchów, a jego krok zacina się. Szarpnięcie, jakie odczuwa wyczerpuje go, osłabia i doprowadza do nowych upadków. Gdy pracuje, odczuwa szarpnięcie w dłoniach i niemal pozostaje tak, jakby nie miał rąk do czynienia dobra. Namiętności, widząc go tak związanego, świętują i mówią: „zwycięstwo jest nasze”, i z króla, którym jest, czynią go niewolnikiem brutalnych namiętności. Jakże wstrętny jest człowiek w stanie grzechu! A Ja, aby przełamać jego łańcuchy, chciałem być związany i nigdy nie chciałem przebywać bez łańcuchów, aby nieustannie trzymać moje łańcuchy w gotowości, i tym samym przełamać jego łańcuchy. A kiedy ciosy i pchnięcia doprowadziły do mojego upadku, rozkładałem jego ręce, aby go rozwiązać i ponownie uczynić wolnym.”

Ale kiedy to mówił, widziałam prawie wszystkich ludzi związanych łańcuchami. Wzbudzali oni litość. I modliłam się do Jezusa, aby dotknął swoimi łańcuchami ich łańcuchów, tak aby przez dotyk jego łańcuchów przełamane zostały wszystkie łańcuchy stworzeń. (Tom 13, 16.11.1921)

„Córko moja, grzech związuje duszę i hamuje ją w czynieniu dobra. Umysł odczuwa łańcuch grzechu i nie może zrozumieć dobra. Wola odczuwa łańcuch, który ją otacza i czuje się otępiała, i zamiast pragnąć dobra pragnie zła. Związane pragnienie odczuwa przycinanie skrzydeł i nie może wzlecieć do Boga. Och, jakże wzbudza we Mnie litość widok człowieka związanego swoimi własnymi grzechami. Oto dlaczego pierwszą boleścią, jaką chciałem przecierpieć podczas mojej Męki, były łańcuchy. Chciałem być związany, aby uwolnić człowieka z jego łańcuchów. Jak tylko łańcuchy, które cierpiałem, Mnie dotykały, zamieniały się w łańcuchy miłości, które, dotykając człowieka, spalały i przełamywały jego łańcuchy, i związywały go moimi miłosnymi łańcuchami. Moja Miłość jest czynna, nie potrafi trwać bezczynnie. Dlatego dla wszystkich i dla każdego przygotowałem to, co jest konieczne, aby przywrócić go do jego pierwotnego stanu, uzdrowić i ponownie upiększyć. Uczyniłem wszystko, tak aby, jeśli się zdecyduje, mógł znaleźć wszystko gotowe i do swojej dyspozycji. Trzymam więc moje łańcuchy w pogotowiu, aby spalić jego łańcuchy, trzymam kawałki mojego Ciała, aby okryć jego rany i ozdobić go pięknem, oraz moją Krew, aby przywrócić mu życie. Wszystko jest przeze Mnie przygotowane. Trzymam w pogotowiu dla każdego to, co jest potrzebne, ale moja Miłość pragnie się oddać, chce działać. Czuję zapał i nieodpartą siłę, która nie daje Mi spokoju, jeśli nie dam tego, co jest potrzebne każdemu. A wiesz co Ja czynię? Kiedy widzę, że nikt tego nie przyjmuje, skupiam moje łańcuchy, kawałki mojego Ciała i moją Krew w tych, którzy tego pragną i którzy Mnie kochają. I zasypuję ich pięknem, okręcając ich całych moimi łańcuchami miłości. Pomnażam im stokrotnie życie łaski i tym sposobem moja Miłość daje sobie upust i się uspokaja.”

Ale kiedy to mówił, ujrzałam, że Jego łańcuchy, kawałki Jego Ciała i Jego Krew, śpieszyły ku mnie. A On zabawiał się, nakładając je na mnie i całą mnie okręcając. Jak dobry jest Jezus! Niech będzie zawsze błogosławiony! (Tom 14, 18.03.1922)


Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa

Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, Jezus słyszy w tych zadośćuczynieniach jakby odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I gdyby to było praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona, a jej bicze byłyby częściowo powstrzymane i jakby osłabione w tych smutnych czasach udręki i przelewu krwi. (Z listu Luizy Piccarrety)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On  tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.

Podczas konania w Ogrójcu, to nie ludzie, lecz odwieczna Miłość ukoronowała Jezusa płonącymi cierniami i napoiła wrzącą żółcią

Druga godzina konania w Ogrodzie Getsemani:

Znajdując się w moim zwyczajowym stanie, rozmyślałam nad konaniem Jezusa w Ogrójcu. A błogosławiony Jezus zaledwie ukazując się, powiedział do mnie:

„Córka moja, ludzie nie uczynili nic innego, jak tylko obrobili zewnętrzną część mojego Człowieczeństwa, a odwieczna Miłość obrobiła całe moje wnętrze, tak iż podczas konania, to nie ludzie, lecz odwieczna Miłość, ogromna Miłość, nieobliczalna Miłość, ukryta Miłość otworzyła Mi szerokie rany, przebiła Mnie ognistymi gwoździami, ukoronowała Mnie płonącymi cierniami i napoiła Mnie wrzącą żółcią. A zatem moje biedne Człowieczeństwo, nie mogąc zawrzeć w sobie w tym samym czasie tak wiele rodzajów męczeństwa, przelało z siebie szerokie strumienie krwi. Wykręciło się, a nawet powiedziało: «Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich, ale nie moja, lecz Twoja Wola niech się stanie», czego nie uczyniłem w pozostałej części mojej Męki. Tak więc podczas konania (w Ogrójcu) przecierpiałem jednocześnie wszystko to, co przecierpiałem podczas całej mojej Męki, ale w sposób bardziej intensywny, bardziej bolesny i bardziej intymny, ponieważ Miłość przeniknęła Mnie aż do szpiku kości, przeniknęła do najbardziej intymnych włókien mojego Serca, gdzie stworzenia nigdy nie mogłyby dotrzeć. Miłość natomiast dociera wszędzie, nie ma niczego, co mogłoby się jej oprzeć. Moim pierwszym oprawcą była więc Miłość. A podczas mojej Męki nie było we Mnie nawet jednego złego spojrzenia w kierunku tych, którzy byli moimi oprawcami, ponieważ miałem oprawcę bardziej surowego i bardziej we Mnie czynnego, jakim była Miłość. A tam, gdzie oprawcy zewnętrzni nie dotarli i gdzie jakaś cząstka została oszczędzona, tam Miłość wznowiła swoją pracę i nie oszczędziła Mnie w niczym. I tak dzieje się we wszystkich duszach. Pierwsze działanie podejmuje miłość. A kiedy miłość wykona swoją pracę i napełni duszę sobą, dobro, jakie jest widoczne na zewnątrz, nie jest niczym innym jak ujściem działania, jakie miłość dokonuje we wnętrzu duszy.” (Tom 9, 25.11.1909)

„Córko moja, pragnę ochłody na moje płomienie. Chcę dać upust mojej Miłości, ale moja Miłość jest odrzucana przez stworzenia. Musisz wiedzieć, że Ja przy stworzeniu człowieka, wydobyłem z wnętrza swojej Boskości taką ilość miłości, żeby mogła służyć jako podstawowe życie stworzeń, i tym samym je wzbogacać, wspierać, wzmacniać i pomagać we wszystkich ich potrzebach. Ale człowiek odrzuca tę miłość. A odkąd został stworzony, moja Miłość tuła się i nieustannie krąży, nigdy się nie zatrzymując. Odrzucona przez jednego, spieszy do drugiego, aby siebie oddać. A gdy zostaje odrzucona, wybucha płaczem. Zatem brak odpowiedzi na miłość sprawia, że Miłość wybucha płaczem. I gdy moja Miłość tuła się i śpieszy, by siebie oddać, jeśli widzi kogoś słabego duchowo lub ubogiego w Łaskę, wybucha płaczem i mówi: «Ach, gdybyś nie pozwolił Mi się tułać i dał Mi schronienie w swoim sercu, byłbyś silny i nie brakowałoby ci niczego!» Gdy widzi kolejnego, tego, który popadł w grzech, zaczyna szlochać: «Ach, gdybyś Mi pozwolił wejść do twojego serca, nie upadłbyś!» Z powodu jeszcze innego, którego widzi ogarniętego namiętnościami i zbrukanego ziemią, Miłość płacze i szlochając, powtarza: «Ach, gdybyś przyjął moją Miłość, namiętności nie ożyłyby w tobie, ziemia nie mogłaby cię dotknąć, a moja Miłość wystarczyłaby ci za wszystko!» Tak więc w każdym nieszczęściu człowieka, małym czy dużym, wybucha płaczem[1] i podejmuje tułaczkę, aby oddać się człowiekowi.

A kiedy w Ogrójcu ukazały się przed moim Człowieczeństwem wszystkie grzechy, każdy grzech posiadał jęk mojej Miłości i wszystkie boleści mojej Męki. Każdemu uderzeniu bicza, każdemu cierniu i każdej ranie towarzyszył płacz mojej Miłości. Bo gdyby człowiek miłował, żadne nieszczęście nie mogłoby go spotkać. Brak miłości stworzył całe zło, a nawet moje własne boleści.” (Tom 14, 04.02.1922)

[1]„I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego…” (Ef 4,30) „Sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach…” (Rz 8,26)


Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa

Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, Jezus słyszy w tych zadośćuczynieniach jakby odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I gdyby to było praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona, a jej bicze byłyby częściowo powstrzymane i jakby osłabione w tych smutnych czasach udręki i przelewu krwi. (Z listu Luizy Piccarrety)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On  tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.

Jezus pragnie być pokarmem naszej duszy

Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety

Wieczerza Starotestamentalna:

Rozmyślałam nad tym, kiedy mój słodki Jezus odbywał ostatnią wieczerzę ze swoimi uczniami. A mój kochany Jezus, w moim wnętrzu, powiedział do mnie:

„Córko moja, gdy spożywałem wieczerzę z moimi uczniami, to nie tylko oni byli wokół Mnie, ale i cała ludzka rodzina, jeden po drugim, wszystkich miałem obok Siebie, znałem wszystkich i wezwałem ich po imieniu. Wezwałem także i ciebie, przyznałem ci honorowe miejsce między Mną a Janem i ustanowiłem cię małą sekretarką mojej Woli. A gdy dzieliłem baranka, podając go moim apostołom, dawałem go wszystkim i każdemu. Ten baranek zarżnięty, upieczony i pokrojony na kawałki, mówił o Mnie, był symbolem mojego Życia i stanu, do jakiego miałem się doprowadzić z miłości do wszystkich. Chciałem dać go wszystkim jako wyśmienity pokarm, który był obrazem mojej Męki, ponieważ moja Miłość przekształciła w pokarm dla człowieka wszystko to, co uczyniłem, powiedziałem i przecierpiałem. Ale czy ty wiesz, dlaczego wezwałem wszystkich i dałem wszystkim baranka? Ponieważ Ja także potrzebowałem od nich pokarmu. Chciałem, aby wszystko, co by czynili, było dla Mnie pokarmem. Pragnąłem pożywienia ich miłości, dzieł, słów, wszystkiego.”

A ja: „Miłości moja, jak to możliwe, że nasze czyny stają się pożywieniem dla Ciebie?”

A Jezus: „Nie samym chlebem się żyje, ale także tym, czemu moja Wola daje moc, by móc tym żyć. A jeśli chleb karmi człowieka, to dlatego, że Ja tego chcę. To co stworzenie za pomocą swojej woli postanowi  uformować ze swoich czynów, taką formę to przyjmuje. Jeśli ze swoich czynów chce uformować pokarm, tworzy dla Mnie pokarm; jeśli miłość, daje Mi miłość; jeśli zadośćuczynienie, daje Mi zadośćuczynienie; i jeśli w swojej woli chce Mnie obrazić, swoimi czynami tworzy nóż, aby Mnie zranić, a może nawet zabić.” (Tom 13, 09.10.1921)

Mycie stóp i Wieczerza Eucharystyczna:

(…) Kiedy śledziłam Wieczerzę Eucharystyczną, mój słodki Jezus poruszył się w moim wnętrzu i czubkiem palca mocno zapukał w moim wnętrzu, tak że usłyszałam Go na własne uszy. I powiedziałam do siebie: czego pragnie Jezus, że puka? A On, wzywając mnie, powiedział do mnie:

„Nie wystarczyło, żebym zapukał, byś Mnie usłyszała, ale musiałem także cię wezwać, by być wysłuchanym. Słuchaj, córko moja, gdy ustanawiałem Wieczerzę Eucharystyczną wezwałem wszystkich wokół siebie. Spojrzałem na wszystkie pokolenia, od pierwszego do ostatniego człowieka, aby dać wszystkim moje sakramentalne Życie, i to nie jeden raz, ale tak wiele razy, jak wiele razy człowiek potrzebuje pokarmu cielesnego. Chciałem ustanowić siebie pokarmem duszy, ale poczułem się bardzo źle, widząc, jak moje sakramentalne Życie osnute było pogardą, lekceważeniem, a nawet okrutną śmiercią. Poczułem się źle, poczułem wszystkie uciski śmierci mojego sakramentalnego Życia, tak wstrząsające i powtarzające się.

Spojrzałem lepiej, skorzystałem z mocy mojej Woli i wezwałem wokół siebie dusze, które miały żyć w mojej Woli. Och, jakże poczułem się szczęśliwy! Poczułem się otoczony przez dusze, które były jakby zatopione dzięki mocy mojej Woli i których ośrodkiem życia była moja Wola. Widziałem w nich swój ogrom i byłem dobrze chroniony przez wszystkich, i im powierzyłem swoje sakramentalne Życie. Złożyłem w nich swoje sakramentalne Życie, aby nie tylko się Nim zaopiekowały, ale także odwzajemniły Mi się swoim życiem za każdą konsekrowaną Hostię. I to stało się jakby w naturalny sposób, ponieważ moje sakramentalne Życie jest ożywiane moją Odwieczną Wolą, a życie tych dusz posiada, jako ośrodek życia, moją Wolę, tak iż kiedy tworzy się moje sakramentalne Życie, moja Wola, działająca we Mnie, działa i w nich, a Ja odczuwam ich życie w moim sakramentalnym Życiu. Pomnażają się ze Mną w każdej Hostii, a Ja czuję, jak oddawane jest Mi życie za życie.

Och, jakże się uradowałem, gdy cię ujrzałem jako pierwszą, którą w szczególny sposób powołałem do życia w mojej Woli! Złożyłem w tobie swój pierwszy depozyt każdego mojego sakramentalnego Życia. Powierzyłem cię mojej mocy i mojemu bezmiarowi w Najwyższej Woli, aby uczyniły cię zdolną do przyjęcia tego depozytu. Już od tamtej pory byłaś Mi obecna i uczyniłem cię powierniczką mojego sakramentalnego Życia, a w tobie wszystkich innych dusz, które miały żyć w mojej Woli. Dałem ci prymat nad wszystkim, i to słusznie, ponieważ moja Wola nie podlega nikomu. Dałem ci prymat nawet nad apostołami i nad kapłanami, ponieważ, jeśli oni Mnie konsekrują, a nie prowadzą życia razem ze Mną (a nawet pozostawiają Mnie samego i w zapomnieniu, nie troszcząc się o Mnie), to te dusze zaś są życiem w moim własnym życiu, są nierozłączne ze Mną. Dlatego tak bardzo cię kocham. To moją własną Wolę kocham w tobie.” (Tom 14, 06.07.1922)


Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa

Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, Jezus słyszy w tych zadośćuczynieniach jakby odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I gdyby to było praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona, a jej bicze byłyby częściowo powstrzymane i jakby osłabione w tych smutnych czasach udręki i przelewu krwi. (Z listu Luizy Piccarrety)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On  tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.


Maryja poczęła Słowo, ponieważ posiadała Wolę Bożą jako swoje własne życie

Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Jezus do Luizy: „Córko moja, musisz wiedzieć, że moja Niebieska Mama mogła począć Mnie, Odwieczne Słowo, w swoim najczystszym łonie, ponieważ czyniła Wolę Bożą, tak jak Bóg Ją czynił. Wszystkie inne przywileje, jakie posiadała, czyli dziewictwo, poczęcie bez grzechu pierworodnego, świętość, morza łask, jakie posiadała, nie były wystarczającymi środkami, aby móc począć w sobie Boga, ponieważ wszystkie te przywileje nie dawały Jej ani ogromu, ani wszechwidzenia, aby móc począć wielkiego Boga, który widzi wszystko, tym bardziej nie dawały Jej płodności, aby móc Go począć. Krótko mówiąc, zabrakłoby Jej ziarna boskiej płodności.

Posiadając natomiast Najwyższą Wolę jako własne życie i czyniąc Wolę Bożą, tak jak Bóg Ją czynił, otrzymała Ona ziarno boskiej płodności, a wraz z nim ogrom i wszechwidzenie. Dlatego w naturalny sposób mogłem być w Niej poczęty. Nie brakowało Mi ani ogromu, ani tego wszystkiego, co należy do mojej Istoty. (…) To czynienie Woli Bożej, tak jak Bóg Ją czyni, było najwyższą, najbardziej znaczącą i najbardziej potrzebną sprawą dla mojej Mamy, aby uzyskać upragnionego Odkupiciela. Wszystkie inne przywileje były powierzchowną częścią, zacnością i godnością, jakie się Jej należały. Tak też jest i z tobą: jeśli chcesz uzyskać upragniony ‘Fiat’, musisz osiągnąć to, aby czynić Wolę Bożą, tak jak Ją czyni Bóg.” (Tom 19, 31.03.1926)

Maryja, żyjąc w Woli Bożej, czerpała wszystko od Boga, aby w imieniu wszystkich oddać Mu wszystko w boski sposób

„… Takie było Życie mojej Boskiej Mamy. Była Ona prawdziwym obrazem życia w mojej Woli. Jej życie w mojej Woli było tak doskonałe, że nie czyniła nic innego, jak tylko nieustannie otrzymywała od Boga to, co powinna była czynić, aby żyć w Najwyższej Woli. A więc otrzymywała akt najwyższej adoracji, aby wspiąć się na szczyt każdej adoracji, jaką każde stworzenie było zobowiązane czynić dla swojego Stwórcy, ponieważ prawdziwa adoracja odbywa się w trzech Osobach Boskich. Nasza doskonała zgoda, nasza wzajemna Miłość i nasza jedyna Wola tworzą najgłębszą i najdoskonalszą adorację w Trójcy Świętej. Dlatego, jeśli stworzenie Mnie wielbi, a jego wola nie jest zgodna z moją, jest to próżne słowo, a nie adoracja.

Tak więc moja Mama czerpała wszystko od Nas, aby móc rozprzestrzenić się we wszystkim i wspiąć się na szczyt każdego czynu stworzenia, na szczyt każdej miłości, każdego kroku, każdego słowa, każdej myśli, na szczyt wszelkiej stworzonej rzeczy. Ona umieszczała swój pierwszy akt we wszystkich rzeczach, i to dało Jej prawo do bycia Królową wszystkich i wszystkiego, i przewyższyła świętością, miłością i łaską, wszystkich świętych, którzy byli i którzy będą, oraz wszystkich aniołów razem wziętych. Stwórca przelał siebie samego na Nią, dając jej tyle miłości, żeby miała wystarczająco dużo miłości, aby móc Go miłować za wszystkich. Przekazał Jej najwyższą harmonię i doskonałą Wolę Trzech Osób Boskich, tak aby mogła w boski sposób czcić w imieniu wszystkich i uzupełnić wszystkie obowiązki stworzeń. Gdyby tak nie było, nie byłoby prawdą, że Niebieska Mama przewyższyła wszystkich świętością i miłością, ale byłoby to tylko powiedzenie. Ale kiedy My mówimy, są to czyny, a nie słowa. Tak więc znaleźliśmy w Niej wszystko, a znalazłszy wszystko i wszystkich, oddaliśmy Jej wszystko, ustanawiając Ją Królową i Matką samego Stwórcy (…)

Ty masz być naszym echem, echem mojej Niebieskiej Mamy, ponieważ tylko Ona doskonale i w pełni żyła w Najwyższej Woli, więc może być dla ciebie przewodnikiem i nauczycielem. Ach, gdybyś tylko wiedziała z jaką miłością obracam się wokół ciebie, z jaką zazdrością pragnę ciebie, ażeby twoje życie nie zostało przerwane w mojej Odwiecznej Woli! Musisz wiedzieć, że czynię więcej z tobą niż z moją własną Mamą Niebieską, ponieważ Ona nie miała twoich potrzeb, ani skłonności, ani namiętności, które mogłyby nawet nieznacznie utrudnić w Niej przepływ mojej Woli. Z największą łatwością Stwórca przelewał się w Niej, a Ona w Nim, więc moja Wola była w Niej zawsze zwycięska. Dlatego nie potrzebowała ani popychania, ani napomnień…” (Tom 19, 16.04.1926)

Pożegnanie wieczorne z Jezusem

(Ta modlitwa Luizy Piccarrety znajduje się w 11 Tomie jej dziennika)

O mój Jezu, Niebiański Więźniu, słońce już zachodzi i mrok ogarnia ziemię, a Ty pozostajesz sam w Tabernakulum Miłości… Wydaje mi się, że widzę Cię otoczonego smutkiem ze względu na samotność nocy, nie mając wokół siebie korony swoich dzieci i swoich czułych oblubienic, którzy mogliby dotrzymywać Ci towarzystwa w Twym dobrowolnym więzieniu. O mój Boski Więźniu, ja także czuję ucisk w sercu, ponieważ muszę opuścić Ciebie i pożegnać się z Tobą… Ale co ja mówię, o Jezu? Już nigdy więcej pożegnań! Brak mi odwagi, by zostawić Cię samego. Żegnam Cię ustami, ale nie sercem, a raczej, me serce pozostawiam z Tobą w Tabernakulum. Będę zliczać bicia Twego Serca i odpowiem na nie biciem mego przepełnionego miłością serca. Będę zliczać Twoje uciążliwe westchnienia i aby Cię pocieszyć, dam Ci odpocząć w moich ramionach. Będę Twym czujnym wartownikiem, będę bardzo uważnie obserwować, czy jest coś, co Cię niepokoi lub sprawia Ci ból, nie tylko po to, by nigdy nie zostawić Cię samego, lecz również po to, by dzielić wszystkie Twoje cierpienia.

O Serce mego serca! O Miłości mej miłości! Porzuć tę aurę smutku, rozchmurz się. Serce mi się kraje, gdy widzę Cię pogrążonego w smutku. Choć żegnam Cię ustami, pozostawiam Ci moje oddechy, moje uczucia, moje myśli, moje pragnienia i moje ruchy, które tworząc łańcuch nieustannych aktów miłości zjednoczonych z Twoimi, utworzą dla Ciebie koronę i będą Cię miłować za wszystkich. Czyż nie jesteś szczęśliwy, o Jezu? Wydaje mi się, że mówisz ‘tak’. Czyż nie?

Żegnaj, o kochający Więźniu. Ale jeszcze nie skończyłam. Zanim odejdę, pragnę zostawić przy Tobie również i moje ciało. Zamierzam podzielić moje ciało i moje kości na wiele małych kawałków, aby utworzyć tak wiele lamp, jak wiele Tabernakulów istnieje na całym świecie, a z mojej krwi uczynić tak wiele płomieni, aby te lampy zapalić. A w każdym Tabernakulum zamierzam postawić moją lampę, która, łącząc się z lampą Tabernakulum oświetlającą Ci ciemności nocy, powie Tobie: «Kocham Cię, uwielbiam Cię, błogosławię Ci, wynagradzam i dzięki Ci składam za siebie i za wszystkich.»

Żegnaj, o Jezu… Posłuchaj jeszcze jedno słowo: zawrzyjmy pakt, a paktem tym niech będzie to, że będziemy się miłować coraz więcej. Ty obdarzysz mnie większą Miłością, zamkniesz mnie w swojej Miłości, sprawisz, że będę żyć Miłością i pochowasz mnie w swojej Miłości. Zaciśnijmy mocniej nasze więzy miłości. Będę szczęśliwa tylko wtedy, gdy obdarzysz mnie swoją Miłością, bym mogła Cię naprawdę miłować… Żegnaj, o Jezu! Pobłogosław mnie, pobłogosław wszystkich. Przytul mnie do swego Serca, uwięź mnie w swojej Miłości, gdy ja składam pocałunek na Twym Sercu … Żegnaj, żegnaj!

W 11 Tomie Luiza pisze:

A teraz po spisaniu powyżej sformułowanych pod wpływem Jezusa modlitw, Jezus przychodząc w nocy, ukazał mi, że przechowywał ‘Pożegnanie wieczorne z Jezusem’ i ‘Dzień doby Jezu’ w swoim Sercu, i powiedział do mnie: „Córko moja, wyszły one dokładnie z mojego Serca. Ktokolwiek będzie odmawiał je z zamiarem bycia ze Mną, jak to jest wyrażone w tych modlitwach, Ja będę trzymał go przy Mnie i we Mnie, aby mógł czynić to, co Ja czynię. I nie tylko ogrzeję go moją miłością, ale za każdym razem zwiększę moją miłość do duszy, dopuszczając ją do jedności Życia Bożego i moich własnych pragnień zbawienia wszystkich dusz.”


Szkoła modlitwy w Woli Bożej

Szkoła modlitwy w Woli Bożej„Szkoła modlitwy w Woli Bożej” to zbiór modlitw Luizy Piccarrety, a także praktyczna pomoc w modlitwie oraz mała „szkoła modlitwy” w Woli Bożej.

Zawiera także fragmenty z pism Luizy, w których Jezus uczy nas modlitwy i  wyraża pragnienie, abyśmy w Nim „stali się modlitwą”, modlitwą, która jest miłością, miłością, która wielbi, miłością, która wynagradza, miłością, która dzieli się wszystkim ze swoim Ukochanym i oddaje Mu cześć i chwałę, miłością, która wstawia się za innych i wyraża wdzięczność, miłością, która miłuje Go za wszystkich i we wszystkich Jego dziełach.

pobierz