Za każdym razem, gdy dusza rozmyśla nad Męką Jezusa, otrzymuje na nowo dar zasług Jego cierpienia

Z Pism Sługi Bożej Luizy Piccarrety:

Modliłam się z pewnym niepokojem i lękiem za umierającą duszę, a mój uwielbiony Jezus przyszedł i rzekł do mnie: Córko moja, dlaczego się lękasz?  Czyż nie wiesz, że z każdym słowem mojej Męki, z każdą myślą, współczuciem, zadośćuczynieniem, wspomnieniem mojego bólu pomiędzy Mną a duszą jak w elektryczności otwiera się wiele nici łączności i dlatego dusza przystrojona jest w tak wiele form piękności?  Ona rozważała Godziny Mojej Męki, więc przyjmę ją jako córkę mojej Męki, przybraną w moją Krew i ozdobioną moimi ranami. Kwiat ten rozwijał się w twoim sercu, a Ja go błogosławię i przyjmuję w swoim Sercu jako mój kwiat umiłowany.  Gdy to mówił, kwiat się wydobył z mojego serca i wzleciał do Jezusa. (Tom 12, 12 lipca 1918)

Rozmyślałam o Męce swojego ukochanego Jezusa, a On przyszedł i powiedział do mnie: Córko moja, za każdym razem, gdy dusza rozmyśla nad moją Męką, gdy wspomina, co przecierpiałem, lub Mi współczuje, otrzymuje na nowo dar zasług mojego cierpienia. Moja Krew tryska, aby ją zalać, a moje Rany pospieszają, aby ją wyleczyć, jeśli jest pokryta ranami albo ją upiększyć, jeśli jest zdrowa, a wszystkie moje zasługi przelewają się, aby ją wzbogacić. Ruch, który wywołuje, jest zaskakujący. To tak jakby umieściła w banku wszystko, co uczyniłem i wycierpiałem, zyskując dwukrotnie więcej. Wszystko więc, co uczyniłem i wycierpiałem, nieustannie się oddaje człowiekowi, tak jak słońce nieustannie daje ziemi światło i ciepło. Moje działanie się nie wyczerpuje. Wystarczy, że dusza tego zapragnie i ile razy chce, tyle razy może otrzymać owoc mojego Życia. Jeśli więc wspomina moją Mękę dwadzieścia razy lub sto tysięcy razy, tyle razy więcej będzie się cieszyła jej owocami.

Ale jak mało jest tych, którzy czynią z niej skarb! Mimo całego dobra mojej Męki, widać dusze słabe, ślepe, głuche, nieme, chrome, żywe trupy, które budzą jedynie wstręt. Dlaczego? Ponieważ moja Męka poszła w zapomnienie. Moje bóle, moje rany i moja krew są wzmocnieniem, które przezwycięża słabości, są światłem, które daje wzrok ślepym, są językiem, który rozwiązuje języki i otwiera słuch, są drogą, która wyprostowuje chromych, są życiem, które wskrzesza umarłych… Wszelkie środki zaradcze niezbędne ludziom znajdują się w moim Życiu i w mojej Męce, ale stworzenia gardzą lekarstwem i się nie troszczą o środki. Widać więc, że mimo całego Odkupienia, stan człowieka się pogarsza, jakby był dotknięty nieuleczalną chorobą. Ale najbardziej Mnie boli widok ludzi religijnych, którzy się trudzą, aby zdobyć doktryny, filozofie, mało znaczące rzeczy, a o moją Mękę wcale się nie troszczą. Moja Męka jest więc często wydalana z kościołów i z ust kapłanów. Ich mowa jest zatem pozbawiona światła, a społeczeństwa są jeszcze bardziej spragnione niż wcześniej. (Tom 13, 21 października 1921)

Rozważałam Godziny Męki Pańskiej. Błogosławiony Jezus powiedział zaś do mnie: Córko moja, w ciągu mojego Życia na ziemi tysiące aniołów towarzyszyło mojemu Człowieczeństwu i gromadziło wszystko, co robiłem: słowa, czyny, kroki, a nawet westchnienia, ból, krople mojej krwi, jednym słowem wszystko. Byli to aniołowie wyznaczeni, aby się Mną opiekować i oddawać Mi cześć, gotowi na każde moje skinienie. Schodzili z Nieba i wstępowali do niego, aby zanieść Ojcu wszystko, co robiłem. A teraz ci aniołowie posiadają specjalne zadanie. Gdy dusza wspomina moje Życie, moją Mękę i moje modlitwy, otaczają ją, zbierają jej słowa, jej modlitwy, współczucie, które Mi okazuje, jej łzy i ofiary, łączą je z moimi i zanoszą przed mój Majestat, aby Mi odnowić chwałę mojego własnego Życia. A radość aniołów jest tak wielka, że pełni szacunku oczekują, aby usłyszeć, co dusza powie, i się modlą razem z nią… Z jaką więc uwagą i z jakim szacunkiem dusza powinna rozważać owe Godziny, pamiętając, że aniołowie chłoną jej słowa, żeby powtórzyć po niej to, co mówi!

 A następnie dodał: Przy tylu goryczach, które otrzymuję od stworzeń, owe Godziny są małymi słodkimi łykami, jakie dają Mi dusze. Ale za mało jest tej słodyczy w porównaniu do tak wielu gorzkich łyków, które otrzymuję. Dlatego bardziej je rozpowszechniajcie, bardziej rozpowszechniajcie! (Tom 11, 13 października 1916)

Byłam zasmucona z powodu nieobecności swojego ukochanego Jezusa. Jeśli przybywa, wdycham trochę życia i jestem jeszcze bardziej zasmucona, widząc Go bardziej strapionym niż ja i widząc, że nie chce się ułagodzić, ponieważ stworzenia zmuszają Go do zesłania kolejnych kar i wydzierają je z Niego. Ale gdy On karze, rozpacza nad dolą człowieka i kryje się wewnątrz mojego serca, jakby po to, żeby nie widzieć, jak człowiek cierpi… Wygląda na to, że nie można dłużej żyć w tak okropnych czasach. Jednak to tylko początek. Gdy więc byłam pełna obaw o swój trudny i smutny los, będąc pozbawioną Go tak często, mój ukochany Jezus przyszedł, zarzucił mi rękę wokół szyi i powiedział:

Córko moja, nie wzmagaj mojego bólu swoimi obawami. Jest go i tak za dużo. Nie tego od ciebie oczekuję. Raczej chciałbym, abyś uczyniła swoimi moje bóle, moje modlitwy i całego Mnie, gdyż chcę znaleźć w tobie drugiego siebie. W tych czasach potrzebuję ogromnego zadośćuczynienia i tylko ten, kto czyni siebie Mną, może Mi je dać. A to, co Ojciec we Mnie znalazł dla dobra wszystkich, to znaczy chwałę, zadowolenie, miłość oraz całkowite i doskonałe zadośćuczynienie, pragnę znaleźć w tych duszach, które jak wielu drugich Jezusów odpłacą Mi się na równi. Powinnaś powtarzać te intencje w każdej GODZINIE MĘKI, którą rozważasz, w każdym czynie, we wszystkim. A jeśli nie znajdę swojego zadośćuczynienia, ach, to koniec ze światem! Kary będą spływać w dół potokami. Ach, córko moja! Ach, córko moja…! (Tom 11, 9 grudnia 1916)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa

Zadowolenie, jakie błogosławiony Jezus odczuwa, gdy rozważamy owe Godziny jest tak duże, że chciałby, aby przynajmniej jeden egzemplarz tych medytacji, do praktykowania, znajdował się w każdym mieście lub miasteczku, ponieważ gdy je rozważamy, Jezus słyszy w tych zadośćuczynieniach jakby odtwarzany swój własny głos i swoje własne modlitwy, które wznosił do Ojca podczas 24 godzin swojej bolesnej Męki. I gdyby to było praktykowane przez przynajmniej kilka dusz w każdym mieście lub miasteczku, to wydaje mi się, że Jezus daje mi do zrozumienia, iż sprawiedliwość Boża zostałaby częściowo złagodzona, a jej bicze byłyby częściowo powstrzymane i jakby osłabione w tych smutnych czasach udręki i przelewu krwi.

(Z listu Luizy Piccarrety)

Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa nie są narracją czy zwykłym rozważaniem Męki Jezusa opisanej przez wielu innych autorów kościelnych. Są natomiast modlitwą na wzór gimnastyki lub szkoły życia, modlitwą, w której się jednoczymy z Jezusem, żeby nauczyć się czynić wraz z Nim i tak jak On tego, co On czynił w swoim wnętrzu, aby nas odkupić.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *