Samotność Jezusa w cierpieniu

Z pism Sługi Bożej Luziy Piccarrety, Małej Córeczki Woli Bożej:

Znajdując się w moim zwyczajowym stanie, czułam się cała zmieszana i jakby oddzielona od mojego słodkiego Jezusa, tak iż gdy przyszedł, powiedziałam do Niego: Miłości moja, jak wszystko się dla mnie zmieniło ! Wcześniej tak bardzo czułam się utożsamiona z Tobą, że nie dostrzegałam żadnego podziału między mną a Tobą, a w boleściach, jakie znosiłam, Ty byłeś ze mną. A teraz wszystko jest na odwrót. Kiedy cierpię, czuję się oddzielona od Ciebie, a kiedy Cię widzę przed sobą lub we mnie, to wyglądasz jak sędzia, który wymierza mi karę, skazuje mnie na śmierć, i nie dzielisz ze mną boleści, jakie ​​sam mi zadajesz. Mówisz jednak do mnie: „wznoś się coraz wyżej!”. Ja natomiast się zniżam.

A Jezus, przerywając moją wypowiedź, powiedział do mnie: Córko moja, jak bardzo się mylisz! Dzieje się tak, ponieważ się na to zgodziłaś , a Ja naznaczyłem w tobie cierpienie i śmierć, jakie poniosłem za każde stworzenie. Także moje Człowieczeństwo znajdowało się w tym bolesnym stanie. Było Ono nierozłączne z moją Boskością. A ponieważ moja Boskość nie podlegała cierpieniu ani nie była zdolna znieść jakiejkolwiek boleści, moje Człowieczeństwo było samotne w cierpieniu, a moja Boskość była tylko widzem boleści i śmierci, jakie ponosiłem. A co więcej, była dla Mnie nieubłaganym sędzią, który żądał zapłaty za każdą boleść każdego stworzenia. Och, jakże drżało moje Człowieczeństwo! Byłem przytłoczony w obliczu tego Światła i w obliczu najwyższego Majestatu, widząc siebie pokrytym grzechami wszystkich oraz bólem i śmiercią, na jakie każdy zasługiwał. Największym bólem mojego życia było to, że ​​będąc zespolonym w jedno z Boskością i z Nią nierozłącznym, w cierpieniu pozostawałem sam i jakby w odosobnieniu. Otóż, jeśli cię wezwałem, ażebyś się do Mnie upodobniła , cóż więc dziwnego, że podczas gdy odczuwasz Mnie w sobie, to widzisz Mnie widzem swojego cierpienia, które Ja sam na ciebie nakładam, i czujesz się jakby oddzielona ode Mnie? A jednak twój ból nie jest niczym innym jak tylko cieniem mojego. I tak jak moje Człowieczeństwo nigdy nie było oddzielone od Boskości, tak też zapewniam cię, że ty nigdy nie będziesz ode Mnie oddzielona. Są to skutki, jakie odczuwasz, ale wtedy, bardziej niż kiedykolwiek, zespalam się w jedno z tobą. Bądź więc odważna. Bądź wierna i się nie lękaj. (Tom 14, 02.08.1922)

Moje własne ukryte życie, moje wewnętrzne boleści i wszystko, co uczyniłem zawsze miało przynajmniej jednego lub dwóch widzów. Było to słuszne i konieczne – aby osiągnąć cel moich własnych boleści. Pierwszym więc widzem był mój Ojciec Niebieski, któremu nic nie mogło umknąć, gdyż On sam był Tym, który nakładał na Mnie boleści. Był On aktorem i widzem. Gdyby mój Ojciec nie widział niczego i o niczym nie wiedział, jak mógłbym Mu zadośćuczynić, oddać Mu chwałę i przekonać Go, widokiem mojego cierpienia, do użycia miłosierdzia wobec ludzkości? Otóż cel zakończyłby się niepowodzeniem.

Po drugie, widzem wszystkich moich boleści mojego ukrytego życia była moja Mama, i to było konieczne. Jeśli Ja zstąpiłem z Nieba na ziemię, aby cierpieć, i to nie dla Mnie, ale dla dobra innych, musiałem mieć co najmniej jedną istotę, na której mógłbym oprzeć dobro, jakie zawierały moje boleści. Musiałem więc poruszyć moją drogą Mamę, aby Mi dziękowała, wielbiła Mnie, miłowała, błogosławiła Mi i podziwiała nadmiar mojej dobroci. I to do tego stopnia, że Ona, przejęta, urzeczona i wzruszona widokiem moich boleści, prosiła Mnie, abym ze względu na wielkie dobro, jakie przynosiły Jej moje boleści, nie pozbawił Jej wczuwania się w moje własne boleści, aby mogła je znosić, odwzajemnić się i być moją doskonałą naśladowczynią. Gdyby moja Mama nie widziała niczego, nie miałbym swojej pierwszej naśladowczyni. Nie otrzymałbym żadnego podziękowania ani żadnego uwielbienia. Moje boleści i dobro, jakie owe boleści w sobie zawierały, pozostałyby bez żadnego efektu, ponieważ jeśli nie byłyby znane nikomu, Ja nie mógłbym uzyskać mojego pierwszego wsparcia. Tak więc cel wielkiego dobra, dobra, jakie miało otrzymać stworzenie, zostałby utracony. Czy widzisz więc, jak bardzo było konieczne, aby przynajmniej jedna istota znała moje cierpienia? (Tom 14, 03.10.1922)


Męka Jezusa Chrystusa

Dwadzieścia Cztery Godziny Męki Pańskiej i odpowiednie teksty zaczerpnięte z pierwszych 16 tomów pism Luizy Piccarrety

Czy widzisz, jak piękna jest śmierć? Czy widzisz, jak się zmienia postać rzeczy? W życiu byłem pogardzany. Nawet same cuda nie spowodowały skutków takich jak moja śmierć. Nawet na krzyżu były zniewagi. Ale jak tylko wyzionąłem ducha, śmierć miała siłę, by zmienić postać rzeczy. Wszyscy bili się w piersi, uznając Mnie za prawdziwego Syna Bożego. Moi uczniowie nabrali odwagi i nawet ci w ukryciu stali się odważni i poprosili o moje Ciało, udzielając mi zaszczytnego pochówku. Niebo i ziemia pełnym głosem uznały Mnie za Syna Bożego (tom 9, 04.07.1910).

pobierz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *